~ Rozdział 74 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zmarszczyła brwi, widząc na jego dłoni wyraźny, popuchnięty napis: Nie będę opowiadać kłamstw. W Hogwarcie zabroniono stosowania wszelakich tortur na uczniach, uznając je za złe i kategoryczne. Lepszym zastosowaniem było ukaraniem ich szlabanem, czy też odjęciem sporej ilości punktów. Znała jedną osobę w tym zamku, która była zwolennikiem tego. Filch nie raz przeklinał za to, że nie może powiesić uczniów na całą noc do łańcuchów.

- Powinieneś zawiadomić Dumbledore'a, to co ona robi, jest niedopuszczalne.- powiedziała, puszczając jego dłoń, czując również narastający w niej gniew, że ktoś śmiał krzywdzić jej brata.- To jest jakaś psychopatka...

- A co ja mogę zrobić?- zapytał, patrząc na swoją siostrę. Nikt mu nie wierzył, oprócz kilku osób, że Czarny Pan powrócił. Profesor Dumbledore mógł mu nie uwierzyć, że kobieta zrobiła mu krzywdę i może zostać blizna na zawsze. Miał również dużo na głowie, trudno zapewne było być dyrektorem.- Ma swoje problemy.

- Harry ona ciebie skrzywdziła! Ona powinna dostać nauczkę, a profesor nigdy nie pozwoliłby, żeby coś takiego się stało w jego szkole.- odparła, chcąc, by powiedział to komuś. Ona nie za wiele może mu pomóc, mogła jeszcze poprosić Severusa. Było widać, że jemu też nie odpowiadało zachowanie kobiety, ale nie odzywał się na ten temat dużo.- Albo pójdziesz do profesora, albo osobiście pójdę do Snape'a.- dała mu warunek.

Gryffon odwrócił od niej wzrok, gdy jego przyjaciele przytaknęli na słowa Vanessy. Nie byli przekonani do pójścia Mistrza Eliksirów, który mógł tylko na nich nawrzeszczeć. Nie ufali mu tak, jak Ślizgonka będąca w pewnym rodzaju nim zaślepiona. Jednak nie mogli pozwolić różowej landrynie wygrać, a tym bardziej pozwalać na takie coś. Co jeśli skrzywdzi więcej osób?

Nie wiedzieli, że potajemnie Hermiona knuła pewien plan, który nie tylko wyjdzie im na dobre, ale i innym. Musieli znaleźć dobrego "nauczyciela", jaki ich nauczy wszystkiego przed sumami. Miała już jednego faworyta i była to Ślizgonka, oraz Harry. Ona również by się angażowała, ale raczej w teoriach, bo praktyki wolałaby komuś innemu zostawić. Jeszcze musiała zająć się swoją organizacją w sprawie wyzwolenia skrzatów domowych. Szło to w dobrą stronę, ale nie dała sobie dopowiedzieć, że skrzaty lubiły służyć i bez swoich panów nie dadzą sobie rady. U wielu czarodziei nie mieli źle, a byli traktowani, jak członek rodziny.

- Powinniście już uciekać na lekcję, bo inaczej odejmę wam punkty za wagary.- zagroziła palcem, będąc nieco rozbawiona. Obiecała sobie, że i tak porozmawia o tym ze Severusem. Miała nadzieję, że będzie tym zainteresowany. Owszem Gryffoni nie byli pod jego opieką, ale dalej ich uczył.

Kochała mężczyznę i nie ukryje tego przed własnym sercem, mimo że musiała to ukrywać przed światem. Od początku zdawała sobie sprawę, że może być to kiedyś uciążliwe. Teraz to wiedziała. Jednak żyli w takich czasach, w których nie było bezpiecznie. Wierzyła, że przyszłość będzie zapowiadała się spokojniej i w końcu się wszystko ułoży. Nie mogli się tylko poddawać i walczyć o swoje.

- Tak, to dobry pomysł.- powiedziała Hermiona i złapała za rękawy Gryffonów, aby zabrać ich na lekcję z eliksirów. Najgorszy koszmar każdego ucznia, ale to teraz było w porównaniu do Obrony, wybawieniem.- Miłego dnia, Vanesso.

- Wzajemnie.

~*~*~

Zerknęła za siebie, uśmiechając się delikatnie do Severusa, gdy oboje przechadzali się po Zakazanym Lesie i wpadli na stado Testrali. Stworzenia przypominały czarne konie, które były wychodzone tak mocno, że było im widać przez skórę, prawie każdą kość. Ich oczy były puste, białe pozbawione źrenic. Posiadały długą czarną grzywę i ogon oraz smoczy łeb. Miały one również olbrzymie, czarne, błoniaste skrzydła, które w przeciwieństwie do innych nie posiadały żadnych piór, Przypominały skrzydła nietoperza.

Większość czarodziei uważała, że Testrale przynosiły nieszczęście, mimo że były pięknymi i tajemniczymi stworzeniami. Pod mroczną otoczką skrywały życzliwą i delikatną naturę, jednak potrafiły ugryźć gdy się je uraziło. Zawsze były niewidzialne dla tych osób, które nie widziały czyjejś śmierci, czy również jej nie zrozumiały. Dzięki Hagridowi te piękne zwierzęta były w Hogwarcie, teraz były pod opieką profesor Grubbly-Plank.

Podeszła do stworzenia powoli, które patrzało się na nią z ciekawością, jak i nieufnością. Sięgnęła ku niemu dłoń, uważając, żeby go nie spłoszyć. Dotknęła delikatnie jego łba, gładząc go, przybliżając się bliżej. Jeśli by coś się działo, wiedziała, że Severus ruszyłby jej na ratunek. Usłyszała niskie rżenie mrocznego konia, któremu musiało się spodobać głaskanie. Szturchnął delikatnie Ślizgonkę łbem, na co się cicho zaśmiała.

Sam Severus również po chwili podszedł, widząc stworzenie tak samo, jak dziewczyna. Nie był przy śmierci najbliższych dla niego osób, ale był świadkiem umierania niewinnych osób podczas tortur. Zrozumiał, że śmierć była rzeczą ludzką i mimo wszystko było trzeba się z nią pogodzić. Przynosiła ona czasami błogie ukojenie, jak i wieczną ciemność.

- Aż dziwne, że ludzie się ich boją. Nie są wcale groźne.- odezwała się Vannesa, stojąc dalej przy Testralu, który również pozwolił siebie dotknąć mężczyźnie.

- Ponieważ boją się tego, co jest dla nich obce, niezrozumiałe. Nie każdy widzi w nich dobro, a jedynie ból i cierpienie.- powiedział spokojnym głosem, spoglądając na partnerkę, która skinęła głową z aprobatą.- Ja znacznie później je widziałem, niż ty.

- Bo ja widziałam tylko śmierć swojej mamy, a ty...

- Wszystkich, których zabiłem lub widziałem, jak zakańczają swój żywot.- przerwał jej, nie chcąc zbytnio o tym rozmawiać, wręcz w ogóle. Odbieranie śmierci było rzeczą nie ludzką, dlatego czuł się potworem, bo kiedyś sprawiało mu to przyjemność. Był zaślepiony władzą.- Nie warto o tym wspominać.

- Ważne jest, że żałujesz za błędy i wyciągnąłeś z nich wnioski.- dodała cicho, patrząc się, jak Testral odchodzi od nich, żeby pójść do reszty swojego stada.- Przeszłości się nie da zmienić...

- Skąd wiesz? Panna Granger, jak przed nią dostali zmieniacz czasu, którym mogłabyś nawet uratować swoich rodziców i innych.- powiedział, nie raz próbując coś zmienić w przeszłości, ale wtedy ona miałaby całkiem inny bieg wydarzeń. Mógł naprawić wszystko, a w tym przyjaźń z Lily. Było jedno, ale. Straciłby wtedy Vanessę.

Odwróciła się do mężczyzny, nie wiedząc, po co wspomniał o zmieniaczu czasu. Zmienienie czegoś w przeszłości mogło się skończyć tragicznie, a Vanessa nawet po śmierci Cedrica, o tym nie wspomniała. Jedynie żałowała, że go nie powstrzymała. Nie chciała nic zmieniać, było dobrze, jak było.

- Nie chce nic zmieniać.- oświadczyła, patrząc mu się prosto w oczy. Nie chciała ryzykować, że mogła znacznie więcej stracić niż zyskać.- Może jedno, żeby pozbyć się różowej landryny.

Przytaknął, zgadzając się z nią z ostatnim zdaniem. Sam pozbyłby się wiedźmy z zamku, jak najszybciej, ale nie chciał mieć na głowie samego Ministra magii. Wystarczająco, że co jakiś czas Dumbledore znikał i on, jak Minerwa mieli na głowie cały zamek. Nie do końca wiedział, co robił, a tym bardziej szukał, ale mogło być to coś niebezpiecznego. Albus zawsze był tajemniczy. Czasami porównywał go do samego Voldemorta. Mógłby poświęcić wiele, aby wszystko poszło po jego myśli. Działał jednak dla dobra całego czarodziejskiego świata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro