Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam wszystkich ponownie.

Dziękuję bardzo za wszystkie głosy i komentarze pod poprzednim rozdziałem <3

Zapraszam do czytania.

---

*Peter*

- Peter musisz bardziej uważać, prawie cię wylali.

- Ned, to nie moja wina - odpowiedziałem wzdychając.

- Ma racje. To nie jego wina, że jest najmądrzejszy w całym laboratorium - powiedziała MJ -Wliczając w to tego dupka - dodała ze złością.

- Wiesz, że to nie prawda - powiedziałem z zakłopotaniem.

- Ja tam się z nią zgadzam - powiedział Ned wzruszając ramionami.

- Nawet nie wiecie kto tam pracuje - dalej oponowałem.

- To prawda, ale jeśli ten idiota jest tam szefem, to jestem pewna, że jesteś tam najmądrzejszy -dodała pewnie. Nie zdążyłem już nic na to odpowiedzieć, bo rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Pożegnaliśmy się więc szybko i poszliśmy w stronę swoich klas.

Po skończonych lekcjach udałem się jak zwykle na mój staż. Wszedłem do budynku i udałem się prosto na dwunaste piętro. Od razu podszedłem do mojego biurka i kontynuowałem prace nad moim robotem.

Wczoraj widziałem jak mój szef, jak sam kazał siebie nazywać, wylał kogoś, bo usłyszał jak na niego przeklął. Miałem interweniować, ale Logan mnie przystopował przekonując mnie, że w ten sposób tylko wylecimy obaj. Jak na dłoni było widać że nikt tu nie przepada za Davisem, ale on zdawał się tego nie zauważać. Możliwe też, że wcale go to nie obchodziło.

Nagle mój pajęczy zmysł zaczął mi dawać znać że ktoś mnie obserwuje, ale tutaj zdarzało się to na tyle często, że za każdym razem to ignorowałem. Zająłem się wiec ponownie testowaniem mojego robota.

- Okej, PRL podaj mi płaski śrubokręt - powiedziałem. Robot obrócił się, chwycił śrubokręt, podjechał z powrotem do mnie czekając aż go wezmę. Udało mu się nawet wybrać właściwy. Uśmiechnąłem się z dumą i spojrzałem na Logana. - PRL posegreguj ołówki na biurku według kolorów - wydałem następne polecenie. Robot obrócił się i zaczął wykonywać zadanie o które go poprosiłem. Dalej czułem, że ktoś mnie obserwuje, ale nie zamierzałem sobie tym zawracać głowy.

- Dobra robota PRL. Teraz potrzymaj to - powiedziałem podając mu pierwsza rzecz jaka wpadła mi w ręce. Robot chwycił paczkę chusteczek i czekał na dalsze instrukcje. - Podaj to Loganowi - dodałem, a robot zaczął poruszać się w stronę jego biurka. Wybrał bardzo okrężną drogę, ale mimo wszystko dotarł tam i stanął przed Loganem. Ten odebrał od niego śrubokręt i kazał mu wrócić z powrotem. Dalej czułem na sobie czyjś wzrok, więc zacząłem się szybko rozglądać dookoła i zauważyłem kogoś obserwującego nas zza szyby.

Gdy przyjrzałem się bliżej aż zaniemówiłem z wrażenia. Więc obserwował mnie cały czas jak testowałem PRL? Kiedy na niego spojrzałem uniósł kciuk do góry i się uśmiechnął. Oddałem uśmiech i postanowiłem skupić się na pracy, nie myśląc za wiele nad tym co przed chwilą zaszło.

*Tony*

Byłem bardzo ciekawy kim jest dzieciak, więc postanowiłem zejść do stażystów zamiast znowu zaszywać się w moim laboratorium. Przypatrywałem się im zza szyb, które były tu specjalnie dla wycieczek, ponieważ wchodzenie do laboratoriów było zbyt niebezpieczne.

Zacząłem obserwować jednego ze stażystów, który właśnie pracował nad jakimś robotem. Był tu chyba jednym z najmłodszych, a przynajmniej na to wskazywał jego wygląd. Po chwili wstał stawiając robota na podłodze i powiedział coś do osoby pracującej obok.

Młodszy wydał jakieś polecenie robotowi, a ten natychmiast podał mu śrubokręt. Zwrócił się do niego ponownie, a robot podjechał do drugiego dzieciaka podając mu coś czego nie umiałem zidentyfikować z tej odległości. Imponujące. Ciekawe czy któryś z nich to był on? Młodszy z nich zauważył mnie i zamarł. Uśmiechnąłem się, a on odpowiedział tym samym. Pokazałem mu uniesiony kciuk i odwróciłem się kiedy ponownie skupił się na pracy. Chętnie poszedłbym z nimi pogadać, ale musiałem wracać do pracy.

*Peter*

Zobaczyłem jak Stark odwraca się na pięcie i odchodzi do swoich zajęć. Odetchnąłem z ulgą. Krótko po tym dokończyłem mojego robota.

- Panie Davis? - zapytałem nieśmiało, ale szybko zauważyłem, że nie jest w najlepszym nastroju.

- Co znowu? Nie możesz iść denerwować kogoś innego? - zapytał patrząc na mnie z niechęcią. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że jestem denerwujący, ale musiałem się dowiedzieć co mam teraz robić.

- Przepraszam, że Panu przeszkadzam, ale...

- Oczywiście nie możesz mnie zostawić w spokoju. Co znowu? Lepiej żeby to było coś ważnego - powiedział, a ja poczułem jak coś się we mnie skręca. Miałem ochotę zniknąć.

- Skończyłem całą moja pracę i chciałem ją Panu przekazać, tak jak Pan wcześniej powiedział - odpowiedziałem lekko się jąkając.

- Dawaj mi to - powiedział zirytowanym tonem przewracając oczami. Podałem mu PRL i krótko opowiedziałem co jest w stanie robić, a także podałem mu teczkę z wypełnionymi dokumentami.

- Dobrze. A teraz spadaj - powiedział krótko, a ja stanąłem nie wiedząc co mam zrobić. - No czemu nie idziesz? - zapytał zirytowany widząc, że patrzę na niego w oczekiwaniu.

- Nie... nie wiem c-co mógłbym teraz robić - powiedziałem jąkając się. Dlaczego musze być taki żałosny? Spider-Man wiedziałby co robić.

- Po prostu niczego nie zepsuj, a teraz spadaj zanim cię wyleje - powiedział odwracając się ode mnie i zupełnie mnie ignorując. Szybko odszedłem w stronę mojego biurka nie chcąc stracić stażu. Logan słysząc całą rozmowę posłał mi pocieszający uśmiech. Usiadłem przy biurku nie mając pojęcia co mogę zrobić.

Zacząłem przeszukiwać mój plecak z myślą, że mogę odrobić zadanie domowe, kiedy z jednego z zeszytów wypadł skrawek papieru. Podniosłem go przyglądając mu się badawczo. No tak. To było nierozwiązane równanie z testu na staż. Zupełnie wypadło mi z głowy. Stwierdziłem, że nie zaszkodzi się teraz za to zabrać. I tak nie miałem co robić. Wyrwałem kartkę z zeszytu i i wziąłem się do pracy. Było niesamowicie trudne. Jeszcze nigdy wcześniej nie miałem takiego problemu z rozwiązaniem czegokolwiek. Czemu w ogóle zamieścili to w teście? Ktoś się pomylił? A może to całkiem normalne równanie na wyższych poziomach stażu? O boże. A ja się tak z tym męczę? Jak w ogóle udało mi się tu dostać, skoro coś tak trudnego jest normalne dla ludzi, którzy pracują na trochę ważniejszych stanowiskach.

Wciąż wyrywałem nowe kartki żeby zapisywać kolejne obliczenia. Zacząłem nawet pisać po tablicy stojącej obok mojego biurka. Wydawało się, że nikt tego nie zauważył za co byłem bardzo wdzięczny. Nie chciałem, żeby ktoś mnie wyśmiał. Nawet Logan był zbyt zajęty swoim projektem, żeby zwracać na mnie uwagę.

Pod koniec pracy spojrzałem na swoje zapiski i stwierdziłem, że jestem jeszcze daleko od rozwiązania tego równania. Pozbierałem wszystkie kartki i wsadziłem je do zeszytu, po czym ruszyłem w stronę wyjścia. Zaraz przy wyjściu z impetem na kogoś wpadłem.

- Bardzo przepraszam, nie chciałem na Pana wpaść, ja tylko... - urwałem wypowiedź, gdy zobaczyłem kto stoi przede mną. Cholera. Anthony Edward Stark. Naprawdę ze wszystkich osób w wieży musiałem wpaść akurat na niego. Pieprzone szczęście Parkera.

- W porządku dzieciaku. Dobra robota z tym robotem swoją drogą - powiedział do mnie pomagając mi zbierać rozsypane kartki.

- O mój Boże. Bardzo przepraszam Panie Stark. Naprawdę bardzo przepraszam. Już uciekam. Przepraszam jeszcze raz - powiedziałem upewniając się, że nie zostawiłem żadnej kartki i nie chcąc jego też denerwować szybko uciekłem. Nie chciałem żeby mi się od niego dostało, to by było strasznie upokarzające. May już dawno wymyśliłaby mi adekwatną karę.

*Tony*

Ten dzieciak strasznie przypominał mi pajączka z naszego czatu. Zacząłem podejrzewać że to on, ale nie miałem pewności. Póki co wpadłem tylko na pomysł przeszukania jego biurka. Nie był to może najlepszy plan, ale jedyny na jaki na razie wymyśliłem, a może coś mi się tam rzuci w oczy. Właśnie miałem podejść do jego biurka, kiedy zatrzymał mnie kierownik laboratorium.

- Witam Panie Stark, bardzo przepraszam za tego stażystę. Zostanie natychmiast zwolniony - powiedział do mnie ze sztucznym uśmiechem. Zmarszczyłem brwi, wydawało mi się, że skądś go kojarzę.

- Nie ma takiej potrzeby Panie...? 

- Davis proszę Pana. - odpowiedział, a ja przypomniałem sobie skąd go kojarzę. No tak, pierwszy dzień nowych stażystów. Już wtedy mi się nie podobał. - Jest Pan pewny? On i tak tylko tutaj przeszkadza? - dopytał.

Zdenerwowało mnie to co powiedział. Przeszkadza? Widziałem, że chłopak siedział przy swoim biurku i cicho robił to co do niego należało. Z tego co było mi wiadomo, nie zrobił nic złego. Poza tym jeśli faktycznie jest dzieciakiem, którego szukam, nie było mowy, żebym na to pozwolił.

- Tak jestem pewny - odpowiedziałem marszcząc brwi. - I lepiej żeby miał Pan dobry powód jeśli będzie chciał Pan go zwolnić - dodałem już ostrzejszym głosem. Davis spojrzał tylko na mnie ze zdziwieniem, po czym lekko odchrząknął i zaczął opowiadać mi o swoich najlepszych stażystach. Kiedy pokazał najlepsze jego zdaniem prace, udało mi się w końcu wymówić się ważnym spotkaniem i wyrwać się stamtąd.

*Peter*

Siedziałem na budynku jak zwykle wypatrując, czy ktoś nie potrzebuje mojej pomocy. Po krótkiej rozmowie z Nedem i MJ zacząłem bujać się na pajęczynie wśród budynków w nadziei, że wreszcie zadzieje się coś ciekawego. Patrol okazał się bardzo zwyczajny, udało mi się powstrzymać wypadek samochodowy, zatrzymać rabusia i pomogłem odzyskać zabawkę małej dziewczynce.

Postanowiłem przysiąść na okolicznej latarni, żeby chwilę odpocząć. Rozglądałem się dookoła skanując otoczenie, kiedy nagle wszystkie bilbordy zgasły i po chwili zaświeciły się ponownie, ukazując dokładnie ten sam obraz. Był to ekran wiadomości z wielkim czerwonym paskiem i napisem "z ostatniej chwili".

- Wreszcie po dwóch latach działalności nasz Spider-Man postanowił odkryć swoją tożsamość. Naszym gościem dzisiaj jest Samuel Thompson, który na żywo zdradzi nam kto ukrywa się pod maską - usłyszałem i zamarłem. Poczułem jak oblewa mnie zimny pot i zaczęło mi się robić słabo. Jeśli wiedzą kim jestem mogą bez problemu dotrzeć do Neda i MJ i skrzywdzić ich w akcie zemsty. No i oczywiście May.

Obraz zmienił się i przedstawiał teraz mężczyznę w średnim wieku, podpisanego jako Samuel Thompson. Stał na podwyższeniu, a przed nim gromadziło się stadko dziennikarzy i fotografów.

- Zwołałem to spotkanie, żeby odkryć prawdziwą tożsamość Spider-Mana - powiedział uśmiechając się do kamery. Co do cholery. Skąd on wiedział? Zawsze uważałem. I kto to do cholery jest? - Tak to prawda, ale proszę o zachowanie ciszy - powiedział wystawiając rękę w stronę tłumu w uciszającym geście. - Może zacznę od początku - rozpoczął, gdy tłum nieco ucichł. - Mój syn często wymykał się w nocy. Na początku sądziłem, że chodzi na imprezy, ale pewnej nocy przyłapałem go, gdy próbował wyjść przez okno. Musze powiedzieć, że był niezwykle zwinny, zupełnie jak kot.

Co do cholery? - pomyślałem. Zauważyłem że dużo ludzi zaczyna mi się przyglądać, więc szybko przeskoczyłem na dach najwyższego budynku w okolicy, żeby stamtąd obserwować dalszy rozwój sytuacji.

*Tony*

Byłem właśnie w drodze do mojego pokoju, gdy zatrzymał mnie głos FRIDAY.

- Szefie zalecałabym pilne udanie się do salonu.

- Clint znowu coś zrobił? - zapytałem spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.

- Nie szefie. Jak mniemam chciałby Pan zobaczyć obecnie nadawane wiadomości. Czy życzy sobie Pan żebym zawołała resztę sekretnego boysbandu?

- Ok, zawołaj ich - odpowiedziałem marszcząc brwi w zamyśleniu. Jeśli FRIDAY sama z siebie mnie o tym informuje, to musi być to rzeczywiście ważne. Udałem się szybko w stronę salonu i gdy wszedłem wszyscy byli już tam zgromadzeni.

- FRIDAY, włączaj - wydałem krótkie polecenie, a po chwili na ekranie pojawiły się najnowsze wiadomości.

- Wreszcie po dwóch latach działalności nasz Spider-Man postanowił odkryć swoją tożsamość. Naszym gościem dzisiaj jest Samuel Thompson, który na żywo zdradzi nam kto ukrywa się pod maską - wszyscy z zdumieniu zaczęliśmy wpatrywać się w ekran.

- Zwołałem to spotkanie, żeby odkryć prawdziwą tożsamość Spider-Mana. - Odwróciłem się w stronę Pepper. Miała szeroko otwarte ze zdziwienia oczy jak niemal każdy w pokoju.

- Tak to prawda, ale proszę o zachowanie ciszy - powiedział wystawiając rękę w stronę tłumu w uciszającym geście. - Może zacznę od początku - rozpoczął, gdy tłum nieco ucichł. - Mój syn często wymykał się w nocy. Na początku sądziłem, że chodzi na imprezy, ale pewnej nocy przyłapałem go, gdy próbował wyjść przez okno. Musze powiedzieć, że był niezwykle zwinny, zupełnie jak kot.

- Raczej jak pająk - powiedział Clint, a reszta zaczęła go uciszać.

- Dzisiaj znów myślałem, że go przyłapałem, ale to co mi powiedział zszokowało mnie.

*Peter*

Co do cholery? Jak mógł mnie przyłapać ojciec, skoro go nie mam. Zacząłem się patrzeć w niedowierzaniu na ekran. O co tutaj chodziło?

- Powiedział, może lepiej zacytuje "musze ci coś powiedzieć... Jestem Spider-Manem" - Reporterzy zaczęli się przekrzykiwać, a ja wytrzeszczyłem oczy w szoku. - Czas na pytania będzie później, teraz chciałbym żebyście go poznali - Co? Jeśli ja jestem tutaj, to kogo zamierzał pokazać?

- Proszę powitajcie największą radość mojego życia, mojego syna i Spider-Mana. Przed wami Eugene Flash Thompson.

*Avengers*

Wszyscy wstrzymaliśmy w oczekiwaniu oddech chwilę po tym jak powiedział "chciałbym żebyście go poznali".

-...Eugene Flash Thompson - usłyszeliśmy, a na ekranie pokazał się czarnowłosy nastolatek mający najwyżej szesnaście lat w eleganckim garniturze. Reporterzy obecni w pomieszczeniu zaczęli przekrzykiwać się nawzajem.

- Mówiłam wam, że ma około szesnastu lat - powiedziała Natasza ze zwycięskim uśmieszkiem na twarzy.

- Wreszcie wiemy kim jest - powiedział Bucky tez się uśmiechając.

*Peter*

Nie mogłem w to uwierzyć. Dziękowałem sobie, że wpadłem na pomysł wejścia na najwyższy budynek. Pierwszym powodem było to, że Spider-Man nie mógł przecież być w dwóch miejscach jednocześnie, a drugim to że nikt nie widział mnie jak wybucham głośnym śmiechem. To było świetne. Jeszcze nigdy w życiu się tak dobrze nie bawiłem. Kiedy już się trochę opanowałem zacząłem ponownie się przyglądać. Reporterzy zadawali pytania takie jak: "Skąd masz swoje moce?", "Czy jesteś jednym z Avengers?", albo "Spider-Man jest tylko dzieckiem, czy uważa Pan,  że pozwolenie mu na to jest odpowiedzialne Panie Thompson?".

To była chyba najlepsza rzecz, która jak dotąd spotkała mnie w życiu. Flash miotał się przy każdym pytaniu, mając problem z odpowiedzią, ale musze przyznać, że gdybym nie wiedział, że nie jest Spider-Manem, byłbym skłonny mu uwierzyć. Przez moment przeszło mi przez myśl, żeby go zdemaskować, ale zdecydowałam jednak tego nie robić. 

To będzie nieziemsko zabawne oglądać jak sam się zdemaskuje. Poza tym to doskonała okazja, żeby sprawdzić reakcje ludzi.

---

PRL - pomocny robot laboratoryjny, aż samo się prosiło o taki skrót :P

Mamy jeden z ciekawszych zwrotów akcji w tym opowiadaniu. Jak się wam podoba Flash, jako Spider-Man? 

Peter wziął się też w końcu za rozwiązywanie równania. 

Dość krótki, ale naprawdę treściwy rozdział za nami :) Dajcie znać jak się Wam podobał.

Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro