Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ahoj wszystkim.

Wybaczcie za godzinę, ale ze mną już tak jest xD Wczoraj byłam aktualizować mojego covidowego czipa i niestety trzepie mnie dzisiaj cały dzień i mam gorączkę, więc jak zauważycie jakieś błędy to przepraszam. 

Dzięki za wszystkie komentarze i głosy. Wygląda na to, że większość z was woli kolejnego Wrong numbera, więc prawdopodobnie to jego wstawię najpierw, ale nie martwcie się, drugi pomysł też na pewno zrealizuje.

Zapraszam na rozdział :)

---

*Peter*

Wreszcie nadszedł długo przeze mnie wyczekiwany piątek. Przez ostatnie dni ja, Pani Natasza, Pan Clint i Pan Steve planowaliśmy, co zrobić z Flashem. Pewnego dnia przyłapał nas na tym Pan Pietro, ale po krótkich wyjaśnieniach ochoczo dołączył do naszej małej grupki. Reszta na razie o niczym nie miała pojęcia, ale wkrótce miało się to zmienić. Oczywiście najprościej byłoby wszystkim po prostu powiedzieć, ale sposób który obmyśliliśmy był moim zdaniem o wiele zabawniejszy.

W międzyczasie ludzie zaczęli jawnie odmawiać mojej pomocy, więc postanowiłem, że to najwyższy czas powiedzieć wszystkim prawdę. Jednak najpierw chciałem się skupić na uświadomieniu wszystkich Avengers. Według naszego planu Flash miał pojawić się w wieży zaraz po szkole. Z tego co powiedziała mi Pani Natasza nikt nie chciał go tam widzieć, jednak jakoś udało jej się przekonać resztę do spotkania się z nim.

W szkole Flash zachowywał się jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Chodził dumny jak paw i rozpowiadał wszystkim wokół, że idzie dzisiaj do wieży, bo zaprosili go tam Avengers. Nie omieszkał też ponabijać się ze mnie, twierdząc, że ja nigdy nie będę miał na to nawet szans. Oczywiście cała sytuacja z filmikiem nie dała mu nic do myślenia. Kiedy tylko ktoś przy nim wspominał tą sytuację, zaczynał zastraszać tą osobę. Wszyscy więc szybko porzucili ten temat, nikt nie chciał się mu narażać, więc rozmawiali o nim tylko poza zasięgiem jego słuchu.

Siedziałem właśnie na matematyce, robiąc przykłady jak reszta klasy. Poza pewnymi wyjątkami. Oczywiście Flash i jego koledzy, byli na to za dobrzy i rozmawiali w najlepsze. Pan Haringtton jak zwykle nie zwracał na to uwagi, w końcu ubóstwiał Flasha. Naprawdę nie miałem pojęcia za co.

- Wiecie, to nie pierwszy raz kiedy idę do wieży - przechwalał się. - Zresztą dzisiaj zaprosił mnie tam sam Tony. Kto wie, może następnym razem będę mógł was zabrać ze sobą chłopaki i będziemy mogli się razem ponabijać z Parkera i jego wymyślonego stażu.

Westchnąłem z irytacją i zazgrzytałem zębami.

- Wyobraź sobie jego twarz, kiedy dowie się, że niektórzy już wiedzą - powiedziała do mnie MJ, a ja się uśmiechnąłem na samą myśl. Zawsze wiedziała jak poprawić mi humor.

- Dzięki - wyszeptałem do niej.

***

Po szkole ukryłem się w alejce, czekając na Flasha, który zapewne będzie udawał, że się tam przebiera.

- Halo. Słychać mnie? - zapytałem. Pan Pietro, Pan Clint, Pani Natasza i Pan Steve obserwowali mnie przez mój kostium, tak jak ostatnio robili to Ned i MJ.

- Tak. Gdzie jest Flash? - zapytał Pan Pietro. Wychodził właśnie ze szkoły, więc wskazałem na niego i przybliżyłem obraz, jednocześnie skanując go.

- Jesteś pewien, że to nie Stark wykonał ten strój? - zapytał Pan Steve z podziwem i nutką rozbawienia w głosie.

- Tak, z całą pewnością sam go robiłem.

- Imponujące, ale teraz się skoncentrujcie. Idzie - wtrąciła się Pani Natasza, a ja spojrzałem w stronę szkoły.

- Jeśli zaczniecie się śmiać, lepiej się wyciszcie, bo też zacznę się śmiać - uprzedziłem i usłyszałem pomruki zgody.

- Chandler! Jeśli nie przyjdziesz na jutrzejsza imprezę skopie ci tyłek! - krzyknął Flash. Była to oczywiście tylko przyjacielska groźba, ale w jego głosie nadal można było usłyszeć poważny ton. Wreszcie wszedł do alejki, gdzie się ukrywałem i zaczął się rozglądać po ścianach, zapewne upewniając się, że nikogo tam nie ma.

- Jestem tutaj, na dole - powiedziałem, a on wreszcie mnie zauważył.

- Dzień dobry, Panie Spider-Manie - wykrztusił z siebie.

- Hej chwila! To ty jesteś Panem Spider-Manem, a my to tylko Clint i Steve? - usłyszałem oburzony głos w słuchawce i tylko się uśmiechnąłem, wiedząc, że nie mogę teraz odpowiedzieć.

- Więc, jak tam życie jako Spider-Man? - zapytałem, a on skierował wzrok w stronę ziemi nic nie odpowiadając.

- Zapytaj go, jak tam dzisiejszy patrol - powiedział Pan Clint złośliwym tonem.

- No stary, jak tam patrol dzisiaj? Udany? - zapytałem.

- N-nie wiem proszę pana - wyjąkał.

- Spotkałeś już Avengers, nie? - spytałem i usłyszałem złowieszcze śmiechy.

- Tak, proszę pana. Właśnie idę się z nimi znowu spotkać - odpowiedział podnosząc wzrok.

- Tak wiem. Co się stało za pierwszym razem, że wypadłeś z okna? Tylko nie mów mi znowu, że cię wypchnęli, bo i tak ci nie uwierzę - spytałem go, mrużąc oczy. Chciałem, żeby reszta usłyszała jakie głupoty o nich opowiada.

- Czekaj co?

- Co on powiedział?

- Niżej to już nie mógł upaść.

- Ja... Okej, może i mnie nie wypchnęli, ale zamierzali to zrobić - odpowiedział z oburzeniem. - Otoczyli mnie naokoło okna i...

- Ok wystarczy. Serio? - przerwałem mu ostro. - Jestem tu tylko po to, żeby cię ostrzec, że muszę załatwić coś w wieży Avengers. Jeśli chcesz dalej utrzymać całą tą szopkę, to musisz mi dać przynajmniej piętnaście minut, zanim się tam zjawisz - wytłumaczyłem i odwróciłem się, żeby odejść, kiedy zobaczyłem, że przytaknął.

- Panie Spider-Manie... Czy mógłbym dostać autograf? - zatrzymałem się w szoku, gdy to usłyszałem. Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.

W słuchawce usłyszałem głośny wybuch śmiechu, jednak na całe szczęście szybko się wyciszyli. Gdyby tego nie zrobili, jak nic ryknąłbym śmiechem. Powstrzymałem się jednak z trudem i przytaknąłem bez słowa. Flash się rozpromienił i szybko wyciągnął z plecaka zeszyt i długopis. Otworzyłem go i pierwsze co zobaczyłem to źle rozwiązane równanie. Spojrzałem na nie i po chwili stwierdziłem, że nie mogę tak tego zostawić. Poprawiłem je szybko, co zajęło mi może jakieś piętnaście sekund, bo było naprawdę proste i naskrobałem autograf obok niego. "Od Spider-Mana dla Spider-Mana."

Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć wcisnąłem mu zeszyt w ręce i odleciałem. Oddalając się, usłyszałem jeszcze, dzięki mojemu super słuchowi "Dziękuję".

- Co za ironia - powiedziałem pod nosem, a Pan Clint zaczął chichotać. Po chwili dołączyła do niego reszta. Wylądowałem na dachu i zamyśliłem się odtwarzając cały plan w głowie.

- Spidey, idziesz? - zapytała Natasza widząc, że przystanąłem.

- Tak, tak, już idę - odpowiedziałem i ruszyłem, żeby schować się do wentylacji.

Kiedy ustalaliśmy plan Pan Clint stwierdził, że wentylacja jest zajebistym miejscem na kryjówkę, co oczywiście nie obyło się bez "wyrażaj się" Pana Steve'a. Ja sądziłem, że chociaż jest to niewątpliwie dobre miejsce na ukrycie się, to czołganie się w środku nie należało do najprzyjemniejszych czynności.

Siedziałem tam gdzie ostatnio, obserwując salon z ukrycia w oczekiwaniu na resztę. Na razie w salonie byli tylko ci, którzy wiedzieli o całym planie. Wcale nie winiłem reszty, że nie kwapią się, żeby przyjść na spotkanie z Flashem. Jedynie Pepper miała dobre wytłumaczenie, bo przebywała aktualnie gdzieś w Europie na wyjeździe służbowym.

Powoli wszyscy się schodzili i zajmowali miejsca przed telewizorem.

- Czemu zmusiłaś nas żebyśmy przyszli? Myślałem, że też za nim przepadasz? - zapytał Pan Willson z jękiem.

- Cicho siedź i bądź miły - odpowiedziała, patrząc na niego groźnie, na co tylko wymruczał pod nosem, że nie rozumie tego wszystkiego.

W tym momencie zadzwonił dzwonek windy i oczom wszystkich ukazał się Flash. Wyglądał na bardziej zadowolonego niż zazwyczaj. Podejrzewałem że to dlatego, że udało mu się zdobyć mój autograf.

- Witam wszystkich - powiedział wesołym tonem i odpowiedziały mu tylko osoby, które wiedziały o mnie. Reszta wpatrywała się w telewizor, nie zwracając na niego zbyt dużej uwagi.

Rzucił plecak na ziemie pod ścianą i usiadł rozwalając się na kanapie.

- Więc Flash, jak tam dzisiaj w szkole? - zapytał Pan Steve, wyłączając telewizor. Wszyscy poza czwórką wtajemniczonych, wyglądali na niesamowicie znudzonych jego opowieścią. Część z nich wyciągnęła telefony i jawnie zaczęła je przeglądać, a inni patrzyli w zamyśleniu w bliżej nieokreśloną przestrzeń.

- Ogólnie rzecz biorąc szkoła jest strasznie nudna. Serio, komu ona jest w ogóle potrzebna? - na to stwierdzenie Pan Stark jakby obudził się z letargu, a Pan Steve spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Co masz na myśli mówiąc, że nie jest potrzebna? - zapytał patrząc na niego dziwnie.

- Tony brzmisz zupełnie jak mój ojciec - odpowiedział Flash, wywracając oczami.

- Może faktycznie nie jest ci potrzebna, w końcu zrobiłeś sam swój strój, prawda? Musisz być bardzo inteligentny - powiedziała Pani Natasza, ignorując pełne irytacji spojrzenie Starka.

- Zrobiłem? - powiedział Flash, ale brzmiało to bardziej jak pytanie.

- Tak. Nie pamiętasz? - zapytał zdziwiony Pietro, kładąc szczególny nacisk na słowa "nie pamiętasz".

- Ochh... Tak, tak właśnie powiedziałem - odpowiedział po chwili. Wszyscy spojrzeli na niego podejrzliwie, poza naszą piątką.

- Czekaj. Zrobiłeś swój strój? Całkiem sam? - zapytał Pan Stark z zaciekawieniem, nagle się ożywiając.

- Ta. Dokładnie - odpowiedział. - To wszystko moja robota - kłamał w żywe oczy.

- Jakich dokładnie materiałów użyłeś i w jakie funkcje go wyposażyłeś? - zapytał z ciekawością Pan Stark.

- Och... wiesz, nic szczególnego... parę różnych rzeczy - odpowiedział, sam kopiąc sobie grób. Pan Barnes też zaczął słuchać z zaciekawieniem, obserwując go wnikliwie.

- Na przykład? - dopytała z uśmiechem Natasza.

- Ummm... wyrzutnie sieci? - odpowiedział słabo. O mój boże.

- To pytanie, czy odpowiedź? - zapytała z rozbawieniem.

- Odpowiedź. Może pogadajmy o czymś ciekawszym? - próbował zmienić temat. Ciekawszym? Że niby mój strój nie jest ciekawy? No chyba nie.

- Ciekawszym? - zapytał Pan Stark z niedowierzaniem. - Ale przecież sam go zrobiłeś. Jakim cudem rozmawianie o tym może cię nudzić? - dodał i teraz już dosłownie wszyscy w pokoju słuchali go z zaciekawieniem.

- Och wiesz... Nie jest taki ciekawy, kiedy już przywykniesz - odpowiedział, wzruszając ramionami. Może ja byłem beznadziejny w kłamaniu, ale to już był wyższy poziom absurdu.

- Więc twoim zdaniem latanie po mieście w kostiumie, który potrafi bóg wie co, jest nudne, kiedy się już do tego przywyknie? - zapytał Pan Barnes, patrząc się na niego badawczo. Jeśli wcześniej nic nie podejrzewał, to teraz już na pewno zaczął. 

- C-Cóż... - zmieszał się Flash, a wszyscy patrzyli na niego w niedowierzaniu.

- Czyli to nie ty zrobiłeś ten strój? - zapytał Pan Stark, znowu wyglądając na znudzonego, ale też na zirytowanego.

- Nie, nie. To ja go zrobiłem - dalej kłamał.

- W takim razie, na pewno możesz mi powiedzieć jak - odpowiedział Pan Stark ze złośliwym uśmiechem, podnosząc brew.

- Eeee... Nie mogę - odpowiedział. Z każda sekundą Flash pogrążał się jeszcze bardziej.

- Czemu?

- Bo... bo nie chcę - odpowiedział. Serio? Naprawdę zapędził się w kozi róg.

- Jasne - odpowiedział Pan Stark z ironią. Wszyscy wyglądali na całkowicie przekonanych. Taa...

- Flash, słuchaj - wtrąciła się Pani Natasza, przerywając tą krępująca sytuację. - Nick Furry chce, żebyś ruszył z nami na następna misję. Właśnie dlatego cię tutaj zaprosiliśmy - dodała, a wszyscy którzy nie wiedzieli o naszym planie spojrzeli na Natasze z zaskoczeniem - Ruszamy za jakieś 30 minut w składzie ty, ja Clint, Steve i Pietro.

- Czekaj, to po co kazałaś nam tu przyjść? - zapytał pan Stark, wyglądając na zdezorientowanego. Posłała mu tylko groźne spojrzenie. Wszyscy wydawali się zrozumieć, że nie mają niczego kwestionować i ponownie zwrócili uwagę na Flasha, czekając na rozwój sytuacji.

- Zaraz będziemy ruszać, wyjaśnimy ci szczegóły misji w drodze, więc lepiej idź się szybko przebrać - powiedziała, a Flash wyglądał na przerażonego. Wyraźnie zbladł a jego oczy były tak szeroko otwarte, jakby miały zaraz wylecieć.

- Tam jest łazienka - dodał Pan Clint, wskazując pomieszczenie i starając się ukryć uśmiech.

Flash bardzo powoli wstał i ruszył we wskazanym kierunku.

- Hej, zapomniałbyś swojego plecaka. Tam masz przecież strój, prawda? - zawołał za nim Pan Barnes, więc wrócił i zgarnął plecak z podłogi bez słowa.

Wszedł powoli do łazienki, wcześniej oglądając się za siebie. Kiedy zamknął drzwi, niemal wszyscy spojrzeli na Panią Natasze.

- Wyjaśnij - zażądał Pan Stark.

- Nie ma nic do wyjaśniania - odpowiedziała z małym uśmieszkiem i wzięła łyka ze swojej szklanki.

- Więc mogę zejść do mojego laboratorium? - zapytał. - Jestem bliski rozwiązania równania.

- Nie - odpowiedziała. - Poza tym wszyscy doskonale wiemy, że wcale nie jesteś blisko - dodała, a pan Stark popatrzył na nią gniewnie, po czym wymamrotał pod nosem "przecież wiem".

- Nat, czemu nas tu potrzebujesz? - zapytała Pani Maximoff ze zdziwieniem.

- Zobaczysz - odpowiedział jej Pan Pietro.

- Wiecie, że mogę czytać w myślach nie? - zapytała unosząc brew.

- Wanda, zaufaj mi i nie rób tego. Podziękujesz mi później - zapewnił Pan Pietro z błyskiem w oku, a ona westchnęła, przewracając oczami, ale nic już nie powiedziała.

Flash wyszedł wreszcie z łazienki, oczywiście ubrany dokładnie tak, jak zanim tam wszedł. Wyglądał na zupełnie zagubionego, wyraźnie nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić.

- Gdzie twój strój? - zapytał Pan Clint z uśmiechem.

- Ja... ja zapomniałem, że zostawiłem go w domu - odpowiedział, a Pan Steve spojrzał na niego udając zaskoczenie.

- Znowu go zapomniałeś?

- Spokojnie Steve, przecież i tak może z nami lecieć - powiedziała Natasza, machając lekceważąco ręką. - Wszyscy i tak wiedzą kim jesteś, więc jakie to ma znaczenie, prawda? -  zapytała, tym razem zwracając się w stronę Flasha.

- Ale... Ale ja nie mam też swoich wyrzutni - odpowiedział, tak jak przypuszczałem, ale dokładnie tego się spodziewaliśmy.

- Nie potrzebujesz ich przecież. Udało ci się pokonać Kapitana Amerykę bez nich. Ja też ich nie mam i jakoś daję radę - odpowiedziała Natasza, uśmiechając się szeroko, podobnie jak reszta, która wiedziała o naszym małym planie.

- Ja... Ja nie mogę - wyjąkał.

- Czemu? - zapytał Pietro, wstając i idąc powoli w stronę Flasha.

- Bo... mam coś do zrobienia - odpowiedział, cofając się powoli.

- To jest ważniejsze, niż jakiekolwiek twoje plany, synu. Mówimy tutaj o ratowaniu ludzi - odpowiedział Pan Rogers, ale Flash już kierował się w stronę windy.

- FRIDAY zablokuj windę - powiedziała Pani Natasza, a drzwi windy się zamknęły. Flash powoli się odwrócił. - Musisz iść z nami.

- Nie - odpowiedział z przerażeniem malującym się na twarzy.

- Czemu? - zapytał Pan Steve podnosząc głos. Cała czwórka ustawiła się wokół niego, przypierając go do ściany i odcinając jakąkolwiek drogę ucieczki. Stał bez słowa, wodząc wzrokiem dookoła. Reszta słuchała uważnie całej rozmowy. Wszyscy wstali i podeszli bliżej.

- No dalej Flash. Powiedz im kim jesteś - wyszeptała do niego Natasza, ale na tyle głośno, że niemal każdy ją słyszał.

- Nat, co masz na myśli? - zapytał Pan Wilson, marszcząc brwi.

- Flash, no dalej. Jak im powiesz, puścimy cię do domu - powiedział Pan Steve zachęcająco.

- Ja... ja - wyjąkał i zamilkł.

- No dalej.

- Ja... nie jestem Spider-Manem - wykrztusił z siebie w końcu.

- Co? - krzyknęło parę osób w tym samym momencie. Niektórzy wyglądali na bardziej zdziwionych od innych. Pan Pietro podszedł do niego bliżej, chwytając go za koszulkę.

- Teraz słuchaj mnie uważnie. Spadaj z tej wieży i nawet nie waż się tu więcej pozakazywać - powiedział mrużąc oczy, a Flash szybko przytaknął, przełykając ślinę. Pan Pietro puścił go, a on natychmiast chciał uciec, jednak drogę zagrodziła mu wściekła Natasza.

- Przepustka - powiedziała krótko, wyciągając rękę. Najszybciej jak potrafił, otworzył portfel i znalazł kartę. Oddał ją i odwrócił się, napotykając wściekłego Steve'a, trzymającego jego plecak. Podał mu go ze sztucznym uśmiechem.

- FRIDAY, możesz teraz otworzyć drzwi - polecił, a kiedy tylko te się otworzyły, Flash wleciał do środka. - Dopilnuj, żeby opuścił budynek - dodał Pan Clint, wpatrując się w niego.

Wyraz jego twarzy był niesamowity. Wyglądał jakby zobaczył ducha. Zamierzałem zapamiętać ten widok i przypominać go sobie za każdym razem, kiedy będzie próbował mi dopiec. Ledwo powstrzymywałem się od wybuchnięcia śmiechem. Może nie było to zbyt miłe z mojej strony, ale trzeba przyznać, że zdecydowanie sobie na to zasłużył.

Po chwili drzwi windy się zamknęły, a nasza mała grupka przybiła sobie piątkę. Poza mną oczywiście, bo nadal ukrywałem się, obserwując wszystko.

- Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się stało? - zapytał Pan Banner, wyglądając na totalnie zdezorientowanego.

- Chodźmy na kanapę, to będzie długa opowieść - zaproponowała Pani Natasza.

Kiedy usiedli, zaczęła im wszystko wyjaśniać. Zupełnie zapomniałem, że miałem się w pewnym momencie ujawnić. Wszyscy słuchali uważnie i wyglądali na naprawdę zdegustowanych zachowaniem Flasha.

- Ale chwila. Gdzie jest w takim razie prawdziwy Spider-Man? - zapytał Pan Barnes.

- O mój boże - powiedzieli niemal jednocześnie.

- Spidey, możesz już do nas zejść - powiedziała Pani Natasza. Reszta spojrzała na siebie zaskoczona, a ja zeskoczyłem, lądując obok kanapy. Niemal wszyscy wstali w szoku.

- Cześć wszystkim - powiedziałem, machając do nich nieśmiało. Pani Natasza, Pan Clint, Pan Pietro i Pan Steve podeszli do mnie, przybijając mi piątki i odwrócili się w stronę reszty Avengers.

- Więc mówicie, że to ten sam pajączek z którym spotkaliśmy się za pierwszym razem? - upewniła się Pani Maximoff. Z jakiegoś powodu wyglądała na bardzo szczęśliwą.

- Tak, proszę pani - odpowiedziałem.

- Więc to stąd nagła zmiana osobowości w ciągu tygodnia? - zapytał Pan Stark się uśmiechając, a ja przytaknąłem.

- Będziesz tam tak stał, czy z nami usiądziesz? - zapytał Pan Wilson, wyglądając jakby mu ulżyło.

- Jak się dowiedzieliście? - zapytał Pan Barnes i szybko wyjaśniliśmy mu, jak to się stało.

- Dobrze widzieć cię z powrotem, człowieku pająku - powiedział Pan Thor. To brzmiało znajomo. Czy to nie tak nazywał mnie Pan Piorun?

- Dobrze jest wrócić, Panie Thorze - odpowiedziałem.

- Thor wystarczy - powiedział, a grupka która zdążyła już lepiej mnie poznać, zaczęła chichotać.

- Mam wrażenie, jakbyśmy coś przegapili - powiedział Pan Banner, patrząc na pozostałych.

- Nawet nie próbuj - odpowiedział Pan Clint, kiedy się trochę uspokoił. - Mnie nadal nazywa Pan Clint - dodał. Pan Bucky spojrzał na niego dziwnie i wzruszył ramionami.

- Mnie nazywaj po prostu Bucky, nie ma potrzeby używać przed tym Pan.

- Dobrze Panie Bucky - odpowiedziałem i teraz wszyscy zaczęli się śmiać.

- Może obejrzymy jakiś film? - zapytała Pani Maximoff, kiedy już się uspokoiła. Wszyscy ochoczo przystali na ten pomysł.

Problemem jednak był wybór filmu. Pan Clint chciał obejrzeć "Igrzyska śmierci", Pani Maximoff "Harrego Pottera i Księcia Półkrwi", Pan Steve "Pamiętnik", a Pan Stark zgadzał się na jakikolwiek film, którego akcja nie będzie się toczyć na oceanie.

- Hej Spidey, może ty wybierzesz? - zapytał Pan Maximoff, a ja natychmiast się spiąłem. Nie chciałem wybierać. Co jeśli wybiorę coś głupiego, co nikomu się nie spodoba?

- Tak, to doskonały pomysł - przytaknęła Pani Natasza i wszyscy się z tym zgodzili. Wspaniale. Teraz już musiałem coś wybrać.

- Eeee... Może "Wredne dziewczyny"? - to była pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy. Nawet nie wiedziałem, czy ten film jest dobry, bo nigdy go nie oglądałem.

- Pewnie, podoba mi się ten pomysł - powiedziała Pani Natasza, a ja odetchnąłem z ulgą. - FRIDAY puść "Wredne dziewczyny" - dodała. Wszyscy wydawali się być zadowoleni z mojej propozycji, czego zupełnie się nie spodziewałem.

Siedziałem ściśnięty pomiędzy Panią Nataszą i Panem Starkiem, ale było mi tu bardzo wygodnie. W połowie filmu przyszło zamówione wcześniej jedzenie, więc rozłożyliśmy je na stole i jedliśmy oglądając dalej. Na całe szczęście zwolniłem się tego dnia u Pana Davisa, więc nie musiałem martwic się stażem. Mieliśmy niezłą zabawę, powtarzając cytaty z filmy i przedrzeźniając bohaterki. 

W połowie filmu Pan Clint ubrał różowy szalik na głowę, udając że to jego włosy i stanął obok telewizora naśladując jedną z dziewczyn. Po chwili dołączył do niego Pan Pietro z fioletowym szalikiem po drugiej stronie telewizora. Patrzyłem na to z rozbawieniem, już dawno się tak dobrze nie bawiłem. 

- FRIDAY, nagraj to i umieść w folderze "Avengers to banda kretynów" - usłyszałem, jak Pan Stark mówi cicho. Kiedy zauważył, że na niego patrzę uśmiechnął się lekko i puścił mi oko.

---

Jak wam się podobał sposób, w jaki dowiedzieli się Avengers?

Do następnego :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro