Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Добрый вечер!

Zdążyłam :)

Dziękuję za wszystkie komentarze i głosy <3

Miłego czytania.

---

*Avengers*

Dzisiaj w końcu nastał dzień, kiedy cały świat miał poznać prawdę. 

Minęły zaledwie dwa tygodnie od kiedy Flash ogłosił że jest Spider-Manem, a ludzie już zdążyli go znienawidzić. W Internecie wrzało, a postów z hashtagami "#Flashisoverparty" i "#Spidemanisoverparty" wciąż przybywało. Nawet jego Instagram miał teraz cztery tysiące obserwatorów, co nie byłoby takim złym wynikiem, gdyby nie był tak znaną osobą. Dla porównania Stark miał ich 87... milionów. 

Wszystkim Avengers było bardzo żal prawdziwego Spider-Mana. Cała ta nagonka zdawała się bardzo na niego wpływać. Uważali go za naprawdę dobrego i wrażliwego chłopaka, więc nie dziwiło ich, że tak mocno wziął do siebie całą krytykę z jaką się teraz spotykał. To było strasznie niesprawiedliwe, że ludzie przestali go lubić za coś, czego nie zrobił a nawet, o czym wiedziała tylko Natasza, za coś czego sam był ofiarą. Clint nadal czuł się źle z tym jak potraktował go na sali treningowej, kiedy jeszcze o niczym nie wiedział, a była to jedynie kropla w morzu w porównaniu do tego, jak traktowali go inni ludzie.

Konferencja miała rozpocząć się o piętnastej. Za organizację odpowiadała Pepper, która niedawno wróciła ze swojej podróży służbowej.

- Gdybym był jego kolegą z klasy, to chyba nigdy bym się już do niego nie odezwał - powiedział Clint.

- Dokładnie. Ale co z tym dzieciakiem z nagrania? - zapytał zmartwiony Steve, a Natasza zakrztusiła się pitym właśnie sokiem. Kiedy Steve i Bucky obejrzeli nagranie, mieli ochotę od razu udać się do domu Flasha, żeby wszystko z nim "wyjaśnić", ale udało się jakoś odwieść ich od tego pomysłu. Wyglądało na to, że ze względu na swoja przeszłość, przejęli się tym nawet bardziej niż pozostali.

- Nat, wszystko w porządku? - zapytał Bucky, patrząc na nią podejrzliwie.

- Tak, wszystko dobrze. Pójdę, pomóc trochę Pepper - powiedziała i uciekła zanim ktokolwiek zdołał ją zatrzymać.

- Ona coś wie - powiedział Clint z zamyśleniem.

- No nie pierdol.

- Wyrażaj się! - wykrzyknął natychmiast Steve, a wszyscy westchnęli. Już od dłuższego czasu próbowali go tego oduczyć, ale jak to mówią "starego psa nowych sztuczek nie nauczysz". 

*Peter*

Wczoraj Pan Stark poprosił mnie, żebym pojawił się w wieży przed piętnastą, więc postanowiłem spotkać się wcześniej z Nedem i MJ i poinformować ich o wszystkim, co ich ominęło. Siedzieliśmy teraz w naszej ulubionej kawiarni. To miejsce było dla nas niczym Central Perk, dla Przyjaciół. Co prawda nie mieliśmy tam swojej kanapy, ale każdy z nas miał tam blisko, a MJ czasami tam dorabiała.

- Więc dzisiaj w końcu ujawnisz wszystkim, że jesteś Spider-Manem? - zapytał Ned.

- Co? Nie! - krzyknąłem zaskoczony. - Czemu miałbym to robić? - zapytałem, patrząc na niego zdziwiony. Czy on naprawdę myślał, że chciałem się ujawnić?

- Nie wiem. Ostatnio spodziewam się wszystkiego, jeśli chodzi o ciebie - powiedział wzruszając ramionami.

- Serio, Ned?

- Ale zamierzasz zdemaskować Flasha?  - upewniła się MJ, a ja przytaknąłem.

- Dobrze - odpowiedziała. - Nie mogłam już patrzeć jak się wiecznie puszy - przewróciła oczami. Ned, kiedy to usłyszał wyglądał, jakby ktoś obiecał mu wcześniejszą gwiazdkę.

- Och, zapomniałem wam o tym powiedzieć - przypomniałem sobie. - Ostatnio poprosił mnie o autograf - zaśmiałem się cicho.

- Co? - zapytali niemal w tym samym momencie. Oboje patrzyli na mnie w szoku.

- Rozmawiałem z nim, a wszystko obserwowali Avengers i jak miałem już odlatywać, poprosił mnie o autograf - wytłumaczyłem. - Nie mogłem mu odmówić - dodałem ze złośliwym uśmieszkiem.

- Dałeś mu swój autograf? - zapytał z niedowierzaniem Ned, patrząc na mnie dziwnie.

- Tak - potwierdziłem z uśmiechem. - "Od Spider-Mana dla Spider-Mana"

Na te słowa MJ wybuchła śmiechem, a Ned szybko do niej dołączył. Rozmawialiśmy jeszcze długo, aż nadeszła pora żebym się zbierał. Naprawdę wspaniale było się z nimi spotkać poza szkołą i na spokojnie porozmawiać, ale nie chciałem się spóźnić na konferencje. W końcu obiecałem panu Starkowi, że będę trochę wcześniej.

W drodze do wieży zauważyłem młoda parę, którą ktoś właśnie próbował okraść. Wylądowałem obok chcąc im pomóc, jednak wyglądało na to, że nie jestem im potrzebny. Chłopak wykorzystując chwilową dekoncentracje złodzieja, zabrał mu broń i powalił go na ziemie. Następnie zwrócił się z moją stronę i powiedział coś, co natychmiast sprawiło, że cały mój dobry nastrój prysnął. 

- Nie potrzebuję pomocy takiego atencjusza jak ty. Jak możesz w ogóle uważać się za bohatera?

Spojrzał na mnie pogardliwie i odwrócił się ciągnąc za sobą swoja dziewczynę. Stałem tam jak wryty i próbowałem powstrzymać łzy. Nadal nie mogłem się przyzwyczaić do tego jak traktowali mnie ludzie. Wziąłem kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić i zadzwoniłem na policję, przyklejając wcześniej złodzieja siecią do ściany. 

Ruszyłem znowu w stronę wieży i odetchnąłem z ulgą, kiedy wyłoniła się spośród innych budynków. Kiedy wszedłem do środka ludzie zaczęli do siebie szeptać i rzucać mi nieprzyjemne spojrzenia.

- Witaj Spider-Manie. Jak twój dzień? - zapytała mnie FRIDAY miłym głosem, czego zupełnie się nie spodziewałem. Nidy wcześniej nie zwróciłem uwagi na to, żeby kogokolwiek witała w ten sposób. Była to też miła odmiana, po dzisiejszym incydencie.

- W porządku - powiedziałem, czując się nieco lepiej. Nie była to prawda, ale przecież nie będę się jej żalił.

- Szef już na ciebie czeka.

- Dziękuję - wymamrotałem i zacząłem iść w stronę windy, ale po chwili zatrzymał mnie jeden z pracowników.

- Co ty tu robisz? Szukasz kolejnej ofiary? - zapytał mnie wrogo. Teraz już z trudem powstrzymywałem łzy. Ominąłem go, nie mówiąc ani słowa i zmierzałem szybko do windy. Za plecami słyszałem, że ludzie zaczęli coraz głośniej wyrażać swoje niezadowolenie z mojej wizyty. 

- Proszę wszystkich o ciszę - nakazała FRIDAY ostrym tonem i wszyscy natychmiast się zamilkli. - Gnębienie nie będzie tolerowane.

- Jedyną osobą, która kogoś gnębi jest on i jeszcze chce, żeby nazywać go bohaterem - krzyknął ktoś za mną. To chyba przelało czarę goryczy. Pobiegłem szybko do windy, nie zwracając nawet uwagi na odpowiadającą mu FRIDAY. Drzwi windy zamknęły się, odcinając mnie od toczącej się w holu dyskusji.

- Dzięki FRIDAY - powiedziałem łamiącym się głosem.

- Nie ma problemu Spidey - odpowiedziała, a ja rozejrzałem się, sprawdzając, czy na pewno jestem sam.

Zacząłem myśleć o tych wszystkich rzeczach, które usłyszałem przez te parę dni. Natychmiast przyszła mi na myśl ta para, którą dzisiaj spotkałem. Ciekawe czy będą żałować tego co powiedzieli, kiedy dowiedzą się już całej prawdy? Możliwe że nie. Wszystkie te słowa bardzo mnie dotknęły. Byłem przyzwyczajony, że ludzie obrażają Petera Parkera, przecież nie byłem nikim szczególnym, ale obrażanie Spider-Mana dotknęło mnie do żywego. Może tak naprawdę mieli rację? Może niezależnie za jaką maska się skryję, dalej będę tym samym nieporadnym i żałosnym Peterem?

Włożyłem dłoń pod maskę, kiedy nagle drzwi windy się otworzyły. Wszystkie głowy w pokoju obróciły się w moją stronę, podczas gdy ścierałem łzy. Szybko wyciągnąłem rękę, ale było już za późno.

- Hej, co się stało? - zapytała zmartwiona Natasza wstając.

- N-nic wszystko w porządku - powiedziałem, ale widziałem, że mi nie uwierzyła. Reszta też nie wyglądała na przekonanych. - Naprawdę - dodałem. Wszyscy pokiwali głowami, najwyraźniej postanawiając na razie porzucić ten temat.

- Musimy jeszcze ustalić parę rzeczy, zanim zaczniemy nasze małe show - powiedział Pan Stark i zaczęliśmy dyskutować o spotkaniu. Nie potrzeba było wiele czasu, żebym poczuł się o niebo lepiej w ich towarzystwie.

***

- Wszyscy zapewne zastanawiacie się, dlaczego zwołałem tą konferencje - zaczął Pan Stark, zwracając się do stojących w pomieszczeniu dziennikarzy. Mimo że spotkanie było organizowane na szybko, znajdowało się tutaj naprawdę wiele ludzi. - Jak wiecie, nie często zwołuje spotkania prasowe, jednak tym razem chodzi o pewne kłamstwo, które bardzo mocno wpłynęło na mojego... przyjaciela.

PRZYJACIELA. POWIEDZIAŁ PRZYJACIELA. Miałem ochotę krzyczeć jednocześnie ze szczęścia i zdenerwowania. Za chwilę miałem przemawiać przed wszystkimi ludźmi, którzy znajdowali się na sali. Właściwie można było nawet powiedzieć, że przed całym światem, bo wszystko było transmitowane na żywo. Spojrzałem na Flasha i widziałem, że jest zdenerwowany nawet bardziej niż ja. Wcale mu się nie dziwiłem, cały czas zastanawiałem się jak Panu Starkowi udało się go zmusić, żeby się tu pojawił.

- Chciałbym od razu zaznaczyć - kontynuował Pan Stark - że Eugene Thompson zdecydowanie nie jest przyjacielem, o którym mówię - dodał po chwili, a publika zaczęła krzyczeć, kiedy tylko wspomniał jego imię. -Bardzo proszę o ciszę - powiedział i poczekał, aż wszyscy się uspokoją. - Nie wydaje mi się, żeby chociaż jedna osoba na tej sali nie widziała ostatnio popularnego nagrania ze Spider-Manem. Pewnie się zastanawiacie, czy Spider-Man nie powinien ratować ludzi w takiej sytuacji? To bardzo dobre pytanie i zamierzam dzisiaj na nie odpowiedzieć.

Prasa zaczęła wykrzykiwać pytania, a blaski fleszy rozświetlały co chwila pokój konferencyjny. Widziałem jak stojąca z boku Pani Potts-Stark próbuje wszystkich uspokoić, żeby Pan Stark mógł kontynuować. Próbowałem z całych sił ignorować cały ten hałas, ale moja głowa zaczynała mnie coraz bardziej boleć. Karen jakby czytając mi w myślach, natychmiast wyciszyła wszystkie dochodzące do mnie dźwięki. Dodałem tą opcje niedawno i teraz dziękowałem sobie za ten wspaniały pomysł. Odetchnąłem z ulgą i cicho jej podziękowałem. Stałem tak kilka sekund, jednak kiedy zauważyłem, że Pan Stark zaczyna znowu coś mówić, poprosiłem ją o zmniejszenie blokady.

- Myślę, że wszyscy zasługujecie na prawdę, ale to nie ja powinienem ja wam przekazać. Powitajcie proszę Eugene Thomsona - powiedział Pan Stark, odsuwając się na bok.

Kiedy tylko wspomniał to imię, tłum zaczął go wygwizdywać. Flash podszedł niepewnie do miejsca, gdzie przed chwilą stał Pan Stark i stanął przed mikrofonem. Wreszcie doczekałem się dzisiejszego gwoździa programu. To będzie niesamowicie zabawne. Flash stał bez słowa przez dobrą minutę, aż w końcu ktoś z widowni zawołał zniecierpliwiony, żeby wreszcie się odezwał. To wytrąciło go z osłupienia i odchrząknął. Widać było, że jest bardzo zdenerwowany.

- Cześć wszystkim - zdołał wykrztusić. - Jest coś o czym powinniście wiedzieć... - przerwał, przełykając ślinę. Znowu zamilknął, patrząc przerażonym wzrokiem na wszystkich dziennikarzy. Zazwyczaj uwielbiał zwracać na siebie uwagę, jednak było widać, że teraz najchętniej uciekłby do domu.

- O czym?

- No wykrztuś to w końcu!

- Nie mamy całego dnia!

Gdybym był na miejscu Flasha, na pewno zastanawiałbym się nad ucieczką. Stał tam dłuższą chwilę, nic nie mówiąc i patrzył z paniką na otaczających go ludzi. Niemal wszyscy zgromadzeni zaczęli krzyczeć na niego, żeby w końcu powiedział to co chciał ogłosić. 

- Wystarczy. Idę tam - powiedziałem do Avengers. Nie musiałem nawet szeptać, bo było tak głośno, że i tak nikt poza osobami stojącymi obok nie byłby w stanie mnie usłyszeć. Przytaknęli tylko, a ja wskoczyłem na sufit i powoli obniżyłem się na pajęczynie, zwisając głową w dół dokładnie za plecami Flasha. Wtedy wszyscy włącznie z Panem Starkiem mnie zauważyli.

Pokój wypełniła cisza. Nikt nawet nie robił zdjęć. Flash zaczął rozglądać się zdezorientowany. Kiedy wreszcie mnie zauważył, pomachałem mu i zeskoczyłem obok niego. Jego twarz zrobiła się blada jak ściana. Spojrzałem na niego znacząco, żeby odsunął się od mikrofonu, ale chyba nie zrozumiał, o co mi chodzi, bo dalej stał tam jak wmurowany. Westchnąłem cicho i przysunąłem mikrofon w moja stronę.

- Zaskoczeni? - zapytałem nieśmiało. Wszyscy nagle wybudzili się z transu. Błyski fleszy zaczęły mnie niemal oślepiać, ale nikt nie wydał z siebie żadnego dźwięku, czekając na to co powiem. - Jako że Flash ma wyraźne trudności z mówieniem, postanowiłem, że powiem to za niego - zacząłem. - Jak pewnie zdążyliście już zauważyć, Flash nie jest Spider-Manem - stwierdziłem, a wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, żeby zadać mi pytanie. Znowu musiałem wyciszyć wszystkie dźwięki, żeby jakoś to wytrzymać. Kiedy wszyscy się trochę uspokoili, mogłem kontynuować.

- Tak, Flash kłamał przez ten cały czas. Tak, to ja jestem prawdziwym Spider-Manem. Tak, Flash jest gnojkiem - odpowiedziałem na to, co udało mi się wyłapać. Wszyscy zaśmiali się na moją ostatnia odpowiedź, a Flash zbladł jeszcze bardziej i wybiegł z sali. Byłem pewny, że w ciągu dwóch tygodni nikt nie będzie o tym pamiętał, ale na razie cieszyłem się chwilą.

- Teraz będziemy odpowiadać na pytania, ale spokojnie. Proszę zadawać je po wywołaniu - powiedział pan Stark siadając na krześle za mną. Zamrugałem ze zdziwienia, nie zauważyłem wcześniej, żeby stały tam jakieś krzesła. - Będziesz tam stał, czy...? - zapytał mnie, oddalając mikrofon. Szybko usiadłem obok i rozpoczęliśmy nasze małe Q&A.

W większości pytania dotyczyły mnie i Flasha, ale było też parę skierowanych bezpośrednio do pana Starka. Strasznie się denerwowałem, nigdy nie lubiłem publiki, ale starałem się odpowiadać najlepiej jak umiałem.

***

- Stary to było epickie - zaczął Ned, kiedy tylko zobaczył mnie w szkole w poniedziałek.

- Tak przyznaję, było całkiem spoko - odpowiedziałem. Przed szkołą stało paru reporterów, czekających na Flasha, ale nie sądziłem, żeby chciał pojawić się w szkole w tym tygodniu.

Na przerwie przeglądając Facebooka, Instagrama i Twittera natknąłem się na mnóstwo postów i filmów ludzi przepraszających Spider-mana. To było naprawdę słodkie.

Flagowy tyłek Ameryki

Pan Dziadek

KTO TO ZROBIŁ

Pani Nat

zrobił co?

Pan Dziadek

PATRZ NA NAZWĘ GRUPY

MRB

HAHAHA

Pan Dziadek

Srark przysięgam na boga

Peter

Srark?

Przez dłuższą chwilę, nikt nic nie pisał. O co im chodziło?

Pani Czarownica

dontbesuspicious

Peter

słuchajcie

co się dzieje

MRB

nic

Peter

?

Pan Dziadek

Taka ksywka

Bo bardzo lubi Starka

Peter

och

Pan Dziadek

dokładnie tak jest

Pani Nat

potwierdzam

MRB

W zupełności

Kto by go nie lubił?

Pan Sam

tak

Pan Łucznik

tak jak powiedział

Pan Bucky

idioci

Peter

okej...

ale flagowy tyłek ameryki?

serio?

co to ma w ogóle znaczyć?

Pan Dziadek

tak wytłumacz nam MRB

no dalej

MRB

hihi

Peter

jakiś kolejny wewnętrzny żarcik?

Pani Nat

tak dokładnie

Peter

to nie fair

MRB

Życie jest nie fair dzieciaku

Peter

ej chwila...

czy wam chodzi o tyłek Kapitana Ameryki?

Pan Szybki

tak jakby

Pani Czarownica

OH DAJCIE SPOKÓJ

DONT.BE.SUSPICIOUS.

Pan Szybki

ZAMKNIJ.SIE.DO.CHOLERY.

Pan Dziadek

WYRAŻAJ SIĘ

Peter

więc kapitan Ameryka?

ale dlaczego to jest wewnętrzny żart?

nie rozumiem

przecież wszyscy gadają o jego tyłku

MRB

HAHAHAHAH

Pan Łucznik

HAHAHA LMAO

Pan Sam

LOL

Pan Dziadek

wszyscy?

Pan Bucky

no ma bardzo ładny tyłek

Pan Dziadek

BUCKY

Peter

wszyscy bez wyjątku

w szczególności dziewczyny

no może poza MJ

MRB

czyli twoją dziewczyną? :)

Peter

NIEEE

Pan Łucznik

TAKKK

Pani Nat

наш маленький паучок нашел девушку?

(nasz mały pająk znalazł dziewczynę?)

Peter

мы не пара, а только друзья

(nie jesteśmy parą, tylko przyjaciółmi)

Pani Nat

сейчас

(na razie)

Pan Bucky

уверены ли вы?

(jesteś pewny?)

Peter

определенно

(zdecydowanie)

Nie jesteśmy parą serio

MRB

na razie

Peter

dokładnie to napisała przed chwilą Pani Nat

Pan Łucznik

Ktoś tu się zakochał?

Peter

nieeee

Pan Łucznik

Och ktoś się zdecydowanie zakochał

i nawet wiemy w kim

Peter

jesteśmy właśnie na przerwie a ona siedzi naprzeciwko

więc przymknąć się

MRB

spieszmy się kochać dzieci

tak szybko dorastają

Pani Kierownik

nie tak dawno temu bawił się zabawkami

Peter

...

czy Lego liczy się jako zabawka?

MRB

tak

Peter

w takim razie to było rano

MRB

*wzdycha

Peter

:)

ups dzwonek

spadam 

na razie

MRB

pa dzieciaku

Pani Nat

pa маленький паук

Pan Łucznik

pozdrów ją ode mnie :)

Peter

O MÓJ TORZEE

---

Wreszcie wszyscy wiedzą, że Flash nie jest Spider-Manem, a nasza biedna buła nie musi sobie radzić z wszechobecnym hejtem. 

Do niedzieli i pamiętajcie, że ze mnie nocne zwierzę jest <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro