~71. malinki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Katsuś? Jesteś tu?

-Ciszej. On śpi.

Akurat się przebudziłem. Uchyliłem lekko powieki by zobaczyć, że śpię wtulony w Alfę na łóżku a blondynka siada na boku łóżka.

-Czemu? Jest dopiero dziewiętnasta...

-Zmęczony był. Coś się stało?

-Chciałam iść się przejść z wami. Nie znam miasta a nie kusi mnie zgubienie się tutaj.

-Jak wstanie to wyjdziemy, oczywiście jeżeli będzie chciał, a niedługo pewnie się obudzi.

-Kochasz go bardzo?

Co to kurwa za pytanie?

-Tak, a po co te pytanie?

-Bo uroczo razem wyglądacie i cieszę się, że Katsuś ma kogoś kto go kocha z wzajemnością... Nawet nie próbuj mi młodszego braciszka zranić bo nie groźne mi więzienie.- Powiedziała poważnie.

Ona kurwa ledwo wyszła a już grozi i to kurwa mojej Alfie.

-Jest moim mate. Nie zamierzam go zostawić a tymbardziej zranić.

-Żartowałam spokojnie. Ale na prawdę, jak go zranisz to będziesz miał przejebane. Nie chcę widzieć jak on płacze... Wiem, że zepsułam mu cholernie dzieciństwo i nie chcę znów tego zrobić. Nie chcę widzieć jak płacze...

-Zdziwiłabyś się widząc jaki jest silny i odważny.

-Słyszałam o tym, że dwa razy został pobity... Sama zauważyłam, że jak na Omegę to ma ciężki charakterek. Zwraca na siebie uwagę i pewnie ściąga na siebie problemy. Będę go bronić ile tylko będę mogła.

-To moja rola.- Prychnął.- Jest moją Omegą i ja go bronię. A odnośnie jego charakteru. Kocham go i jego zachowanie, a każdy kto podnosi na niego rękę ma potem przejebane.

Japierdole już nie chce mi się tego słuchać.

Otworzyłem oczy i się poruszyłem.

-Co się dzieje?

-Rozmawiamy.

-Katsuś wyjdziemy się przejść?

-Dziś nigdzie nie idę. Chcę spać.- Mruknąłem i akurat zaczął dzwonić mój telefon. Niechętnie go podniosłem i odebrałem.- Czego dusza jęczy?

-Bro, wychodzimy jutro z Yuriko?

-A ty nie miałeś jechać z Ashido?

-Rozchorowała się. Ospę ma. Wychodzimy?

-Zajmij się dziewczyną a nie.

-Nie pozwala mi, bo sam w dzieciństwie tego nie przechodziłem.

-O której kurwa chcesz?

-Szesnasta?

-Chcesz to przyjdź do mnie. Akurat... Akurat poznacie moją siostrę.- Westchnąłem patrząc na nią i przypominając sobie słowa Deku.

Jak zapomną o mnie, to znaczy, że nie byli warci czy coś.

-Siostre?!?

-Ta... Była w... W internacie.- Mruknąłem.

-Czemu nie mówiłeś że masz siostrę?!

-Bo nie pytaliście.

-Midoriya wie?

-Tak, bo zapytał.

-Żałosne bro.

-Żałosny jesteś ty shittyhair. Jutro o szesnastej przyjdźcie i daj mi spokój.- Warknąłem rozłączając się.- Zadowolona?- Tym razem zwróciłem się do blondwłosej Bety.

-Tak! Dziękuję ci braciszku!- Zawołała przytulając mnie.

-Kirishima?- Mruknął oczywiście niezadowolony, Deku.

-Ta... Z Yuriko przyjdzie.

-O piętnastej jadę na spotkanie. Jak wyjdę z niego to przyjechać?

-Tak, uratujesz mnie od bandy debili. Idę się umyć.- Wstałem z miejsca, zgarnąłem swoje rzeczy i wyszedłem.

Ona da mi spokój. Oni dadzą mi spokój z racji, że nie będzie tematu "Mieszkasz z siostrą i tak nas oszukiwałeś, czemu ją ukrywałeś" a dziś też na prawdę nie chcę mi się wychodzić. Jestem zmęczony i mam dość dzisiejszego dnia. Ewidentnie za dużo sprzecznych emocji mnie dopadło.
Umyłem się, wytarłem i ubrałem a gdy stanąłem przed lustrem zobaczyłem wszystkie malinki.

I sobie coś uświadomiłem.
Nie wziąłem kosmetyków od Deku.

KURWA.

Zawiesiłem ręcznik na szyi i pognałem do pokoju.

-Co się dzieje Kacchan?

-Nie wziąłem kosmetyków. Pojedziesz po nie???

-Jakich kosmetyków?- Zapytała dziewczyna, której wcześniej nie zauważyłem. Siedziała w moim fotelu wiszącym.

-Wypierdalaj z tego fotela.- Warknąłem.

-Co? Dlaczego?- Spytała wstając.

-Nikt nie ma prawa tam siedzieć bez mojego pozwolenia. Bo tam spędzam ruję.

-Mówiłem.- Mruknął Izuku.- Kacchan, mam jechać po nie?

-Kurwa jeszcze pytasz?!

-Powiedzcie jakie kosmetyki.

-Takie by kurwa ojciec malinek jebanych nie zobaczył.- Warknąłem zdejmując ręcznik z karku.

-Oh shit. Ale masz wampira.- Zaśmiała się blondynka a ja ją strzeliłem w łeb.- Ajć... Mam kosmetyki, ale mnie nie bij, bo ci nie pomogę.

-Kurwa dawaj to do cholery.

Już po dziesięciu minutach siedziałem na łóżku a ona mnie malowała. Znaczy malowała moją szyję. Pierw cieniami, by zmatowić krwisty odcień a potem korektorem by to pokryć. Deku w tym samym czasie poszedł do łazienki by się umyć.

-Długo jeszcze?

-Kończę już... Jutro rano też cię pomalować? Bo tata ma na szóstą do dwudziestej.

-Tak. Nie chcę być wypytywany. Mam kurwa po dziurki w nosie, że wszystkim dosłownie się interesuje Yuriko. Więc tak.

-Okii. Skończyłam.

-Szczęście. Inaczej już by wypierdalał po mój korektor i cień.

-Marudzisz... Tata pewnie nic by nie powiedział.- Zadumała śmiejąc się pod nosem.

-Nie chcę by snuł teorie spiskowe. Tym bardziej, że Deku sobie z niego przyjaciela zrobił.

-Tak dobrze się dogadują?

-Mhm. Nie zdziwię się jak kiedyś posądzę go o zdradę akurat z nim.

-Kto zdradza kogo i z kim?- Zapytał akurat wchodząc.

Był w spodenkach do kolana i zielonej koszulce z napisem "Im sleepy". Sam miałem spodenki do połowy uda i jego bordową koszulkę z rysunkiem bajkowej postaci All Might'a. Na którym punkcie ma obsesję. Na szczęście nie taką jaką ponoć miał zanim poszedł do liceum.

-Mówię o tym, że nie zdziwił bym się gdybym w przyszłości osądził cię o zdradę z moim ojcem. Wsensie że mnie byś zdradzał z nim, bo wy się zachowujecie jak najlepsi przyjaciele to po pierwsze. A mój stary ciągle o ciebie pyta.

-To źle, że mam z nim dobre stosunki?- Spytał siadając obok mnie.

-To dobrze, ale tak wiesz. Po prostu nie zdziwił bym się.

-Nie zdradzę cię nigdy i z nikim.- Mruknął całując mnie w policzek.

Czoło na powitanie. Nos gdy jest dumny. Szyja by mnie podniecić a policzek gdy chce mnie udobruchać.

Mogę napisać książkę pod tytułem "Jak zrozumieć gesty Deku".

-Mhm. Wiem.- Zaśmiałem się.- Dobra, a teraz. Himiko, nie wyganiam cię. Ale wypierdalaj łaskawie w podskokach.

-Co? Czemu?

-Bo chcę odpocząć. Głównie od ciebie. Już, już.

-Nie wyganiasz ale mam wypierdalać?- Zapytała ironicznie.

-Dobrze.- Westchnąłem.- Wyganiam cię. Więc wypierdalaj i nie zadawaj głupich i zbędnych pytań do cholery.

-Pfff jest dopiero dwudziesta pierwsza.

-Właśnie już. Już jest. Wypierdalaj jestem zmęczony i chcę spędzić czas z moim Alfą.

-No dobra.- Mruknęła niezadowolona.- Nawet dziękuje nie usłyszałam.

-Za dużo oczekujesz.- Prychnąłem a ona wyszła, przez co napotkał mnie karcący wzrok Izuku.- No co? I tak jestem miły. Miałem w planach wcale się do niej nie odzywać i traktować jak powietrze. Jestem dla niej uprzejmy jedynie dla ojca.

-Kacchan, ale dalej jesteś chamski.

-Zjebała mi dzieciństwo. Nie dziw się.- Powiedziałem ziewając.- Chodź spać, nie chcę się z tobą o nią kłócić.

-Mógłbyś być trochę bardziej przyjazny, widać że ona się stara.- Westchnął kładąc się obok mnie.

-Też się staram. Uwierz.

-Mhm.- Mruknął obejmując mnie.

-Dobranoc Zuzu.

-Dobranoc Kacchan.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro