~54. Poznanie teścia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Spokojnie Kacchan.

-Będziesz przy nich mówić na mnie Kacchan?

-Będę. Nie obchodzi mnie to czy krzywo na to spojrzy.

-Mogę mówić na ciebie Deku?

-Możesz.

-Wolę nie. Nie chcę kłótni...- Mruknąłem.

-Spokojnie. Będzie dobrze.- Westchnął przytulając mnie, po czym zadzwonił do domofonu.- To ja Izuku.

Brama się otworzyła a my przez nią przeszliśmy. Izuku cały czas trzymał mnie za rękę. A gdy doszliśmy do drzwi otworzyła nam opiekunka całej trójki rodzeństwa.

-Hej Izuś!- Zawołała radośnie przytulając się do Alfy.- Witaj Katsuki.- Dodała kłaniając mi się. Po czym dodała szeptem.- Jest Pan Midoriya. Muszę tak formalnie.

-Rozumiem.- Odszepnąłem, po czym również się ukłoniłem.

-Podajcie mi płaszcze. Buty możecie zdjąć, zaraz podam wam laczki.

Japierdole zdejmowanie i zakładanie glanów to katorga. Mogłem założyc adidasy.

Podaliśmy płaszcze kobiecie, a ona wyniosła je do pokoju obok. W między czasie zaczęliśmy zdejmować buty a ona przyniosła nam nowiutkie kurwa laczki. Jeszcze nadmiar tego nie byle jakie bo oczywiście markowe. Gucci. Kto by się spodziewał.

-Stres jest?- Szepnęła ponownie.

-Tak.

-Nie bój się. Może być źle, ale nie musi...

-Jest taki straszny?- Na moje ciche pytanie tylko pokiwała głową.

-Nie zawsze, ale jego powaga straszy.- Mruknęła.- Chodźcie za mną.

Deku złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść korytarzem prosto.

Mam nadzieję że oni robią sobie ze mnie żarty i nie będzie tak źle... Że okaże się, że tajemniczy Midoriya będzie zajebistym człowiekiem.

Niestety wiem, że moje nikłe nadzieję to bujdy.

W końcu dotarliśmy do dużego i przestronnego pomieszczenia, który najpewniej był jadalnią. No tak skromnie przy stole mogło zasiąść z pięćdziesiąt osób...

Od razu zobaczyłem Ryuku, który od razu poderwał się z miejsca i pokierował w naszą stronę.
Tak samo szybko zauważyłem białowłosego Alfę który nam się przyglądał z powagą. Nie dało się nic wyczytać z jego twarzy i rzeczywiście jego powaga była straszna.

-Katsuki-kun! Izuku! Dawno się nie widzieliśmy. Jak się czujesz?

-Dobrze, z diety zszedłem i lekarze mówią, że jest już w porządku. A u ciebie jak?

-Też dobrze.- Odpowiedział wertując mnie wzrokiem a ja tylko kiwnąłem głową lekko, na co się uspokoił.

Wiem, że ich ojciec nie wie o jego chorobie.

-Cieszę się, że u ciebie w porządku.

-Witaj Ojcze.- Odezwał się mój Alfa.

Dalej mocno trzymał moją dłoń. Delikatnie zacząłem głaskać jej wierzch kciukiem, by zwrócił uwagę na ten mały czyn i oderwał się od złości która w nim wrzała.

-Dzień dobry Panie Midoriya.- Powiedziałem kłaniając się.- Dziękuję za zaproszenie.

Podeszliśmy bliżej stołu.

-Witaj chłopcze. Miło cię widzieć.- Odparł wstając od stołu i również się kłaniając.- Możecie zająć miejsce. Przepraszam za fakt, że Yukimura jeszcze nie przybył. Udał się do swojego pokoju mówiąc, że o czymś zapomniał.

-Spokojnie nic się nie dzieje. Można zaczekać.

Deku odsunął mi krzesło a ja zająłem miejsce. On sam usiadł obok mnie od strony Ojca. Na przeciw mnie siedział już Bloody więc miejsce obok niego od strony Ojca pewnie przynależy do najmłodszego z braci.

-A więc jesteś..?

-Oh proszę mi wybaczyć. Nie przedstawiłem się. Nazywam się Bakugo Katsuki.

-Ile masz lat?

-Szesnaście.

-Chodzicie razem do szkoły tak?

-Tak. Jestem o rok w klasie niżej niż Izuku.

Co to za cholerny wywiad?!

-Rozumiem... Jak się poznaliście, jeśli mogę spytać? Mój syn nic mi o tobie nie wspomniał, więc wybacz za te pytania.

-Naturalnie... nic nie szkodzi...

-Nie było okazji bym ci o tym fakcie wspomniał. A poznaliśmy się przypadkiem Ojcze. Pomogłem Katsukiemu z walizkami gdy się wprowadzał.

-Przeprowadzałeś się? Nie jesteś z tego miasta?

-Nie. Mieszkałem w Tokio. Z przyczyn osobistych się przeprowadziłem.

-Rozumiem...

Drzwi wejściowe nagle się otworzyły a przez nie przeszedł Yukimura. No, no wejście eleganckie. Tymbardziej, że był ubrany w koszulę i jeansy. Też cały na czarno.
Natomiast Ryuku cały na biało a Pan Midoriya ten jebany skurwysyn był w garniturze.

-Przepraszam za opóźnienie...- Mruknął ze skruchą, nawet nie patrząc w stronę faceta, jednocześnie zajmując miejsce.- Witaj Katsuki.

-Hej...

-Czyli ma się rozumieć, że miałeś przyjemność poznać już rodzeństwo Izuku?

-Przypadkowo ale owszem.

-Rozumiem...

W tym samym momencie kucharki zaczęły wnosić rozmaite potrawy. Cisza chwilowa nastała.

Chyba nie jest źle. Chyba dobrze wypadam w jego oczach...
Denerwuje się jeszcze bardziej niż przedtem. Deku położył swoją dłoń na moim udzie i zaczął je masować by mnie uspokoić.

Czuję się jak na jakimś przesłuchaniu w firmie.

-Kacchan, wszystko dobrze?

-Um... tak, wszystko dobrze...- Mruknąłem.

Jednak gdy miałem myśl by zjeść to co mi podano chciało mi się kurwa rzygać. Kurwa żołądek ze stresu mi się zacisnął.

-Izuku. Dlaczego zwracasz się do Katsukiego w tak dziwny sposób?

-To skrót od Katsuki-chan.

-Kacchan... Przestań. To brzmi tak prostacko i błacho. Jesteś porządnym człowiekiem na porządnym stanowisku i masz się zwracać do ludzi należycie.

-Nie.

-Słucham?

-No nie. Nie będziesz mi mówił jak mam się zwracać do mojego chłopaka.- Prychnął, a ja chwyciłem tę dłoń którą trzymał na moim udzie.

-Mi to nie przeszkadza.- Wtrąciłem się.- Lubię gdy Izuku tak się do mnie zwraca i sam mam tendencję do nazywania go Deku.

-Deku? Jeszcze lepiej.- Prychnął.- Jednakże zmieniając temat... Katsuki, chciałbym cię trochę lepiej poznać.

-Dobrze... Co chciałby Pan wiedzieć?

-Na przykład jak się uczysz i kim są twoi rodzice?

-Moja mama jest projektantką, a tata pracuje w korporacji.

Wcale nie jest tak, że matka przez pasje i upartość wprowadziła nas w długi.

-Właśnie kojarzę skądś twoje nazwisko. Twoją mamą jest Bakugo Mitsuki?

No już z tym nazwiskiem niedługo nie będzie prawdą.

-Tak.

-Gdy zaczynałem pracę szyła mi na wymiar garnitur...- Zadumał.- Świetna to była robota jak na tamte czasy.

-Ona potrafi i ma dużo pasji do tego, jednak mało osób to docenia.

-Rozumiem. A ty?

-Ja..? Posiadam dofinansowanie od kraju za stopnie w nauce.

-Kacchan ostatnio zajął pierwsze miejsce w olimpiadzie studenckiej z matematyki.- Wtrącił się Izuku.

-Licealista? Pobierasz korepetycje na pewno. Tak?

-Nie. Sam się uczę.

-Nie do wiary... Musisz być aż nadto inteligentny. A kim planujesz zostać w przyszłości?

-Jeszcze nie wiem.

-Jak to nie wiesz? Być na drugim roku w liceum i nie mieć świadomości na jakim stanowisku chce się pracować? Masz duży potencjał jak patrzę na to jakie błache zawody posiadają twoi rodzice. Mógłbyś wiele zdziałać i osiągnąć znacznie więcej niż oni. Zarabiać więcej i wieść na pewno życie na lepszym poziomie.

-Proszę się nie wypowiadać na temat mojej sytuacji majątkowej.- Warknąłem.- Za przeproszeniem. Nie Pana interes ile zarabiają moi rodzice.

-Po części. Moim interesem jest fakt z kim się wiąże mój syn. Tymbardziej, że usłyszałem o fakcie iż jesteś z nim dla pieniędzy.

-Ojcze.- Ostrzegł go Izuku warkotem.

-Nie. To co zdołałeś usłyszeć to plotki. Nie ma Pan co się martwić bo tak się składa, że potrafię się utrzymywać nie posiadając milionów i jestem samowystarczalny. Nie potrzebuję specjalnie kucharki która mi i moim gościom obiad poda.

-Czy ty coś sugerujesz?

Ja? Oczywiście kurwa, że tak.

-Ależ skądże. Oznajmiłem jedynie, że potrafię zadbać o swój własny interes i nie potrzebuję niczyjej pomocy a tymbardziej uwag odnośnie mojej osoby.

-Jeszcze zobaczymy ile wytrzymasz bez wyciągania pieniędzy od mojego syna.

-Zamknij się!- Warknął Deku podnosząc się z miejsca.- Masz się tak na jego temat nie wypowiadać.

-Fire.- Syknęli Ryuku i Yukimura, jednocześnie zatrzymując jego wypowiedź.

-Izuku ma rację ojcze.- Wtrącił się Ryuku.- Nie możesz go oceniać nie znając go. Tymbardziej ja sam miałem okazję być świadkiem sytuacji jak się kłócili bo Katsuki nie chciał pieniędzy od niego.

-Jeszcze się okaże. Wszystkie Omegi są takie same. Jeszcze nie zauważyliście synowie?- Zakpił a we mnie zawrzało.

-Też tak myślę.- Prychnął od razu Yukimura.

-Że, kurwa. Co?- Prychnąłem.

-Jak ty się wyrażasz?

-Tak jak sobie na to pozwalam. Tak samo jak Pan i Yukimura śmiecie mnie obrażać.- Syknąłem wstając z miejsca. Deku od razu wstał i mnie objął ramieniem.

-Spróbuj jeszcze raz go urazić.- Fuknął Deku.

-Ja tylko stwierdziłem fakt.- Zaśmiał się.- Nie potrafisz uznać czyjegoś zdania? Jestem lepiej doświadczony i...

-Zamknij się.- Warknął Ryuku.- Już dłużej nie mogę tego słuchać. Ileż można wyzywać innych tylko dlatego, że nie są Alfami?

-Bo Bety są bez użyteczne. Alfy są potęgą a Omegi..? Omegi tylko do rodzenia dzieci i sprzątania w domu.- Roześmiał się gorzko.- Ale są czasem wyjątki z potencjałem.

Rozejrzałem się po każdym. Każdy oprócz Yukimury stał. Każdy oprócz niego brał udział w sprzeczce. Każdy oprócz niego się nie bał.

Było widać, że cholernie boi się sprzeciwić.

-Wyjątki?- Zapytałem z kpiną.

-Tak... Na pewno nie ty, nie myśl sobie za dużo. Brakuje ci klasy... Wychowany rzekomo jesteś, potrafisz się zachować czy poprawnie wysłowić... ale dalej jesteś biedakiem.

-Aha? Jestem gorszy bo biedniejszy. Zrozumiałem.- Mruknąłem, wyrywając się z objęcia Deku.

-Kacchan!- Krzyknął, a ja wybiegłem.

Nie ruszył za mną.

W przedpokoju zatrzymała mnie Anasi.

-Co się stało? Katsuki..?

-Wychodzę stąd.- Warknąłem.- I nie zamierzam nigdy wrócić. Gdzie moje rzeczy?

-Hej, hej. Spokojnie... Co się stało?

-Tyle, że jestem bezwartościowym śmieciem bo jestem Omegą i nie pochodzę z bogatej rodziny. Tylko tyle. A Deku nawet za mną nie ruszył.- Prychnąłem zdenerwowany.

-Spokojnie kochany...- Westchnęła obejmując mnie.- Nie płacz... Nie słuchaj się tego idioty.

Co ja sobie w ogóle myślałem. On ma rację, nie powinienem się zgadzać na związek.

×××××××

Macie bonus

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro