~111. Foch
-Anasi... D-dusisz...- Wychrapiłem.
Gardło straszliwie mnie bolało. Ledwo nabierałem łapczywe oddechy gdy zaczynało już mi się robić czarno przed oczami.
-Zabiję cię tak jak jego a dowody tym razem porządnie sprzątne. Nie chcę do więzienia. Za to wszystko co dla nich robiłam całe ich życie mogą te kilka dni pocierpieć.
-Z-zostaw...
-Nie.
-P-pro...
-Zamknij się.- Prychnęła śmiejąc się.
Nagle usłyszałem huk przez który piszczało mi w uszach a także krzyk agonii bólu, a ucisk na moim gardle się poluźnił.
Upadłem na kolana zanosząc się kaszlem. Rozmazanym wzrokiem spojrzałem przed siebie.
Anasi leżała przede mną. Zakrwawiona. Postrzelona.
-Katsuki. Wszystko dobrze? Napij się.
-K-kim ty...
-Yoichi. Rozmawialiśmy dziś przez telefon.
Dopiero teraz na niego spojrzałem.
Białowłosy facet o zielonych oczach.
-T-ty j-ją...
-Jestem z wydziału kryminalnego w Hiroszimie. Specjalnie przyjechałem... Przepraszam, że cię w to wplątałem ale mi nic by nie powiedziała, bo jestem z policji. Ona najpewniej jest nieobliczalna i chora psychicznie.
-O-ona ży-żyje?
-Żyje. Chodź ze mną do innego pokoju. Moi partnerzy już się nią zajmują.
Znów spojrzałem przed siebie. Właśnie opatrywali jej ranę na ramieniu. Ona płakała ale już nie krzyczała.
-I-izuku...
-Już tu idzie. On mnie znienawidzi do końca... Przepraszam cię, nie sądziłem, że będzie próbowała ciebie zabić.- Wytłumaczył podnosząc mnie i niosąc do salonu.- Ale gdyby nie ty, to Ryuku zostałby osądzony.
-W-warto było.
-Nie mów póki co nic więcej, masz podrażnione gardło i będzie cię bardzo boleć.- Poradził zostawiając mnie na kanapie, a sam zajął miejsce obok.
-C-co teraz be-będzie?
-Miałeś nic nie mówić.- Westchnął.- Ale odpowiadając na twoje pytanie. Anasi zostanie zabrana do szpitala a potem postawiona przed sądem a Ryuku jutro wyjdzie na wolność. Do Medii też wypuszczę oficjalne wiadomości prostując to wszystko co wcześniej podał ktoś inny.
-Nie można tu wejść! Ej! Słyszałeś?!
-Zostaw mnie kurwa. To mój dom a tam jest mój Omega.- Usłyszałem warkot Izuku, a następnie szybkie kroki.
-Deku.
-Boże... Kacchan.- Westchnął od razu podchodząc do mnie i przytulając.- Czemu mi nic nie powiedziałeś gdzie idziesz? Wiesz jak się cholernie martwiłem?!
-Był obserwowany cały czas. Spokojnie Izuku.
-Ty się kurwa nie odzywaj! Naraziłeś go cholernie bardzo. Z tego co się orientuję to jesteś zaznajomiony z tym co mu się stało tak? Nie mogłeś mnie wysłać? Musiałeś akurat jego?! A co gdyby mu się pogorszyło co?
-Deku ale wszystko jest dobrze.- Westchnąłem.
-A ty nie wiedziałeś, że on jest z policji. Prawda?- Zapytał a ja przytaknąłem.- A co gdyby nie był? A ona by cię udusiła?!
-Nie sądziłem, że zaatakuje mnie.
-Anasi jest nieobliczalna. Jeżeli była zdolna zamordować kogoś kogo kochała najmocniej na świecie to myśleliście, że nie zamorduje nikogo innego?! Boże dwa debile!
-Izuku uspokój się kurwa.- Warknąłem zirytowany.- Mówiłem, że zrobię wszystko by pomóc tobie i twoim braciom. Nie przeżywaj już
tak.
-Będę! Zasnąłem a ty dosłownie wymknąłeś się! Nie mogłeś mi powiedzieć? Czekałbym przed budynkiem. Usłyszałbym cię i od razu wbiegł. Tak bardzo się o ciebie bałem jak wstałem i zobaczyłem te wiadomość.
Mocno mnie przytulił i schował twarz w moją szyję.
-Przepraszam... Ale byś mi nie pozwolił.
-Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Boli cię gardło? Może chcesz wody?
-Wszystko dobrze. Już nie boli.
-Chłopcy...
-Ty się kurwa nie odzywaj nawet.- Warknął podnosząc wzrok na swojego wujka.- Całe życie miałeś gdzieś nasze dobro i co teraz? Nagle przypomniałeś sobie? Spokojnie. Cały spadek przynależący do mnie tobie spisze, jeżeli chcesz o to spytać.
-Nie. Izuku posłuchaj mnie.- Westchnął łapiąc się za skronie.- Katsuki mi powiedział, że masz problem z wewnętrznym głosem.
-I co cię to?
-Jakiej rangi jesteś?
-Żarty se robisz?
-Nie.
-Alfa. Tak bardzo nieoczywiste?
-Tak. Bo byłem przy twoich badaniach które wykazały, że jesteś Enigmą.
-Nie jestem.
-Dobrze. To powiedz mi... Damskie Alfy za tobą nie szalały czasem?
-No miałem takie "fanki"
-Reagujesz na ruję u Omegi?
-Na Katsukiego.
-Ale ja jestem twoim przeznaczonym.- Zauważyłem.- To się nie liczy.
-To nie.
-Zdobywasz za każdym razem wszystko co chcesz?
-No ta.- Westchnął przekręcając oczami.
-Katsuki powiedział mi, że osiągnąłes formę ostateczną. To potrafią tylko Enigmy. Zapisuj się na badania, bo one uchronią cię od wyroku.
-Nie zamierzam się badać. Jestem Alfą i nią pozostanę.
-Deku kurwa. Masz się zbadać. Nic ci nie zaszkodzi.- Warknąłem.
-Po co, skoro wiem co wykaże?
-Dla mojej spokojnej głowy. Deku proszę cię kurwa.- Powiedziałem a on z głośnym westchnięciem się zgodził.
-Kiedy Ryuku wyjdzie zza krat?- Zapytał mój Alfa, zmieniając temat.
-Jutro, ale nie wiem jeszcze o której.
-Ile lat jej grozi?
-Ciężko mi określić. Jeżeli psychiatrzy stwierdzą, że jest chora psychicznie to trafi do ośrodka zamkniętego. A jeżeli nie, to z dziesięć lat może dostać, przez to, co on robił.
-Yhm...- Mruknął odwracając się.
Akurat pogotowie ją zabierało. Wynosili ją na noszach dokładniej. Miała opatrzone rany i była nieprzytomna.
-Ona wyzdrowieje.- Powiedziałem cicho widząc lekki ból w jego spojrzeniu.
Anasi była dla niego jak matka. Wychowała go.
-Wiem... Chodźmy do domu.- Westchnął powracając wzrokiem do mnie.- Twój Tata też się martwi. Jemu też nic nie powiedziałeś. Racja?
-Nie. Nikomu.
-Czemu nigdy nie możesz komuś powiedzieć, że idziesz ryzykować zdrowiem?
-Bo zniszczy to moją nieobliczalność.
-Głupek.- Westchnął wstając.- Dasz radę iść?
-Nóg mi nie ucięła a twój wujo mnie nie postrzelił przypadkiem więc tak. Dam radę iść całe dziesięć minut do domu.
-Dobrze.
Wstałem i Izuku złapał mnie za rękę o chciał już prowadzić do wyjścia, nawet zrobił dwa kroki ale Yoichi go zatrzymał.
-Będziemy mogli się spotkać by porozmawiać?
-Po skontaktowaniu się z prawnikiem i jedynie w kwestii spadkowej bądź sądowej odnośnie tego co tu się stało. Oczywiście możliwie na policji gdy Kacchan ponownie będzie przesłuchiwany. Żegnam.
Odpowiedział mu formalnie i chłodno, po czym zaczął ciągnąć mnie za rękę do wyjścia.
-Deku kurwa.
-Nie wtrącaj się w to. To moja i jego sprawa.- Syknął.
-Dzięki niemu twój brat wychodzi z więzienia.
-Dzięki niemu też musiałem się tu wychowywać. Nie wiem co ci powiedział ale pewnie w połowie okłamał.- Odpowiedział zirytowany, gdy wyszliśmy z budynku.
-Powiedział, że masz mu za złe, że nie pomógł wam a wiedział co złego się dzieje. Też powiedział, że był kurwa zastraszany.
-Ta? A powiedział ci, że jest moim ojcem biologicznym? Bo nie sądzę.
-Co?
-To. Skończmy ten temat. Proszę cię.- Westchnął odwracając ode mnie wzrok.
-Dobrze.
Mimo, że miałem cholernie wiele pytań, nawet się nie odezwałem.
Wróciliśmy do mnie do domu, gdzie od razu dostałem skazanie od ojca. Pierw wywód, że znów wpierdalam się w problemy. A Deku wspierał mojego starego w tym tak bardzo, że przez to, że poszedłem tam i weszłem w współprace z jego wujkiem... Ojcem? Nie wiem już nawet. Ale, że wszedłem w te współpracę z tym Yoichim najchętniej wjebał by mi jakiś szlaban.
Zacząłem się z nim kłócić, raczej na niego naskoczyłem wyzywając go i dosłownie wyjebałem go z pokoju po tym wszystkim by spał se na podłodze w salonie, bo kanapa zajęta a mój starszy miał już dość i stwierdził, że mam po prostu wypieprzać do siebie.
Kolejne dwa dni nie rozmawiałem z Deku po tym, że zaczął mi rządzić.
Uratowałem dupę Ryuku, który tak był mi wdzięczny, że omało butów mi nie całował. Bo po wyjściu z więzienia, pierwsze co, to przyjechał do nas by podziękować i zabrać rodzeństwo do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro