~60. psychiatryk?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzenie na ludzi jak ci się łamią usiłując wykonać jakąś figurę akrobatyczną się skończyło i szliśmy do szatni.

-Japierdole ale to było męczące!- Krzyknął Kirishima.

-Wy się tam prawie połamaliście niedorajdy.- Prychnąłem.- Dziewczyny też. Już nie mówiąc o drugiej klasie która dołączyła do was na drugiej godzinie.

-Ta. Tak gadasz a sam byś rady nie dał.- Prychnął Kaminari.

-Bez kitu. Założę się, że nie dasz rady.- Zaśmiał się Sero.

-O co zakład?

-Stawiam swoje Nintendo. Jestem pewny, że przegrasz, więc nie martwię się o moje dzieciątko.

-A co chcesz ode mnie?

-Że będziesz odrabiał mi matmę przez miesiąc.

-Spoko. Zasłoń ktoś oczy Minecie. Albo najlepiej wyjebcie go z szatni na chwilę.

-Ale dlaczego?! Też chcę widzieć!

-Bo jesteś jebanym zboczeńcem.- Warknąłem szczerząc kły.

A Funikage wyprosił go z szatni na pięć minut.

-Dzięki. Co mam zrobić?

-To ty się chwalisz, że tyle potrafisz.- Prychnął Kiri.

-Czekaj spodnie przebiorę...- Mruknąłem zmieniając spodnie na dresy. Zawsze mam je na wszelki wypadek w torbie.- Patrzcie i się uczcie.

Po moim prychnięciu od razu, bez rozciągania. Zrobiłem szpagat męski, dłonie wysunąłem w przód tak, że klatką piersiową dotykałem podłogi. Po czym wstałem i zrobiłem tym razem szpagat damski, łapiąc dłońmi stopy i dotykając głową kolana. Potem znów wstałem i z pozycji stojącej zrobiłem mostek a następnie wybiłem się z nóg i stanąłem na rękach. Przeszedłem tak kawałek po czym przechyliłem nogi w tył tak, że znów był mostek i stanąłem po tym prosto.

-Oddawaj nintendo.- Prychnąłem na koniec.

-Jak ty to kurwa zrobiłeś?!

-Co dziennie w domu się rozciągam, chociaż ostatnio żadziej. Po za tym w mojej starej podstawówce każdy musiał potrafić takie banały.

-Ja pierdolę. Ty jebana baletnico jest coś czego nie potrafisz?!- Wykrzyczał Kirishima.

-Czytać w myślach.- Mruknąłem znów przebierając spodnie.

Jak dobrze, że koszula mi dupę zasłania.

-A więc. Masz te Nintendo przy sobie czy nie?

-Jutro ci je przyniosę. Moje biedne maleństwo... Nie mogę kupić ci nowego?

-I pięknie. A z tym czy nowe to jak chcesz... Szczerze mówiąc, nie musisz mi nic dawać.- Mruknąłem sięgając swój telefon bo dzwonił, odebrałem wychodząc z szatni.- Tak?

-Kacchan?

-No ja, a kto inny. Coś się stało?

-Yukimura został przeniesiony na oddział zamknięty. Już po dziesięciu minutach rozmowy z psychologiem.

-Wiadomo na ile?

-Wstępnie na miesiąc.

-Ty już rozmawiałeś z nim?

-Czekam na innego. Ponoć lepiej będzie jeżeli nie będziemy badani przez tę samą osobę bo jesteśmy rodzeństwem... Boję się, że mnie też zamkną na oddziale.

-Nie bój się. Będzie dobrze tak? On większej traumy zdobył w dodatku jego uzależnienie. Dlatego został zabrany...

Kurwa karze mu się nie bać a sam jestem zestresowany.

-To samo powiedział mi Ryuku.

-Widzisz. Zaufaj nam... W twoim zachowaniu nie zauważyłem nic co by mogło spowodować, że podzielisz jego los... Byle byś nie stracił panowania.

-Nie stracę.- Powiedział poważnie.- Idzie już lekarz. Zadzwonię do ciebie na kolejnej przerwie. A jeżeli coś by się stało to zadzwoni Ryuku. Dobrze?

-Tak. I nie bój się.

-Kocham cię Kacchan.

-Też cię kocham Deku.

I się rozłączył.

Jak ja mam teraz jakkolwiek myśleć na angielskim?!

W cholerę zestresowany wszedłem do swojej klasy z której już najpewniej nie wyjdę do końca lekcji. Zająłem swoje miejsce i widząc, że mam jeszcze piętnaście minut przerwy westchnąłem.

Nie chcę by go zamknęli. Znaczy, jeżeli będzie to konieczne to dobrze, bo mogą mu pomóc. Jednak to nie zmienia cholernego faktu, że on tego nie potrzebuje! No do chuja jebanego.

Właśnie. On tego nie potrzebuje. Nie będzie musiał tam zostać.

-Bakugo!

-Czego?!- Warknąłem na Sero, któremu uśmiech lekko znikł. Szedł razem z Kirishimą i Ashido.

-Ale co tak agresywnie bro.

-Jestem zamyślony... Czego chcecie?

-Organizuje imprezę na Halloween!- Zawołała kosmitka.

-Było miesiąc temu.

-Robimy spóźnione.

-Powody do imprezowania wam się skończyły?

-Może...- Mruknął Kirishima.

-Nie idę.

-Dlaczego?!

-Nie obchodzę halloween. Nawet spóźnionego.

-Ale bezsens.- Prychnęła dziewczyna.- To traktuj to jako imprezę z przebierankami.

-Nie.

-A jeżeli Izuku pójdzie?- Zapytała podejrzliwie.

-On nie pójdzie.

-Skąd ta pewność?- Zaśmiała się.

Bo obstawiam, że będzie święto zmarłych kojarzy mu się z śmiercią mamy.

-Bo wiem. A z resztą, nawet jakby chciał iść a bym mu powiedział, że ja nie idę i nie ma opcji, że mnie namówi to pewnie sam by zrezygnował. Jak dla mnie to on będzie mógł iść. Jednak ja sam nigdzie się nie wybieram i kurwa spierdalajcie z tym tematem.

-Jeszcze cię namówimy.

-Powodzenia.

-Nie potrafisz się bawić. Pójdę z tym do Yuriko.

-Ona też wam nie pomoże. Nie zmienię swojego zdania.

-Ale na sylwestra przyjdziesz.- Oznajmił mi Kirishima.

-A co wy z Nowego Yorku?  Impreza na każdą okazję?

-Wiesz jak zajebiście się bawią w nowy rok?! U nas mało kto się tak bawi. Trzeba to zmienić.

-Zniszczę wam marzenia. Co roku razem z rodziną spędzam nowy rok. Tym razem tylko z ojcem i będę szedł do klasztoru.

-Nie potrafisz się bawić.

-Trudno.- Prychnąłem i akurat zadzwonił dzwonek.

Całą godzinę siedziałem jak na szpilkach aż lekcja dobiegnie końca.
Nauczyciel sam widział, że jest coś u mnie nie tak i gdy chciał bym odpowiadał, zapytał czy wszystko w porządku, na co powiedziałem szczere "nie" i mi odpuścił, dając tym samym trochę spokoju. Za co jestem mu cholernie wdzięczny, bo moje skupienie osiągnęło jebane zero i nic bym kurwa nie powiedział.
Aż w końcu nastała przerwa a ja czekałem na telefon.

A moje serce zamarło gdy zobaczyłem na wyświetlaczu numer Ryuku.

-Nie gadajcie...- Mruknąłem odbierając telefon.- Halo? Nie gadaj, że on też.

-Przykro mi Katsuki... Ale Izuku telefon padł. Na prawdę przepraszam, że cię straszę.

-Japierdole. Miałem mikro zawał. A coś jeszcze wiadomo?

-Yukimura przynajmniej miesiąc będzie pod ich opieką. Zrobili mu testy na obecność narkotyków i wyszły pozytywne. Wykazały prawie, że nic ale jednak. Będzie miał przy okazji odwyk... No i już po dziesięciu minutach lekarz stwierdził, że najprawdopodobniej ma depresję i myśli samobójcze, do których się przyznał. Wprost powiedział, że chciał się zabić... Chciał to zrobić tego samego dnia gdy pierwszy raz z tobą rozmawiał w szkole ale nie wiedzieć czemu to co mu powiedziałeś, dało jakąś motywację do zmiany czegoś w życiu. Dlatego też przyjechał wtedy do Izuku, nie chciał mu tego wszystkiego mówić ale się doradzić, jednak zmieniłeś jego plany.

-Nie spodziewałem się, że wyzywaniem kogoś zmotywuje do zmiany swojego życia.- Mruknąłem pod nosem.

-Ale to zrobiłeś i mam u ciebie wielki dług wdzięczności. Jeszcze będziemy musieli jechać do prawnika. Mam nadzieję, że wyrobimy się na obiad u ciebie w domu i dziekuję szczerze za zaproszenie. Oh, idzie Izuku. Oddaje ci kochanka do rozmowy.

Zaśmiałem się na jego stwierdzenie a po chwili usłyszałem mojego Alfę.

-Jestem. Żyję. Nie zamykają mnie ale mam spotkać się jeszcze z psychologiem w następnym miesiącu.

-Nawet nie wiesz jak mnie Ryuku nastraszył. Już mi powiedział o wszystkim.

-To dobrze.- Westchnął.- Wypytywała mnie o wszystko ale opowiem ci w domu. Dobrze?

-Bez najmniejszego problemu. Zaraz mam lekcję.

-Dobrze. Jak się wyrobimy to przyjadę po ciebie. Dziesięć minut przed szesnastą kończysz. Tak?

-Dokładnie.

Rozłączyliśmy się i idealnie zadzwonił dzwonek na lekcję z literatury. Zajebiście, nie chce mi się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro