~ Rozdział 83 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zapanowała przez chwilę grobowa cisza, która ustąpiła następnie głośnego harmidru pośród zebranych. Nikt dotąd nie posądziłby, ani nie pomyślał, że Czarny Pan mógłby stworzyć coś takiego, jak Horkruks. Rozczepienie swojej duszy, było porównywane do aktu gwałtu, będące sprzeczne z naturą. Nikt o zdrowych zmysłach, nigdy nie posunął się do takiego czyny.

Severus spojrzał się najpierw na Ślizgonkę, a następnie złowrogo na starszego czarodzieja, siedzącego spokojnie. Odnosił wrażenie, że musiał dać jej specjalnie pozwolenie do Działu Ksiąg Zakazanych. Przez Dumbledore'a miała duże pojęcie w zakresie czarnej magii, co dla jej czystej duszy było uciążliwe. Nie powinna się w nią zagłębiać, nigdy nie powinna. A co jeśli próbowała, któryś z tych zaklęć?

- Cisza!- podniósł głos starszy czarodziej, uciszając dzięki temu innych członków Zakonu Feniksa. Każdy chciał znaleźć, jak najszybciej wszystkie dusze, ale nie wiedzieli, ile ich mogło być. Jedno głośnie wszyscy byli zgodni, żeby Harry nie dowiedział się, jak na razie prawdy.

Ślizgonka spojrzała się na Severusa, niewyglądającego na zadowolonego z faktu, że czytała zakazane księgi. Wcześniej również nie był, ale mimo wszystko przydała się im ta wiedza. Mimo wszystko była teraz spokojniejsza, wiedząc, jak mniej więcej można pokonać Voldemorta. Gorzej ze szukaniem jego dusz. Jedną już mieli, a co z pozostałymi? Nie spodziewała się jednak, że Dumbledore już wcześniej to zaplanował i posłużył się nią.

- Trzeba, jak najszybciej znaleźć resztę, Albusie.- oburzyła się Molly, która również była przerażona, jak i inni. Cała ta sprawa niespodziewanie dla nich ruszyła do przodu, kiedy najstarsze dziecko Lily i Jamesa dołączyło do zakonu. Była najmłodszą, a zarazem drugim Ślizgonem obecnym podczas zebrania. Widocznie w domu Salazara, uczniowie szybko potrafią znaleźć rozwiązania.

- Mamy go w garści...

Nie odezwała się więcej, słuchając w ciszy sprzeczki dorosłych i bardziej doświadczonych czarodziei. Można było również usłyszeć warczenie Severusa, zirytowany zachowaniem członków zakonu. Nie wiedziała, co mu siedziało w głowie, ale przepuszczała, że dla niego od tak tego wszystkiego nie dało się zrobić. Potrzebowali czasu na znalezienie Horkruksów.

- Nie do końca. Czarny pan nie jest głupi i musiał ukryć swoje dusze w miejscu, w których inni się nie zapuszczają.- powiedział Mistrz Eliksirów, układając sobie plan w głowie. Podejrzewał, że Śmierciożercy również nie mieli pojęcia o duszach Czarnego Pana.

- Zniszczony dziennik Toma Riddle'a jest ukryty w moim gabinecie. Jedną duszę mamy już zniszoną...

- To był Horkruks?- zapytała, patrząc się na dyrektora, który skinął delikatnie głową.- Dziennik, Harry... To jedyne rzeczy, jakie posiadamy profesorze. Resztę musimy szukać.

- Tak panno Potter, jednak najpierw zajmiemy się uratowaniem Mugoli, później zaczniemy akcje poszukiwawcze. Severusie postaraj się cokolwiek dowiedzieć i jak się czegoś dowiesz, bezwyłącznie mnie zawodom. Vanesso, a ty obserwuj uczniów, w szczególności Ślizgonów.

Skinęła delikatnie głową, mając na głowie jeszcze dodatkowy obowiązek. Nie był on trudny, ponieważ sprawowała nad Ślizgonami w pewnym rodzaju opiekę. Musiała się tylko przyglądać tym, którzy są dziećmi zwolenników Czarnego Pana. Pierwszym jej celem okazali się Malfoy, Crabbe, Goyle, Zabini. Resztę będzie miała również na uwadze, ale wymienieni Ślizgoni byli najbardziej powiązani.

~*~*~

Uniosła brew, zauważając, jak Ślizgonka ubrała na siebie płaszcz i niezauważona wyszła z Nory. Nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi, będąc zajęci zabawą zbliżającym się nowym rokiem. Nawet nie wiedział, kiedy ten rok minął, a nowy miał się za lada moment zacząć. Sam nie miał, co tutaj do roboty, a wysłuchiwanie krzyków wolał zostawić w Hogwarcie. Uczniowie dawali mu we znaki, a w szczególności Vanessa, która go zaskakiwała na każdym kroku. Obiecał sobie, że teraz będzie ją mieć na oku. Obawiał się, że jej chęć do czarnej magii mogła powrócić. Chciał ją uchronić przed tym wyborem, który nie był dobry.

Odepchnął się delikatnie od ściany i powędrował w stronę wyjścia. Albus, jak i Minerwa jedynie zwróciły na niego uwagę. Uśmiechnęli się delikatnie do siebie, nie zamierzając w niczym mu przeszkadzać. Uważali, że przyda mu się mała chwila ze Ślizgonką. Byli poza Hogwartem, a poza tym byli dorosłymi ludźmi i wiedzieli, co dla nich najlepsze.

Za nim wyszedł z Nory, zwrócił uwagę na Pottera oraz Granger. Gryffoni rozmawiali o czymś cicho, siedząc na schodach. Nie zamierzał zwracać na siebie uwagi i szybko wyszedł. Czuł, jak zimne powietrze otuliło jego ciało. Rozejrzał się za Vanessą, którą dostrzegł idącą przed siebie. Zauważył, jak otulała się ramionami. Dogonił ją szybko.

- Tym razem, widzę, że zabrałaś płaszcz.- powiedział sarkastycznie, na co zerknęła za siebie.- Nie muszę ci oddawać.

- Tak, nie musisz.- uniosła delikatnie kąciki ust do góry.- Za to znowu za mną pognałeś.

- Nie przyzwyczajaj się.- przewróciła oczami i prowadziła go z daleka od Nory, gdzie nikt ich nie zobaczy. Znała te tereny lepiej, niż Severus. Mieszkała tutaj od lat.- Jak planujesz moje morderstwo, to mów śmiało, a może ci doradzę.

- O takich rzeczach będę myśleć po ślubie.- dodała, przez co prawie Mistrz Eliksirów udławił się własną śliną. Zaśmiała się cicho, myśląc, że każdy mężczyzna tak reagował na słowo "ślub".- Uważaj, bo będę musiała cię reanimować.

- Mam się cieszyć, czy bać?- zapytał, patrząc na nią.

- Jak chcesz.- wzruszyła ramionami, ale była bardzo rozbawiona.

- Kobiety.- mruknął pod nosem i wyciągnął swoją różdżkę, żeby transmutować gałązkę drzewa w ławkę, na której oboje usiedli.

Spojrzał się na dziewczynę, która przytuliła się do jego boku. Objął ją ramieniem, czując, jak zaciskała jedną dłoń na jego szacie. Severus podniósł wzrok na spokojne niebo, pokryte błyszczącymi i migocącymi gwiazdami. Zazwyczaj ten dzień spędzał samotnie, przy szklance dobrego alkoholu. Jednak w tym dniu chciał go inaczej spędzić, choć raz ciesząc się chwilą z drugą osobą. Nawet jeśli sprzeczałby się cały czas.

Przytuliła się do Mistrza Eliksirów, czując, jak obejmuje ją ramieniem. Uśmiechnęła się delikatnie i złapała go po chwili za dłoń. Nie chciała, żeby zmarzł, mimo że to ona lekko drżała z zimna. Lubiła zimę, była piękną porą roku, ale jedynie patrząc na nią za okna. Nie przepadała za ujemnymi temperaturami, jakie były uciążliwe po jakimś czasie.

- A mogłam zabrać ze sobą ciepłe kakao lub grzańca.

- Jakieś jeszcze życzenia?- zapytał rozbawiony, zastanawiając się, jakie jeszcze miała rządy.

- Więcej cierpliwości, bo rok już z tobą wytrzymałam, a zamierzam kolejne.- odpowiedziała, ale nie żałowała tego czasu, którego spędziła z mężczyzną. Jedynie niepotrzebnych kłótni, jakie w ogóle nie wniosły nic w ich związek.

- To ja proproszę o to samo.- odparł. Sam się dziwiąc, że już rok wytrzymał z tą małolatą. Była dla niego najważniejszą osobą na świecie. Nawet uwierzył w przepowiednie Trelawney, która mu przepowiedziała, że jego przyszłość będzie zależeć od dziewczynki ukrytej przed wszystkimi. Vanessa nią była i przeczuwał, że nie było to przypadkiem.- I tak już przez ciebie siwieje.

- Sądzę, że w siwych włosach również będzie ci do twarzy, chyba że będziesz się farbować.- spojrzała się na swój zegarek.- Za trzy minuty północ.- dodała i spojrzała się na niego.

Zaczesał kosmyk jej włosów za ucho, gdy spojrzała się na niego. Pogładził również jej zimny policzek, nie odrywając wzroku z jej oczu, zauważając z niej już pierwsze błyski fajerwerków. Uniósł kąciki ust do góry. Przy Vanessie czuł się inną osobą. Szczęśliwą i spokojną, jakby wszystko dookoła było tylko wytworem jego wyobraźni. Ich twarze zaczęły dzielić centymetry, aż ich usta złączyły się jedność, gdy całe niebo zabłysło tysiącami świateł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro