~33. W końcu.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Auto. Dostałem kurwa auto. Jebany samochód.
Wybrałem numer telefonu do Bety i zadzwoniłem.

-Hejka Katsuki! Jak ci poszło?

-Yuriko..? Masz może prawo jazdy..?

-Nom. Mam a co tam?

-Nic... tylko wygrałem auto...- Mruknąłem podchodząc do bordowego pojazdu.

Jaki wykurwiście piękny.

-Czekaj, czekaj. Które miejsce zająłeś?!

-Pierwsze z 99% Brakło mi pół punkta do setki.

-I wygrałeś auto?

-I bon nas wycieczkę dwutygodniową.

-Pierdolisz.

-Nie mam z kim.

-Masz Izuku.

-Jest tylko przyjacielem.

-Dobra. Rozjaśnię ci znaczenie przeznaczonych później. Gdzie jesteś?

-Wyślę ci lokalizację.

-Już lecę!

I się rozłączyła. Ja niepewnie otworzyłem z kluczyka auto a następnie wsiadłem do niego na miejsce kierowcy. Nie odpalałem go nawet ale jako, że jest mój. Wszelką dokumentację odnośnie niego mam w torbie. To chce jako pierwszy usiąść za kierownicą.

I tak pewnie mój ojciec będzie z niego korzystał dopóki nie mam prawka.

-Ja pierdolę. Nie mogę uwierzyć...

Długo nie czekałem. Bo jakieś dwie minuty nim spostrzegłem Yuriko rozglądającą się dookoła. Opuściłem szybę i ja zawołałem.

-JA JEBIĘ. ALE, ŻE AUDI RS3?!?

-Też jestem w szoku.- Zaśmiałem się i wysiadłem.- Na pewno nie rozpierdolisz go po drodze?

-Na pewno... kurwa marzę o takim samochodzie. Nie chcesz może mi go oddać? Rodzice stwierdzili, że mi go nie kupią dopóki nie skończę liceum z najwyższym stopniem. Już zaczęłam się uczyć tematów ze studiów a dalej nie wierzą, że zdam szkołę na poziomie.

-Nie oddam ci go to po pierwsze, a po drugie, twoi starzy się jeszcze kurwa zdziwią.

-To na pewno.- Zaśmiała się.

Obszedłem pojazd i zająłem miejsce pasażera obok kierowcy gdy szatynka usiadła tam gdzie ja wcześniej. Po chwili już wyjeżdżaliśmy z parkingu. Sam napisałem ojcu by wyszedł przed dom bo zaraz wrócę.

-Wiesz może coś o Deku?

-Izuku? Nie, nie odpisuje mi od trzech dni. A co tam?

-A nic... Po prostu nie mam z nim kontaktu i myślałem, że coś źle zrobiłem i focha ma.

-Z tego co wiem wyjechał pomóc bratu w pracy. Ale konkretów nie wiem.

-Aha...

Czyli tylko ja znam prawdę. Tak?

Właśnie, muszę później jechać do jego domu bo zostawił mi klucze od mieszkania. Już tam zaniosłem kilka rzeczy które moim zdaniem sprawiają, że jest przytulniejsze. Dokładniej mówiąc kupiłem mu jakieś kilka kwiatów. Poukładałem mu w szafie ubrania w pokoju w którym zostawił torby i rozłożyłem jego rzeczy. Sporo czasu tam siedziałem by mieć spokój przy nauce u najwidoczniej się opłaciło.

W ogóle poznałem w końcu też Bloodiego. Co prawda przez facetima ale poznałem. Wydaje się bardzo szarmancki ale równocześnie jest miły i kulturalny. Podobny do Deku w przeciwieństwie do Yukikury...

-Twój tata czeka przed domem?

-Tak.

-To się zdziwi.- Zaśmiała się, wjeżdżając na parking naszej posesji.

Rzeczywiście. Brunet stał w szoku i równie niepewnie podszedł do auta gdy my wysiadaliśmy.

-Katsuki... Wytłumacz mi to...

-99% w konkursie?- Powiedziałem nieironicznie a on otworzył szeroko usta.- Pierwsze miejsce w konkursie studenckim... taka drobnostka...- Mruknąłem a ojciec podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.- No co... To nie wszystko, jeszcze tylko bon na dwutygodniowy wyjazd za granicę z dwiema osobami towarzyszącymi do realizacji na kiedy chcę.

-Mówisz poważnie?

-A wyglądam jakbym kłamał?

-Boże jakiego mądrego mam syna!- Krzyknął ściskając mnie.- Jestem tak dumny... Mówiłem, że dasz radę? Dałbyś Nawet bez tych tuzinów godzin które spędziłeś nad książkami!

-Dzięki...- Szepnąłem nie wiedząc co odpowiedzieć.

-Przepraszam, że przeszkadzam...- Usłyszeliśmy w tle Yuriko.- Ale muszę iść. Widzimy się w szkole. Prawda?

-Tak. Siema i dzięki za pomoc.

-Drobnostka.

-Katsuki zablokuj auto i chodźmy do domu. Zamówię pizzę na obiad.

-Dobra.

Weszliśmy do środka i od razu skierowaliśmy się do kuchni. Tata już brał telefon do ręki.

-Wiesz, że teraz do pracy możesz jeździć tym samochodem. Prawda? Ja i tak za dwa lata dopiero będę mógł przystąpić do prawka a tobie się przyda...

-Na prawdę?

-Nie, żartuję.- Prychnąłem.- Tak. Na prawdę.

-Teraz to ja dziękuję!- Zawołał znów przytulając mnie.- Zaoszczędzę pół godziny z życia na dojazd w jedną stronę.

-Nie dziękuj...- Zaśmiałem się a mój telefon zaczął dzwonić. Ukradkiem spojrzałem na telefon który leżał na blacie.

Deku dzwoni.

-Musze odebrać!

Złapałem telefon i szybko wybiegłem kierując się do swojego pokoju w akompaniamencie śmiechu ojca i jego krzyku "Pozdrów Midoriye ode mnie".

-Deku w końcu!- Zawołałem odbierając.- Ja przepraszam, że nie pojechałem z tobą. Tak cholernie się martwiłem gdy milczałeś... Powiedz jak się czujesz?

-Jest dobrze... Przepraszam, że nie odpisywałem i nie dzwoniłem ale telefonem rzuciłem o ścianę z nerw i dopiero teraz kupiłem nowy...

-Boże Deku.

-Powiedz lepiej... wygrałeś?

-A jak myślisz?

-Sto procent i pierwsze miejsce.

-Blisko. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent i pierwsze miejsce.

-Jestem dumny. Mówiłem, że wygrasz?

-Tak. Mówiłeś... ale lepiej powiedz... jak Ryuku?

-Po operacji w śpiączce farmakologicznej. Jutro się dopiero wybudzi, wszystko poszło pomyślnie.

-Całe szczęście... O niego też się martwiłem. Na prawdę żałuję, że nie było mnie przy tobie.

-Nie musisz. Wszystko jest dobrze, przed chwilą dopiero wróciłem do pokoju.

-Spałeś coś?

-Nic. Tak samo jak ty. Kompletnie zmęczony i rozkojarzony wygrałeś?

-Też nie wiem jak to zrobiłem.

-Jesteś cholernie inteligentny i mądry.

-Szczęście miałem.

-Żadne szczęście. Dobra, lepiej powiedz jak świętujesz zwycięstwo.

-Tata pizzę zamawia. A no właśnie, masz pozdrowienia.

-Też go pozdrów.

-Jesteś bardzo zmęczony, co?

-Yhm...

-Idź spać i zadzwoń jak wstaniesz.

-Nie. Chcę trochę z tobą porozmawiać, bardzo się stęskniłem.

-Też się stęskniłem...- Przyznałem cicho.- Ale odpocznij. Zadzwoń jak wstaniesz a ja idę do ojca i kurwa bez marudzenia mi tam

-Dobrze, zaraz po przebudzeniu zadzwonię. Ty też jak zjesz idź spać.

-Tak zrobię. Dobranoc Deku.

-Miłych snów Kacchan...- Powiedział odsuwając telefon od buzi, po czym usłyszałem przytłumione i ciche.- Kocham cię.

I połączenie zerwano.

On mówił to o mnie..?

Nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nic więcej. Nie możliwe. Kurwa nie.

Może jest z kimś w pokoju czy coś...

Zszedłem z powrotem na dół do ojca i spędziłem resztę dnia z nim. Zjedliśmy pizzę, obejrzeliśmy filmy aż zasnąłem na kanapie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro