~91. Zeznania pokrzywdzonego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Izuku]
(20.02 wtorek)

Kacchan od samego rana siedzi w łóżku i czyta książki.
Wczoraj stwierdził, że musi zacząć nadrabiać wszelkie zaległości i po zaliczać sprawdziany.
Przynajmniej stwierdził, że wyniki z egzaminów semestralnych ma dobre i się tym nie przejmuje.

Jest dopiero dwunasta. Sam przygotowałem mu coś do jedzenia i picia, bo zacząłem go z tym pilnować bo bardzo mało je. I to nie dlatego, że się głodzi czy coś a po prostu nie ma apetytu, co jest skutkiem ubocznym jednego z lekarstw które mu przepisali na odbudowę flory bakteryjnej.

-Kacchan, przyniosłem ci jedzenie.

-Daj chwilę... Rozwiąże tylko to zadanie z chemii.

-Zaraz musisz się szykować więc to ostatnie twoje zadanie.

-Wiesz, że nie chce tam iść... Prawda?

-Wiem ale musisz kochanie.- Westchnąłem siadając obok niego.

-Dużo pytań będą zadawać?

-Mi zadawali strasznie dużo. U ciebie będą pewnie szczegółowe ale mniej.

-Ubolewam nad tym, że ty ani ojciec nie możecie przy mnie być.

-Będzie dobrze Kacchan.- Westchnąłem.- Zjedz i się szykujemy, dobra?

-Tsa.

Już po godzinie byliśmy w moim aucie i jechaliśmy na komisariat. Kacchan był strasznie zdenerwowany tym, że musi zeznawać, a raczej faktem, że będzie zmuszony do przypominania i opowiadania o tym co się stało.
Siedział cicho, ciągle bawiąc się materiałem bordowej bluzy którą dostał ode mnie jakoś na początku naszej znajomości i wpatrywał się w okno.

-Będę czekał przed pokojem w którym będziesz przesłuchiwany.

-Nie pójdziesz nigdzie?

-Obiecuję.

-Jak nie będę mógł się uspokoić to przyjdziesz?

-Jak mi pozwolą to oczywiście. Nie mogę siłą tam wejść.

-Ugh...

Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu, a Kacchan właśnie w obecności swojej psychoterapeutki i policjantki wchodził do pomieszczenia przesłuchań.
Siedziałem przed wejściem do pokoju zza którego drzwiami zniknął blondyn.

Siedziałem tak godzinę, usiłując zająć się pracą na telefonie. Chociaż zacząłem sprawdzać e-maile w oczekiwaniu na Kacchana. Miałem spore nerwy, przez niewiedzę co się dzieje z Kacchanem i usiłowałem zająć myśli.

[Katsuki]

Siedziałem z łzami w oczach a mój głos przy każdej próbie powiedzenia czegoś się załamywał.

Jestem w tym pokoju od dwudziestu minut. Na początku było względnie. Nie bolały aż tak ich pytania, bo głównie ja im opowiedziałem co się stało... Tylko policjantka która mnie przesłuchuje zadaje coraz bardziej wścibskie pytania, przez co ja znów przed oczami mam tamte zdarzenia.

Najgorsze jest to, że ja szczegółów nie znam. Kurwa po prostu nie pamiętam. Jakby na chuj w tamtym momencie miałbym do cholery próbować wszystko spamiętać?!

-Jak oni to zrobili?

-T-To zna-znaczy?

-Powiedz mi co dokładnie

-T-To W-ważne?- Zająkałem się, jednocześnie czując jak zaczynam cały drżeć.

-Proszę o nie wypytywanie o takie szczegóły. Tymbardziej, że jest to traumą.- Odezwała się Pani psychiatra, obejmując mnie delikatnie.

-To przesłuchanie. Im bardziej szczegółowe tym lepiej.

-Z tego co wiem, policja zna wszelkie szczegóły a to miało być na zasadach formalnościowych. Chyba sam fakt, że jest na skraju ataku paniki wystarczy.

-Nie. Powierzyli mi te przesłuchanie więc wykonam swoje zadanie. Powiedz mi konkretnie co ci zrobili. To ważne by potwierdzić prawdziwość nagrania.

-Nie musisz mówić Katsuki.

-J-ja chcę d-do De-Deku.- Wyszeptałem przecierając oczy po czym wręcz rzuciłem się do drzwi i wybiegłem na korytarz.

Zaraz za mną pobiegła policjantka i psychiatra, jednak nie zdołały mnie złapać bo od razu zauważyłem Deku i się za nim schowałem.

-Kacch-... Co się dzieje kochanie?

-J-ja n-n-nie chcę!- Krzyknąłem po czym się rozpłakałem a on mocno mnie objął.

-On musi wrócić by dokończyć.- Nakazała policjantka, jednak Deku nawet nie drgnął.

[Izuku]

-On teraz nigdzie nie wraca. Co się stało?

-Przesłuchanie.- Prychnęła kobieta.- Z resztą nie dokończone.

-Nie zgadzam się na to, by mój pacjent kontynuował je, ze względu na Pani niekompetencję.

-Słucham? Podważasz moje stanowisko?

-Tak. Chcę rozmowy z przełożonym.

-Śmiechu warte.

-Przepraszam. Co się dzieje?- Nagle zza naszych pleców wyszedł facet w średnim wieku.

-Pan jest przełożonym policjantki Kiry?

-Tak... Jestem. Coś się stało?

-Chciałam zgłosić nieprofesjonalne podejście pańskiej pracownicy która psychicznie zaczęła krzywdzić mojego podopiecznego podczas składania zeznań związanych w ściśle delikatnych i tramuatyzujących przeżyć.

-Poproszę was obydwie Panie do mojego biura tam to wszystko wyjaśnimy... Mogliby Panowie zaczekać kilka minut?

-Tak. Oczywiście.- Odpowiedziałem ciągle uspokajając blondyna.

Po chwili tamci zniknęli za rogiem a ja siedziałem na krześle z Kacchanem na kolanach który zaczął się uspokajać.

-Kacchan powiedz mi co się stało?

-Zadawała tak chamskie i wścibskie pytania nie patrząc na to, że jestem na skraju wytrzymania i nie słuchała uwag psychiatry... Kazała mi nawet opisać jak o-oni t-to zrobili...- Szepnął tak, że ledwie usłyszałem bo dalej nie odsunął twarzy od mojej bluzy.

-Dobrze, że mnie tam nie było...- Westchnąłem.- Rzuciłbym się na nią i zabił.

-Ja n-nie chcę kurwa już...

-Zobaczymy co powie przełożony kochanie...

-N-nic już nie powiem.

-Dobrze. Spokojnie, jesteś bezpieczny.

Po jakichś dwudziestu minutach dopiero wyszedł ten kierownik i skierował się do nas w towarzystwie zadowolonej Pani psycholog. Trochę dziwny był dla mnie ten widok, że ona była aż tak szczęśliwa gdy jeszcze niedawno była tak wkurzona.

-A więc bardzo chciałbym przeprosić za to co się stało w imieniu mojej podwładnej. Niestety nie ja przydzielałem funkcjonariusza do tego przesłuchania, jednak czekają ją konsekwencje. A co do kontynuacji...

-Nie! Kurwa nigdzie nie idę!- Warknął, chcąc się wyrwać już i uciec, ale go przytrzymałem.

Facet był Alfą. Nic dziwnego dla mnie, że chciał uciec.

-Właśnie chciałem powiedzieć, że kontynuacja nie jest potrzebna... No i na prawdę bardzo przepraszam za nieodpowiedzialne podejście pracownicy.- Odezwał się lekko zdziwiony i skołowany po czym klęknął na kolana kłaniając się w formie najszczerszych przeprosin.

-Jest już dobrze.- Westchnąłem gładząc po włosach wystraszonego blondyna.- Jednak lepiej będzie gdy pójdziemy już. Nie chcę bardziej stresować mojej Omegi. Bo raczej Pan został już poinformowany, że ma paniczny lęk przed Alfami wywołany traumą.- Dodałem ostatnie zdanie specjalnie by się odsunął. Co poskutkowało.

-Dobrze. Nie będę bardziej strofować pokrzywdzonego.

-Yhm.- Mruknąłem podnosząc Kacchana na ręce i wychodząc.

Jest strasznie roztrzęsiony. Nie potrzebuję by wystraszył się kogoś i mi jeszcze uciekł, bo jest ciągle na skraju ataku.

Zaniosłem go prosto do auta, po czym pojechaliśmy do jego domu, gdzie cały dzień zestresowany i zlękniony leżał w swoim łóżku, robiąc przerwę od niego tylko na wyjście do łazienki i powrót.

××××××××××

Mam jedno pytanie
Nowa partnerka/ Nowy partner. Yukimury ma być dla niego wredną czy jednak kochaną osobą? A może ciepło-zimno?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro