~29. Senne romowy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Izuku]
(24.10 sobota)

Obudziłem się nie wiedząc co się dzieje. Otworzyłem mozolnie oczy, rozglądając się dookoła i mrugając kilkukrotnie.
Wzrok w dalszym ciągu zamazany, ale z każdym zamknięciem i ponownym otworzeniem oczu było lepiej. Tak i po kilkunastu próbach mój wzrok był dobry. Widziałem wszystko, ale kolory były jakby... wypłowiałe? Ale widziałem, więc chociaż tyle.
Węch mi w ciągu dalszym nie powrócił.

Przez co dopiero teraz zauważyłem, że do mojego torsu jest przyklejony Kacchan. Obejmował mnie mocno i lekko drżał. Przykryłem nas od razu kołdrą, a on czując ciepło materiału, delikatnie się uśmiechnął i mocniej wtulił.

Boże, jak ja go kocham... jest jedyną osobą która się mnie nie boi. Mówi to co myśli, robi co uważa często nie słuchając mnie... Jest jedyną osobą która potrafi ryzykować sobą, by mi pomóc.

-Mój mały...

-Nie interesuje mnie twój mały kutas...- Mruknął cicho, wiercąc się.- Nghm...

-Śpisz Kacchan?

-Mhm pizzę poproszę...

-Śpisz. Ewidentnie.- Zaśmiałem się a on znów się zaczął ruszać. Obrócił się do mnie plecami i wtulił w moją rękę, która swobodnie zwisała sobie z jego boku.

-Kocham cię...- Szepnąłem całując go w czubek głowy.

-Mhm... Też siebie Kocham...- Powiedział po chwili.

-A mnie? Co o mnie myślisz?

-Że jesteś super przyjacielem... Nie wiem czy cię kocham, ale... Tak, zjadłbym pizzę.

-Ale?

-Bez ananasa. Ha tfu...- Burknął a ja się zaśmiałem.

Jest bardzo uroczy. W cholerę uroczy.

-A co byś zrobił gdybym pocałował Urarakę z własnej woli?

-Obraził się. Zabolało mnie gdy was widziałem... Myślałem, że... Sos czosnkowy.

-Co myślałeś?

-Tak, tak... lubię szczury.

Już się chyba nie dowiem. Dobra, do trzech razy sztuka...

Wdech.

Wydech.

-Izu... Nie śpisz już..?- Usłyszałem zaspany głos pod sobą i jak Kacchan zaczyna się wiercić.

-Nie śpię.

-Umh...- Mruknął odwracając się w moją stronę i wtulając.- Wygodnie...

-A to nie miałeś przypadkiem spać w fotelu?

-Miałem... Ale nie mogłem zasnąć, gdy leżałem z tobą od razu zasnąłem...

-Rozumiem. To dobrze, że przyszedłeś bo mi też lepiej się spało. Uwielbiam zasypiać mając cię w ramionach...

-Deku. Nie jesteśmy razem.

-Ja wiem. Jednakże i tak lepiej mi się śpi, gdy przytulasz się do mnie.

-Mhm... Mi też, dlatego tu śpię a nie w fotelu...

Schowałem nos w jego tylko spozoru twarde i szpiczaste blond włosy. Kocham jego zapach... szkoda, że węch mi nie funkcjonuje.

Ten scent kojarzy mi się z dzieciństwem nie wiedząc Czemu. Nie pamiętam dlaczego jest dla mnie aż tak nostalgiczny.
Ciężko mi zinterpretować do czego podobny jest jego zapach. Nie ma chyba dokładnego określenia ale jakbym musiał opisać go komuś kto go nie zna... Cynamon z nutką cytryny..? Albo pomarańczy..? Nie wiem. Ciężko określić.
Ciekawe czy jemu podoba się mój zapach... chociaż patrząc na to, jak często i na jak długo się do mnie tuli to sądzę, że owszem.

Chciałbym by Katsuki pokochał mnie... Jednak nie mogę go do tego zmusić. W teorii, mógłbym. Często zdarza się tak, że Alfy zmuszają przeznaczonych. Ale teraz coraz żadziej. Kiedyś było to codziennością i wręcz nakazem zmuszać je. Bo w tradycji było, że Omega może spędzić życie jedynie z przeznaczonym. Nie ważne czy go kochał czy nie.

A teraz to inna bajka. Teraz coraz częściej się spotyka, że przeznaczeni zostają przyjaciółmi i tego zaczynam się obawiać. Tymbardziej dlatego jestem kurewsko zazdrosny o Kirihime Ejiro.

-Izuku... Czemu jesteś zdenerwowany..?

-Co? Nie jestem.

-Twój zapach się zmienił. Wiem, że jesteś podirytowany.

-Dalej nie mam węchu. Pewnie dlatego...- Westchnąłem.

-A wzrok?

-Już dobrze. Nie schowasz się tak łatwo jak wczoraj. Tylko kolory są lekko wypłowiałe.

-Czyli wyblaknięte tak?

-Dokładnie.

-Nie nadałbym się do pisania książek... Znam tak mało różnych słów w porównaniu do ciebie...- Mówił ciągle przez sen.- Ty chyba w wieku przedszkolnym czytałeś słownik.

-Blisko. Jak tylko zamieszkałem z Ojcem zacząłem mieć codziennie po trzy godziny lekcji ze słownictwa bo sepleniłem.

-Nie uwierzę póki nie usłyszę.

-Nie wiem czy mam gdzieś nagrania...- Westchnąłem.- Więc pewnie nie uwierzysz.

-Yukimura też jest tak mądry jak ty i Ryuku?

-Musi. A raczej, ma wyglądać, że jest. Nie mogę stwierdzić, że nie jest inteligentny ale mądry już nie dokońca.

-Mądrym jest się, gdy ma się dużą wiedzę... Tak jakbym wykuł książkę od biologii to byłbym mądry z niej. Inteligentny gdy potrafię zastosować wiedzę i potrafi się logicznie myśleć..?

-Powiedzmy, że dobrze to wytłumaczyłeś.

-Zajebiście. Jestem geniuszem...

-Jesteś wybitnie inteligentny.

-A mądry to nie..?

-To i to. Jednakże inteligencja przeważa. Łatwo zapamiętujesz i potrafisz zastosować.

-Mhm... Też jesteś inteligentny...

-Dziękuję.

-Która godzina..?

-Nawet nie wiem.

-To chuj...- Szepnął. Zacząłem gładzić jego plecy a on cicho mruczeć.

-Jak koteczek.

-Spiefdalaj.- Syknął nie odsuwając się ode mnie i nie przestając mruczeć.

-Nie.

Niedługo potem Kacchan znów zasnął. A ja z resztą chwilę po nim. Gdy się obudziliśmy była już dwudziesta. Spaliśmy dobre piętnaście godzin. Bo ja kilka razy się przebudzałem nie mogąc zasnąć, ani nie mogąc wstać. Kacchan natomiast z tego co kojarzę, strasznie późno zasnął, a po wczorajszych przeżyciach, nie dziwię się, że odsypialiśmy.

Aktualnie jesteśmy w kuchni. Jedliśmy obiad pozostawiony przez tatę Kacchana, który chwilę przed naszym wyjściem z pokoju poszedł do pracy.

-Jak się czujesz?

-Kolory wracają do normy.

-A węch?

-Dalej brak. Może jutro będzie lepiej.- Westchnąłem cicho.

Ubolewam okropnie nad brakiem węchu. Nic nie czuję, nie kontroluję swoich feromonów. To jest przytłaczające i denerwujące.
Katsuki w każdym momencie wie, czy jestem zdenerwowany, spokojny czy szczęśliwy. On zwraca mi uwagę jak za dużo zapachu wypuszczam. Raz aż okno otwierał, bo było mu wręcz duszno.

-Powinieneś do lekarza z tym iść.

-I co powiem? Dzień dobry, moja znajoma z szkoły chciała mnie zgwałcić i dała mi pigułki gwałtu do drinka ale moja Alfa przezwyciężył działanie i teraz mój węch nie istnieje?

-W sumie to tak. Dokładnie to powiedzieć.- Zaśmiał się odkładając talerz do zmywarki i sięgając z szafki czekoladę.

-Kacchan...

-Oj. Denerwujesz się. O co chodzi?

-Pojechałbyś ze mną do Ryuku..? Wiem, że wczoraj pytałem ale byłeś wtedy wściekły a wyjeżdżam pojutrze.

-Zapytam Ojca.- Westchnął w końcu zjadając na raz trzy kostki słodyczy.- Nie wiem czy matka nie będzie musiała także wyrazić zgody... Nie są jeszcze po rozwodzie, więc zapewne będzie musiała. A jak będzie miała się zgodzić to będzie chciała ciebie poznać.

-Mogę ją poznać.

-Nie chcę by znała moich znajomych.- Powiedział od razu.- Postaram się to załatwić tylko z tatą.

-Dlaczego nie chcesz by poznawała twoich znajomych?

-Chcę by nie wiedziała kurwa nic o mnie. Niech dowie się jak to jest cholernie przyjemnie gdy się kogoś traci, tak jak ja z ojcem straciliśmy ją.

-Jesteś lekko mściwy. Co?

-Jestem kurewsko mściwy jak i chciwy jeżeli chodzi o ludzi.

-Rozwiń stwierdzenie.

-Jeżeli uznam kogoś lub coś za moje. Będę pilnować by tak zostało.

-Dlatego nie odzyskuję bluz?

-Bo są moje.- Prychnął, zjadając kolejne kawałki czekolady.

-Czyli w sumie jesteś zazdrosny.

-Co?

-Jeżeli jesteś chciwy wobec ludzi którzy są ci Bliscy to jesteś zazdrosny.

-Nie. Po prostu nie lubię jak ktoś mnie zostawia. Cholernie nie znoszę się dzielić.

-Dobrze, że jesteś jedynakiem.- Zaśmiałem się a on pokręcił głową.- Nie mów, że nie jesteś.

-No... Nie jestem.- Mruknął cicho.- Ale kurwa japa na kłódkę.

-Nikomu nic nie powiem ale rozwiń.

-Mam siostrę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro