Rozdział 35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam :)

Rozdział z dedykacją dla choni_forever2008 za ambitny plan skomentowania każdego akapitu poprzedniego rozdziału i MlodyStark_01 za spam komentarzowy.

Ponadto dziękuję wszystkim, którzy to czytają, komentują i gwiazdkują.

Zapraszam na kolejny rozdział.

---

*Peter*

W końcu nadszedł luty i zaczynało się powoli robić coraz cieplej. Nieuchronnie zbliżała się wiosna, którą można było już czuć w powietrzu. Nie była to co prawda duża zmiana w porównaniu do poprzedniego miesiąca, jednak zdecydowanie zaczynało się robić coraz przyjemniej. Uwielbiałem patrzeć, jak drzewa się z powrotem zazieleniają, a ptaki wracają ze swoim świergotem. Co prawda to jeszcze nie był ten czas, ale napawało mnie optymizmem, że nie musiałem już długo czekać na to, żeby wszystko stało się piękniejsze.

Ja i pan Stark zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. To samo mogłem powiedzieć o pozostałych członkach drużyny i to zarówno jako Spider-Man i Peter Parker. Dalej nie zamierzałem im mówić o mojej ukrytej tożsamości, byłem zbyt przerażony tym, jak mogliby zareagować. Byliby źli? Wkurzeni? Zawiedzeni? Tego ostatniego obawiałem się chyba najbardziej. Nie mógłbym znieść widoku zawodu w ich oczach, a spodziewałem się, że tak właśnie będzie. Uwielbiałem spędzać z nimi czas, zarówno jako Spidey i Peter i choć teraz nie mogłem im powiedzieć o wielu rzeczach, to było to lepsze, niż utrata ich w obu moich tożsamościach.

Zauważyłem jednak ostatnio, że pani Natasza i pani Wanda strasznie dziwnie się zachowują. Unikały tematu Spider-Mana jak ognia. Za każdym razem, kiedy ktoś o nim mówił, szybko nakierowywały rozmowę na inne tory. Czy to oznaczało, że nie lubiły mnie jako Spider-Mana? Jednak nie zgadzało mi się to, że podobnie wyglądała sytuacja, kiedy ktoś mówił o Peterze w obecności Spidey'ego. To by musiało oznaczać, że jego też nie lubiły, ale to z kolei...

– Panie Parker, słucha mnie pan? – przerwał moje rozmyślania nauczyciel.

– Tak, przepraszam panie Olson.

– Co z tobą przegrywie? – zapytała MJ, przybliżając się, żeby nauczyciel jej nie usłyszał.

– Nic, tylko się zamyśliłem – odpowiedziałem wymijająco. Ciągle rozmyślałem nad dziwnym zachowaniem pani Wandy i pani Nataszy.

– Trzeci raz w ciągu lekcji? – zapytała, podnosząc brew.

– Jestem po prostu zmęczony, wszystko w porządku.

Pokiwała głową i wróciła do rysowania czegoś w swoim notatniku. Ostatnio nie pozwalała mi do niego w ogóle zaglądać.

Może chodziło o coś co zrobiłem? Ale nie przypominałem sobie, żebym jakoś je uraził. Dlaczego kiedy jestem tam jako Spider-Man, nie chcą słyszeć o Peterze i odwrotnie? To było naprawdę dziwne. Wiele bym dał, żeby po prostu móc użyć telepatii i wszystkiego się dowiedzieć. Spróbowałem jeszcze raz uporządkować wszystkie fakty i zrozumieć, o co im może chodzić. Robiłem się już naprawdę zdezorientowany.

...

...

...

Chwila...

– ONE WIEDZĄ!

Poczułem się jakbym dostał obuchem w łeb. Nie umiałem pozbierać myśli, a nagłe zrozumienie uderzyło we mnie z zaskakująca siłą. Moje myśli pędziły, starając się to ogarnąć. Wszyscy w klasie spojrzeli na mnie dziwnie, a ja uświadomiłem sobie, że wykrzyknąłem to na głos.

– Umm... Przepraszam... Czy ja... Czy mógłbym iść do łazienki? – zapytałem zmieszany. Nauczycielka wpatrywała się we mnie dłuższą chwilę, a ja nie czekając na odpowiedź, zerwałem się i zgarniając plecak z ziemi i wybiegłem z sali. Wszyscy spojrzeli za mną jeszcze bardziej zdziwieni, ale niezbyt mnie to obchodziło.

Nie miałem w planach wracać do klasy. To była lekcja zaraz przed przerwą obiadową, więc mogłem spokojnie iść do łazienki i wszystko przemyśleć. One wiedziały. Przez cały ten czas zachowywały się tak dziwnie, bo starały się chronić moją drugą tożsamość. Zaczęło się chyba od tej sytuacji z podbitym okiem, ale było jeszcze parę innych. Raz zdarzyło się, że złapałem zabawkową strzałę, wystrzeloną przez pana Clinta prosto w moje plecy. Normalnie nie miałbym szans jej dostrzec, ale mój instynkt zadziałał. Wymyśliły wtedy, że na pewno ją usłyszałem. Gdybym to ja powiedział coś tak kuriozalnego, nikt by mi nie uwierzył, ale z racji tego że powiedziała to pani Natasza, wszyscy jakoś przełknęli to wytłumaczenie.

Przeczesałem włosy dłonią i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Teraz wszystko nabierało sensu. Jak mogłem być, aż tak ślepy? Starały się mi pomóc, jednocześnie nie mówiąc, że o czymkolwiek wiedzą. Tylko skąd się dowiedziały? Po dłuższym namyśle, stwierdziłem że to bardzo głupie pytanie. Oczywiście, że się domyśliły, w końcu pani Natasza jest szpiegiem, to i tak zaskakujące, że udawało mi się tego uniknąć przez tak długi czas. Jeśli chodzi o panią Wandę, opcji było parę. Mogła wyczytać mi to z myśli, albo dowiedzieć się od pani Nataszy. 

Zawsze patrzyły na siebie porozumiewawczo, kiedy działo się coś podejrzanego. Kiedy pan Stark rozmawiał z panem Stevem o Spider-Manie, patrzyły na mnie otwarcie, zanim udało im się zmienić temat. Teraz rozumiałem, skąd to dziwne spojrzenia i chichoty. Zachowywały się zupełnie tak, jakby wiedziały coś, o czym reszta drużyny nie ma pojęcia.

Zaskoczyło mnie jedynie, że nie zmieniło to zupełnie nic w naszej relacji, a już na pewno nie na gorsze. Oczekiwałem z ich strony co najmniej zawodu, bo nie łudźmy się, ale kto by nie czuł się oszukany, gdyby dowiedział się, kto się kryje za maską Spider-Mana? Jednak ku mojemu zdziwieniu, wyglądało to tak, jakby chciały spędzać ze mną jeszcze więcej czasu.

Wszystko wyglądało zgoła inaczej, kiedy byliśmy zupełnie sami. Przypomniałem sobie sytuację, kiedy zaczęły mi zadawać w kuchni pytania na temat Spider-Mana. To wyglądało jak jakieś Q&A, a nie normalna rozmowa. Pytały o to, jak myślę kim jest, ile ma lat, co o nim myślę, jednocześnie wtrącając co chwilę, że według nich powinien dołączyć do grona Avengers i zdecydowanie powinien częściej pojawiać się w wieży. Pani Natasza stwierdziła nawet, że cytując "ten Flash to kupa gówna i nie wierzy, żeby znał Spider-Mana bez maski". Wyglądało to tak, jakby mnie sprawdzały. Wtedy tego tak nie postrzegałem, bo starałem się odpowiadać, wzbudzając jak najmniej podejrzeń. 

Jednego tylko nie rozumiałem. Dlaczego nie chciały mi powiedzieć? Może mnie nie lubiły? Ale dlaczego miałby mi wtedy pomagać? Zupełnie mi się to nie kleiło. Nie lubiłem, kiedy ktoś ukrywał przede mną coś, co było związane z moją osobą. Zdecydowanie wolałem szczere podejście. Jednak skoro tak się chcą bawić, to zamierzałem sprawdzić, jak daleko są w stanie się posunąć w udawaniu, że nie zauważają oczywistych rzeczy. Na pewno nie będę im tego ułatwiał i mówił, że wiem, że one wiedzą. To może być całkiem zabawne. Uśmiechnąłem się nieco złośliwie i wyszedłem na korytarz, słysząc dzwonek na przerwę.

– Peter, o co chodziło wcześniej? – zapytała, czekająca na mnie przed szafkami MJ.

– Co to miało być stary? – dopytał Ned.

– Właśnie się zorientowałem, że pani Wanda i pani Natasza znają moją tożsamość. – odpowiedziałem krótko.

– Co? – Ned był tak zaskoczony jak ja wcześniej, a MJ tylko się uśmiechnęła złośliwie.

– Nie możesz okłamać szpiega, co nie? – roześmiała się po chwili, po czym obejmując nas ramionami, zaciągnęła nas na stołówkę.

***

Cały tydzień czekałem na możliwość pobycia sam na sam z panią Wanda i panią Nataszą.

Pan Steve kiedy tylko usłyszał od pana Starka o napadzie na mnie, zadecydował, że potrzebuje lekcji samoobrony. Ustalili szybko, że będę trenował codziennie przez godzinę w czasie mojego stażu. Trwało to już półtora tygodnia i choć bardzo lubiłem pana Steva, to zajęcia były dla mnie najzwyczajniej w świecie nudne. Uczyliśmy się podstaw, które już dawno miałem opanowane, jednak nie mogłem tego przed nim pokazać. Starałem się udawać, że wszystkiego się dopiero uczę, ale nie zawsze mi to wychodziło i zdarzało się, że robiłem coś, czego nie powinienem. Tak zdarzyło się też pewnego dnia, kiedy wykonałem bardzo wysokie kopnięcie. Pan Steve wyglądał, jakby miał zaraz zejść na zawał i kazał mi natychmiast iść do pana Bruca, żeby upewnić się, że nic sobie nie zrobiłem. Starałem się mu wyjaśnić, że nic mi nie jest, ale zupełnie nie chciał mnie słuchać.

– Wszystko ze mną w porządku, naprawdę – powtarzałem cierpliwie.

– Nic ci nie jest? – pytał spanikowany pan Steve, skacząc dookoła mnie.

– Nie tylko...

– Żadnych złamań? – zapytał, przerywając mi.

– Nie na prawdę, wszystko...

– Nie powinieneś kopać... – zaczął, znowu mi przerywając.

– Panie Steve jest w porządku, naprawdę nic mi nie jest – starałem się mu wytłumaczyć, jednak zupełnie mnie nie słuchał.

– ...tak wysoko i jeśli będziesz to robił to... – kontynuował, zupełnie nie zwracając na mnie uwagi.

– Niech pan zobaczy na moją nogę, wszystko ok!

– ...będziesz miał problemy z nogą i możesz nawet... – dalej mnie ignorował.

– Bez problemu chodzę – powiedziałem, wstając.

– ...mieć ją sparaliżowaną – dokończył – Och mój boże! Nie stawaj na nią! – wykrzyknął, patrząc na mnie z przerażeniem.

– Ale serio, wszystko jest w porządku – spróbowałem znowu.

– Idziemy do Bruca.

– Nie nie nie, to nic poważnego, serio.

– On zobaczy twoją nogę i... 

– Nie ma takiej potrzeby, mogę bez problemu chodzić – próbowałem się wtrącić i przeszedłem parę kroków.

– ...później pójdziesz do domu i odpoczniesz... – dokończył, zupełnie ignorując to, co do niego mówię – PRZESTAŃ CHODZIĆ!

Żaden z nas zupełnie nie zwracał uwagi na to, co mówi ten drugi. Pan Steve zachowywał się, zupełnie jakby nie słyszał, co do niego mówię, a ja starałem się za wszelką cenę go przegadać, co nie wychodziło mi zbyt dobrze. W końcu mimo oporu z mojej strony, zostałem zaciągnięty do pana Bruca.

Kiedy przyszedłem na staż w poniedziałek, dowiedziałem się, że pan Steve musiał udać się na misję, która miała trwać do końca tygodnia. To oznaczało, że los się w końcu do mnie uśmiechnął, bo nakazał trenować mnie Pani Nataszy i Pani Wandzie. Obie z radością przyjęły ten obowiązek, co sprawiło, że znalazłem się z nimi w sali treningowej, czekając, aż skończą rozgrzewkę. Kiedy tylko dowiedziałem się, że to one będą mnie szkolić, do głowy od razu przyszedł mi genialny plan. Ned i MJ też podrzucili parę pomysłów. To może być naprawdę zabawne.

Wiedziałem, że nie będą dla mnie takie pobłażliwe jak pan Steve, bo znały mój poziom, ale tym razem nie zamierzałem udawać wyczerpanego. Obie się rozgrzewały, czego ja właściwie nie musiałem robić, bo moje samoleczenie sprawiało, że nie miałem nigdy zakwasów. Nawet nie starałem się wymyślać wymówki i powiedziałem, że rozgrzewkę zrobiłem zanim tu przyszedłem. Nie wyglądały jakby mi uwierzyły, ale pokiwały tylko głowami.

Zauważyłem leżąca na ziemi hantle i uśmiechnąłem się pod nosem. To była sztanga, której używałem jako Spider-Man, normalna osoba nigdy w życiu nie dałaby rady jej podnieść. Zapomniałem ją odłożyć na miejsce po moim ostatnim treningu, więc chwyciłem ją teraz bez większych problemów i odwiesiłem na ścianę. Czułem na sobie ich wzrok, co bardzo mnie cieszyło. Czyli z całą pewnością to zobaczyły. Odwróciłem się powoli, dając im czas, żeby zachowywały się jakby nic się nie stało. Pani Natasza kaszlnęła i szybko odwróciła ode mnie wzrok. Zareagowały dokładnie tak jak przewidywałem.

– Jesteśmy gotowe – powiedziała pani Wanda, spoglądając na mnie, a jej głos był trochę wyższy niż zazwyczaj.

– Świetnie, co dzisiaj będziemy robić? – zapytałem z uśmiechem.

Kiedy ćwiczyliśmy nie starałem się wcale jakoś specjalnie powstrzymywać. One też widząc jak się zachowuję, zaczęły mocniej na mnie nacierać, ale udawałem, że w ogóle tego nie zauważam. Widziałem, że od czasu do czasu wymieniają między sobą spojrzenia i siłą woli starałem się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem. Widać było, że są nieco zdezorientowane, ale dzielnie ignorowały moje dziwne zachowanie.

– Peter?

– Hmmm?

– Nic... nic...

***

Następny dzień był jeszcze bardziej zabawny. Miałem nauczyć się, jak uwolnić się, kiedy ktoś chce mnie poddusić. Znałem co prawda parę tricków, ale byłem ciekawy, co wymyślą.

– Więc, Natasza cię teraz chwyci, a ty użyjesz jednego ze sposobów, których cię nauczyłyśmy, żeby się wydostać, ok? – zapytała mnie pani Wanda, a ja przytaknąłem.

Pani Natasza chwyciła mnie za szyję i zaczęła mnie podduszać od tyłu. Nie trzymała mnie na tyle mocno, żeby mnie jakkolwiek zranić, ale na tyle, żebym nie uciekł. Zdecydowałem się nieco podnieść poprzeczkę i zanim się zorientowała, wydostałem się, przytrzymując ją przy ziemi. Zrobiłem to sposobem, którego używałem zazwyczaj, nie myśląc za wiele. Tak właśnie postępowałem, kiedy ktoś na patrolu starał się mnie poddusić. Prawdopodobnie się tego nie spodziewała, bo w innym wypadku, z pewnością bez problemu by mnie powstrzymała.

– Pani Nataszo, wszystko w porządku? – zapytałem, natychmiast klękając obok niej.

Uśmiechnęła się wstając. Jej uśmiech się jeszcze poszerzył, kiedy spojrzała na panią Wandę, której oczy zaczęły świecić na czerwono. Jak się domyślałem, pewnie używała teraz swojej telepatii. Nawet mimikę miały taką, jakby ze sobą rozmawiały. Wodziłem miedzy nimi wzrokiem, nie poruszając nawet głową. Zastanawiałem się o czym myślą, chociaż po chwili zastanowienia było raczej oczywiste, że rozmawiają o mnie. Nie trwało to zbyt długo, może jakieś dziesięć sekund, zanim wyrwały się ze swojego transu i uśmiechnęły, patrząc na mnie.

– Mogę cię zapytać, gdzie się tego nauczyłeś? - zapytała pani Wanda.

– Właśnie mnie tego nauczyłyście.

– Nie, nie. Chodzi o to całe przyciskanie do ziemi - doprecyzowała, patrząc na mnie badawczo.

– Och, myślę że od pająka.

– Pająka? – zapytała, a jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

– Tak, w końcu czarne wdowy to pająki, co nie?

Stały chwilę w ciszy, gapiąc się na mnie, kiedy ja próbowałem z całych sił nie wybuchnąć śmiechem.

– Tak – odpowiedziała powoli pani Natasza. – Ale ja cię tego nie nauczyłam – dodała, patrząc na mnie dziwnie. 

– W takim razie to pewnie refleks – odpowiedziałem, wzruszając ramionami i uśmiechnąłem się do nich szeroko. Spojrzały na mnie w niedowierzaniu, jednak po chwili się otrząsnęły i zaczęliśmy dalszy trening.

***

Następnego dnia kiedy wychodziłem z szatni do sali treningowej, zobaczyłem panią Wandę i panią Natasze zajęte swoim sparingiem. Cicho wróciłem do szatni, gotowy do realizacji planu, który właśnie przyszedł mi do głowy. Stwierdziłem, że czas sprawdzić jak zareagują na ekstremalną sytuację.

Czekałem aż skończą, co było bardzo łatwe dzięki mojemu ulepszonemu słuchowi. Usłyszałem, że ich oddechy powoli wracają do normy. To znaczyło, że prawdopodobnie siedziały, odpoczywając na podłodze i czekając aż przyjdę. Uchyliłem nieco drzwi, tak żebym nie miał żadnych problemów z ich otwarciem i zacząłem powoli wchodzić do sali ziewając. Nie było to takie trudne do wykonania, bo zazwyczaj ziewałem, ilekroć tylko o tym pomyślałem. Trzymałem zamknięte oczy, udając zaspanego, żeby dać im szanse na odwrócenie wzroku, zanim zauważę, że się na mnie patrzą. Było na co patrzeć, bo nie wchodziłem do sali tak jak zazwyczaj, a idąc po suficie. Kiedy poczułem jak się we mnie wpatrują, wiedziałem już, że mój plan zadziałał doskonale. Poczekałem, aż odwróciły wzrok, zanim otworzyłem oczy.

Siedziały na podłodze uśmiechając się do siebie porozumiewawczo, a oczy pani Wandy błyszczały na czerwono, więc jak się spodziewałem. zapewne znowu używały telepatii. Zeskoczyłem bez robienia jakiegokolwiek hałasu i podszedłem w ich stronę. Prawdopodobnie były zbyt zagłębione w rozmowie, albo podszedłem bardzo cicho, bo kiedy się odezwałem, lekko podskoczyły, patrząc w moim kierunku.

– Hej, ja... – przerwał mi lecący w moją stronę nóż. Wycelowany był prosto w moją klatkę piersiową i wyglądało na to, że rzuciła go pani Natasza. Jak przypuszczałem, był to odruch z jej strony, bo ją zaskoczyłem, ale na szczęście ja miałem swój pajęczy zmysł. Chwyciłem nóż, kiedy od mojej koszulki dzieliły go tylko milimetry.

– O mój boże – powiedziała, wstając pani Natasza, a pani Wanda zakryła usta dłonią. – Jak ty? Nieważne. Wszystko w porządku? Przepraszam, to był odruch – powiedziała i podeszła bliżej, starając się zobaczyć jakiekolwiek uszkodzenia.

– Tak, tak, wszystko ok, ale skąd wyciągałaś ten nóż? – zapytałem, zmieniając temat.

– Zawsze mam go przy sobie – powiedziała. Oddałem jej go i ukryła go na tyle szybko, że nawet nie zdołałem dojrzeć, gdzie dokładnie go wkłada.

– Dobra, dość dram na dzisiaj, zaczynamy trening – powiedziała pani Wanda i się zaśmiała.

***

Skończyliśmy już trening i dziewczyny stały na drugim końcu sali, biorąc sobie butelki z wodą. Ja miałem już swoją i popatrzyłem na nią z błyskiem w oku. Właśnie wpadłem na kolejny pomysł. Spojrzałem szybko na moje zapasowe wyrzutnie sieci, które zawsze nosiłem przy sobie. Zaprojektowaliśmy je razem z Nedem w taki sposób, żeby przypominały zwykłe bransoletki. Dopiero kiedy nacisnąłem mały, ukryty przycisk, zamieniały się we w pełni funkcjonalne wyrzutnie sieci. Cała przemiana nie trwała dłużej, niż dwie sekundy.

Podszedłem do okna i otworzyłem je szeroko, żeby jak to wcześniej ująłem "wpuścić trochę świeżego powietrza" i zupełnie przypadkowo upuściłem swoją butelkę.

– Cholera – wymamrotałem pod nosem, czym zwróciłem ich uwagę.

Byliśmy na wysokim piętrze, więc miałem chwilę, żeby nacisnąć guzik i złapać butelkę za pomocą swojej sieci, zanim spadła na dół. Kiedy ją przyciągnąłem, próbowałem udawać, że w ogóle nie wypuściłem jej z ręki. Doskonale wiedziałem, że wszystko widziały. Otworzyłem ją i pociągnąłem mały łyk, żeby ukryć mój uśmieszek. Wyglądały na bardzo zdezorientowane, ale nic nie mówiły. Ciekawy byłem, jak długo będę musiał to ciągnąć, zanim zauważą, że ja wiem. Miałem nadzieję, że potrwa to jak najdłużej, bo bawiłem się doskonale.

– Ja będę wracał do pana Starka. Miłego dnia – powiedziałem, uśmiechając się do nich.

*Natasza*

Ja, Wanda, Bucky, Stark i Pietro siedzieliśmy, oglądając film, ale zupełnie nie zwracałam uwagi na to, co się dzieje na ekranie. Moje myśli cały czas wracały do sali treningowej i Petera. Zachowywał się naprawdę dziwnie. Jeszcze te ciągłe uśmieszki. Był tak beznadziejny w chowaniu swojej drugiej tożsamości, że to było, aż nie do pomyślenia. Dosłownie chodził po suficie na naszych oczach i użył wyrzutni sieci. Coś było zdecydowanie nie tak, ale nie wiedziałam...

- ON WIE! - wykrzyknęłam.

---

Peter już wie że one wiedzą, a Natasza wie, że on wie, że one wiedzą. Pozdrawiam wszystkich fanów przyjaciół, jeśli tacy tu są xD

Jutro lecę samolotem do Holandii, więc jeśli się nie rozbiję, to następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w piątek.

Trzymajcie się i do następnego <3

Przepraszam Was najmocniej za spam powiadomieniami, ale nie dało się wrzucić  wszystkich rozdziałów na raz, albo ja po prostu jestem na to za głupia ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro