Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Elo elo.

Dzięki za wszystkie głosy i komentarze pod poprzednim, rozdziałem <3

Dzisiaj udało się szybciej. Zapraszam.

---

*Peter*

Pracowanie z panem Starkiem było dla mnie niczym spełnienie najskrytszych marzeń. Samo przebywanie w tak wspaniałym laboratorium było dla mnie czymś niezwykłym, a co dopiero fakt że mogłem przebywać tam razem z nim i prowadzić rozmowę o tym, co do tej pory robiłem. To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewałem dzisiejszego dnia. Po godzinie pan Stark dał mi projekt, nad którym miałem pracować, podczas gdy on ulepszał swoją zbroję.

- Może powiesz coś o sobie? Masz jakieś rodzeństwo? Z kim mieszkasz? - zapytał pan Stark, podnosząc głowę. Zamyśliłem się chwilę, starając się na niego nie patrzeć. Sam nie wiem czemu, ale nie chciałem mu mówić, że jestem sierotą, ani o tym że mieszkam tylko z ciocią. Nie byłem pewny jak by to odebrał. Moje życie było do kitu i nie chciałem, żeby źle o mnie myślał z tego powodu.

- Nie mam rodzeństwa, a mieszkam z... rodzicami - powiedziałem, patrząc na niego niepewnie, a mój głos nieco zadrżał.

Pan Stark spojrzał na mnie badawczo, a jego wyraz twarzy był ciężki do opisania. Na pewno widziałem, że był zaskoczony, ale było tam coś jeszcze. Coś czego nie potrafiłem zidentyfikować. Patrzył się na mnie dłuższa chwilę i wrócił bez słowa do pracy.

Zapadła niezręczna cisza. Nie miałem pojęcia, o co mogło mu chodzić. Czemu był zaskoczony, tym co powiedziałem? Kątem oka zauważyłem, że wyciągnął telefon, ale nie chciałem być niegrzeczny i się w niego wgapiać, dlatego starałem się nie patrzeć w jego stronę. Chwilę później mój telefon zadzwonił, a pan Stark natychmiast poderwał głowę, wpatrując się we mnie.

- Bardzo przepraszam, musiałem zapomnieć wyciszyć telefon - zacząłem natychmiast go przepraszać.

- W porządku... Może... może odbierzesz? - zapytał. Czy on się jąkał? Spojrzałem na niego z niedowierzaniem i odebrałem telefon nie patrząc nawet kto dzwoni.

- Halo?

- Hej Peter.

- O hej Ned - odpowiedziałem, spoglądając nerwowo na pana Starka. Wyglądał na zawiedzionego, a po chwili odwrócił wzrok.

- Masz ochotę do mnie wpaść? W sensie skoro jesteś wolny... - powiedział niepewnie Ned, a ja poczułem jak mój telefon wibruje. Pewnie jakieś powiadomienie.

- Przepraszam, ale nie mogę, jutro ci powiem dlaczego - powiedziałem i poczułem kolejną wibrację.

- Coś się stało? - zapytał, zupełnie ignorując, to co powiedziałem. Kolejna wibracja.

- Jutro. Serio. Nie mogę teraz gadać, na razie - powiedziałem i rozłączyłem się. - Naprawdę przepraszam panie Stark - przeprosiłem jeszcze raz i wyciszyłem szybko telefon.

- Nic się nie stało... Zaraz wracam - wymamrotał pod nosem i poszedł w stronę windy. Wyglądał na naprawdę smutnego, co mnie zaskoczyło. Chwilę wcześniej wydawał się być w całkiem dobrym humorze. Chciałbym mu jakoś pomóc, ale nie wiedziałem nawet o co chodzi, więc postanowiłem wrócić do pracy.

*Tony*

Byłem pewny, że to on. To było przecież takie oczywiste. Ilu genialnych piętnastolatków mogło pracować w mojej firmie? Wszystko jednak wskazywało na to, że się myliłem. Kiedy dłużej nad tym pomyślałem, widziałem coraz więcej argumentów. Przede wszystkim nie napisał nam nic o tym, że go zwolnili, a Peter powiedział przecież, że mieszka z rodzicami. Jakby tego było mało, kiedy zdecydowałem się sprawdzić moje podejrzenia i do niego zadzwoniłem, to chociaż telefon Petera zadzwonił, okazało się, że rozmawiał z przyjacielem. Wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Nie wiedziałem jak się tu znalazłem, ale potrzebowałem chwilę pomyśleć w samotności.

- Hej Tony, co tam? - zapytał Clint, starając się przykuć moją uwagę. Usiadł obok mnie, a ja westchnąłem głęboko. - No co się stało?

- Peter nie jest naszym dzieciakiem - powiedziałem. Od razu się wyprostował, patrząc na mnie z zaskoczeniem.

- Co? Skąd wiesz?

- Zadzwoniłem do dzieciaka i telefon Petera zadzwonił, ale kiedy odebrał okazało się, że to jego kolega. Poza tym powiedział mi, że ma rodziców, a wczoraj nic nam nie pisał o tym, że został zwolniony - wyjaśniłem.

- Co teraz zamierzasz zrobić? Chyba go nie zwolnisz? - zapytała Natasza, patrząc na mnie badawczo. Nie zauważyłem nawet kiedy weszła. Spojrzałem na nią zaskoczony i pomyślałem o tym co powiedziała. Jasne, byłem zawiedziony, że to jednak nie on, ale przecież nie mogłem go zwolnić. Chłopak był idealny na miejsce mojego osobistego stażysty. Nie denerwował mnie i był bardzo pomocny, poza tym zdążyłem go już polubić.

- Nie - powiedziałem wstając i poszedłem w stronę windy. Kiedy wszedłem do laboratorium zobaczyłem Petera pochylonego nad projektem. Uśmiechnąłem się z rozbawieniem, widząc jak w skupieniu wystawia koniuszek języka. Chyba nawet nie zauważył, że już wróciłem. 

- Hej dzieciaku - powiedziałem. Chciałem mu dać znać, że już jestem, żeby się nie wystraszył, ale zadziałało to całkiem na odwrót. Podskoczył na krześle i przewrócił się razem z nim na ziemie. Próbowałem się nie śmiać, kiedy pomagałem mu wstać. - Przepraszam - powiedziałem, niemal dusząc się ze śmiechu. Spojrzał na mnie zaskoczony i po chwili sam zaczął chichotać.

- Wyjątkowo ciężko mnie przestraszyć - powiedział, wciąż się śmiejąc.

- Czy to wyzwanie? - zapytałem, podnosząc brew, a on tylko szeroko się uśmiechnął. Wyglądał naprawdę słodko, kiedy to zrobił. - Ok, wyzwanie przyjęte - dodałem, mrużąc oczy.

- To się chyba nie skończy zbyt dobrze - powiedział i znowu się roześmiał. Spojrzałem na niego, wciąż nie mogąc uwierzyć, że to nie on. Byli do siebie tacy podobni.

- Szefie, czas pracy pana Parkera właśnie dobiegł końca - powiedziała FRIDAY. Peter schował telefon do kieszeni i założył szybko kurtkę. Kiedy się ubierał, ja podszedłem do biurka, szukając przygotowanej wcześniej przepustki.

- Czekaj chwilę - powiedziałem, kiedy zapinał kurtkę. - Możesz tego potrzebować następnym razem - powiedziałem, podając mu przepustkę ósmego poziomu, czyli dla przyjaciół i członków rodziny Avengers.

- Wow dziękuję panie Stark - powiedział, oglądając ją z każdej strony. - To do jutra? - upewnił się.

- Tak - przytaknąłem z uśmiechem. - Czekaj, ma cię kto odebrać?

- Nie, zazwyczaj wracam metrem.

- Metrem? O tej godzinie? - zdziwiłem się. - Mogę cię odwieźć.

- Nie nie nie, jest ok. Lubię jeździć metrem - odpowiedział, ale nie bardzo mu uwierzyłem. 

*Peter*

Tak naprawdę nie przepadałem za jazdą metrem, ale nie chciałem się narzucać. Przecież pan Stark miał z pewnością lepsze rzeczy do roboty, niż odwożenie do domu swoich stażystów.

- Jesteś pewny? - zapytał z powątpiewaniem. - Happy może cię odwieźć. To żaden problem. 

"Happy?"- pomyślałem ze zdziwieniem, ale po chwili przypomniałem sobie skąd kojarzę to imię. Pewnego razu kiedy byłem w wieży jako Spider-Man, porwał na chwile pana Starka. Wbrew temu jak się nazywał, raczej nie nie wyglądał na szczęśliwego. Pani Natasza wytłumaczyła mi wtedy, że to główny szef ochrony SI i przyjaciel pana Starka.

- Tak, jestem pewny, ale dziękuję panu... za wszystko - powiedziałem, idąc w stronę windy i pomachałem mu, kiedy drzwi zaczęły się zamykać. Zobaczyłem jeszcze, jak się uśmiecha.

Naprawdę nie chciało mi się jechać metrem, więc postanowiłem przebrać się w strój. Dobrze że wziąłem ze sobą plecak. Zmienianie ubrań na dworze w czasie zimy nie należało do najprzyjemniejszych, zwłaszcza w momencie kiedy miałem na sobie tylko bokserki. Na całe szczęście ostatnio zamontowałem do stroju grzejnik, który załączył się od razu po jego założeniu.

- Patrol? - zapytała Karen.

- Dzisiaj tylko transport.

Kiedy leciałem do domu, myślałem o całym dzisiejszym dniu. Nie mogłem się doczekać, żeby zobaczyć miny Neda i MJ, kiedy im o wszystkim powiem. Na pewno się ucieszą, chociaż to będzie znaczyło, że znowu będę miał dla nich mniej czasu. Niestety dotyczyło to też Avengers. Raczej ciężko będzie mi znaleźć chwilę, żeby wpaść do wieży jako Spider-Man. Chwila. Jak ja teraz ukryję przed nimi, że jestem Spider-Manem? Cholera. Przecież pani Natasza była szpiegiem, połapie się natychmiast. Jeśli chcę ich dalej odwiedzać, będę musiał być bardzo ostrożny. Nie chciałem rezygnować z tych wizyt, bo widziałem, że bardzo polubili Spider-Mana, a szczerzę wątpię, żeby polubili w takim stopniu Petera Parkera.

Wylądowałem niedaleko mojej kamienicy i przebrałem się szybko w moim zaułku. Kiedy wszedłem do mieszkania, May siedziała na kanapie, oglądając coś w telewizji i jadła popcorn.

- Ciociu? - zapytałem, ale nawet się nie odwróciła. Nie zrobiła niczego, po czym mógłbym stwierdzić, że mnie chociaż usłyszała. Zupełnie mnie zignorowała. Westchnąłem. - Mam ważne wieści - powiedziałem, co w końcu przyciągnęło jej uwagę. Spojrzała na mnie z grymasem i wstała. Wyciągnąłem szybko dokumenty z plecaka. Pan Stark poprosił, żebym pokazał je rodzicom w domu. Nie miałem powodu, żeby mu odmówić, więc przystałem na jego prośbę. Podałem jej teczkę, ignorując jej zabójcze spojrzenie, skierowane w moja stronę. Patrzyła na mnie jeszcze chwilę, po czym wzięła ode mnie papiery i zaczęła jej przeglądać. W pewnym momencie jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu i lekko się uśmiechnęła. Jak przypuszczałem spojrzała na kwotę, którą będę dostawał.

- Dobrze - powiedziała, w końcu na mnie spoglądając. - Możesz przez tydzień brać sobie z kuchni co chcesz, tylko nie za dużo - zastrzegła. Uśmiechnąłem się szeroko. Życie będzie teraz odrobinę łatwiejsze. Czmychnąłem szybko do kuchni, zostawiając ją z dokumentami.

Kiedy skończyłem jeść, wziąłem do ręki telefon. W oczy rzuciły mi się liczne powiadomienia od Neda i MJ.

Ned

Peter

Co to za ważne rzeczy o których mówiłeś

Peeeeeteeeeer

no weź

napisz mi

znowu cię zatrudnili?

Peterrr

Spiderman

Sppppiiiidddeeeerrrmmmaaannn

Spooooooderman?

MJ

Odpowiedz temu przegrywowi

serio co się stało

Ned mówi że to coś ważnego?

Postanowiłem odpowiedzieć im obu na grupowym czacie.

Nerdy i MJ

Peter

spokojnie

to nic złego

Guy in tha chair

Peter wystraszyłeś mnie

Peter

sorka

QueenMJ

co się stało

Peter

nigdy nie zgadniecie

Guy in tha chair

znowu cię zatrudnili?

Peter

tak ale to nie wszystko

QueenMJ

awans?

Peter

nawet nie masz pojęcia jak wielki

QueenMJ

co masz na myśli?

Peter

zobaczycie jutro

Guy in tha chair

NIEEE...

Peter zmienił nazwę grupy na Strefa 51

Pan Piorun

nie rozumiem

Peter

strefa 51...

no wiesz w strefie 51 są obcy

Pan Piorun

obcy?

Peter

tak no wiesz

ci którzy nie pochodzą z ziemi

Pan Piorun

...

MRB

PIORUN NIE

Pan Piorun

ale ja jestem...

Pani Czarownica

DONT

BE

Pan Szybki

SUSPICIOUS

Pani Czarownica

heeeej

Pan Szybki

taaak?

Pani Czarownica

nie powinieneś być w pracy?

Pan Szybki

przerwa

Pani Czarownica

Bardzo profesjonalnie

Pan Piorun

ale ja jestem obcym

Peter

co?

byłeś tam kiedyś?

Pan Piorun

Nie, ale wygląda na to, że mógłbym tam znaleźć podobnych sobie 

za niedługo powrócę

Peter

Hahaha

dobre

MRB

Tak to żart taki

Pani Czarownica

dokładnie

Pan Szybki

śmieszny bardzo

Pan Łucznik

nic ponadto

Pani Nat

omójboże

MRB

...

Pani Czarownica

...

Pan Szybki

...

Pan Łucznik

...

Peter

...?

MRB

Swoją drogą

Czy ktoś zamierza go powstrzymać przed pójściem do strefy 51?

Pan Dziadek

CZY ON NAPRAWDĘ

Pani Nat

OMÓJBOŻE

Peter

czekajcie

on serio chce iść do strefy 51?

MRB

nie no co ty

Pan Dziadek

To tylko kolejny żart

Pani Nat

...

Peter

ok nie wnikam

tak btw słyszeliście że Tony Stark kupił strefę 51?

Pani Kierownik

CO

Pan Dziadek

CO ZROBIŁ

MRB

Ta całkiem fajne co nie?

Peter

jak cholera

Pan Bruce

ale po co?

Pani Kierownik

Jestem pewna, że Stark miał powód, żeby ją kupić

Prawda MRB?

MRB

Uhh

Oczywiście, że miał kochanie

Pani Nat

Jak myślisz jaki mógł mieć powód hmm?

MRB

Cóż

Może po prostu...

No wiesz

Nudziło mu się?

Pani Kierownik

NUDZIŁO MU SIĘ???

Peter

nie wydaje mi się żeby to był powód

może chciał sprawdzić informacje o kosmitach w strefie 51 

ale nie chcieli go tam wpuścić

więc po prostu ją kupił?

MRB

...

Ma racje, tak było

To na pewno był powód dlaczego ją kupił

Pan Dziadek

Dobry boże

Pan Piorun

tak?

Peter

co? 

hahah

Pan Dziadek

O wróciłeś?

Pan Piorun

Nie chcieli mnie wpuścić

MRB

Mogę to naprawić

Pani Nat

Nie, nie możesz

MRB

Ok nie mogę

Peter

mniejsza z tym mam wieści

Pani Nat

jakie?

Peter

dostałem AWANS

MRB

To wspaniale gratuluję dzieciaku

Pani Nat

Gratulacje pajączku

Gdzie teraz pracujesz?

Peter

wyżej

Pani Nat

Podejrzewam, ale dokładniej?

Peter

jeśli wam powiem to będziecie wiedzieć kim jestem

MRB

czemu?

Peter

bo możesz zapytać FRIDAY kto został tam awansowany

Pani Nat

ma rację

Peter

dokładnie

chcecie usłyszeć żart?

Pani Nat

chcemy?

Peter

oczywiście że chcecie

więc która mysz chodzi na dwóch łapach?

Pani Nat

no nie wiem, która?

Peter

myszka Miki

A która kaczka chodzi na dwóch łapach?

MRB

Kaczor Donald?

Pani Nat

Każda

Peter

hej znasz to!

Pani Nat

Nie, po prostu jestem mądrzejsza od MRB

MRB

Słucham?

Naprawdę chcesz zacząć tą rozmowę?

Pani Czarownica

Ej uważajcie tam

dont be suspicious

MRB

Ta łapię

...

Tysiące ludzi każdego dnia używa moich wynalazków

Może nawet miliony

Poza tym

Pani Nat

tak, a ty nadal nie wiesz jaka kaczka chodzi na dwóch łapach

MRB

POWIEDZIAŁEM ŻE KACZOR DONALD

Pani Nat

KAŻDA KACZKA TY DEBILU

Kłócili się tak dobre dwadzieścia minut, a ja z radością obserwowałem ich wiadomości. Wszyscy na czacie wydawali się być jedną wielką rodziną. Uwielbiałem obserwować ich przekomarzania. Pan Steve powiedział mi nawet pewnego dnia, że MRB miał na ścianie w swoim laboratorium powieszone zdjęcie ich wszystkich, ale niedawno je zdjął, bo Pan Szybki naśmiewał się z niego, że na starość zrobił się sentymentalny. Z tego co mówił mi Pan Steve dość często lubił mu dogryzać, zwłaszcza jeśli chodziło o wygląd jego brody. Zawsze wyobrażałem sobie MRB w zaroście, więc ucieszyło mnie, że chociaż część moich wyobrażeń pokrywała się z rzeczywistością.

Czasami marzyłem o tym, żeby mieć taką rodzinę jak oni. Byli najzabawniejszymi i najbardziej lojalnymi ludźmi, których kiedykolwiek spotkałem, a właściwie z którymi pisałem. Chciałbym kiedyś ich zobaczyć na żywo i może być członkiem ich zwariowanej rodzinki, ale nie wiedziałem czy kiedykolwiek się to wydarzy. Bardzo ich lubiłem, dlatego obawiałem się, że kiedy się już spotkamy i przekonają się jaki jestem naprawdę, przestaną mnie lubić. Pewnie palnąłbym coś głupiego na pierwszym spotkaniu i nie chcieliby mnie znać. Chciałem po prostu mieć kogoś bliskiego... kto byłby dla mnie jak rodzina. Ned i MJ byli dla mnie jak brat i jak...

...

...

...

jak MJ. Tak.

Pożegnałem się z nimi i zacząłem przeglądać Instagrama, ale zauważyłem, że mam jeszcze jedno powiadomienie z dzisiaj, którego wcześniej nie zauważyłem. Zupełnie zapomniałem sprawdzić je wcześniej. Zauważyłem, że było to nieodebrane połączenie od MRB. Nigdy do mnie nie dzwonił. To musiało być naprawdę ważne, ale czemu nie powiedział nic przed chwilą, jak pisaliśmy? To było dziwne, bo dzwonił dokładnie wtedy, kiedy rozmawiałem z Nedem. Och, więc stąd były te wibracje.

MRB

Peter

hej MRB

zauważyłem, że do mnie dzisiaj dzwoniłeś

MRB

och tak

to przez przypadek

Peter

och ok

dobranoc

MRB

dobranoc dzieciaku

---

Było już tak blisko i się zjebało >.<

Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro