Rozdział 43
No siema
Dzięki wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki, wszystko udało się załatwić, tak jak chciałam, ale niestety z innych powodów nie mogłam wstawić rozdziału wcześniej. Ale radujmy się, bo już jest i jest jednym z najdłuższych xd
Dzięki za wszystkie głosy i komentarze :3
Zapraszam
---
*Avengers*
Wszyscy byli w szoku, że Spidey na nich nakrzyczał. To było do niego niepodobne. Zawsze starał się być bardzo grzeczny i zwracał się do nich z szacunkiem, zupełnie jakby bał się, że może ich urazić jednym złym słowem. Zwłaszcza w stosunku do Starka, którego uparcie odmawiał nazywać po imieniu, a teraz tak po prostu na niego nawrzeszczał.
– Wiecie... Może dowiedział się już coś o Peterze i jest bardziej rozdrażniony... Dajcie mu trochę czasu – powiedziała Pepper, patrząc w stronę okna, przez które przed chwilą wyskoczył.
– Nie wydaje mi się – powiedział Bucky, marszcząc brwi. – Pamiętam, jak kiedyś wspominał coś o jakiejś pracy, a jak powiedzieliśmy mu która jest godzina, to wtedy też kompletnie spanikował – dodał, kręcąc głową i opuścił pomieszczenie z cichym westchnięciem.
Powoli wszyscy wychodzili, aż w pokoju został jedynie Tony nadal wpatrzony w okno.
– On jest naprawdę szalony – mruknął pod nosem. Nie potrafił zrozumieć, jak mógł tak po prostu wyjść z wieży w takim stanie, przecież oni chcieli mu tylko pomóc. Coś tutaj było nie tak.
Jego myśli skakały pomiędzy Spider-manem, a Peterem. Która stronę powinien trzymać po odkryciu zdrady Petera? Czy Spidey będzie w stanie mu wybaczyć, czy będzie musiał wybierać pomiędzy nimi? Nie wiedział, czy będzie w stanie to zrobić. Chociaż nie chciał tego przed nikim przyznać, to oboje byli dla niego ważni.
Zamyślił się, przywołując wspomnienia związane z Peterem.
Od razu nasunęła mu się na myśl sytuacja, kiedy został całą noc z nim w laboratorium. Musiał wtedy zadzwonić do jego cioci, żeby wyraziła na to zgodę. Zdziwiło go wtedy, że ma informować akurat ją, a nie jego rodziców, ale Peter powiedział mu, że wyjechali oni w podróż służbową i chwilowo nie ma z nimi kontaktu.
– Panie Stark, może mi pan podać długopis?! – krzyknął, nie podnosząc wzroku znad projektu, nad którym pracowaliśmy już od paru tygodni, a mianowicie butów do chodzenia po ścianach.
Rzuciłem długopis w jego stronę, nic nie mówiąc, a on złapał go chwilę przed tym, jak ten miał go uderzyć w ramię. To był niesamowity chwyt. Miał naprawdę dobry refleks. Zapisał coś i pracował dalej.
Zachichotałem, widząc jego wyraz twarzy, był tak skupiony nad tym co robił, że wystawił koniuszek języka, nie spuszczając wzroku z miejsca nad którym pracował. Robił tak zawsze, kiedy głęboko się zamyślił, co zdarzało się bardzo często, jeśli tylko dawałem mu pracować samodzielnie.
– FRIDAY zrób zdjęcie i dodaj do folderu "Peter jest uroczy" – wyszeptałem. Nie odpowiedziała, ale doskonale wiedziałem, że wykonała mój rozkaz.
– Panie Stark, chciałbym zobaczyć, czy to działa – powiedział nagle, odwracając się w moją stronę z entuzjazmem.
– Spoko, no to zakładaj – odparłem, uśmiechając się, kiedy zobaczyłem jak bardzo jest podekscytowany. Wyglądał dosłownie jak mały szczeniaczek, kiedy tak na mnie patrzył, ale nagle nieco zbladł, a jego uśmiech zniknął. – No, co jest? – zapytałem.
– Ja... Ja nie mogę... – odpowiedział zakłopotany.
– Czemu nie? – zapytałem, marszcząc brwi.
– Ja eee... Co jeśli spadnę? – zapytał niepewnie i ciężko mi było określić po jego mimice, o czym może myśleć. Był przestraszony, czy tylko zmieszany?
– Boisz się? – zapytałem, trochę się z nim drocząc.
– Co? Nie! Oczywiście, że się nie boję.
– Więc, o co chodzi? – zapytałem z cwaniackim uśmieszkiem. Przez chwilę otwierał i zamykał usta, nie do końca chyba wiedząc, co ma na to odpowiedzieć.
– Ja... – zawahał się. – Tak, dokładnie. Boję się – powiedział, nagle zmieniając zdanie. Wstałem z krzesła i uśmiechnąłem się szeroko.
Po chwili oboje staliśmy przed ścianą, ja miałem nasze buty na nogach, a Peter stał po mojej lewej, gotowy do notowania w swoim zeszycie z dinozaurem na okładce. Nie był to co prawda ten sam zeszyt w którym zapisał równanie, ale specjalnie kupiłem mu drugi, dokładnie taki sam.
– Jesteś pewien, że to zadziała? – spytałem, patrząc niepewnie na ścianę i wiszącą z sufitu linę, której miałem się przytrzymywać przy wchodzeniu.
– Nie – odpowiedział krótko. – Teraz proszę podnieś lewą nogę i przyłóż ją do ściany, po czym poczekaj chwilę i przesuń drugą nogę na ścianę. Powiedz mi jakbyś czuł, że spadasz – dodał, niepewnie, wpatrując się w zeszyt. Na podłodze mieliśmy rozłożone poduszki, żeby zamortyzować ewentualny upadek, ale czułem, że w razie czego na niewiele się to zda.
– No to jedziemy – powiedziałem, próbując dodać nam obojgu otuchy i zacząłem wykonywać jego polecenia.
Kiedy przyłożyłem podeszwę buta do ściany, poczułem, że zaczyna do niej przywierać, a kiedy przestały cicho brzęczeć, chwyciłem się liny i ostrożnie ruszyłem drugą nogę, kładąc ją obok. Z uśmiechem spojrzałem w lewo na szczęśliwego i podekscytowanego Petera. Gdyby zrobić mu teraz zdjęcie, to można by je wkleić do słownika, jako definicję słowa "uroczy."
– TAAAK! – krzyknął i się uśmiechnął, a jego oczy się roziskrzyły. Zaczął dziwnie machać rękami i wykonywać taniec radości, a ja nie mogłem wytrzymać ze śmiechu, kiedy na niego patrzyłem. – Ok... Teraz... Teraz idź na sufit – powiedział, patrząc na mnie oczekująco. Uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy.
– Co? – zapytałem niepewnie.
– Proszę, panie Stark – spojrzał się na mnie błagalnie, robiąc słodkie oczy. To był zdecydowanie mój słaby punkt.
Powoli uniosłem nogę, robiąc kolejny krok i znowu poczekałem aż brzęczenie ustanie. Byłem już naprawdę blisko sufitu i spojrzałem niepewnie na Petera, który intensywnie coś notował, zerkając na mnie od czasu do czasu. Z cichym westchnieniem chwyciłem linę jeszcze mocniej i zwróciłem moją uwagę z powrotem na buty. Powoli uniosłem jedną nogę, robiąc krok w stronę sufitu. Peter stał, uważnie się we mnie wpatrując, gotowy złapać mnie, gdybym spadał. Byłem jednak pewny, że to się nie stanie. Nie oszukujmy się, to przecież Peter pracował nad tymi butami.
Postawiłem druga nogę na suficie i powoli wypuściłem linę z rąk.
– HAAAAA! – wykrzyczał Peter, zapisując coś znowu.
– Dobra robota Pete – powiedziałem z uśmiechem i potargałem mu włosy, dalej wisząc głową w dół. Zaczynało mi się trochę kręcić w głowie, ale nie przejmowałem się tym, bo to było... to było po prostu niesamowite. Moja głowa znajdowała się niemal na tym samym poziomie co jego. To sprawiło, że od razu pomyślałem o Spider-Manie. – Czuję się teraz jak Spidey – powiedziałem z uśmiechem, obracając się wokół własnej osi i robiąc krok do przodu.
– Hej, wszystko dobrze? Słyszałam wrzaski... – usłyszeliśmy od strony drzwi i odwróciliśmy się oboje, żeby zobaczyć wchodzącą właśnie Pepper. – TONY? CO TY DO CHOLERY ROBISZ NA SUFICIE!?
– Wyluzuj Pep. To Peter zrobił te buty – powiedziałem uspokajająco i podniosłem lewą nogę, żeby pokazać jej jednego. Wzdrygnęła się lekko, wyglądając jakby miała ochotę do mnie podbiec, ale została w tym samym miejscu.
– Naprawdę zrobiłeś te buty? – zapytała, odwracając się w stronę Petera z uśmiechem. Przytaknął, nieco się czerwieniąc. – Wow, są... niesamowite, ale czy ty nie jest niebezpieczne?
– Pepper, serio? Spójrz z kim rozmawiasz – natychmiast jej odpowiedziałem, nie dając dojść Peterowi do słowa, a ona tylko westchnęła i oparła się o ścianę.
– FRIDAY, zrób parę zdjęć i daj je do folderu "Irondad" – powiedziała, wzdychając.
– Oczywiście.
– Wrzucić je do czego? – zapytał Peter, przekrzywiając głowę.
– Do niczego – odpowiedziała i wyszła, machając niedbale ręką.
– Peter, zaczyna mi się kręcić w głowie, schodzę już na dół – powiedziałem, a on uśmiechnął się i przytaknął.
– Och, swoją drogą, baterie są już chyba na wyczer...– przerwał w połowie wypowiedzi, szybko podbiegając w moją stronę. Nagle poczułem, jak buty tracą przyczepność, usłyszałem kliknięcie i krzyknąłem, kiedy poczułem jak lecę w dół. Jednak zanim uderzyłem w ziemię, Peter złapał mnie za ramiona, podczas gdy moje nogi dalej spadały bezwładnie w dół i koniec końców oboje wylądowaliśmy, siadając na podłodze. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, po czym zaczęliśmy się śmiać i nie mogliśmy przestać.
Następnego dnia rano zauważyłem, jak chodzi w nich po suficie. Przez chwilę wydawało mi się, że widziałem je chwilę wcześniej na jego biurku w laboratorium, ale byłem tak zaspany, że nie myślałem o tym za wiele.
Przypomniałem sobie też wszystkie te razy, kiedy starałem się go przestraszyć, zgodnie z moją obietnicą, złożoną mu pierwszego dnia jego stażu u mnie.
Próba #1
Mój plan był bardzo prosty. Zakraść się od tyłu i wystraszyć go w cholerę. Powoli zbliżałem się do niego, patrząc jak pracuje nad czymś, skierowany plecami w moją stronę.
– Dzień dobry panie Stark? – powiedział niepewnie, odwracając się. Westchnąłem pokonany.
– Jak mnie usłyszałeś?
– Jest pan całkiem głośny – powiedział, wzruszając ramionami i wrócił do pracy.
Próba #2
Peter stał w kuchni razem z Pepper, co ostatnio zdarzało się coraz częściej. Wyglądało na to, że coś gotują, co znaczyło, że był to idealny czas na mój plan. Poczekałem chwilę w ukryciu, aż zostanę sam na sam z Peterem.
– Idę tylko do toalety. Nie zapomnij przewracać naleśników – powiedziała Pepper, a ja uśmiechnąłem się tryumfalnie.
– Nie zapomnę – odpowiedział, a ja szybko pobiegłem do sypialni Clinta po trąbkę. Wspaniale. Zakradłem się cicho do drzwi prowadzących do kuchni.
– Panie Stark, nie może się pan już podać? – spytał, nawet nie odwracając się w moją stronę. Jęknąłem z zawodem, na co się tylko cicho zaśmiał.
Próba #3
Czekałem przed drzwiami windy z której zazwyczaj wychodził Peter. Wreszcie się otworzyły, a ja skoczyłem do przodu, krzycząc.
Nawet nie drgnął. Uśmiech zszedł mi z twarzy.
– Nie podda się pan, prawda? – powiedział z kamienną twarzą.
– Nie – odpowiedziałem prosto i odwróciłem się na pięcie.
Próba #4
Spędziłem całą noc, robiąc buty, które miały tłumić wszystkie odgłosy. Przypuszczałem, że zawsze przyłapuje mnie dlatego, że słyszy jak idę.
– PETER! – krzyknąłem, kiedy podszedłem do niego, jak mi się wydawało niezauważony. Podniósł powoli głowę, spoglądając na mnie znudzonym, zaspanym wzrokiem. – NO WEŹ KURDE – powiedziałem zirytowany i wyszedłem z zamiarem odłożenia butów tam, gdzie jest miejsce na nieudane wynalazki.
Przypomniałem sobie też, jak kiedyś zasnęliśmy po stażu. Przeniosłem go wtedy na kanapę w moim laboratorium i okryłem kocem. Z rozbawieniem słuchałem, jak nuci coś przez sen, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, gdzie jest i co się wokół niego dzieje. Kiedy się obudził, spanikował i zaczął mnie przepraszać. Zanim udało mi się go uciszyć, zrobił to dobre trzydzieści razy.
Ta sytuacja od razu przypominała mi inną, która pokazywała zupełnie inne oblicze Petera. Wtedy pierwszy raz się o coś pokłóciliśmy. Powód był tak głupi, że teraz nie wiedziałem nawet, o co nam poszło, ale doskonale pamiętałem, jak bardzo się wtedy wkurzył Peter. Po tym jak tego doświadczyłem, wiedziałem jedno, wkurzony Peter, to Peter którego należy unikać za wszelką cenę. Był dosłownie przerażający. Zupełnie jak Natasza. Nie chciałem nawet myśleć, co by się wydarzyło, gdyby oboje byli z w złym humorze. Koniec świata to chyba najlepsze, co mogłoby nas wtedy spotkać.
Ostatecznie okazało się, że to o co się kłóciliśmy, było winą Clinta.
W pewnym momencie zacząłem się robić podejrzliwy. Może i był po prostu dziwnym dzieciakiem, ale coś było nie tak. Zdecydowanie bardziej niż powinno. Za każdym razem kiedy zaczynałem temat jego rodziców albo rodziny, unikał go jak ognia. Najczęściej uciekał do toalety, wymawiając się pilną potrzebą. Co było jeszcze dziwniejsze, wyglądało na to, że kochał rodziców. Za każdym razem kiedy o nich wspominał, robił to z taką miłością i szacunkiem, że nie miałem ku temu żadnych wątpliwości. Z całą pewnością kochał swoją mamę... i tatę.
Tylko czemu w takim razie unikał rozmów na ich temat?
Kolejną rzeczą która mnie niepokoiła, były jego częste siniaki na dłoniach i twarzy. Niestety nie byłem w stanie stwierdzić, czy ma ich więcej, bo zawsze chodził w bluzach albo swetrach. Był co prawda całkiem nieźle zbudowany, ale nie wydawał się typem chłopaka, który wdaje się w bójki. Jednak może się myliłem? Faktem było, że zdradza Spidey'ego, a tego też się przecież po nim nie spodziewałem. Możliwe że był zupełnie inny, niż mi się wydawało.
Z myśli wyrwał mnie głośny śmiech Clinta, dochodzący z góry. Czemu był aż tak głośno? Szybko wstałem z postanowieniem, że muszę go uciszyć.
*Peter*
Zdążyłem w ostatnim momencie przed ciszą nocną. Na moje szczęście May zasnęła już na kanapie, więc przedostałem się do pokoju najciszej jak mogłem. Szybko upewniłem się, że udało mi się jej nie obudzić i przebrałem się w piżamę. Nie byłem śpiący, ale położyłem się do łóżka, rozmyślając o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło i zacząłem wspominać różne sytuacje, związane z panem Starkiem i Avengers. Przypomniałem sobie jedną z takich, których sam do końca nie mogłem wytłumaczyć.
– Dzieciaku, spróbuj niczego nie spalić, dopóki nie wrócę ze spotkania, dobrze? – powiedział pan Stark, a ja przytaknąłem i pogrążyłem się w dalszej pracy. Czas minął mi tak szybko, że nawet nie zorientowałem się kiedy wrócił.
– Dzieciaku, co w moim laboratorium robi kurczak? – zapytał spokojnie, stojąc w drzwiach. Spojrzałem ze zdziwieniem znad stołu, dostrzegając koguta w odcieniach zieleni, łażącego pośrodku laboratorium. Od kiedy koguty były zielone?
– Czeka na sezon grillowy? – zażartowałem nerwowo.
Spojrzał na mnie dziwnie, a ja wzruszyłem tylko ramionami. Westchnął i usiadł bez słowa przy biurku. Przez chwilę miałem wrażenie, że kurczak patrzy na mnie jakby z wyrzutem, ale szybko wróciłem do mojej pracy, lekko się wzdrygając.
Przypomniałem sobie też, kiedy pierwszy raz "odniosłem się do popkultury" jak nazywał to pan Stark. Rzuciłem wtedy w jego stronę tarczą Kapitana, nawiązując do filmiku "What the fuck Richard". Byłem zszokowany, że pan Stark nie ma pojęcia o tym, czym jest TikTok i nigdy nie widział tego typu filmików. Postanowiłem, że muszę go na ten temat uświadomić i zrobiłem mu dłuższy wykład na temat mediów społecznościowych pokazując najbardziej popularne filmy. Nie mogłem przecież pozwolić, żeby był tak nieświadomy.
Następna do głowy przyszła mi sytuacja, kiedy trenowałem razem z Nataszą, panem Samem i panem Buckym, podczas szkolnej wycieczki. Mimo że byli tam Czarna Wdowa, Falcon i Zimowy Żołnierz wszyscy z jakiegoś powodu byli bardzo podekscytowani, kiedy mnie tam zobaczyli.
– Hey Spidey mamy tu wycieczkę szkolną, chciałbyś dołączyć do nas w małym Q&A? – krzyknęła Natasza z drugiego końca sali.
– Jasne – odpowiedziałem niepewnie i od razu zacząłem się denerwować. To było moje pierwsze spotkanie z "fanami" i w środku aż mnie skręcało z nerwów, ale starłem się zachować pozory spokoju.
– To nasz nowy nabytek, Spide... – zaczęła Natasza, ale szybko przerwały jej liczne okrzyki.
– OMG SPIDER-MAN TUTAJ JEST!
– SPIDER-MAN!
– TO SERIO ON!?
Takie i inne okrzyki roztaczały się po sali, a wszyscy wydawali się szeptać między sobą z podekscytowaniem. Pytania padały z każdej strony, a pan Sam nieskutecznie starał się wszystkich uciszyć. Wreszcie interweniował nauczyciel, pod którego groźnym spojrzeniem wszyscy ucichli. Natasza odchrząknęła i spróbowała ponownie zwrócić uwagę na swoją osobę.
– Wydajecie się bardzo lubić naszego nowego przyjaciela – powiedziała, a podekscytowane szepty ponowienie wypełniły salę. Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwróciłem się do grupki uczniów, którzy wyglądali może na rok, czy dwa lata młodszych ode mnie.
– Podnosicie rękę, a my wybieramy, kto zadaje pytanie, dobra? Bez wrzasków – zarządził pan Sam i usiadł na jednym z materacy. – Możecie siadać, jeśli chcecie – dodał, a wszyscy łącznie z nami powoli usiedli.
– Może dziewczyna w czerwonej spódniczce – wybrał pan Bucky.
– Umm... Ja mam pytanie do Spider-Mana – powiedziała nieśmiało, a ja uśmiechnąłem się pod maską i nieco wyprostowałem, dając jej do zrozumienia, że słucham. – Czy jesteś jednym z Avengers? – zapytała niepewnie.
– Nie, tylko z nimi trenuje – odpowiedziałem bez wahania.
– Czyli nie jesteś oficjalnie członkiem Avengers? – upewniła się.
– Dokładnie – odpowiedziałem, kiwając głową.
– Jeszcze – powiedziała Natasza pod nosem, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Puściła mi oczko i uśmiechnęła się, odwracając z powrotem.
– Może teraz ty, w koszulce AC/DC – powiedział pan Bucky, wskazując na dziewczynę, która jak się okazało również miała pytanie do mnie, zupełnie tak jak większość osób na sali.
Dobrze też wspominałem wszystkie te sytuacje, kiedy grałem w gry z panem Clintem. Zawsze kiedy z nim wygrywałem denerwował się, że na pewno oszukuje i robił się wtedy bardzo głośny.
– Staaary no weź!
– O NIE NIE NIE!
– Spidey, oszukujesz!
– Nawet się nie waż! Czekaj!
– Zamknąć się tam! – usłyszeliśmy wołanie od strony laboratorium.
– Przepraszam panie Stark – powiedziałem skruszony, kiedy tylko go zobaczyłem.
– Sorka, ale czemu wyglądasz jakbyś się dopiero obudził? – zapytał pan Clint, przekrzywiając głowę.
– Bo dopiero się obudził – wyszeptałem do niego.
– BO DOPIERO SIĘ OBUDZIŁEM!
Całkiem zabawna była też ta sytuacja, kiedy spędzałem czas z panem Thorem i wybraliśmy się do parku. Zjedliśmy wtedy naprawdę dobre lody i miło spędziliśmy czas, grając z jakimiś dzieciakami. Ludzie często zatrzymywali nas i prosili o selfie, co było miłą odmianą po tej całej akcji z Flashem.
W końcu postanowiliśmy pójść do lunaparku, gdzie udaliśmy się od razu na najszybszy rollercoaster. Co najzabawniejsze to my byliśmy tymi, którzy krzyczeli najgłośniej. Ktoś musiał to nagrać , bo na następny dzień najbardziej popularnym filmem na Instagramie było wideo "Thor i Spider-Man nieustraszeni bohaterowie zdzierają gardła na rollercoasterze". Kiedy drużyna to zobaczyła, nabijała się z nas przez parę najbliższych dni.
Z zamyślenia wyrwały mnie wibracje mojego telefonu i spojrzałem szybko na wyświetlacz. W panującej dookoła ciemności, miałem wrażenie, że światło padające z ekranu, zaraz wypali mi oczy. Zobaczyłem, że mam parę wiadomości na czacie grupowym.
CZAT GRUPOWY
OMG
PAN STARK TO MRB, A RESZTA TO AVENGERS
Wszystko wróciło do mnie ze zdwojona siłą. Odruchowo uderzyłem się w czoło, nie mogąc uwierzyć, jak mogłem się wcześniej nie zorientować. To było takie oczywiste, a mimo tego ta myśl nawet nie przyszła mi do głowy. Czułem się teraz tak głupio. Wszyscy praktycznie krzyczeli swoim zachowaniem "JESTEŚMY TYMI ZIOMKAMI, KTÓRYCH POZNAŁEŚ ONLINE"
A pan Stark... To by tłumaczyło wszystko. Jego praca, jego bogactwo, jego laboratorium, jego dom i WSZYSTKO. Dopiero teraz się zorientowałem, że pytania które mi zdawał, prawdopodobnie miały służyć sprawdzeniu, czy jestem dzieciakiem z czatu. Dzięki bogu że mówiłem przy nim o MJ i Nedzie, tylko używając ich pełnych imion i nie wspominałem nic o Benie ani May.
– Peter, czy twoi rodzice są w domu?
– Dzieciaku, jeszcze raz jak się nazywają twoi rodzice?
– Hej Peter, co tam robiłeś ostatniej nocy?
Te wszystkie pytania przestały mnie teraz dziwić.
MRB to Tony Stark. OMG. Naprawdę przez cały ten czas pisałem ze wszystkimi Avengers? Zamarłem kiedy zdałem sobie sprawę, że znają mnie jako trzy różne osoby. Petera Parkera, Spider-Mana i dzieciaka z czatu. To było mocne. Muszę o tym koniecznie powiedzieć Nedowi.
Już jakiś czas temu powiedziałem swoim przyjaciołom o grupce. Zmusiła mnie do tego w pewnym sensie MJ, która często zaglądała mi przez ramię do telefonu, pytając z kim tak często pisze. Czułem się głupio, cały czas unikając odpowiedzi, więc postanowiłem im wszystko wytłumaczyć. Ned przyjął to zaskakująco dobrze i powiedział, że też zdarzało mu się parę razy tak pisać, ale w jego przypadku takie znajomości zawsze się w końcu urywały. MJ natomiast była przeciwna takim internetowym przyjaźniom.
Kolejna wibracja z mojego telefonu wytrąciła mnie z rozmyślań i otworzyłem czat grupowy, gotowy na trochę zabawy.
Dziwna nazwa czatu
Peter
hej wszystkim
sorry że nie odpisywałem
kto znowu zmienił nazwę?
ta nazwa jest serio dziwna
co tam?
MRB
potrzebuje rozproszenia
Peter
jasne
już wysyłam wszystkie moje memy
MRB
nie to miałem na myśli
Peter
oczywiście że miałeś Stark
MRB
DZIECIAKU NO WEŹ
Pani Nat
chwila co
Peter
MRB
przysięgam jeszCZE JEDEN MEM A
Peter
Pan Bucky
Czy tylko ja to widziałem?
MRB
Tak, też widziałem tego mema
Peter
Pani Nat
nie mema Stark
patrz jak cię nazwał
MRB
No to moje nazwisko i co z tego?
Pani Czarownica
Omg jesteś głupi jak but
Peter
MRB
DZIECIAKU
Peter
PANIE STARK
Pani Nat
TY WIESZ?
Peter
TAK
Pan Bucky
JAK
Pani Nat
idę po wszystkich
Pan Bruce
TONY ON WIE
MRB
PRZECIEŻ WIDZĘ
Pan Szybki
OMGGGGG
Pan Sam
ale jak dzieciaku?
Pan Dziadek
TONY CO TY ZROBIŁEŚ?
MRB
NIC NIE ZROBIŁEM PRZYSIĘGAM
Pan Łucznik
OMG
Pan Piorun
Mały śmiertelnik wie
Czy to znaczy że mogę przestać udawać że nie jestem Thorem?
Peter
tak możesz :)
Pan Piorun
Dziękuję mały pająku
MRB
DZIECIAKU
Peter
tak?
MRB
jak?
Peter
włączyłem mózg
Pani Nat
to ma sens
Peter
byliście tacy oczywiści
Pan Łucznik
mimo to dopiero teraz się zorientowałeś
Peter
...
zabolało
Pan Szybki
dowiedziałeś się dzisiaj?
Peter
tak
MRB
I nie świrujesz?
Peter
trochę, ale nie chce obudzić ciotki
poza tym przeżyłem szok już dobre parę godzin temu
Pani Kierownik
To znaczy że nas znasz?
Peter
nie
Pan Sam
Ale wiesz kim jesteśmy
Peter
tak
a to oznacza jedną bardzo ważną rzecz
MRB
Pokażesz nam swoją twarz?
Pani Nat
Powiesz jak się nazywasz?
Pan Bruce
Możemy się wreszcie spotkać?
Peter
nie
MRB
*wzdycha
Nowe ksywki?
Peter
NOWE KSYWKI
Pan Sam
o boże
Peter zmienił nick MRB na Pan Srark
Peter zmienił nick Pani Nat na Mama Pająk
Peter zmienił nick Pan Łucznik na Ptaszek
Peter zmienił nick Pan Dziadek na Capitan Language
Peter zmienił nick Pan Piorun na Bóg okrzyków
Peter zmienił nick Pan Bucky na Zimowy kot
Peter zmienił nick Pan Sam na Ptaszek ze skrzydłami
Peter zmienił nick Pani Czarownica na Wanda
Peter zmienił nick Pan Szybki na Sonic
Peter zmienił nick Pan Bruce na Hulk
Pan Srark
Mój mi się nie podoba
Bóg okrzyków
nie rozumiem mojego młody pająku
Peter
chodzi o to nagranie gdzie krzyczałeś razem ze Spider-Manem
Bóg okrzyków
ochhh
Mama Pająk
Mój jest spoko
Ptaszek ze skrzydłami
Moje też mi się nie podoba
Wanda
czemu mój to po prostu imię?
Peter
jakoś nie mogłem nic innego wymyślić
Wanda
tak jest nawet lepiej
Pan Srark
Czemu tylko u mnie jest Pan?
Pani Kierownik
Chyba zapomniałeś o mnie
Peter
nie zapomniałem
ten nick pasuje perfekcyjnie
Pani Kierownik
Awww dziękuję mały pajączku
Peter
prawie zapomniałem
Peter zmienił nazwę czatu na "The world greatest heroes and me"
Capitan language
Co to ma niby oznaczać?
Peter
Spadam spać
nie walczcie z żadnymi kosmitami dopóki nie wrócę
MRB
Nie mogę nic obiecać
---
Trochę dużo wspominek, trochę mniej akcji, ale mam nadzieję, że się wam podobało.
Mam nadzieję, że memy się podobały xd
Do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro