~ Rozdział 35 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szturchnęła delikatnie Draco w ramię, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Usiadła tuż obok niego, obserwując, jak inni zaczynali wchodzić do Wielkiej Sali na rozpoczęcie nowego roku. Sięgnęła po dzban z wodą, którą nalała sobie do pucharu. Cieszyła się, że mogła tutaj zwrócić i zobaczyć znajome twarze, a tym bardziej Mistrza Eliksirów.

- Miło ciebie znowu widzieć, Malfoy.- przywitała się z młodszym Ślizgonem, który siedział koło Crabbe'a. Ale nie zwróciła nawet na niego uwagi, wiedząc, że chłopak był tak samo tępy, jak i Goyle.- Czyżby ktoś już przestał używać tłustego żelu do włosów?- zauważyła, przyglądając mu się. Usłyszała ciche chichoty innych, na co chłopak zarumienił się lekko i obdarzył każdego złowrogim spojrzeniem.

Każdy już znał na tyle Vanessę Potter, żeby spodziewać się po dziewczynie, jakiegoś żartu lub kąśliwej uwagi. Starszym uczniom trochę brakowało jej wszystkich akcji, w szczególności w role głównej z profesorem Snapem. Teraz byli bliźniacy Weasley, którzy robili każdemu żarty. A jakby Ślizgonka się tak do nich przyłączyła? Mieliby ciekawe pomysły, co nie jedna głowa, a trzy.

Draco zmrużył niebezpiecznie oczy, patrząc się na starszą dziewczynę, która zaczęła się śmiać z innymi, z jego niezwykłej osoby. Mimo wszystko lubił ją. Była ciekawą, jak i normalną czarownicą w porównaniu do jej idiotycznego brata, którego nie lubił, a wręcz nienawidził. Przynajmniej nie robiła takiego wstydu, jak Gryffoni za każdym razem. Podróż pociągiem był przykładem, kiedy z Harry został zaatakowany przez Dementora. On jak i inni nie dadzą mu tego zapomnieć. Dla nich było to zabawne, ale dla Vanessy już nie, bo prawie umarła przez pocałunek tej istoty.

- Miejmy nadzieję, że ten cały Lupin potrafi uczyć.- odezwała się Elizabeth, która wraz z innymi przyglądała się nowemu profesorowi próbującego rozmawiać ze Snapem. Ale ich Mistrz Eliksirów nie był tym zainteresowany i starał się odpędzić go od siebie.

- Nie wygląda na kogoś, kto by był wariatem.

- Ale jak wiemy, pozory mogą mylić.- zauważyła Vanessa, wspominając poprzednich profesorów, którzy do normalnych nie należeli.- A jakby nie patrząc, teraz większość z nas czekają Sumy czy Owutemy. Musimy być dobrze przygotowani, bo drugiej szansy na zdanie egzaminu nie dostaniemy. Ja w tym roku nie odpuszczę, inaczej szykujemy się na wojnę.

Upiła łyk zimnej wody, wyczekując rozpoczęcia się przydzielania uczniów do domów, jak i samej uczty. Zauważyła, jak Lupin do niej pomachał na przywitanie, przez co się tylko na niego spojrzała i nic więcej. Nie wiedziała, co robiła, że niemalże każdy nowy profesor ją lubił. Ze Snapem tak nie miała i wiele musiało upłynąć, aż zaczęli siebie tolerować. Ale nawet teraz nie mogło się ominąć bez żadnych kłótni, czy wyzwisk. To byłoby zbyt dziwne, jak na nich, żeby kleili do siebie niczym gruchające gołąbki. Jeszcze trafiliby do św. Munga jak Lockhart, który uznawany był przez wszystkich za osobę niepoczytalną.

~*~*~

- Jak mam szczerze powiedzieć, to już od pierwszego spotkania nie lubię profesora Lupina.- odezwała się po chwili, kiedy odłożyła esej jednego z uczniów, z powrotem na biurko mężczyzny.

Podnieśli na siebie wzrok, przez co ich spojrzenia skrzyżował się ze sobą. Uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny, widząc w jego czarnych tęczówkach rozbawienie, ale i również niemałe zaskoczenie. Najwyraźniej myślał, że polubiła nauczyciela z Obrony. Ale tak nie było, bo już przy pierwszym spotkaniu z mężczyzną czuła się niekomfortowo. A w szczególności, kiedy zastanawiała się ciągle, skąd miał bliznę na twarzy. Owszem, nie powinno ją to obchodzić, ale była po prostu ciekawa.

- Ty każdych nie lubisz...- nie dokończył, bo weszła mu w słowo.

- Profesor również.- zauważyła z rozbawieniem, na co Severus przewrócił oczami, wiedząc, że znała go coraz lepiej. Napisał w górnym rogu ocenę i odłożył esej na bok, żeby znowu na nią spojrzeć.- Może ma pan na zbyciu, jakiś dobry eliksir, dzięki któremu Lupin nie pojawi się na lekcji?- zapytała uroczo, co do niej nie było podobne, chyba że czegoś chciała, jak teraz.

- Z ogromną chęcią bym ci dał, ale mi się nie marzy oglądania świata za krat.- oświadczył, ale nie ukrywał, że taki sposób pozbycia się wilkołaka z zamku bardzo mu się podobał. Ale Albus nie byłby zadowolony, gdyby tak jakby przez przypadek powiedział komuś, że Lupin co pełnie stawał się krwiożerczym potworem. Porównując do dyrektora, nigdy nie zatrudniłby byłego Gryffona, żeby narażać uczniów na niebezpieczeństwo. Jakby nie działo się, to od kilku lat, kiedy drugi z Potterów rozpoczął swoją edukację w Hogwarcie.- Tylko później nie proś, ani nie pisz do mnie, żebym ciebie odwiedzał. Mam lepsze zajęcia, jakbyś chciała wiedzieć.

Złapała się teatralnie za serce i spojrzała z udawanym smutkiem na mężczyznę. Usłyszała tylko, jak prycha, na co otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła. Skrzyżowała ręce na piersi, udając, że była na niego urażona. Ale w środku i tak czuła, że odwiedziłby ją w Azkabanie, jakby tam trafiła. Zawsze mówił jedno, a robił drugie. A jeśli pomógłby jej w zatruciu Lupina, trafiłby wraz z nią do celi. Nie dałaby mu nawet spokoju. Na kimś musiała ćwiczyć, a Snape był idealny do tego.

Pokręcił rozbawiony głową, widząc, jak się obraża na jego słowa. Niech nie myśli sobie, że będzie latał za nią, kiedy tylko tego chciała. Miał swoją godność, a ona nauczyłaby się nie odtruwać profesorów. On sam miał ochotę wypróbować ten sposób, ale od razu byłoby podejrzane, że w jego pucharze znajdowałby się eliksir. Severus miał największe pojęcie na temat eliksirów od innych. Znał każdy na pamięć, sam udoskonalał przepisy, jak i wymyślał własne. Od początku miał talent do tej dziedziny, którą chciał w sobie udoskonalać.

- Nie patrz się tak na mnie.- powiedział ze złośliwym uśmiechem, na co przewróciła oczami.- Wiesz dobrze, że ja nie będę za tobą latać...

- Już to profesor robi.- uśmiechnęła się delikatnie, przypominając mu, kto za kim latał, czy też śledził. Wiedziała, że trafiła w punkt, widząc, jak się lekko krzywi.- Bo jeszcze pomyślę, że pan na mnie leci.- zaśmiała się, kiedy mężczyzna prawie udławił się własną śliną, słysząc, co powiedziała.

- W twoich marzeniach...

- To pan robi ciekawe rzeczy.- zaśmiała się głośno, będąc tą rozmową bardzo rozbawiona.

Zmieszany zakrył dłonią swoje oczy, woląc nie wiedzieć, jakie rzeczy robił w jej marzeniach. Nie chciał mieć koszmarów, a tym bardziej przez smarkule, która znowu będzie go męczyć kolejny rok.

- Czyżbym zawstydziłam sam postrach Hogwartu? Jeśli tak, to muszę sobie to zapisać, żeby nie zapomnieć o tym dniu.- stwierdziła wrednie, zabierając mu z ręki esej.- To kiedy ślub, panie profesorze, bo muszę sobie suknię przygotować i zaprosić gości.

- Po moim trupie...

- Ale ja tak szybko nie chce zostać wdową, muszę jeszcze z profesora skorzystać.- powiedziała z niewinnym uśmiechem, śmiejąc się w środku, jak głupia. Jak ona kochała go drażnić i prowokować.

- Potter, do jasnej cholery wybij sobie to z głowy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro