~87. twoje piękne oczy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Izuku]
(15.02. środa)

Jest dziesiąta. Wszedłem do sali w której znajdował się Kacchan.
Ma pozostać w szpitalu jeszcze na kilka dni obserwacji, bo dalej żaden lekarz nie chcę wierzyć w to, że tak jakby nigdy nic wyzdrowiał.

-Hej Kacchan...- Zacząłem wchodząc do sali w której oprócz mojej Omegi zastałem jego rodziców i siostrę.- Witam Panią Mitsuki, Pana Masaru i ciebie Himiko.

-Aha? Zabrzmiałam jak na doczepkę. Żałosne.

-Marudzisz.- Prychnąłem na słowa dziewczyny, podchodząc do łóżka.- Mogę?

-Hej...- Szepnął cicho, bojąc się na mnie spojrzeć.

-To... My na chwilę wyjdziemy...- Stwierdził brunet, wyciągając na siłe obydwie blondynki z sali.

-Kacchan..?

-Przepraszam cię... Okropnie żałuję, że to zrobiłem... Nie chciałem byś tak cierpiał i inni... i do cholery...

-Hej, kochanie... Spokojnie, ja nie jestem zły.- Powiedziałem kładąc dłoń na jego policzku.- Najważniejsze, że jesteś już zdrowy, tak? W ogóle mam dla ciebie prezent... A nawet nie jeden.

-Co?

-Jeden na święta. Drugi walentynki i trzeci tak o.- Powiedziałem z uśmiechem.- Zaczynając od tego tak o. To mam kwiaty...

Od razu zauważyłem delikatny uśmiech na jego twarzy gdy wręczyłem mu do rąk bukiet czerwonych i białych róż.

-Nie mam wazonu.- Szepnął cicho.

-Ogarnę to. Kubek czy coś...- Zaśmiałem się niezręcznie, po czym położyłem je na stoliku obok łóżka.- To za walentynki.

Tym razem dostał pakunek. Otworzył go, dosłownie zdzierając papier.

-Czekoladki chilli? Ale nie mogę teraz. Lekarze powiedzieli, że mój żołądek jest podrażniony od leków a nerki są osłabione. Znów miesiąc przynajmniej muszę mieć dietę.

-Będzie na później.

-Będzie mnie kusić...- Załkał bezsilnie, już chcąc otworzyć opakowanie, ale mu je zabrałem i schowałem.- Jesteś bezczelny.

-I za święta.- Zaśmiałem się podając mu kolejny prezent.- Nie umiem robić własnoręcznie tak pięknych rzeczy jak ty ale... Mam nadzieję, że ci się spodoba.

-Podobał ci się album?

-Cholernie.

-Płakałeś jak dziecko przy nim.

-Skąd wiesz? Himiko czy twój tata ci powiedzieli?

-Sam mi mówiłeś.- Kiwnął ramionami a ja otworzyłem oczy szerzej.

-Słyszałeś mnie?

-Wszysyko co mówiłeś... Dziekuję ci, że mnie uratowałeś... Gdybyś nie przedłużył do czternastej to bym się nie wyrobił.

-Nie wyrobił?

-Powiem ci, bo zaczynam zapominać powoli... Ale tylko tobie powiem. Nie chcę by mnie do czubków wsadzili. Chociaż pewnie i tak to zrobią, za to że chciałem się zajebać.

-Dobrze. A otworzysz? Stresuję się tym czy trafiłem w gust.

-Na pewno trafiłeś.- Zaśmiał się otwierwierając pudełeczko. A szok wparował na jego oczy widząc srebrną branzoletkę z zieloną zawieszką z literką I.

-Boże zajebiste.- Powiedział wyjmując ją z pudełka i zakładając na rękę.- Pomożesz zapiąć?

-Oczywiście... W ogóle też mam podobną. Spójrz.- Powiedziałem pokazując mu moją. Też srebrną z pomarańczowm K.

-Jeszcze bardziej zajebiściejsze.- Zaśmiał się, ale praktycznie od razu znów stał się poważny i przybity. Bił się z myślami zanim się odezwał.- Na prawdę przepraszam... Ja po prostu nie widziałem już nadziei... Tak cholernie za tobą tęskniłem, ciągle nawiedzały mnie koszmary, Ryuku i Yukimura do mnie wydzwaniali i wypisywali. Deku nawet mnie nie kłam, że było dobrze. Wiem, że cierpiałeś tak samo jak ja... Ale się bałem tak cholernie się bałem...

Od razu go przytuliłem delikatnie. Nie wiedziałem czy powinienem, ale w momencie w którym on mocno mnie ścisnął resztkami swoich sił, wiedziałem że dobrze postąpiłem.

-Jest już dobrze Kacchan... Jesteś zdrowy. Oni w więzieniu...

-Wiem... Skurwysyn dalej nie uchwytny?

-Niestety...

-Zuzu...

-Tak?

-Jesteśmy razem... Prawda?

-Jeżeli tylko chcesz. Ja nie sądze byśmy zerwali kiedykolwiek.

-Chcę z tobą być...

-Więc jesteśmy ze sobą już dobre trzy miesiące.- Stwierdziłem a on się zasmiał.- A opowiesz jak to było gdy byłeś nieprzytomny?

-Ale proszę. Nie oceniaj... Nie wiem czy to był sen czy nie, ale chyba nawrócę się na wiarę w Boga, szatana i anioła.

-Nie będę oceniać. Przysięgam.

-Śniło mi się, że jestem w połowie szatanem a w połowie aniołem. Bóg, stworzyciel, wezwał mnie w ten sposób bym uspokoił zamieszki. Bo ty i ja jesteśmy władcami w niebie i w piekle. Ja byłem szatanem a ty aniołem. Słyszałem cię, bo przenosiłem się do naszego świata. Widziałem wszystko i słyszałem. Widziałem, jak osłaniałeś mnie, gdy chcieli mnie wcześniej odłączyć... Gdyby to zrobili bym zmarł, bo wtedy wykonywałem... Coś odnośnie zdjęcia buntu. Nie pamiętam już co... W sumie to tyle co pamiętam. Pamiętam jedynie też wszystko co mówiliście...

-Na prawdę?

-Wiem, że to brzmi absurdalnie i jak dobrze popierdolony sen, ale proszę cię uwierz mi. Wszechmocny powiedział że za moje trudy odda mi całe zdrowie fizyczne.

-Wierzę ci. Po za tym idealnie pasowałbyś na diabła wiesz?

-Tak sądzisz? Moim zdaniem ty byłbyś idealnym aniołem.

-Hm. Może jest kilka światów i dlatego tak się stało? Ciężko stwierdzić. Może i rzeczywiście istnieją Bogowie.

-Od teraz jestem wierzący. Szkoda tylko, że nie pilnują tak jak powinni.

-Jeżeli wrócimy do panowania to zaczną.

-Mhm...

-Kacchan, jak się czujesz?

-Nie jest najgorzej... Jeżeli będzie dobrze to wyjdę za dwa albo trzy dni. Lepiej ty mi powiedz, jak możesz zdjąć to żelastwo z szyi?

-Za cztery miesiące mi zdejmą, a do grudnia muszę okiełznać wewnętrzny głos.

-A jak nie dasz rady?

-To będę miał problemy.

Nie powiem mu teraz, nie chcę go martwić. Powiem mu prawdę jak wyjdzie ze szpitala, tak będzie lepiej.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wyzdrowiałeś... Dwa miesiące czekałem aż znów będę mógł usłyszeć twój głos a teraz nie mogę uwierzyć.

-Będziesz miał dużo czasu, by uwierzyć.- Mruknął z delikatnym uśmiechem.- Teraz najbardziej się boję tego, że wsadzą mnie do psychiatryka... Na słowo raczej mi nikt nie zaufa, że nie będę nic sobie robił.

-Wiesz... Twoi rodzice też muszą wyrazić zgodę na to by cię tam zamknęli, przynajmniej tak było w wypadku Yukimury.

-Tata stwierdził, że nie zrobi wbrew mojej woli bo mi ufa. Matka jest innego zdania.

-Porozmawiam z twoją mamą.

-Polubiła cię?

-Tak sądzę.

-A z Himiko się zaprzyjaźniłeś.

-Wspólne smutki łączą.- Zaśmiałem się.- Dużo czasu po prostu razem przesiedzieliśmy. Kirishima, Yuriko i Kaminari też często u ciebie byli. Czasami zjawił się też Shinso i Ashido.

-Miło.

-Wiesz, że teraz będziesz musiał zeznawać?

-Co? A to wyroki nie zapadły?

-Odnośnie tamtych Alf tak. Ochaco dostała wstępny wyrok. Gdybyś... Się nie obudził pozostałby ten. W tym wypadku twoje słowa wniosą czy zostaje jej tyle czy dodasz jej kilka lat.

-Najchętniej dałbym jej dożywocie.- Mruknął markotniejąc.

-Chcesz się przytulić?

-Mhm.

Usiadłem obok niego i objąłem. Kacchan lekko się wzdrygnął, jednak po chwili sam się we mnie wtulił. Tak mocno zacisnął dłonie na moim torsie, że poczułem jego paznokcie, które podrapały moją skórę.

-Tęskniłem.- Szepnął.- Cholernie tęskniłem.

-Ja też Kacchan.

×××××××××××

Sorry że nie wrzuciłem wczoraj rozdziału ale miałem za dużo roboty i nie miałem czasu i zapomnialem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro