Rozdział 44
Witam witam
Oto obiecany rozdział. Dzięki za wszystkie komentarze i głosy pod poprzednim :))
Zapraszam
---
Leżałem na kanapie i oglądałem telewizor, znudzony jak nigdy. Mogłem sobie na to pozwolić, bo May była w pracy, a ja miałem dzień wolny w szkole. Dalej przeżywałem wczorajsze odkrycie, dotyczące tożsamości osób na czacie. To było niepojęte, że także osobiście znałem ich cholernie dobrze.
Ostatniej nocy nie spałem za dobrze, zastanawiając się, jak mam się zachować, kiedy pójdę na dzisiejszy staż. Dlatego teraz prawie przysypiałem i skakałem po kanałach, starając się znaleźć coś, co przykuje moją uwagę.
Nagle zobaczyłem coś, co sprawiło, że miałem ochotę krzyczeć. Przestałem przełączać kanały zacząłem gorączkowo szukać przycisku pogłaśniania na pilocie. Otworzyłem szeroko oczy, wpatrując się w telewizor. Poczułem jak ogarnia mnie przerażenie, zacząłem się cały trząść i zeskoczyłem z kanapy. Szybko tego pożałowałem, czując ból w okolicach rany, ale miałem teraz ważniejsze sprawy. Podszedłem szybko do okna, wyglądając na zewnątrz, ale nie zobaczyłem niczego szczególnego.
Wróciłem na kanapę i zacząłem szukać telefonu. Na pewno zostawiłem go tutaj, gdzieś pod kocem. Gdzie on jest? Gdzie jest? Nie mam czasu!
Chwyciłem koc i podniosłem go gwałtownie, po czym usłyszałem głuche pacnięcie po drugiej stronie pokoju. No pięknie. Zrzuciłem telefon.
– Ehhh za każdym razem – wymamrotałem, idąc w jego stronę. – Proszę, nie bądź zepsuty, nie bądź zepsuty – mamrotałem i podniosłem go. Dzięki bogu nie był zepsuty. Natychmiast otworzyłem czat grupowy.
The world greatest heros and me
Peter
czy wy jesteście poważni?
Hulk
Co
Peter
jaka była jedyna rzecz o jaką prosiłem was żebyście jej NIE robili?
Hulk
ehhh
Peter
@Pan Srark RUSZ TU DUPE
Pan Srark
Mój tyłek jest tu cały czas
Peter
O CO PROSIŁEM
O.CO.PROSIŁEM.
Pan Srark
Żebyśmy nie walczyli z kosmitami
Peter
A CO WŁAŚNIE DO CHOLERY ROBICIE?
Pan Srark
Hej to nie moja wina że Thor wkurzył Lokiego wczoraj
a to małe gówno zdecydowało sprowadzić tutaj jakąś lamę
czy innego jednorożca
Capitan Language
Wrażaj się młody człowieku
Tony panuj nad sobą
Peter
ZNOWU WALCZYCIE Z KOSMITAMI
CZY WSZYSCY SĄ CALI
CO SIĘ STAAŁO
CZY KTOŚ JEST RANNY
Mama pająk
Luz
Ja i Clint mamy tylko siniaki
Steve znowu złamał swoją tarczę
Pan Srark
CO
ZNOWU
ROGERS tłumacz się
Capitan Language
Walczyłem z kosmitami
To jest to
To jest moje wytłumaczenie
Pan Srark
Wystarczająco dobre przyznaję
Peter
to wszystko?
Mama pająk
Tak
Pan Srark
Tak dzieciaku nie martw się
Peter
widzę że nie powiedzcie mi
Wanda
Naprawdę jest
obiecuję
Sonic
postrzelili mnie w ramię
ale wszystko jest w porządku
Zimowy kot
Dopiero teraz się o tym dowiedziałeś?
W sensie to się wydarzyło dobre 12 godzin temu
Ptaszek ze skrzydłami
właśnie przecież trąbili o tym w wiadomościach już jakąś godzinę po ataku
Bóg okrzyków
jeszcze raz przepraszam za mojego brata
Pani Kierownik
Thor mówiliśmy ci że to nie twoja wina
Bóg okrzyków
Wiem Pani Pepper ale wydawało się że Loki już się uspokoił z jego napadami zła
Pan Srark
To nie napady
To jakiś szał
Bóg okrzyków
Ma gorsze dni ok?
Mama pająk
Chyba gorsze życie
Bóg okrzyków
Jest teraz tym dobrym
Capitan Language
czy to dlatego wysłał pół żyrafę pół nosorożca na nas
TYLKO dlatego że go wkurzyłeś?
Bóg okrzyków
Jestem pewny że żałuje
Mama pająk
Thor nie możesz mówić za niego
Za dużo zepsuł żeby być godnym zaufania
Bóg okrzyków
Jest moim bratem i mu ufam
Peter
wowowowowow
to szybko eskalowało
Thor wszystko w porządku ja wierzę że Loki jest dobry jeśli tego żałuje
Pan Srark
Dzieciaku, nawet go nie znasz
Peter
no i?
żałuje tego co zrobił
to wszystko co muszę wiedzieć
każdy zasługuje na drugą szansę
Wanda
Drugą?
Zdradza nas za każdym razem
Peter
może powinniście spróbować się z nim zaprzyjaźnić?
Pan Srark
Chyba cię mózg swędzi
Jak mam się przyjaźnić z popierdółką która zrzuciła mnie z budynku?
Peter
XDDD
AHAHAHAHAHA TO JEST DOBRE
KTO CIĘ TEGO NAUCZYŁ
Pan Srark
mój stażysta
No faktycznie to byłem ja
Mama pająk
*jego syn
Że co?
Pan Srark
Parker to nie jest mój syn
Huh?
Parker. PISZĄ O MNIE. Udawaj głupiego.
Peter
Parker?
Pan Srark
Tak jest moim synem
STAŻYSTĄ
Mama pająk
HAAAAAAAAAA
Wanda
Kurwa wreszcie
Capitan Language
PRZYZNAŁEŚ TO
Wanda wyrażaj się
Pan Srark
WCALE NIE
to przez was
Peter
chwila
Bóg okrzyków
Gratuluję syna Stark
Chwila. Czy pan Stark uważał mnie za kogoś w rodzaju swojego syna? Bez żadnych wątpliwości był dla mnie kimś na wzór ojca, ale nigdy nie przypuszczałem, że może o mnie myśleć podobnie. Raz zdarzyło się, że kelnerka w restauracji wzięła nas za ojca i syna, ale pan Stark szybko wyprowadził ja z błędu.
Peter
myślisz o nim jak o synu?
Mimowolnie czułem, jak w oczach zbierają mi się łzy.
Pan Srark
Parker? Nieeee
Absolutnie nie
To tylko mój stażysta
Kiedy tylko to zobaczyłem, odrzuciłem telefon na poduszkę. Jak mogłem w ogóle łudzić się, że może myśleć o mnie, jak o synu? Za kogo ja się uważałem? Byłem tylko sierotą, której biologiczny ojciec nie pożył nawet na tyle długo, żeby pozostawić po sobie jakieś wspomnienia. Ben też umarł nie tak dawno temu w moich ramionach. Wszyscy którzy byli dla mnie kimś na wzór ojca, opuszczali mnie jeden po drugim. Czemu byłem tak naiwny, że myślałem, że znalazłem kogoś takiego? Nie zasługiwałem nawet na osobę, do której mógłbym się zwrócić z moimi problemami, a co dopiero na ojca. Jestem... jestem tylko stażystą.
To było głupie. Ja byłem głupi. Nie powinienem płakać z takiego powodu. Płakali tylko słabi i byłem pewien, że gdyby pan Stark mnie zobaczył, pomyślałby, że jestem żałosny. Nie mogłem zepsuć tej przyjaźni. Wolałem już to, niż nic. Zacisnąłem zęby i sięgnąłem po telefon.
Pan Srark
DZIECIAKUUUU
JEEESTEŚ?
CO SIĘ STAŁO
Mama Pająk
Halo
Hulk
Wszystko w porządku?
Capitan Language
Dzieciaku?
Hulk
Czemu nie odpowiadasz?
Ptaszek ze skrzydłami
Jest nastolatkiem
to dlatego
Peter
co masz na myśli?
Wanda
gdzie byłeś?
Peter
w toalecie
Sonic
spoko
chcesz pograć w minecrafta?
Peter
nie mogę
Sonic
czemu?
Peter
nic ważnego
zapytaj pana Clinta czy chce
Sonic
nie mogę
Peter
czemu?
Sonic
NiC wAżNeGo
Peter
no czeeeemu
Pan Srark
on jest
Mama pająk
chory
Pan Srark
tak
chory
Peter
nie wierze wam
GDZIE JEST CLINT
Pan Srark
heeeej patrzcie
nazwał go Clint bez pana
Mama pająk
tak jakby spadł?
Peter
SPADŁ?
NO WEŹCIE
Ptaszek ze skrzydłami
ma podawane leki spokojnie
to nie tak, że jest w śpiączce czy coś
Peter
JAKIE LEKI
Pan Srark
Dzieciaku wyluzuj
Wszystko jest ok
Musi po prostu odpocząć
Peter
CO MU JEST
CO MA ZŁAMANE
Wanda
parę żeber i prawie połamał czaszkę
Peter
omg
kiedy się obudzi
Hulk
może za tydzień?
Peter
TYDZIEŃ?
Hulk
stwierdziłem że lepiej się będzie regenerował śpiąc
więc wprowadziłem go w śpiączkę farmakologiczną
Peter
ale teraz wszystko z nim w porządku?
Hulk
Tak wszystko ok
Wyluzuj
Peter
mogę jakoś pomóc?
Pani Kierownik
Pomóc?
Jak?
Peter
nwm
jak mogę pomóc?
Pan Srark
najpierw musiałbyś nam powiedzieć kim jesteś
Mama pająk
no inaczej się nie da
Peter
ok
Pan Srark
Dzieciaku no daj spokój zgódź się
Wanda
właśnie to zrobił
Pan Srark
Och
SERIO
Peter
Jeśli dzięki temu bd mógł pomóc to w porządku
Hulk
Masz naprawdę dobre serce
Bóg okrzyków
Możesz zrobić mu niespodziankę kiedy się już obudzi
Peter
dobra
więc wychodzi na to że zobaczymy się w przyszłym tygodniu kiedy się obudzi
Pan Srark
To się naprawdę dzieje
Mama pająk
YAAAAY
Wanda
Czekaj serio?
Peter
jasne
Sonic
TAAAK WRESZCIE
Bóg okrzyków
To niesamowite
Byłem niemal pewny, że robię teraz okropny błąd, ale koniecznie chciałem jakoś pomóc panu Clintowi. Z tego co udało mi się od nich wyciągnąć, wcale nie było z nim tak dobrze. Na pewno ucieszyłoby go, gdyby mnie wreszcie poznał. Chyba. Nie byłem w sumie tego taki pewien. Czy nie będzie zły? Może wolałby, żeby w takim momencie byli przy nim tylko rodzina i przyjaciele, a nie jakiś nieznajomy? Nie byłem co prawda dla niego kimś całkowicie nieznajomym, ale znał mnie tylko jako stażystę pana Starka.
Peter
ale jesteście pewni że to dobry pomysł?
może wolałby żeby była przy nim tylko rodzina albo przyjaciele
Wanda
kochanie
jesteś dla niego tak samo ważny jak my
Mama pająk
Nie wydaje mi się
jego lubi bardziej
Zimowy kot
cóż ja też wolę jego więc nie osądzam
Ptaszek ze skrzydłami
ta dokładnie
Pan Srark
tak samo
Capitan Language
Tak ja też
Peter
ok dobra łapię
dzięki wam wszystkim
chyba pójdę się przewietrzyć
Pan Srark
nie nie nie
nigdzie nie idziesz zanim nie uzgodnimy wszystkiego na następną środę
Peter
mamy na to cały tydzień
Pan Srark
wiem ale możesz zmienić zdanie jeśli nie zrobimy tego teraz
Peter
nienawidzę was
Wanda
nieprawda kochasz nas
Peter
mówcie o co chodzi
Pan Srark
Masz staż prawda?
Peter
och tak
mogę do was podejść
Pan Srark
Potrzebujesz przepustki co najmniej 8 poziomu dzieciaku
a masz tylko 2 poziomu
Peter
btw czemu zmieniliście kolor przepustek?
Mama pająk
ja mu kazałam
Peter
och spoko
to było takie dziwne jak ochrona próbowała to wszystkim wyjaśnić
to zajęło wieki
Pan Srark
I czyja to wina?
Mama pająk
Stark?
Pan Srark
Dobra nieważne
Bóg okrzyków
o co chodzi z tymi kolorami?
Hulk
jesteś jedynym który nie łapie takich rzeczy
Pani Kierownik
1-zółty
2-pomarańczowy
3-brązowy
4-fioletowy
5-niebieski
6-ciemny niebieski
7-zielony
8-różowy
9-czarny
10-czerwono pomarańczowy
Bóg okrzyków
dziękuje pani Pepper
Pan Srark
Tak jak mówiłem potrzebujesz przepustki żeby przejść koło ochrony
Peter
tylko o której
pamiętajcie że mam szkołę
Pan Srark
Może 17:00?
Peter
jasne pasuje mi
Hulk
Obudzimy go koło 18:00 żebyś mógł najpierw pokazać nam twarz i pogadać chwilę z nami
Peter
ok
Sonic
TAAAAK WRESZCIE SIĘ SPOTKAMY
Pan Srark
Ale musimy jeszcze pogadać o przepustce
Peter
jutro z wami pogadam paaa
Pan Srark
a przepustka?
Włożyłem telefon do kieszeni i wyciągnąłem portfel. Wiedziałem, że powinienem wypoczywać, ale chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza.
Wyglądało na to, że naprawdę za niedługo ich spotkam jako dzieciak z czatu. Nie mogłem uwierzyć, że się zgodziłem, ale jeśli dzięki temu będę mógł jakoś pomóc Clintowi, to było warto. Miałem nadzieję, że naprawdę wszystko jest z nim w miarę w porządku i nie okłamują mnie tylko po to, żeby mnie uspokoić. Wydawali się całkiem opanowali, więc może faktycznie nie było tak źle?
Długo spacerowałem, starając się pozbierać rozbiegane myśli, aż nadeszła pora na staż. Ruszyłem więc w stronę wieży pana Starka, mając nadzieję, że tym razem będzie lepiej niż ostatnio.
***
Wsiadłem do windy, mającej mnie zawieść do laboratorium pana Starka. Chciałem zapytać się go, o co mu wczoraj chodziło. Był naprawdę niemiły, a ja nie miałem nawet pojęcia, co zrobiłem źle. Kiedy drzwi się otworzyły, wyszedłem szybkim krokiem z windy, kierując się w stronę mojego miejsca pracy. Pan Stark siedział przy biurku, mierząc mnie wzrokiem, a po chwili wrócił bez słowa do wypisywania papierów. Przełknąłem nerwowo ślinę. To było dziwne. Zawsze się do mnie uśmiechał i wypytywał, co tam w szkole.
– Dzień dobry panie Stark? – powiedziałem, tak niepewnie, że zabrzmiało to jak pytanie. Nie dopowiedział mi, jedynie kiwnął głową, nadal wpatrując się w papiery. Co ja takiego zrobiłem? – Eee... Panie Stark? – spróbowałem ponownie.
– Co? – zapytał, ostentacyjnie odwracając się w moją stronę. Jego mina wyrażała złość, smutek i zdenerwowanie. Minęła dłuższa chwila, zanim zdołałem cokolwiek z siebie wydusić.
– N-nic – odpowiedziałem i usiadłem przy moim biurku. Wtedy zupełnie przestał zwracać na mnie uwagę. Mogłem policzyć na palcach jednej ręki wszystkie rzucone mi spojrzenia. Każdy głupi wyczułby unoszące się w pokoju napięcie. Nie mogłem tego już dłużej znieść.
– P-panie Stark... Co ja takiego zrobiłem? – zapytałem nieśmiało. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, tak jakby to, co zrobiłem, było niesamowicie oczywiste i wypuścił z rąk, trzymany w nich wcześniej śrubokręt.
– Co zrobiłeś? – powtórzył ze zdziwieniem, unosząc brwi. Wstał i zaczął iść w moją stronę, a ja zrobiłem krok w tył. – Doskonale wiesz, co zrobiłeś – powiedział, patrząc na mnie ze złością. Nagle wyraz jego twarzy nieco złagodniał i dodał kręcąc głową: – Nawet nie wiem, czy trzymać stronę Spider-Mana, czy twoją.
– Stronę Spider-Mana? – zapytałem zdziwiony, a on natychmiast na mnie spojrzał. Znowu z jakiegoś powodu wyglądał na bardzo wkurzonego.
– Nie graj głupa dzieciaku. Wiesz co właśnie teraz robisz? Rżniesz głupa. Pokaże ci, co zrobiłeś i ciekawe, co na to odpowiesz. FRIDAY, sprowadź tu Pietro. Powiedz mu, że chodzi o Petera i Spidey'ego.
Nic z tego nie rozumiałem. Co Peter zrobił Spider-Menowi? Jak do cholery mogłem sam sobie coś zrobić? O czym on mówił?
– Ja... Że co proszę? – wypaliłem, zmieszany jak nigdy.
Parę sekund później usłyszeliśmy kroki, dochodzące od strony schodów i oboje odwróciliśmy się w ich stronę, widząc jak do laboratorium wchodzą niemal wszyscy Avengers. Prawie każdy z nich wyglądał na zdenerwowanego, co sprawiło, że miałem ochotę cofnąć się o parę kroków. Pietro wpadł jako pierwszy. Był naprawdę wkurzony. Sam i Steve byli następni, a zaraz za nimi szły zmartwione Wanda i Natasza. Cały pochód zamykali zmieszany Thor, zmartwiona i zdenerwowana Pepper i lekko zielony ze złości Bruce.
– Co się stało!? – krzyknął Pietro, wpadając do pokoju.
– Peter wydaje się nie pamiętać, co zrobił Spidey'emu, więc pomyślałem, że możesz mu szczegółowo o tym opowiedzieć – powiedział spokojnie.
– Hej chwila! – próbowałem ich przekrzyczeć i zwrócić ich uwagę. – O czym wy do cholery mówicie? Nie mogłem przecież nic zrobić so... znaczy Spider-menowi – wszyscy poza Wandą i Nataszą spojrzeli na mnie zabójczym wzrokiem. Przysięgam, że gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno leżałbym martwy. Zapadła głucha cisza, podczas której nadal mierzyli mnie wzrokiem.
– Wynoś się stąd i zawołaj tu Spider-Mana – powiedział Pietro, patrząc na mnie z wściekłością. Zupełnie nie byłem na to przygotowany. Chcieli mnie stąd po prostu wykopać. Czułem jakby moje serce pękło na kawałeczki. Ale właściwie czemu mnie to dziwiło? To zawsze się tak kończyło. Nie byłbym zaskoczony, gdyby pewnego dnia nawet MJ i Ned powiedzieliby mi, że moją mnie dość. Czemu to zawsze musiałem być ja? Czemu?
– Hej! Pietro, to była już lekka przesada, nie uważasz?
– Nie Wanda, ten dzieciak zdradza Spidyego i nie zamierzam...
– Co!? – krzyknąłem ze zdziwieniem, a chwilę później wybuchnąłem śmiechem. Absurdalność tego stwierdzenia uderzyła we mnie z całą siłą i już po chwili, zwijałem się ze śmiechu na podłodze, nie zważając na to, że wszyscy dziwnie na mnie patrzą. Wszyscy, poza Wandą i Nataszą, które też zaczęły lekko chichotać.
Teraz wszystko było jasne. To dlatego tak się zachowywali. Naprawdę myśleli, że zdradzam sam siebie? Próbowałem się uspokoić, siedząc na ziemi. Wolałem nie wstawać, bo z pewnością szybko bym się przewrócił.
– Czemu się śmiejesz?
– J-ja? – zapytałem, dalej chichocząc. – Ja zdradzam... Spider-mana? – wykrztusiłem, dalej próbując opanować śmiech. Wreszcie udało mi się to i odwróciłem się w stronę dziewczyn, puszczając im oczko. – Wiecie co? Faktycznie powinienem go tutaj zawołać.
Chwyciłem mój plecak i zacząłem w nim szperać w poszukiwaniu maski. Nie widzieli co dokładnie robię, ale myślę że Wanda i Natasza doskonale wiedziały, co planuję. Patrzyli w ciszy jak idę w stronę okna, dalej trzymając mój plecak.
– Parker – powiedział pan Stark, kiedy znajdowałem się już bardzo blisko okna. – Parker, co ty wyprawiasz? – zapytał, patrząc na mnie ze strachem. Uśmiechnąłem się tylko lekko i usiadłem na parapecie. – Wracaj tutaj, możesz spaść.
– Wiem – odpowiedziałem i skoczyłem.
Usłyszałem parę krzyków i nawoływań, ale zupełnie je zignorowałem i naciągnąłem szybko maskę. Usłyszałem repulsory pana Starka i byłem pewien, że poleciał zaraz za mną, żeby mnie złapać. Szybko zaczepiłem pajęczynę o budynek i przysiadłem nad oknem, z którego wyleciałem. Wszyscy Avengers zgromadzili się przy nim i patrzyli w dół, na szukającego mnie pana Starka. Nikt jeszcze mnie nie zauważył.
– Czy on... Czy on się zabił? – wyszeptał pan Pietro.
– Nie, jak mogłeś pomyśleć o czymś takim? – zapytała spokojnie Wanda.
– JAK MOŻESZ BYĆ TAK SPOKOJNA? – krzyknął na nią.
– Jesteście naprawdę głupi – powiedziała Natasza, wracając do pokoju.
– NATASZA CO JEST Z TOBĄ NIE TAK? ON WŁAŚNIE WYSKOCZYŁ A STARK NIE MOŻE GO ZNALEŹĆ. CZY TY WIESZ CO TO ZNACZY? TO MOŻE ZNACZYĆ ŻE...
Korzystając z ich kłótni, wślizgnąłem się do środka, tak że nikt mnie nie zauważył.
– Przestańcie się kłócić i spójrzcie za siebie – powiedziałem. Wszyscy nagle odwrócili się w moją stronę, a ja zastygłem w miejscu. Właśnie wchodziłem przez okno i jedną nogę miałem na podłodze , a drugą dalej na oknie.
Gapili się na mnie dłuższą chwilę, a Wanda i Natasza śmiały się pod nosem, doskonale znając całą sytuację.
– To. jest. Spidey.
– Błąd.
Wszyscy odwrócili się powoli w moją stronę, a ja wstrzymałem oddech mentalnie przygotowując się do tego, co zamierzałem zrobić. Po chwili zdjąłem maskę, wypuszczając wstrzymywane wcześniej powietrze.
– Hej wszystkim – powiedziałem niemal szeptem. Podniosłem wzrok i miałem ochotę się roześmiać. Dziewczyny chichotały, a reszta stała oniemiała, patrząc na mnie z szeroko otwartymi ustami. Miałem wrażenie, że jestem dla nich jak jakiś kosmita, chociaż to chyba nie było zbyt dobre porównanie, bo raczej przywykli już do nich na co dzień. Minęła już dobra minuta i dalej nikt nic nie powiedział.
– Co? – powiedział Pietro bardzo cicho, niemal niesłyszalnie, co sprawiło, że dziewczyny roześmiały się jeszcze bardziej.
– Taaak... Eeee... – zaśmiałem się nerwowo. – Cały ten czas myśleliście, że umawiam się sam ze sobą, jakby ktoś jeszcze nie załapał – powiedziałem, biorąc głęboki oddech i zamykając oczy. Kiedy je otworzyłem, zobaczyłem, że do wszystkich powoli zaczynało docierać, co się stało. – Jestem Spider-Manem – powiedziałem dla pewności, a Natasza z Wandą znowu wybuchły śmiechem. – A jeśli się zastanawiacie, czemu się śmieją, to one wiedziały. Pomagały mi ukryć tożsamość przez dłuższy czas... I ja wiem, że możecie być wściekli, ale... ale... nie wiem – zacząłem się jąkać, patrząc na swoje buty i z zaskoczeniem poczułem, jak ktoś przyciąga mnie do uścisku.
Kiedy podniosłem wzrok, z zaskoczeniem zauważyłem, że to pan Steve. Po chwili wszyscy dołączyli do niego w zbiorowym uścisku i staliśmy tak dłuższą chwilę. Naprawdę mi ulżyło, kiedy zobaczyłem ich reakcję. Bałem się, że nie będą mnie chcieli więcej znać, jeśli dowiedzą się, że okłamywałem ich tak długo. Kiedy wreszcie się puściliśmy i dotarł do nich cały absurd tej sytuacji, zaczęli się śmiać.
– Więc... Więc myśleliśmy, że umawiasz się sam ze sobą – powiedział pan Sam, wciąż się śmiejąc. Przytaknąłem. Kiedy wszyscy się uspokoili podszedł do mnie Pietro i mnie przytulił.
– Peter, przepraszam za wszystko. Naprawdę myślałem, że go zdradzasz – wymamrotał.
– Nic się nie stało. Też przepraszam, ale chciałbym, żebyś wiedział, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. Zwłaszcza samemu sobie – powiedziałem ze śmiechem i odsunęliśmy się od siebie.
Nagle repulsory rozwaliły szybę w drobny mak i do pokoju wleciał Iron Man. Po chwili zbroja zniknęła, ukazując zapłakanego Tony'ego Starka. Popatrzył na grupę, nie dostrzegając mnie i wbił wzrok w ziemię.
– Nie mogłem go znaleźć – wyszeptał, a ja podbiegłem, żeby go przytulić. Miałem gdzieś, czy mnie odepchnie. Mogłem tylko przypuszczać, jak się teraz czuje i chciałem chociaż trochę mu pomóc. – Czemu nie mogłem go znaleźć? Czemu to zrobił? Jak mógł to zrobić? – przytulił mnie, dalej płacząc w moje ramię. – On tak po prostu skoczył i...
– Panie Stark, jestem tutaj. Dokładnie tutaj. Jestem Spider-Manem i złapałem się siecią – starałem się mu wytłumaczyć, ale wyglądał, jakby zupełnie mnie nie słuchał. – Panie Stark?
– Taak? – zapytał, dalej płacząc.
– To ja, Peter – powiedziałem, nieco się od niego odsuwając. Jego oczy były załzawione, ale natychmiast spojrzał na mnie zaskoczony.
– Peter! – krzyknął i cofnął się o krok.
– Tak, to ja proszę pana. Jestem Spider-Manem i chwyciłem się ściany budynku. Przepraszam, że to panu zrobiłem... – zacząłem, ale przerwał mi, mocno mnie przytulając.
– T-ty jesteś? Co? – zapytał szeptem, a ja się zaśmiałem.
– Jestem Spider-Manem – powiedziałem i zacząłem na niego patrzeć, w oczekiwaniu na jego odpowiedź.
– Nie, nie jesteś – powiedział wyższym głosem, a reszta o której istnieniu już niemal zapomniałem, roześmiała się.
– Jestem. Dlatego właśnie tu stoję. Wszyscy myśleliście, że umawiam się sam ze sobą, ale Wanda i Natasza wiedziały wszystko – odpowiedziałem, a on patrzył na mnie dłuższą chwilę ze zdumieniem.
– Boże, dzieciaku nigdy więcej mi tego nie rób – powiedział, odsuwając się ode mnie i ocierając łzy.
Przez resztę wieczora ja, Wanda i Natasza żartowaliśmy z tego, że wszyscy inni byli tacy ślepi i nic wcześniej nie zauważyli. Pan Stark prawie dostał zawału i powiedział mi, że mam kategoryczny zakaz skakania przez okna. Próbowałem się z nim wykłócać, ale dość szybko się poddałem.
– Chwila, moment... to oznacza, że ten dzieciak który tu siedzi, ze mną walczył i wygrał? – zapytał pan Steve, patrząc na mnie zaskoczony.
– Tak, dokładnie. Pokonał też Clinta, Sama i prawie udało mu się pokonać Buckiego – powiedziała rozbawiona Natasza.
W miarę jak wieczór upływał, szok z powodu odkrycia mojej tożsamości mijał, a ja w końcu zasnąłem, leżąc na kanapie z nogami opartymi o stolik.
*Tony*
– Awww patrzcie. Mały pajączek zasnął – powiedziałem i wszyscy ustawiliśmy się do zdjęcia z nim, robiąc śmieszne miny.
Dzieciak przestraszył mnie w cholerę. Ciężko mi było opisać, to co czułem, kiedy latałem dookoła wieży. Cały czas obawiałem się, że jedyne co znajdę, to krwawa plama na chodniku.
– Nie możemy go tak po prostu obudzić. Stark, zadzwoń do jego matki – poleciła Natasza, a ja szybko jej przytaknąłem.
– Chwila. Czy Spidey nie mówił, że jest sierotą? – zapytałem i wszyscy zamarliśmy, patrząc na śpiącego chłopca.
---
Wreszcie to mamy, koniec naszego małego romansiku z samym sobą.
Razem z tym rozdziałem wleciał też prolog mojego autorskiego opowiadania o tematyce Irondad. Serdecznie zapraszam wszystkich :))
Wleciało też nowe starkerowe bingo z dość zaskakującym zakończeniem XD Polecam.
Do następnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro