Uczucia Śmierci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nieznana nikomu ulica, na niej zwykły szpital. Szarość nocy ogarnia świat, pogrążając go w błogim, spokojnym śnie.

Śmierć przemierza ulice, przyodziana w czarny płaszcz. Przenika ściany medycznej placówki.

Staje na porodówce. Młoda kobieta rodzi dziecko. Ciężko oddycha i płacze. Skręca się z bólu. Śmierć spogląda w zegar jej życia.

Pięć minut, jedna sekunda.

Schyla się i chwyta kartkę, zawieszoną przy szpitalnym łóżku. Czyta imię, nazwisko, sprawdza kto jest ojcem jeszcze nie narodzonego dziecka.

Cztery minuty, trzydzieści dwie sekundy.

Kobieta przymyka oczy. Coraz ciężej jej oddychać, wszystko staje się mętne.

Trzy minuty, pięćdziesiąt dziewięć sekund.

Lekarze panikują. Jak tak dalej pójdzie, dziecko nie zdąży się urodzić. Ciężarna powoli umiera, a oni nie mogą nic zrobić.

Dwie minuty, dwadzieścia trzy sekundy.

Mąż kobiety spuszcza głowę. Po policzkach ciekną mu łzy, serce bije niewiarygodnie głośno.

Jedna minuta, czterdzieści pięć sekund.

Śmierć patrzy smutno na umierającą. Twarz Kostuchy pogrąża się w rozpaczy. Wystawia dłoń i łapie zegarek życia.

Jedenaście sekund.

Chwyta wskazówki i przekręca je powoli, cofając do tyłu.

Trzydzieści minut, trzydzieści sekund.

Kobieta oddycha ciężko. Czuje ulgę, a w jej oczach błyszczą łzy. Patrzy wdzięcznie na Śmierć, stojącą przy niej, niczym stróż.

Dwadzieścia osiem minut, trzydzieści pięć sekund.

Lekrze się dziwią. Puls kobieta znowu przyspiesza, oddech się wyrównuje.

Dwadzieścia siedem minut, pięćdziesiąt dziewięć sekund.

Poród trwa nadal. Kobieta walczy, lekrze stoją przy niej murem. Słychać płacz dziecka, ojciec unosi głowę, podbiega do żony. Czule ją obejmuje, głaszcze po głowie.

Dwanaście minut, pięć sekund.

Oboje się uśmiechają. Kobieta ukradkiem spogląda na Śmierć, posyłając jej nieme dziękuje.

Dziesięć minut, czterdzieści siedem sekund.

Położne oddychają z ulgą. Kostucha patrzy, a w jej pustych oczach pojawiają się łzy wzruszenia. Udało jej się. Dziecko zdążyło się urodzić.

Siedem minut, trzynaście sekund.

Głowa młodej matki staje się ciężka. Opada jej na ramię, a płuca opuszcza głośne westchnięcie.

Cztery minuty, czterdzieści dwie sekundy.

Kobieta chwyta malutką dłoń córeczki. Dziewczynka owija rączkę wokół jej palca i przytula go do siebie. Po policzkach matki ciekną łzy.

Dwie minuty, piętnaście sekund.

Nachyla się nad dzieckiem.

Jedna minuta, trzydzieści sekund.

Składa na czole dziecka ostatni pocałunek.

Jedna minuta, osiem sekund.

Córeczka uśmiecha się rozkosznie. Kobieta odsuwa się od niej.

Pięćdziesiąt dwie sekundy.

Prostuje plecy, spogląda z uśmiechem na męża.

Piętnaście sekund.

Chwieje się, jej oczy zaczynają się zamykać.

Sześć sekund.

Zaczyna gasnąć w nich światło. Szkliste oczy Kostuchy otulają ją czule.

Trzy sekundy.

Słabe dłonie kobiety rozluźniają uścisk. Puszcza dłoń męża.

Jedna sekunda.

Przytula dziecko do piersi. Na jej usta wstępuje dumny uśmiech. Urodziła dziecko.

Zegarek się zatrzymuje.

Serce ojca zamiera na krótką chwilę, by zacząć bić dwa razy szybciej. Wciska głowę w pierś kobiety, głośno szlocha. Lekrze spuszczają głowy, ukradkiem ocierają łzy. Mężczyzna chwyta dłoń martwej żony. Jego rozpaczliwy krzyk łamie Śmierci serce.

Kostucha delikatnie dotyka głowy kobiety. Jej dusza opuszcza wymęczone ciało i materializuje się przed Śmiercią. Całuje jej głowę w podzięce.

Na usta Kostuchy wstępuje smutny uśmiech. Po policzkach ciekną strumienie łez, ale jest z siebie dumna. Uratowała jedno życie.

Odchodzą obie, jak starzy przyjaciele.

Śmierć znów zostawia za sobą smutek i żałobę, a nikt nie widzi, ile poświęciła, by móc choć trochę zmienić wyroki losu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro