~81. Znów ona.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przesłuchania trwały cztery godziny. Mimo, że wszystko opisałem, potrafił po godzinie wrócić do tematu i wypytywać o szczegóły, a ja ledwo psychicznie wytrzymywałem gdy musiałem pięć razy opowiadać o tym jak znalazłem go umierającego.

O szesnastej byłem już u rodziny Kacchana. Niestety zastała mnie głośna awantura ze strony Himiko i Pani Bakugo.

-Nie masz prawa oskarżać o to taty!

-Mam! Był pod jego opieką! Pod jego opieką został zgwałcony i pod jego opieką targnął na swoje życie!

-My o niczym nie wiedzieliśmy!

-Nie obchodzi mnie to. Nie zauważyliście niby tego, że coś jest nie tak, po tym jak się zachowywał?!

-Zerwał z Izuku! Każdy normalny człowiek stwierdziłby, że jest smutny z tego powodu!

-On miał chłopaka?!

-Taka z ciebie matka, że nic o nim nie wiesz! A teraz śmiesz się wypowiadać na ten temat!?

-Dzień dobry...- Mruknąłem wchodząc do pomieszczenia. Była tam Pani Bakugo i Himiko.- Przepraszam, Himiko gdzie twój tata?

-Z babcią na górze bo się źle poczuła słysząc jej darcie mordy.- Warknęła patrząc na blondynkę.

-Kim ty niby jesteś co?- Prychnęła kobieta podchodząc do mnie.

-Midoriya Izuku, miło Panią poznać.- Wymusiłem na sobie uśmiech kłaniając jej się.- Pani musi być mamą Kacchana i Himiko.

-A ty kim jesteś dla moich dzieci, co?

-Jestem chłopakiem Kacchana.

-Ty? Czyli to przez ciebie mój syn chciał się zabić?!- Krzyknęła zdzielając mnie w twarz.

-Co ty robisz?! Pojebało cię do reszty!- Pisnęła Himiko. Stając obok mnie.- To on wywoływał uśmiech na ustach Katsukiego. To on go bronił i uszczęśliwiał! To on go uratował!

-Przez jego ojca twój brat targnął na swoje życie!

-Należy mi się.- Odezwałem się nie pozwalając na wypowiedź ze strony Bety.- Ale należy mi się za to, że nie na czas dotarłem do Kacchana. Nie za czyny faceta który zapłodnił moją Mamę.

-Twoja matka pewnie dumna z synusia co?

Moja mama?

-Na pewno była by, gdybym jutro nie obchodził kolejnej rocznicy jej śmierci. Nawiasem mówiąc, trzynastej rocznicy.- Odpowiedziałem z bólem w głosie a na twarzy kobiety pojawił się grymas.- Himiko... Zeznawałem przed policją już... Jedziesz dziś do Kacchana?

-Chciałam ale nie mam z kim. Bo z nią nie zamierzam.- Prychnęła wskazując palcem na kobietę.

-To pojedziemy razem. Daj mi godzinę, muszę porozmawiać z twoim tatą.

-Nie ignorujcie mnie dzieciaki.- Prychnęła.

-Za przeproszeniem... Kim Pani jest by teraz każdego obwiniać? Z tego co pamiętam kilka ładnych godzin to Kacchan mi się wypłakiwał w ramię gdy Pani go porzuciła a w dzień gdy ostatni raz go widziała, to uderzyła w twarz. To Pani o nim nic nie wie, a gdyby go nie zostawiła, to może Pani by uratowała go przed tym? Sam się obwiniam ciągle. Niech Pani też zacznie, zamiast atakować każdego wokół.

Mówiłem tak bez uczuciowym głosem, że aż sam zauważyłem, że to do mnie nie podobne. Ale jak mam mieć uczucia gdy ostatniego czasu tylko rozmyślam o mojej Omedze?

Nie czekając aż ona mi odpowie, po prostu skierowałem się na górę. Zauważyłem od razu w jakim pomieszczeniu znajduje się Pan Bakugo i jego mama, bo drzwi były otwarte.

-Dzień dobry... Dobrze się Pani już czuje?- Zapytałem wchodząc do pomieszczenia.

Kobieta siedziała na łóżku Himiko a jej syn stał obok.

-Jest dobrze, tylko głowa mnie boli i musiałam wziąć leki na ciśnienie. A ty jak się czujesz chłopcze?

-Dobrze... Jestem po przesłuchaniu.

-I jak?

-Cztery godziny rozmowy o tym samym z szczegółowymi pytaniami. Wyśmienicie...- Mruknąłem przecierając twarz.- Nie będę miał dużych problemów przez to jak zaatakowałem Urarake. Jednak mam rok by opanować swój wewnętrzny głos bo grozi mi śmierć.

Usiadłem na rogu łóżka załamując ręce.

Zdaje sobie sprawę, że bez mojej Omegi mogę nie dać rady tego dokonać. Policja sama mi potwierdziła moje przekonania, a nie wiadomo kiedy się wybudzi. Bardziej boli mnie to, że zabiją mnie przed jego wybudzeniem.

-Dasz radę. Jesteś silny.- Powiedział mężczyzna kładąc dłoń na moim ramieniu.

-Nie wiem jak tego dokonać... A policja sama mi powiedziała, że najłatwiej idzie tego dokonać przy przeznaczonym.

-A może skontaktuj się z kimś kto tego dokonał? Może będą mieć rady jakieś?

-Dobry pomysł.

-Dobrze chłopcy, a teraz Masaruś wyjdź. Muszę porozmawiać z Izusiem.- Powiedziała siwowłosa, po czym wstała z łóżkaa i podeszła do szafy.

-Dobrze. To ja idę w paszczę lwa.- Stwierdził, na co się lekko uśmiechnąłem.

Teraz bez problemu mogę stwierdzić, że charakter Kacchana to idealna mieszanka obu rodziców.

-A więc... Katsuś poprosił mnie o pomoc w dzień swojego przyjazdu.- Zaczęła mówić, dalej szukając czegoś w szafie.- Chciał zrobić ci prezent na święta, ale nigdy sam niczego podobnego nie robił i zgłosił się o pomoc do mnie.

Teraz się odwróciła kierując do mnie z czymś opakowanym w pomarańczowy papier.

-Pewnie chciałby ci to dać jutro, albo osobiście... Ale chyba lepiej wyjdzie jak teraz to dostaniesz, chociaż trochę cię może uszczęśliwi.

-Kacchan własnoręcznie zrobił prezent? Powinienem się bać?- Zapytałem uśmiechając się delikatnie a staruszka się zaśmiała.

-Sądze, że będzie ci się podobał.

Podała mi pakunek, po czym przytuliła.

Każdy z nas chodzi wyniszczony psychicznie i przemęczony. Ja i Pan Masaru najbardziej co prawda... Ale dziwię się ile pogody i optymizmu ma ta kobieta.

-Dziękuję.

-Zostawię cię na chwilę samemu. Ja idę na dół, zobaczyć czy się pozabijali.

I zostawiła mnie z pakunkiem sam na sam.

Szczerze, obawiałem się go otworzyć. Bałem się, że będzie tam coś co mnie jeszcze bardziej przybije.
Robił to własnoręcznie... Pomyślał o mnie chcąc odjąć mi myśli o mamie i dać trochę szczęścia w tym czasie, ale ona pokrzyżowała mu plany. Przez nią nie wytrzymał i targnął na swoje zdrowie...

Rozwiązałem czarną kokardkę i powoli rozpakowałem z papieru.

Zdziwiło mnie gdy zauważyłem czarny szkicownik. Bo przecież nigdy nie widziałem Kacchana rysującego ani nic w tym stylu.

Jednak gdy odwróciłem go, bo jak myślałem był tyłem. Zauważyłem kartkę przyklejoną taśmą. Z napisem "Deku × Kacchan. Album"

Uśmiech ledwy wpęznął na moje usta, a głosne westchnięcie opuściło usta.
Otworzyłem go z niemałym strachem wobec mojej reakcji na zobaczenie zdjęć na których jesteśmy razem, śmiejących się beztrosko.

Pierwsza strona nie zawierała zdjęć. Miała czarny napis, a wokoło różne rysunki, wyglądające na wykonane przez ośmiolatka. Bardzo staranne rysunki dziecka.

Dobrze myślałem, że Kacchan nie lubi rysować.

"Zuzu, zrobiłem ten album bo Kirishima przypadkiem podsunął mi pomysł. Chciałem byś w święta chociaż trochę się uśmiechnął bo wiem, że to jest najgorszy czas w roku dla ciebie. Chciałbym dać ci go własnoręcznie i zobaczyć reakcję, ale obstawiam, że wybrałem zajebistego kuriera.
Kocham cię Deku, pamiętaj."

On robiąc ten album, już wiedział, że sam mi go nie da. On naprawdę to planował.

Przewróciłem stronę by zobaczyć kolejno trzy fotografie z trzema opisami.

Na pierwszym widniałem ja i on. W moim starym pokoju leżeliśmy na łóżku. Wyglądaliśmy oboje na zmęczonych, ale zadowolonych ze swojej obecności.

"Jak ja wtedy nie cierpiłem tego twojego "Kacchan" myślałem, że kiedyś wydrapię ci za to oczy. Pamiętasz? Wtedy przyjechała macocha a ja poszedłem na wagary i zgubiłem się w mieście, a ty mnie poszukiwałeś. Była burza i dzięki tobie choć trochę spokojniej spędziłem czas. Pomogłeś mi mimo tego, że co chwilę się kłóciliśmy"

Pamiętam doskonale. To jak wtulał się we mnie ze strachu, to jak go szukałem bo telefon mu padł. To jak go namawiałem by się odwarzył.

Kolejna fotografia.

Znów siedzieliśmy na łóżku, tym razem w pokoju Kacchana. A raczej ja siedziałem. Na fotografii widać było tylko dłoń Kacchana jak pokazywał mi środkowego palca a ja siedziałem rozbawiony.

"A to było zaraz po pełni, gdy mój Ojciec zakazał ci pójscia do szkoły i męczyliśmy się razem u mnie w mieszkaniu. W końcu zaczęliśmy nazywać się przyjaciółmi. Ciekawe, akurat po pełni zostaliśmy oficjalnie przyjaciółmi, po tym jak mój ojciec myślał, że się pieprzyliśmy."

Wtedy nie sądziłem, że będzie coś więcej niż przyjaźń.
Ale chciałem tego tak bardzo, że w głębi duszy wiedziałem, że nastąpi to szybciej niż bym przypuszczał.

Trzecie zdjęcie.
Na nim byłem ja i Kacchan, siedzący obok siebie. Kacchan siedział w poprzek kanapy i opierał o moje ramię, jednocześnie wyglądając na bardzo wkurzonego. Kirishima zrobił te zdjęcie.

"Pierwszy raz normalnie rozmawiałeś z Ejiro. A Yuriko w tym samym momencie stwierdziła, że nie da mi notatek na Olimpiadę jeżeli nie pokażę jej mojej dupy. Byłem skłonny to zrobić, ale uratowałeś mój honor."

Uratowałem honor, bo byłem zazdrosny. Nie chciałem by ktoś ciebie widział nago czy dotykał. Chciałem mieć ciebie tylko dla siebie, chociażby jako przyjaciela.

Dalej nie oglądam. Już mam łzy w oczach ze wzruszenia samego.
I bólu, bo teraz jeszcze bardziej czuję brak jego obecności obok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro