~6. Na pomoc

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Katsuki]
(18.09 poniedziałek)

-Tato idę do szkoły.- Zawołałem zakładając buty.

-Na pewno?

-Tak, na pewno.- Westchnąłem.

-Dobrze. Ja mam dziś na dziesiątą i wrócę pewnie przed północą.

-Zapamiętam! Lecę.- Zawołałem wybiegając na oślep z domu.

Kurwaaa zaraz się spóźnię!

OSTATNI RAZ ZEPSUŁEM BUDZIK PRZYSIĘGAM!


Szybko popędziłem do szkoły i z ledwością zdążyłem dotrzeć na lekcje. Dosłownie wszedłem do klasy i zdołałem zająć kurwa miejsce a za mną wstąpił ten pierdolony głośny typ od angielskiego.

A jako, że ledwo wstałem a przez ostatnie dwa dni nic kompletnie się nie uczyłem przez ruję, to dostałem pizde z niezapowiedzianego sprawdzianu.

Także aktualnie wkurwiony na maksa siedziałem w ławce, czekając na kolejną lekcje.

Dziesięć minut nic nie robienia. Zajebista sprawa, tymbardziej że Kirishima sobie poszedł z Ashido i Kaminarim by się przejść. Niby namawiali mnie, ale mi się to nie widzi.

Siedziałem w praktycznie pustej klasie i coś rysowałem z tyłu zeszytu, nie zwracając uwagi na nic dookoła.

-Witaj!- Nagle usłyszałem Pisk dziewczyny obok ucha, aż sam podskoczyłem.

-Japierdole Yuriko!

-No co?

-Chcesz bym na zawał zszedł?

-Oj tam Marudzisz.- Prychnęła przysuwając sobie krzesło.- Co tam? Dotarłeś do domu po imprezie?

-Ta...- Mruknąłem cicho.

-Nie brzmisz przekonywująco. Coś się stało?

-Wychodząc z imprezy rui dostałem.

-O kurwa i co? Pomógł Ci ktoś?

-Izuku zaprowadził mnie do domu...

-Cholera...- Szepnęła.- Dobrze trafiłeś.

-Co?

-No dobrze trafiłeś. On nikogo nie tknie bez świadomej zgody.

-Aaa... A słyszałem różne inne rzeczy.

-Te plotki na jego temat to bujdy.

-Zauważyłem.- Westchnąłem wstając z miejsca.

-A ty gdzie?

-Do łazienki.

-Aaa dobra, ale pierw daj mi swój numer telefonu.

-Zapisuj.- Rozkazałem, po czyn zacząłem jej dyktować ciąg cyfr.

Po chwili już się pożegnaliśmy i rozeszliśmy. Jeszcze zdołała mnie ostrzec, że tak łatwo się od niej nie uwolnię bo już mnie polubiła i to moja wina czy coś.

Polierdolona jest.

Ale jest spoko.

Skierowałem się do tej łazienki, jednocześnie połykając dwie tabletki. Jedną na zapach a drugą na ruję.

Nie chcę spotkać nikogo... proszę, nie chcę widzieć nikogo...

Gdy byłem już na ostatniej prostej przed moimi oczami ukazało się rodzeństwo Midoriya. Yukimura i Izuku, szli rozmawiając o czymś, a obok nich szedł ten zaspany fioletowy i typ o biało-czerwonych włosach.

Cicho przełknąłem ślinę zastanawiając się, czy zielonowłosy coś powie. Czy się odezwie...

Jednak gdy ich mijałem, a przeszłem idealnie obok piegowatego Alfy on nic się nie odezwał.

Zachował się tak, jakby mnie nie znał.

Lekko mnie to ruszyło. Nie powiem, że nie. Tyle mi pomógł już a w szkole dalej udaje, że nie ma pojęcia kim jestem.

Ale chuj mnie on obchodzi. To tylko jeden pierdolony osobnik który mi pomógł i tyle. Nic więcej. Nie ma żadnego obowiązku by chociaż mnie lubić.

A jednak mam już dwie jego bluzy w pokoju...

×××××

Lekcje się skończyły w miarę szybko. Nie marudziłem na to jak czas zleciał tak, że sam byłem w szoku gdy Usłyszałem dzwonek oznaczający koniec dzisiejszych męk.

Aktualnie powoli kierowałem się do domu. Muszę odrobić te spierdolone lekcje i się porządnie wyspać.

Szedłem powoli, słuchając muzyki i mając w dupie cały świat, jednak moje podejście się zmieniło, gdy zauważyłem przed sobą jak jakiś facet, Beta. Na oko osiemnastoletni, dręczył czternastoletnia dziewczynkę, Omegę.

Popychał ją i nie chciał dać spokoju, a gdy wyjąłem słuchawki z uszu Usłyszałem jak ona go prosi by przestał, a tamten dodatkowo ją wyzywał.

-Zostaw ją!- Warknąłem podchodząc.

-A ty co? Obrońca uciśnionych?- Zaczął się śmiać, wyższy, czarnowłosy.

-A tobie co? Radość daje dręczenie młodszych i słabszych?- Prychnąłem zasłaniając brunetkę w okularach.

-A skąd wiesz, że nie zasłużyła?

-Nie interesuje mnie to. Dla mnie kurwa jest ważne, że nękasz.

-Tch. I co? Myślisz, że mi coś zrobisz?- Zacząl się śmiać przysuwając się do mnie.

-Nie. Ważne, że ona zdołała przed tobą uciec.- Stwierdziłem, widząc kątem oka jak Omega odbiegła w panice.

-To teraz ty oberwiesz zamiast niej.

-Proszę bardzo.- Syknąłem szykując się już na wpierdol.

Nie umiem kurwa w samoobronę a też nie dam rady uciec.

Nie mam szans.

I tak jak myślałem. Długo nie czekałem a oberwałem w brzuch i w twarz z pięści. Aż zatoczyłem się do tyłu i upadłem.

-Mogłeś się nie wpierdalać. To byś nie oberwał słabeuszu.- Prychnął spluwając na mnie.

Już zaczął odchodzić ale kurwa oczywiście musiałem coś powiedzieć.

-Słabeuszem jest osoba która znęca się nad słabszymi... I nie staje w ich obronie.- Powiedziałem cicho i słabo a on się zatrzymał i już chciał się cofnąć.

Dobre określenie. "Chciał".

Zauważył z daleka przejeżdżające auto i zrezygnował. Warczał coś cicho pod nosem, odszedł nie oglądając się za siebie.

Kilkanaście długich sekund siedziałem pod ścianą budynku, czekając aż przestanie mi się kręcić w głowie i dopiero po tym wstałem, wycierając w rękaw krew która powoli ciekła mi z wargi.

-Przepraszam...- Usłyszałem cichy szept, a po chwili zauważyłem tą dziewczynkę.- Przepraszam, że uciekłam i dziękuję...

-Spoko.- Mruknąłem otrzepując się z niewidocznego kurzu.- Czemu on cię dręczy?

-Nie wiem, od kilku dni mnie zaczepia... Pewnie mój brat coś zrobił i na mnie się to odbija. Jestem Miya, a ty?

-Katsuki. Ile masz lat?

-Trzynaście. Mieszkam tu niedaleko.

-To idź lepiej do domu, zanim mu coś odpierdoli i wróci. Powiedz o tym komuś.

-Powiem mamie. Jeszcze raz ci dziękuję!- Zawołała przytulając się do mnie, po czym odeszła.

-Ta... Nie ma za co.

Doszedłem do domu, w którym oczywiście nikogo nie było. Od razu poszedłem do łazienki, przejrzałem się w lustrze i zacząłem klnąć.

Kurwa oko mi sinieje! Pierdolony oko mi podbił!

Jak ja teraz się ojcu Wytłumaczę? A co lepsze, co kurwa w szkole powiedzą?

-Ja pierdole...

Za godzinę w domu będzie mój stary.
Wkurwiony i zmęczony poszedłem do pokoju i się położyłem.

Gdy wstałem była osiemnasta. Ojciec na pewno już jest.

Muszę mu się pochwalić nową pamiątką, która nie zniknie pewnie przez kilka dni.

Zszedłem na dół. Tak jak myślałem Alfa buszował w kuchni, bo już na schodach Usłyszałem radio i zauważyłem zapalone światło.

Gdy wszedłem do pomieszczenia, ten grzebał w lodówce, marudząc iż mleko się kończy.

-Tato...

-Co tam? Pójdziesz jutro na zakupy po szkole?- Zapytał nie odwracając się w moją stronę.

-Wiesz... Mogę nie iść jutro do szkoły?

-A co się stało?

-No wiesz...- Mruknąłem cicho a on odwrócił się w moją stronę i zrobił szerokie oczy.

-Co ci się stało? Katsuki, kto ci to zrobił?- Zapytał podchodząc do mnie I obserwując uważnie moją twarz.

-Stanąłem w obronie dziewczynki i to mi się oberwało.

-Synu...

-Co? Źle zrobiłem?

-Nie. Dobrze zrobiłeś...- Westchnął myśląc chwilę.- Wiesz chociaż kto to był?

-Jakiś Beta. Nie znam.

-Pójdziesz do szkoły jak ci opuchlizna zejdzie.- Mruknął podchodząc ponownie do lodówki i otworzył zamrażalnik, wyjął jakieś mrożonki i mi je podał.- Przyłóż to sobie. Powinno trochę pomóc.

-Dzięki.

Także w ten sposób siedziałem kilka dni w domu sam. Kirishima co dzień przychodził i dawał mi lekcje. Co lepsze, jeszcze musiałem mu tłumaczyć, to co było na lekcji. Nie dość, że sam musiałem to zrozumieć to jeszcze tego imbecylu nauczyć!

Ale jedno mnie zdziwiło po tych czterech dniach nieobecności w szkole.

[Katsuki]
(22.09 piątek)

-Katsuki! Do ciebie!

-Idę! To i tak pewnie Kamień, nie muszę się śpieszyć.- Dodałem ciszej schodząc po schodach w dół.

Ta pierdolona podróbka Rekina codziennie po lekcjach do mnie przychodzi. Mamy czternastą i Zgaduję, że po prostu zerwał się z ostatniej lekcji wychowawczej, więc dlatego już tu jest.

Nikt inny przecież do mnie nie przychodzi...

Tyle co Yuriko z Kaminarim do mnie pisali i dzwonili.

Doczłapałem się powoli widząc, że Ojciec cały czas stoi w drzwiach, więc to już źle dla mnie świadczyło.

Ejiro zawsze czeka na mnie w przedpokoju sam.

Niepewnie zacząłem zbliżać się do drzwi wejściowych, a Usłyszałem urywek rozmowy.

-Mój syn zaraz przyjdzie... Mu się nigdy nie śpieszy.- Zaśmiał się. A ja akurat podszedłem.- O właśnie. Do ciebie kolega. Pytał się, czemu do szkoły nie przychodzisz.

-Kole...ga?- Mruknąłem, a mój stary odsunął się od wejścia.

-Co ci się stało?- Zapytał lekko zmartwiony podchodząc bliżej mnie.

-Eee... Przewróciłem się?- Zapytałem cofając się do środka.

-Uważaj bo uwierzę.- Syknął cicho wchodząc za mną.

-Ktoś cię zaprosił do środka, że tak o sobie wszedłeś?- Prychnąłem spoglądając na tego osobnika który stał przede mną i właśnie zdejmował buty z nóg.

-Nie protestowałeś, więc uważam to za zgodę.

-Katsuki, idźcie do twojego pokoju.- Odezwał się brunet.- Miej kulturę.

-Yhy.- Mruknąłem idąc jak gdyby nigdy nic na górę, a tamten zjeb udał się za mną.

Szliśmy cicho, tylko do momentu aż znaleźliśmy się u mnie, a ten zamknął za nami drzwi.

-To co Ci się stało?- Ponowił pytanie.

-A ciebie co tak obchodzi? W ogóle po co tu przybyłeś?

-Sprawdzić czy żyjesz.- Powiedział jakgdyby nigdy nic.- A widzę, że jednak tak, tylko coś Ci się kurwa stało.

-Marudzisz.- Prychnąłem siadając na łóżku, a ten zaraz zajął miejsce obok mnie.

-Kto ci to zrobił?

-Szczerze?

-Nie, wiesz co? na niby.

-A, to się przewróciłem.

-Kacchan...

-No co? Ktoś mi przyjebał i tyle. Co mam Ci powiedzieć?

-Kto i za co.

-A po co ci te informacje?

-Moje osobiste sprawy.

-Lepiej powiedz po co tu przyszedłeś.

-Chciałem sprawdzić, czy nic ci nie jest. Twój zasrany przyjaciel nie chciał mi powiedzieć.

-A co cię to tak nurtowało?

-Mam swoje powody. Kto ci to zrobił, bo sam się dowiem.

-Nie wiem kto...- Westchnąłem.- Jakiś Beta starszy ode mnie.

-A dlaczego?

-Wstanąłem w obronie dziewczynki. Już zadowolony?

-Prawie... Czemu ją broniłeś?

-Bo takto tamten typ by wpierdolił trzynastoletniej, damskiej Omedze?

-Jak on wyglądał?

-Wysoki, na oko jakieś osiemnaście lat... Brunet o zielonych oczach.

-Wystarczy.- Westchnął sprawdzając coś na telefonie.

-Co ty..?

-On?- Spytał pokazując mi zdjęcie.

-Izuku..? Jak ty...

-Mówiłem. Znam tu każdego.- Zaśmiał się z zadziornym uśmiechem na ustach.- Zajmę się nim.

-Co ty kurwa chcesz zro-

-Nauczyć manier.- Roześmiał się.- Widzę, że nosisz moje bluzy.

Pierdolony zmienia temat.

-Pierwsze lepsze co było na krześle. Nie jaraj się tak.

-Mhm...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro