~80. przesłuchanie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Ryuku]
(23.12 wtorek)

Jeden dzień cały Izuku przespał, zaraz po tym postrzale. Przez ten jeden dzień stan Katsukiego gwałtownie się pogorszył i mimo, że opanowali sytuację mamy się uszykować na możliwe najgorsze.

Przez co każdy chodzi struty. Sam z Yukimurą większośc czasu spędzamy w rodzinie Bakugo.

Ale dziś ma być jeszcze ciekawiej... Pani Bakugo ma przyjechać. Usłyszała o stanie zdrowia swojego syna, bo tata Katsukiego musiał ją powiadomić.

A dziś też Izuku wychodzi ze szpitala. Muszę po niego pojechać by podpisać wypis... Potem też zawieść Yukimurę do psychiatry i jechać do pracy by nadrobić zaległości.

-Ryukuś. Dziś wychodzi twój brat?- Usłyszałem pytanie ze strony niskiej staruszki.

Na prawdę miła, serdeczna i życzliwa kobieta. A każdego imię uroczo zdrabnia.

-Tak, zaraz będę po niego wyjeżdżał. A coś się stało?

-Nie. Ale Katsuś razem ze mną robił dla niego prezent na święta... Stwierdziłam, że powinien go dostać... Może dzięki temu będzie się lepiej czuł.

-Prezent?- Zdziwiłem się.

-Mhm... Zrobił album z ich zdjęciami i podpisami co się działo na danych fotografiach. Nigdy takich rzeczy nie robił więc prosił o pomoc.- Powiedziała rozczulona.- Pokazała bym ci ale nie wiem czy by tego chciał...

-Rozumiem. Jadę po Izuku i jedziemy prosto na komendę bo musi złożyć szczegółowe wyjaśnienia. Zaraz po tym wróci tutaj.

-Dobrze. Nie mów mu o tym. To nasza tajemnica a dla niego niespodzianka.- Uśmiechnęła się szczerze a jej oczy lśniły łzami.

-Nic a nic nie wspomnę.

Po chwili już byłem w aucie i dojeżdżałem pod szpital. A gdy tylko tam dotarłem od razu udałem się do lekarza prowadzącego by podpisać papiery i zabrać tego idiotę ze sobą.

Przez jego nieznośną Alfę, Izuku ma tylko rok by ją opanować... Jeżeli nie da rady czeka go śmierć. Skoro jego Alfa potrafi utworzyć formę ostateczną, nie wilcza, nie ludzką a wilkołaczą. Czyli połączenie obydwóch, która jest praktycznie niezniszczalna. Mieliśmy o tyle szczęścia, że nie zdołał przemienić się do końca.

-Siema braciszku.- Powiedziałem wchodząc na salę. Izuku już siedział ze spakowanym plecakiem.

-Mogę wejść tylko na chwilę do Kacchana? Chcę go zobaczyć.

-Wejść nikt nie może... Ale przejdziemy korytarzem obok, zobaczysz go przez szybę.

-Dobrze.- Mruknął opuszczając głowę.

-Dawaj młody, bo za niecałą godzinę musisz się stawić na komisariacie.

-Yhm.

Zabraliśmy się stamtąd i zacząłem go prowadzić. Po kolejnych około pięciu minutach dotarliśmy pod salę na której leżał blondyn. Był tylko do połowy okryty kołdrą, jego koszula była rozpięta a do klatki piersiowej miał podłączone ustrojstwa, oczywiście maskę tlenową na twarzy i kroplówkę wbitą w rękę. Leżał nieprzytomny a monitor pokazywał jego wolny, spokojny puls.

Izuku od razu upuścił plecak, który miał przewieszony przez ramię i położył dłoń na szybie, smętnie się uśmiechając. Obserwował go jak zahipnotyzowany.

Podszedłem bliżej i dołączyłem do niego.

Naprawdę serce boli na jego widok... Nie wyobrażę sobie co Fire czuje.

-Wyjdziesz z tego Kacchan...- Szepnął pod nosem. Spojrzałem na niego i zobaczyłem jak pojedyncza łza spływa po jego policzku.- Jesteś uparty... Dasz radę...

-Chodźmy już. Przyjedziemy jutro, albo wieczorem.

-Yhm.

Nie spuszczając wzroku z szyby podniósł plecak i jeszcze do niego pomachał.

-Jak się czujesz?

-Jest dobrze. Obrożę mi poprawili i mogę mówić.

-To najważniejsze. Za miesiąc przeprogramują ją tak byś mógł rozmawiać z Alfą.

-Jak będę miał trenować kontrolę?

-Nie wiem... Ale się dowiem.

-Wierzę ci.

-Dziś przyjeżdża Pani Bakugo.- Powiedziałem po chwili ciszy.

-Co? Po co ona tu?

-Tata Katsukiego dzwonił do niej. Musiał ją powiadomić o tym.

-No to będzie ciekawie.- Prychnął.

-Dlaczego tak mówisz?

-Jego matka ma go w dupie a on jej nie znosi. Zostawiła go, jakoś na początku naszej znajomości a przez to, że jest ciągle na wyjazdach z nowym partnerem sprawa rozwodowa się przedłuża. Pewnie będzie robiła problemy.

-Nie ciekawie.- Westchnąłem.- Dobra, ruszamy się bo musisz zdążyć a czas leci.

-Mhm.

[Izuku]

-Midoriya Izuku. Zapraszam.

-Idę.- Mruknąłem wstając z krzesła w korytarzu i wchodząc na salę przesłuchań.

-A więc Pan Midoriya Izuku, lat osiemnaście. Państwa rodzicie Midoriya Inko oraz Midoriya Hizashi. Rodzeństwo Midoriya Ryuku oraz Midoriya Yukimura. Zgadza się?

-Do piszcie, że moja mama nie żyje, a prawnym opiekunem niedługo zostanie starszy brat, bo chyba wam to umknęło.

-Nic nie umknęło.- Prychnął szatyn, Alfa. Na oko tak około trzydziestki.- Proszę powiedzieć. Jest Pan spokrewniony z poszkodowanym?

-Jest moim przeznaczonym.

-To proszę opowiedzieć coś więcej odnośnie tej sytuacji, która nastała.

-Odnośnie utraty mojej kontroli czy tego co zrobili mojej Omedze?

-Zaczynając od początku. Proszę opisać stosunki jakie Pan miał z poszkodowanym i jego rodziną.

-Z Katsukim jesteśmy ze sobą... A raczej myślę, że jesteśmy.

-Raczej? Proszę rozwinąć.

Ale irytujące.

-Tydzień temu, wieczorem zadzwonił do mnie. Był w głosie wystraszony ale poważny i stanowczy. Zerwał ze mną, mówiąc iż był w związku ze mną jedynie dla korzyści materialnych, co było i jest kompletnym kłamstwem. Niedawno się dowiedziałem, że zrobił to, bo Uraraka mu groziła.

-Dobrze... Jak Pan na to zareagował? Pańska Alfa znów wyrwała się spod kontroli?

-Szczerze? Załamałem się. Moja Alfa chciała przejąć nade mną władze i iść to wyjaśnić ewentualnie przekonać Kacchana do związku ze mną.

-W jakim znaczeniu przekonać oraz czy dał Pan radę się uspokoić.

-Nie wiem w jakim przekonać. Bo nie dopuściłem do tego.

-Był ktoś przy tym?

-Byli moi bracia. Gdy zacząłem tracić świadomość krzyknąłem by mnie uśpili. Obudziłem się dopiero dnia następnego.

-Co Pan robił w następnym czasie? Udał się Pan do mieszkania Państwa Bakugo?

-Nie. Nie poszedłem... Chciałem uszanować zdanie Kacchana, bo mówił, że nie chce mnie znać.

-A Pańska Alfa?

-Siedziałem zamknięty w pokoju. Skontrolowałem Alfę, a gdy traciłem siły do tego, po prostu faszerowałem się lekami uspokajającymi i nasennymi. Uprzedzę. Opuszczałem pokój jedynie do łazienki i z nikim nie chciałem rozmawiać.

-Z rodzeństwem też?

-Też. Rzadko, ale zamieniłem czasem słowo z Ryuku.

-Co Pana nakłoniło do pojechania do babci poszkodowanego?

-Akurat wychodziłem do łazienki i usłyszałem rozmowę moich braci. Yukimura mówił o tym co się dowiedział od Uraraki.

-Co się dowiedział?

-Żarty ze mnie robisz? Przecież o to toczy się całe śledztwo.- Prychnąłem.- Mówił o tym, że mój mate...

Zacząłem kontynuować widząc pogardliwy wzrok policjanta. Jednak tak ciężko jest mi wypowiedzieć te słowa. Od razu oczy zaczęły mnie piec.

-Mój Kacchan... Że Uraraka na niego nasłała gwałcicieli.- Wykrztusiłem w końcu.- i to nagrała.

-Widział Pan nagranie?

-Tak.

-Od kogo i w jakich okolicznościach?

-Z telefonu Yukimury. Zagroziłem mu i mi pokazał...

-Co było uwiecznione na nagraniu?

-Wiesz jak ciężko jest mi o tym wszystkim mówić?- Zapytałem podnosząc wzrok na niego. Od razu zobaczyłem zdziwiony wyraz twarzy, gdy policjant zobaczył moje przekrwione od łez oczy.- Powiedz mi... Masz partnera bądź partnerkę?

-To nie jest istotne.

-Jest. Pomyśl sobie, jakie uczucia byś miał gdyby ktoś wręcz nakazywał ci wspominać o tym wszystkim. To cholernie boli, bo ciągle przed oczami mam ten gwałt i jego zakrwawione ciało.

Policjant przetarł twarz dłonią i podał mi chusteczki.

-To na prawdę nie jest tak cholernie łatwe. Rozmowa o tym, jest strasznie trudna.

-Przykro mi ale taką mam pracę.- Westchnął.

-Rozumiem oczywiście.- Odparłem starając się uspokoić.- Na nagraniu widziałem jak został zgwałcony przez dwóch facetów.- Dodałem ciszej.- Pojechałem razem z bratem do domu Kacchana. Chciałem go zobaczyć, zapytać czy to prawda, zobaczyć jak się czuje i z nim porozmawiać. Drzwi otworzyła nam jego siostra. Himiko nie chciała nas wpuścić do środka, dopóki Yukimura jej nie wspomniał tego co się dowiedzieliśmy. Wtedy wpuściła nas do kuchni. Rozmawialiśmy z nią i powiedziała nam, że Kacchan pojechał do babci. Ryuku w tym samym czasie był już chyba na komendzie z tatą Kacchana i powiedzieli, że Omega nie odbiera telefonu. Ja sam nie mogłem w ciągu dalszym nawiązac kontaktu z jego wewnętrznym głosem i pojechaliśmy na tę wieś.

Po moim monologu musiałem się zamknąć. Zacisnąłem mocno powieki usiłując odgonić od siebie wizję jego zakrwawionego ciała. Jednocześnie dając czas na przeanalizowanie wszystkiego policjantowi.

-Proszę mówić dalej.

-Gdy dojechaliśmy, otworzyła nam staruszka. Himiko zaczęła z nią rozmawiać...

-Czy ona wiedziała kim jesteś?

-Tak.

-Poznałes ją kiedyś?

-Nie. Ale wiem, że Kacchan miał z nią regularny kontakt i pewnie opowiedział jej o mnie.

-Dobrze. Kontynuuj.

-Ja z Yukimurą poszliśmy na górę. Pukaliśmy do drzwi pokoju w którym miał być Kacchan. Nawalaliśmy w nie ale zero odzewu... W końcu je wywarzyliśmy i... Zobaczyłem jak praktycznie leży, zakrwawiony na podłodze a wokół niego są rozsypane leki uspokajające, przeznaczone dla Alf.

-Był przytomny?

-Ledwo. Kontakt z nim był praktycznie zerowy. Zatamowałem mu rany koszulką która była pod ręka i starałem się utrzymać go przytomnego do przyjazdu karetki ale nie dałem rady.

-Czy nawiązał Pan z nim rozmowę?

-Tak... Chciał bym poszedł, ale gdy powiedziałem, że o wszystkim wiem, przestał. Powiedział mi, że połknał siedemnaście tabletek całkiem niedawno. Spowodowałem u niego wymioty i dałem wody by się napił. On zaczął mnie przepraszać... Powiedział, że nie może już żyć... A zanim stracił kompletnie przytomność powiedział... Że mnie kocha...- Po ostatnim zdaniu opuściłem głowe i zasłoniłem twarz dłońmi. Łzy mi poleciały i nie chciały się zatrzymać.

-Kto wykonał resuscytację?

-Yukimura... Nie potrafiłem ruszyć palcem widząc jak traci oddech. Znieruchomiałem ze strachu. Karetka przyjechała. Defibrylacja zadziałała dopiero za trzecim razem... Pojechałem z nimi ale dalej nic do mnie nie docierało. Siedziałem przed salą w której się znajdował, byłem na lekach uspojajających.

-A odnośnie tego co się stało na komendzie dwa dni temu?

-Ryuku namówił mnie do tego bym coś zjadł. Byłem w drodze do bufetu jak ją zauważyłem... Nie potrafiłem się kontrolować widząc sprawczyni tego wszystkiego i oddałem w pełni władzę Alfie.

-Z własnej woli Pan to zrobił?

-Nie umiałem się kontrolować w najmniejszym stopniu. Nie zdążyłem nawet spróbować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro