~ Rozdział 88 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- ... Ministerstwo musiało zobaczyć, to na własne oczy, aby uwierzyć w powrót Czarnego Pana.- odrzekł sarkastycznie, uważając niekiedy tych wszystkich Ministrów, Aurorów i innych pracowników za głupców. Czarodzieje też nie byli lepsi, bo łudzą się, że żyją w lepszych czasach. Wcale tak nie było i nie będzie, dopóki Riddle będzie przy życiu.

Jedyną dobrą rzeczą, jaką zrobił Minister Magii, to zrobił w końcu porządek z Dolores Umbridge. Kobieta notorycznie łamała wszelkie zasady, gdy została za dużą władzę. Nie było tak wspaniale, jak wszyscy myśleli. Sądzono, że w Hogwarcie są przestrzegane zasady i nie dochodzi do niepotrzebnych incydentów. Za murami zamku tak wyglądało, ale w środku już nie było tak kolorowo. Nikt nie miał prawa krzywdzić uczniów, a w szczególności grozić, że użyją zaklęcia niewybaczalnego. Umbridge została wyrzucona z Hogwartu, a na stanowisko dyrektora znowu zajął Dumbledore. Za ten czas, kiedy go nie było, nie próżnował w poszukiwaniach nad kolejnym Horkruksem. Znalazł wskazówkę, gdzie mógł go Voldemort ukryć.

Dla nich wszystkich był początek wojny z ujawnieniem się Czarnego Pana. Jeden błąd mógł kosztować nawet życiem i to udowodniła Gwardia Dumbledore'a. Przez nie uzasadnioną wizję torturowania Blacka, sami przyczynili się do jego śmierci, gdy ruszył ich ratować, jak i cały Zakon. Mogło być znacznie więcej ofiar przez ich głupotę, jeszcze w tym wszystkim uczestniczyła Vanessa. Niektórzy zwątpili w jej dojrzałość, żeby należała do ich tajnego stowarzyszenia. Severus nawet o tym nie pomyślał, będąc dalej oszołomiony, że i Ślizgonce zmienił się patronus. A to nie na byle jaki.

- Może i uwierzyli, ale czy zdają sobie sprawę, że to początek wojny?- zauważyła, bawiąc się odznaką prefekta, którą odzyskała kilka dni przed końcem szkoły. Czuła na samą myśl o tym mdłości. Nie chciała odchodzić, a najchętniej zostałaby w Hogwarcie już na zawsze. Jednak wszystko, co dobre musiało się kiedyś skończyć.- Czarny Pan rośnie w siłę, jak mówiłeś na zebraniu.

- Tak mówiłem, w szczególności, że przez strach nakłania innych, aby do niego dołączyli. Jeśli ktoś odmówi, nie patrzy się i skazuje na śmierć lub wtrąca do lochów. Zależy mu w szczególności na dużego poparcia czarodziei czystej krwi. Czarodzieje półkrwi są na drugim miejscu, a na ostatnim magiczne stworzenia.- wyjaśnił Severus, gdy jak zawsze siedzieli w jego gabinecie. Mogli w jego prywatnych komnatach, ale zdecydowanie woleli tutaj.- Dlatego musisz uważać, ponieważ jesteś siostrą Wybrańca. Mogą cię wykorzystać, jako przynętę lub czymś ci zagrożą. Może jednak pójdziesz tylko na praktyki, a zostanie Aurorem, może sobie odpuścisz?

Spojrzała się na mężczyznę, nie za bardzo rozumiejąc, co tą propozycją chciał zyskać. Dobrze wiedział, że chciała zostać Aurorem i wieźć takie, a nie inne życie. Było ono niebezpieczne i wiedziała o tym, ale nie wyobrażała sobie być kimś innym. Miała tylko kilka dni na podjęcie decyzji. Nie sądziła, że ot, tak wszystko zmieni.

Nie chciał, żeby coś się jej stało podczas szkoleń, czy przyszłych misji. Jedynie tak mógł ją mniej więcej uchronić, co i tak było trudne. Jeśli zostanie Aurorem, będzie musiała wyjeżdżać na obowiązkowe szkolenia, które mogą trwać nawet kilka miesięcy. Nie będą siebie wtedy widywać. Zdecydowanie wolał mieć ją przy sobie, nawet jeśli byłaby obrażona, za to co chciał zrobić.

- Dobrze zdajesz sobie sprawę, kim chce zostać.- odparła i podniosła się ze swojego miejsca, żeby po chwili usiąść mu na kolana. Miała nadzieję, że takim sposobem uda się jej go udobruchać. Przytuliła się do niego delikatnie, błądząc dłonią po jego torsie.- Damy sobie radę...

- Wątpię.- przyznał, obejmując ją w pasie, żeby nie spadła.- Będę z tobą szczery, nie chce, żebyś została Aurorem. W tych czasach niesie, to ze sobą wiele ryzyka.

- Zawsze to niosło ryzyko.- powiedziała spokojnie, patrząc się na starszego mężczyznę.- Nawet teraz jest ryzyko.

- A tak będziesz ciągle narażona. Odpuść choć raz i przyjmij praktyki.- drążył dalej, starając się ją przekonać.- Nie opuścisz Hogwartu, a nie raz mówiłaś, że nie chcesz odejść.

- No tak...

- Przemyśl to.- ucałował ją w czubek głowy. Nie był nieczuły, jak większość sobie to wyobrażała. Poświęciłby wszystko, żeby uchronić osobę, którą kocha ponad życie.

Przy Vanessie zawsze był inną osobą, lepszym sobą, ale zdarzały się sytuacje, że potrafili się dość bardzo pokłócić. Jednak mimo tego, zawsze będzie tylko jej wierny i nie zawaha się przed uratowaniem Ślizgonki. Oddałby za nią nawet własne życie, żeby umrzeć w świadomości, że jest bezpieczna.

~*~*~

Westchnęła cicho i po chwili zapukała do gabinetu profesora McGonagall. Musiała przed wyjazdem przekazać jej odpowiedź w sprawie praktyk, które jej proponowała z Transmutacji. Decyzja należała tylko do niej, ale jednak musiała się też patrzeć pod względem również Severusa. Byli ze sobą, a sam poprosił ją, żeby to wszystko sobie przemyślała. Zrobiła to najlepiej, jak tylko potrafiła.

- Proszę!- zawołała starsza kobieta, podnosząc wzrok na drzwi, które po chwili się otworzyły. Ujrzała Ślizgonkę, uśmiechnęła się delikatnie do niej.- Dzień dobry, Vanesso. Dobrze, że jesteś... Siadaj.- wskazała jej fotel.

- Dzień dobry.- również się przywitała i zajęła wskazane miejsce.

- Herbaty?- zapytała się, trzymając w dłoni swoją różdżkę.

- Poproszę.- odpowiedziała grzecznie, patrząc, co starsza kobieta robiła. Do gabinetu wleciała kwiatowa zastawa, oraz dzbanek z ciepłą herbatą. Profesor McGonagall rzadko korzystała ze skrzatów domowych, raczej wolała wszystko robić sama.

- Jak samopoczucie przed zakończeniem roku?

- Dziwne.- przyznała, biorąc do ręki filiżankę z ciepłą cieczą. Upiła kilka łyków i odłożyła z powrotem na talerzyk.- Nie potrafię sobie wyobrazić, jak moje życie może wyglądać poza Hogwartem.- powiedziała cicho, zastanawiając się nad swoimi słowami.

Minerwa uśmiechnęła się delikatnie do swojej uczennicy. Czuła małą nadzieję w jej słowach, że może będzie chciała zostać w murach starego zamku jeszcze przez pięć lat. Liczyła na to i wiedziała dobrze, że nie żałowałaby później swojej decyzji. Mogłaby wtedy z łatwością pilnować ją, jak i Severusa, który do tej pory nie kwapił się, żeby oświadczyć się Ślizgonce.

Dumbledore mógł mówić, ile chciał, że związki pomiędzy uczniami a profesorami są zabronione. Jednak on sam był wmieszany, aby ich zeswatać ze sobą. Oczywiście w odpowiednim czasie, który będzie, gdy panna Potter zakończy Hogwart. W świetle prawa przestanie być uczennicą, a stanie się dorosłą, młodą kobietą.

- Przemyślałaś sprawę pięcioletnich praktyk? Mam nadzieję, że podjęłaś odpowiednią decyzję.

- Tak podjęłam.- odpowiedziała po chwili, bawiąc się swoimi dłońmi. Nie odwróciła wzroku od uśmiechniętej kobiety, którą lubiła i uważała, że była jedną z najlepszych profesorów.- Przepraszam, że musiała pani tak długo czekać.- starsza kobieta machnęła dłonią, jakby nic się nie stało.- Od zawsze myślałam, że moja przyszłość będzie całkiem inaczej wyglądać. Wszystko się zmienia, jak i nasze poglądy na świat. Byłam pomiędzy młotem a kowadłem i musiałam wybrać, co jest dla mnie, jak najlepsze.

- To oczywiste kochana.- przyznała się od razu stuprocentową rację.- Ważne jest, żebyś robiła to, co kochasz.

Vanessa skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie. Właśnie zamierzała tak uczynić, a w szczególności podjąć odpowiednią decyzją. Kierowała się sercem i cokolwiek wybierze, nikt nie będzie miał jej za złe. Może po części, bo w tym momencie przewraca swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni.

- Przyjmuje u pani profesor praktyki.- powiedziała, widząc zadowolenie na twarzy kobiety, która była zadowolona tą wiadomością.- Jak wiem, będę musiała coś podpisać...

- Oczywiście! Już przyszykuję ci wszystkie papiery! Możesz zostać w swojej obecnej komnacie, jeśli tylko chcesz lub możesz się przenieść...- mówiła dalej, wyciągając już wcześniej przygotowane papiery do podpisania. Podała jej po chwili, wspominając, że w razie kłopotów, czy też osobistych problemów może przerwać naukę.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro