Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witajcie, otóż TAK, nadal żyję, a wy wreszcie doczekaliście się nowego rozdziału.

Zapraszam do tej krainy spierdolenia, czyli następnego rozdziału tego nie do końca logicznego opowiadania, ale fuck logic.

---

#Wpoprzednimodcinku:

— On chce, żebyś poszedł na spotkanie za niego — powiedziała z wrednym uśmieszkiem, a ja skuliłem się w sobie. Logan spojrzał na mnie w szoku, próbując wszystko przetworzyć i wytrzeszczył oczy, kiedy w końcu zrozumiał, o co go proszę.

Zanim zdążył odpowiedzieć, przerwało nam ciche pukanie do drzwi.

— Spodziewamy się jeszcze kogoś? — zapytał zdziwiony Logan, wstając. Pokręciłem głową i poszedłem za nim, ukrywając się lekko za drzwiami.

— Eee cześć — powiedział, bardzo znajomy mi głos, kiedy chłopak wreszcie otworzył. — MJ pisała, że Peter tu jest.

— Ned! — zawołałem. — Co ty tu robisz? — zapytałem zdziwiony i wyszedłem z ukrycia, patrząc na niego w szoku. Natychmiast do głowy zaczęły mi napływać obrazy ze snu i wzdrygnąłem się mimowolnie. Błagam, niech tylko ten sen nie okaże się jakiś proroczy. Czasami przerażało mnie to, co miałem w głowie i miałem wrażenie, że autorkę stanowczo za bardzo ponosi wyobraźnia.

— Chciałem się upewnić, że wszystko u ciebie w porządku — powiedział, wzruszając ramionami.

— Mogłeś mi powiedzieć, że wpadniesz, to poczekałbym z tłumaczeniem całej sytuacji. — Westchnąłem cicho, a Ned spojrzał na mnie z zakłopotaniem.

— Sorka nie pomyślałem — powiedział, siadając na kanapie obok MJ. Zająłem krzesło i cicho wzdychając, znowu zacząłem wszystko tłumaczyć. Oczywiście pomijając fakt, że byłem Spider-Manem, bo o tym Logan jeszcze nie wiedział, chociaż znając moje szczęście i zapędy autorki dowie się tego w najmniej dla mnie odpowiednim momencie, znowu wszystko komplikując.

— Dalej nie mogę uwierzyć, że pisałeś z Avengers i nawet o tym nie wiedziałeś — zaśmiał się Logan. — Miałem cię za naprawdę inteligentnego.

— A spadaj — mruknąłem. — To pomożesz mi, czy nie? — zapytałem z napięciem w głosie.

— Spoko. Może będzie zabawnie — zgodził się, wzruszając ramionami.

— Serio? Naprawdę chcesz wziąć udział w tym jego debilnym planie? — MJ spojrzała na niego z niedowierzaniem. — O ile w ogóle można to nazwać planem — dodała, mamrocząc.

— Wcale nie jest taki debilny — zaprotestowałem, a ona spojrzała na mnie jak na kretyna.

— Przecież to się kupy, dupy nie trzyma. Jak niby zamierzasz ich przekonać, że on jest dzieciakiem, skoro nawet z nimi nie pisał? — zapytała z kpiącym uśmieszkiem. — Przypominam ci, że Czarna wdowa była tajnym rosyjskim agentem, od razu zauważy, że coś jest nie tak.

— Niekoniecznie — wymamrotałem. — Potrzebujemy tylko trochę sprzętu — dodałem z lekkim uśmieszkiem.

— Litości — wymamrotała MJ, załamując ręce.

— Ned będzie oczywiście wszystko nadzorował — powiedziałem, a on od razu się rozpromienił.

— Super, to zupełnie jak misja S... — urwał, widząc mój karcący wzrok. — Znaczy tego... Jak jakaś tajna misja — dokończył nieporadnie i tym razem to ja załamałem ręce, patrząc na niego z niedowierzaniem. Może w zakładzie z MJ faktycznie nie powinienem obstawiać tego, że Ned się nigdy przed nikim nie wygada?

— Ogarniemy sprzęt szpiegowski, jakąś mini kamerkę z mikrofonem i słuchawkę, żebym mógł ci mówić, co masz powiedzieć, jak zapytają o coś konkretnego — zwróciłem się do Logana.

— A ja co mam robić? — zapytała MJ, podnosząc brwi.

— Ty będziesz jak zawsze obniżać morale i pokazywać największe wady tego planu — zaśmiałem się cicho. — Będzie dobrze — dodałem. — Naprawdę czuję, że tym razem się uda.

Wszyscy po chwili przytaknęli, nie wyglądając jednak na zbyt przekonanych, jedynie Logan wydawał się zafascynowany możliwością osobistego poznania Avengers. Ned został wysłany po odpowiedni sprzęt, a my zaczęliśmy ustalać odpowiednią strategię.

*Natasza*

Nie wiedziałam już, co więcej mogę zrobić. Starałam się szukać Petera, ale wyglądało to tak, jakby rozpłynął się w powietrzu. Jak mogłam pozwolić, żeby uciekł i prawdopodobnie gdzieś się teraz błąkał? Gdybym tylko nie była tak głupia i nie zatrzymała wtedy Starka, na pewno byłby teraz z nami.

Poddałam się dopiero późnym popołudniem i odpaliłam telefon, zauważając pełno wiadomości na czacie z dzieciakiem. Zignorowałam je jednak i wyciszyłam całą konwersację. Nie miałam teraz na to siły, a nie chciałam go dodatkowo zasmucać. Oprócz mnie miał jeszcze pełno przyjaciół, więc pewnie nawet nie zauważy, że nic nie piszę.

Nagle wpadło mi do głowy coś, na co wcześniej nie wpadłam. Przyjaciele Petera. Dlaczego jeszcze nie napisaliśmy do jego przyjaciół? To było straszne, że mimo zmiany autora, nadal nie używałam na tyle mózgu, żeby wpaść na tak banalną rzecz, jak skontaktowanie się z osobami, do których mógł się udać.

Szybkim krokiem ruszyłam w stronę warsztatu Starka, spodziewając się, że tam właśnie mogę go znaleźć w nadziei, że ma ich numery. Zaklęłam pod nosem, widząc zamknięte drzwi i zalewającego się w trupa mężczyznę zamkniętego w środku. Wspaniale. Próbowała zwrócić jakoś jego uwagę, ale zupełnie mnie ignorował. Nawet prośba o otwarcie drzwi przekazana przez Friday zupełnie nic nie dała. Musiałam wziąć go sposobem.

— Friday powiedz mu, że dzieciak jest w niebezpieczeństwie i go potrzebuje — powiedziałam, chwytając się ostatniej deski ratunku. Ledwo udało mi się ukryć triumfalny uśmieszek, kiedy zerwał się z miejsca i otworzył drzwi z wyrazem paniki na twarzy. — Spokojnie, nic mu nie jest — rzuciłam, przewracając oczami i zanim zdążył się odezwać, przepchnęłam się obok niego do środka.

— Ty cholerna...

— Lepiej nie kończ — poradziłam z błyskiem w oku, a Stark prychnął, biorąc kolejny łyk prosto z otwartej butelki. Skrzywiłam się na ten widok. Dlaczego akurat ja musiałam się z nim użerać w tym stanie i gdzie była Pepper, kiedy najbardziej jej potrzebowałam?

— Czego chcesz? — zapytał, siadając przy biurku. — Zajęty jestem.

— Ta, widzę właśnie — powiedziałam z grymasem. — Pisałeś do przyjaciół Petera?

— Co? — spytał, patrząc na mnie z zaskoczeniem.

— Pytam, czy pisałeś do jego przyjaciół? — spytałam, zaciskając zęby i próbując się powstrzymać od zrobienia mu poważnej krzywdy.

— Nie — mruknął zawstydzony. — Nie pomyślałem o tym.

— Dawaj mi numery — powiedziałam zniecierpliwiona, zaczynając się zastanawiać czy ktokolwiek w wieży ma chociaż parę szarych komórek.

— Friday, wyszukaj numery Michelle i Edwarda z klasy Petera — mruknął, unikając mojego wzroku.

— Nawet nie wiesz, jak mają na nazwisko? — spytałam z niedowierzaniem.

— Ciesz się, że zapamiętałem imiona — wzruszył ramionami, a ja spojrzałam na niego dziwnie, ale postanowiłam już nic nie komentować, zwyczajnie nie miałam na to siły. Kiedy tylko zdobyłam numery, wklepałam je szybko w telefon, zastanawiając się, co właściwie do nich napisać, żeby mnie nie zignorowali. Nie mogłam przecież zacząć im grozić, a nie wiedziałam, czy Peter im w ogóle mówił o planach adopcji, albo chociaż o swoich rozmowach z Avengers.

*Peter*

Kiedy Ned wrócił z całym potrzebnym sprzętem, zaczęliśmy go testować. Wszystko działało idealnie, więc plan wydawał się mieć duże szanse powodzenia. W pewnym momencie MJ i Ned dostali jednocześnie smsy i spojrzeli na siebie z zaskoczeniem, wyciągając komórki.

— Peter... — powiedziała z wahaniem MJ. — Czy to jest naprawdę numer czarnej wdowy? — zapytała z niedowierzaniem, podając mi swój telefon. Szybko porównałem numery u niej i na czacie i otworzyłem oczy ze zdumienia.

— Tak — pisnąłem. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleje. Jak oni znaleźli ich numery? Przecież podawałem Starkowi tylko ich imiona. — Przepraszam — mruknąłem, oddając jej telefon.

— Żartujesz chyba? — spojrzała na mnie z niedowierzaniem. — Mam numer samej Czarnej Wdowy — powiedziała, patrząc na telefon jak na ósmy cud świata. Pierwszy raz widziałem ją aż tak ucieszoną i uśmiechnąłem się mimowolnie.

— Co ona właściwie ci napisała? — zapytałem z ciekawością.

— To będzie moja słodka tajemnica — mruknęła, dalej wpatrzona w ekran telefonu, a ja wzruszyłem ramionami, zastanawiając się, czy serio nie chce mi powiedzieć, czy po prostu autorka jest zbyt leniwa, żeby pisać ten chat, bo edytowanie ich, żeby dobrze wyglądały, jest strasznie upierdliwie.

— Tylko nie odpisujecie jej, że wiecie, gdzie jestem — zastrzegłem na wszelki wypadek.

— Stary wiem, ale mam okłamać samą czarną wdowę? — zapytał z wahaniem Ned.

— Zawsze możesz jej nie odpisywać — odpowiedziałem, wzruszając ramionami.

— Mam nie odpisywać Czarnej Wdowie?! — wykrzyknął. — Całkiem już upadłeś na łeb — powiedział z niedowierzaniem.

— Czemu do mnie nie napisała? — zapytał naburmuszony Logan, przysuwając się bliżej mnie.

— Bo o tobie nie gadałem w wieży — odpowiedziałem, przewracając oczami i trzepnąłem go lekko w ramię.

— Może jeszcze powiedz mi, że mnie nie lubisz? — zapytał, łapiąc się teatralnie w okolicy serca.

— Lubię, lubię — zachichotałem, głaszcząc go po włosach. Po chwili zmieszałem się, widząc zaskoczony wzrok Neda. MJ wyglądała jak zawsze, dalej zawzięcie coś pisząc w telefonie. Speszyłem się lekko i nie zważając na zawód widoczny w oczach Logana, wziąłem dłoń z jego włosów i cicho odchrząknąłem, czując, jak na moje policzki wpływa lekki rumieniec. — Mam nadzieję, że nie podajesz jej właśnie mojej szczegółowej lokalizacji — powiedziałem, przerywając niezręczną ciszę.

— Nie — mruknęła. — W tej chwili gram zmartwioną przyjaciółkę, która nie wie, gdzie jesteś i ma ochotę nakopać ci do dupy — dodała, zerkając na mnie przelotnie. — Coś ty taki czerwony? — zapytała, marszcząc brwi, a Logan obok mnie cicho się zaśmiał. — Nie wnikam — powiedziała po chwili. — Mam tylko nadzieję, że po tym całym cyrku powiesz jej, że mnie do tego zmusiłeś, bo chcę dalej utrzymywać z nią kontakt — zaznaczyła, a ja spojrzałem na nią zaskoczony.

— Serio tak ci zależy na kontakcie z nią?

— Peter myślałam, że trochę lepiej mnie znasz — powiedziała, patrząc na mnie karcąco, a ja znowu się zarumieniłem. — Przecież to oczywiste, że zależy mi na kontakcie z jedyną kobietą z oficjalnej szóstki Avengers. Mogę się nie interesować ogólnie życiem super bohaterów, ale nawet ja jestem pod wrażeniem jej dokonań. Poza tym wydaje się miła — dodała, jakby to wszystko tłumaczyło.

— Miła? — zapytałem, prawie krztusząc się pitą właśnie wodą.

— Mówi, że wszyscy się o ciebie martwią — powiedziała, ignorując moje pytanie i spojrzała na mnie znacząco. — Zwłaszcza Stark — dodała, a ja zacząłem się znowu wahać.

— Gdyby im tak zależało, to powiedzieliby mi o Clincie i uszanowaliby moją decyzję w sprawie May — mruknąłem.

— Głupią decyzję — odpowiedziała MJ, a Ned i Logan natychmiast pokiwali głowami, dając mi znać, że się z nią zgadzają. — Nie wiem, czy trochę nie przesadzasz Peter — powiedziała, przygryzając wargę. Widziałem po niej, że próbuje mnie nie urazić. Czy serio zachowywałem się aż tak głupio?

— Przesadzam? — powiedziałem z niedowierzaniem, podnosząc brew.

— Przecież nic takiego się nie stało — zaczęła delikatnie MJ. — Nikt w szkole się nie zorientował, przynajmniej na razie, a May dostała dokładnie to, na co zasłużyła — dodała, mrużąc oczy.

— Wcale na to nie zasłużyła! — krzyknąłem, gwałtownie wstając, a MJ lekko się skrzywiła. — Wszyscy przesadzacie, to nie było nic strasznego! Poza tym to moja jedyna rodzina — mówiłem dalej zdenerwowany, krążąc po pokoju. — Nic nie rozumiecie! Wiedziałem, że tak będzie, kiedy się dowiecie. Dlatego nie chciałem wam nic mówić — wyrzuciłem z siebie, czując lekkie poczucie winy, kiedy zerknąłem na urażoną minę dziewczyny. Szybko jednak je wyparłem. To nie była moja wina. To ona zaczęła ten temat. — Dobrze wiecie, że bez problemu sobie radziłem, a nikt z was nic nie zauważył — wytknąłem jej i poczułem lekką satysfakcję, kiedy na jej twarzy pojawiło się poczucie winy. — Gdyby Stark nie pojawił się w nieodpowiednim miejscu, nikt by nie wiedział i miałbym dalej rodzinę, a teraz nie mam nikogo i jeszcze muszę uciekać, bo nikt nie chce mi dać cholernego spokoju — bełkotałem dalej, czując, że zaraz się rozpłaczę. Dlaczego nikt mnie nie rozumiał?

— Pete spokojnie — przerwał moją tyradę Logan, zatrzymując mnie delikatnie i podając mi chusteczkę. Spojrzałem ze zdziwieniem na jego rękę, dopiero po chwili orientując się, że mam mokre policzki. Boże, byłem naprawdę beznadziejny. Jak mogłem się tak po prostu rozkleić? Żałosne. MJ i Ned nadal siedzieli w szoku i patrzyli na mnie zmieszani. Logan poczekał, aż wezmę chusteczkę i pociągnął mnie w stronę kanapy, zmuszając mnie, żebym usiadł obok niego. — Cały drżysz — powiedział z troską. Spojrzałem na niego podejrzliwie. Nie potrafiłem go rozgryźć. Dlaczego się tak o mnie troszczył? Dlaczego pozwolił mi się ukrywać w jego domu? Dlaczego zgodził się na cały mój plan? Co z tym chłopakiem było nie tak?

— Dlaczego? — zapytałem cicho, a on spojrzał się na mnie z zaskoczeniem.

— Nie wiem dlaczego, może ci zimno — odpowiedział zmieszany, zupełnie inaczej interpretując moje pytanie i zdjął swoją bluzę, zarzucając mi ją na ramiona. — Lepiej? — zapytał z lekkim uśmiechem, a ja wpatrzyłem się w te cudowne niebieskie oczy. Stój Peter. Nie zapędzaj się. Po prostu niebieskie.

— Ta, dzięki — odpowiedziałem po chwili, odrywając wzrok. — Przepraszam — mruknąłem w stronę MJ i Neda, chociaż nie do końca wiedziałem, czy mam ochotę ich przepraszać, ale MJ wyglądała, jakby naprawdę było jej przykro.

— To ja przepraszam Pete. — Westchnęła cicho, patrząc mi w oczy i zmarszczyła lekko brwi. — To, co powiedziałam to moje zdanie i go nie zmienię, ale może faktycznie za bardzo się wtrącam. To twoje życie i nie powinnam ci prawić morałów — dodała, patrząc na mnie przepraszająco, a ja westchnąłem z ulgą. Uwielbiałem ją za tą jej szczerość. Zawsze mogłem być pewny, że mnie nie okłamuje. To właśnie w niej kochałem, oczywiście poza jej pięknymi brązowymi oczami i... Chwila moment. Czy ja nie myślałem tak przed chwilą o Loganie? Co ze mną było nie tak? Czy to możliwe, że lubiłem ich oboje?

— Ja... Nic się nie stało — powiedziałem, otulając się szczelniej bluzą Logana. — Wiem, że nie chciałaś źle — dodałem, a ona kiwnęła głową i wiedziałem już, że więcej nie wrócimy do tego tematu, chyba że sam będę tego chciał. Z nią wszystko było takie proste, nieskomplikowane. Logan z kolei był tajemnicą, której nie potrafiłem rozgryźć i zawstydzał mnie jak nikt. Sam już nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć, a w mojej głowie robił się jeszcze większy mętlik.

— Dobra, to jak to jutro robimy? — zmienił temat Logan, ratując mnie z opresji. Spojrzałem na niego z wdzięcznością i wróciliśmy do planowania całej akcji.

*Natasza*

Opadłam na kanapę w warsztacie Tony'ego, cicho wzdychając. Wyglądało na to, że jego przyjaciele albo nic nie wiedzą, albo są wobec niego na tyle lojalni, że siedzą cicho. Dziewczyna sprawiała wrażenie naprawdę zmartwionej i wydawało się, że nie kłamie, ale doskonale wiedziałam jak łatwo kogoś oszukać przez wiadomości tekstowe. Chłopak z kolei próbował unikać rozmowy ze mną jak ognia, więc podejrzewałam, że wie, gdzie jest Peter. Mimo że nie chciał mi nic powiedzieć, to poczułam ulgę. Skoro jego przyjaciele wiedzieli, gdzie przebywa, to znaczyło, że jest w miarę bezpieczny. O wiele gorzej byłoby, gdyby nawet do nich się nie odzywał. Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby wylądował sam na niebezpiecznych ulicach Nowego Jorku. Nie chciałam nawet myśleć, co by się mogło stać, bo mimo że był Spider-Manem, to nie miał przy sobie stroju, a wiedziałam, że jest w stanie wiele poświęcić, żeby tylko nie zdradzić swojej tożsamości. To mogłoby być naprawdę katastrofalne w skutkach. Jeśli chciałam się dowiedzieć, gdzie go ukryli, musiałam być ostrożna i powoli zyskać ich zaufanie.

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości i z zaskoczeniem zauważyłam wiadomość od Wandy.

Wanda

Masz tam może gdzieś pod ręką Starka?

Natasza

mam a po co ci on?

Wanda

Powiedz mu, że dzieciak będzie potrzebował jutro tej przepustki


Spojrzałam z zaskoczeniem na ekran. Dzieciak? Zerknęłam na datę i zalało mnie poczucie winy. Zupełnie o tym zapomniałam. Przez całą tę sytuację z Peterem, przestałam wchodzić na wspólny czat. Nagle zrobiło mi się go żal. Czy pomyślał, że już mi na nim nie zależy?


Wanda

zapomniałaś prawda?

nie obwiniaj się, on by to zrozumiał

Natasza

wiem ale źle się z tym czuję

już przekazuje Starkowi

Wanda

przyjdziesz potem do mnie?

Natasza

pewnie <3


Wysłałam wiadomość odruchowo i dopiero potem na nią spojrzałam z lekkim wahaniem. Serduszko to przecież nic takiego, prawda? Przyjaciółki wysyłają sobie przecież tony tego słodkiego gówna.


Wanda

będę czekać <3


Kiedy odpisała, też używając serduszka, odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że zachowuję się trochę jak głupia nastolatka, ale byłyśmy ze sobą bardzo blisko i nie chciałam, żeby moje uczucia zniszczyły naszą przyjaźń. Nie wydawało mi się, żeby Wanda chciała czegoś więcej.

— Dzieciak potrzebuje przepustki na jutro — rzuciłam w stronę Tony'ego. Siedział na fotelu z grymasem na twarzy, popijając co jakiś czas wodę z trzymanej w ręce butelki. Musiał się na razie nią zadowolić, bo pomimo jego protestów, cały jego zapas whisky schowałam tak, żeby go nie znalazł. Byłam pewna, że Clint ucieszy się, kiedy natknie się na takie skarby w wentylacji.

— Czekaj. To już jutro? — zapytał, lekko się ożywiając, po czym niemal natychmiast spochmurniał. — Chciałem, żeby poznali się z Peterem — wymamrotał, biorąc łyk wody i krzywiąc się z niesmakiem. — Oddaj mi mój alkohol — jęknął z pretensją w głosie.

— Nie ma mowy — powiedziałam ostro. — Ogarnij się. Naprawdę chcesz pokazać się Peterowi w takim stanie, jak już wróci? — zapytałam, podnosząc go za fraki. — Idź pod prysznic, ale już — dodałam, popychając go w stronę łazienki. Zatoczył się lekko, ale poszedł posłusznie, a ja usiadłam na kanapie, wsłuchując się w szum wody i pogrążając się w myślach. Kiedy wreszcie wyszedł z ręcznikiem obwiązanym na biodrach, wyglądał już o wiele lepiej. Podszedł szybkim krokiem w stronę szafki, wyciągając z niej bokserki i świeże ubrania.

— Wiem, że jest co podziwiać, ale wydawało mi się, że gustujesz w bardziej okrągłych kształtach — stwierdził złośliwie, zauważając, jak się na niego gapię. Czyli wiedział. Byłam aż tak oczywista?

— Lubię sobie popatrzeć na ładne ciało — powiedziałam, wzruszając ramionami i udając, że nie wiem, co zasugerował. Zaśmiał się cicho.

— Nie wątpię, ale myślę, że chętnie popatrzyłabyś na kogoś innego w tej wieży — odparł ze złośliwym uśmieszkiem.

— Nie przeginaj Stark. — Zmrużyłam oczy, a po chwili odwróciliśmy się, słysząc, jak otwierają się drzwi, a do środka wchodzi Pepper, patrząc na nas z podniesioną brwią.

— Jak widzę, udało ci się ogarnąć mojego, najwyraźniej za niedługo byłego męża. — Pepper spojrzała na niego zabójczym wzrokiem. — Dziękuję — dodała w moją stronę, kiwając mi lekko głową. — Tutaj ma pan parę dokumentów do podpisania panie Stark — powiedziała chłodnym tonem.

— Pepper, to nie tak — jęknął Tony. — Natasza mnie tylko ogarnęła i poszedłem pod prysznic. My nic razem...

— Nie tłumacz się — przerwała mu, mierząc go wzrokiem. — Doskonale wiem, że Natasza nie jest taka głupia, żeby ci ulec. Nie bądź śmieszny — rzuciła, wychodząc z pomieszczenia.

— Chyba mam przesrane, co? — zapytał żałośnie Stark.

— Nie inaczej — zaśmiałam się. — Powodzenia — dodałam z uśmiechem i poklepałam go po ramieniu. — I nie szukaj alkoholu — rzuciłam, wychodząc. — I tak go nie znajdziesz.

---

2944 słowa

Tak, Logan będzie udawał dzieciaka i cokolwiek napiszecie, wcale mnie od tego nie odwiedziecie >:D

Podejrzewam, że pod koniec tego opowiadania każdy będzie chciał mi zrobić krzywdę, ale na szczęście tylko parę osób wie gdzie dokładnie mieszkam. Ha! 

Tym razem bez polsatu :)

Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro