~ Rozdział 104 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uniosła brew do góry, patrząc się na zadowolonego z siebie Gryffona. W całym Hogwarcie, aż huczało, że Weasley został przyłapany, jak całkiem nagi uciekał przed czymś, czego inni nie mogli zobaczyć. Nie widziała go wtedy jedna osoba, a było ich kilka, jak nie więcej. Stał się pośmiewiskiem również dlatego, że rzucił się na profesor McGonagall. Gryffindor stracił tamtego dnia dużo punktów, jedynym tłumaczeniem Rona było: Akromantula zjadła mi moje ubrania i mnie goniła. Nikt nie potwierdził jego słowa, bo w Hogwarcie nie znaleziono tego stworzenia, które byłoby niebezpieczeństwem dla uczniów.

- To twoja sprawka?- szepnęła cicho do jego ucha. Jedyną jego odpowiedzią było, jak uniósł delikatnie kąciki ust go góry. Była zaskoczona, bo "przyjaźnił się" z Weasleyem, a tu takie coś zrobił. Nie było to normalne, a tym bardziej że nie odezwał się do niego nawet słowa.

- Może.- odpowiedział po chwili, obserwując, jak wszyscy śmieli się ze wściekłego Rona.- Miałaś rację.- dodał.

Spojrzała się na niego zaciekawiona i przycisnęła mocniej książkę do swojej piersi. Miała nadzieję, że w końcu zrozumiał, iż Ron nie był przyjacielem dla niego. Może poszło o coś więcej? Nie wypytywała się go, mimo że mogła zapytać, ale czasami lepiej zachować słodką zemstę tylko dla siebie. Wiedziała coś o tym, bo Umbridge była idealnym celem, a z bliźniakami wiele wymyśliła ciekawych planów.

Dalej chodziła nieco przybita, ale musiała wierzyć, że Severusowi nic nie było i wróci do niej. Jednak do tej pory nie dostała od niego żadnej wiadomości, a mimo tego dyrektor ciągle ich informował o planowanych atakach śmierciożerców. To był najdłuższy dla niej czas, gdy byli oboje tak daleko od siebie i się nie widywali. Jakby wszystko, co było wcześniej, nie różniło się niczym od normalnego wspomnienia. Hogwart stał się pusty, gdy nie było w murach starego zamku Mistrza Eliksirów.

Był za to starszy, ale nikt za nim nie przepadał, chyba że jeśli chodziło o dostanie lepszej oceny. Harry nie miał żadnego problemu, żeby zostać jego pupilkiem. Pierwszy i ostatni raz udał się na spotkanie Klubu Ślimaka, na którym było jeszcze nudniej, niż na lekcjach profesora Binnsa. Vanessa również miała możliwość pójścia na spotkanie, ale odmówiła, mówiąc, że miała ważniejsze sprawy na głowie. Nie żałowała po dziś dzień.

- Coś mnie ominęło?- zapytała Hermiona i na przywitanie pocałowała Gryffona w policzek, a na Vanessę tylko spojrzała.

- Minerwa była wściekła, kiedy nagi Weasley się na nią rzucił, piszcząc, jak mała dziewczynka.- odpowiedziała, jak gdyby nic. Na pewno nie chciała, żeby dziewczyna się dowiedziała, kto to zrobił.- A żadnej Akromantuli nie znaleźli, widocznie chciał na siebie zwrócić uwagę.

- Dobrze, że ja tego nie widziałam, bo mnie oczy by bolały.- odparła, na co oboje skinęli głowami. Vanessa również nie widziała tego zajścia i dziękowała za to Merlinowi.- Jakoś mi go nie żal.

- Mi również.- odpowiedział Harry, który złapał za dłoń starszej dziewczyny i ścisnął ją delikatnie w obawie, że ucieknie.

Hermiona uznała, że tego nie słyszała. Jednak miała przeczucie, iż któreś z tych dwojga maczało w tym swoje palce. Nie zamierzała im za to robić awantury, bo dobrze mówiąc, Weasley sobie na to zasłużył. Nigdy jakoś specjalnie nie traktowała go, jako przyjaciela. Nawet nie zasługiwał, żeby go tak nazywać. Owszem, pomógł im w wielu rzeczach, ale zbiegiem czasu nie wierzyła, że bez interesownie. Każdy przeważnie chciał coś w zamian, a on zdecydowanie sławy.

Zerknęła na swój zegarek.

- Ja was zostawię, ponieważ muszę iść zdać kolejną część materiału.- odezwała się Vanessa, na co Gryffoni skinęli jej głową.- Zobaczymy się później.

- Znowu się do nas dosiądziesz?

- Tak, chyba że Minerwa będzie chciała czegoś ode mnie.

~*~*~

Wyszła z Miodowego Królestwa, trzymając w dłoni torbę ze słodyczami, które zakupiła chwilę wcześniej. Musiała się czymś zająć i nie oszaleć w murach starego zamku, gdy Severusa nie było obok. Tęskniła za nim i brakowało jej nawet kłótni, w których potrafili do siebie nie odzywać się przez dobre dni. Jednak wtedy było poczucie, że był obok. Teraz oboje byli rozdzieleni od siebie i nie wiadomo było, ile to jeszcze może potrwać.

Ruszyła powolnym krokiem w stronę Hogwartu, co jakiś czas mijając grupki uczniów, czy również pojedyncze osoby. Wszystko tętniło swoim własnym życiem, mimo panującego strachu związanymi z atakami Czarnego Pana. Uczestniczyła w kilku starciach z jego zwolennikami, którzy zostawiali po sobie śmierć i zniszczenie. Ciężko było patrzeć na zmasakrowane zwłoki, a w szczególności dzieci niebędące niczemu winne. Miała wtedy głupie przeczucie, że mógł w tym uczestniczyć Severus.

W oddali rozległ się głośny grzmot, a w powietrzu można było wyczuć deszcz, mimo że nie spadło ani jednej kropli. Musiała się śpieszyć z powrotem do szkoły, nie chciała zmoknąć, a tym bardziej się przeziębić. Była połowa lutego, ale pogoda im nie sprzyjała i zapowiadała się deszczowa. Śnieg już dawno zdążył zniknąć, mimo że co jakiś czas prószyło. Pogoda bywała być zmienna. Zatrzymała się, czując, że była obserwowana. Dyskretnie się rozejrzała, kiedy poprawiła swój płaszcz. Dłoń trzymała blisko kieszeni, gdzie miała schowaną swoją różdżkę, którą będzie musiała użyć w ostateczności. Aiden nie mógł jej towarzyszyć, ponieważ musiał sprawdzać zaległe prace uczniów. Miał dużo do roboty, a nie chciała mu przeszkadzać.

Obawiała się, że mogli być to Śmierciożercy, co bardziej stwarzało problemy, bo uczniowie byli Hogsmeade. Zapewnienie im bezpieczeństwa było na pierwszym miejscu, należała do zakonu i obowiązywały tam żelazne zasady. Nie wiedziała, czy udałoby jej się zawiadomić innych na czas. Zatrzymała się gwałtownie, kiedy kilka metrów przed nią się ktoś zatrzymał. Ubrany w czarne szaty, a twarz była skryta pod srebrną maską. Wyciągnęła natychmiast swoją różdżkę, ale ten ktoś tylko stał i patrzał na nią. Szykowała się do ataku, gdy nie dostrzegła, jak jednym machnięciem dłoni ukazuje swoje prawdziwe oblicze. Rozchyliła delikatnie usta, a żaden dźwięk nie wydostał jej się z ust. Myślała, że śni.

- Vanesso.- odezwał się pierwszy Severus, patrząc na swoją narzeczoną. Nie widzieli się szmat czasu, nad czym on sam ubolewał, ale dopiero dzisiaj mógł się wymknąć z Mrocznego Dworu. Czarny Pan zaczął planować atak na Hogwart i wezwał do siebie wszystkich zaufanych Śmierciożerców. Nikt nie mógł wyjść, dopóki on nie udzielił zgody.

Wyciągnął do niej dłoń. Czuł na sercu przyjemne ciepło, gdy mógł ją zobaczyć, choć miało to potrwać tylko chwilę. Patrzył, jak idzie w jego stronę, a następnie biegnie, żeby wpaść mu w ramiona. Złapał ją szybko i otulił mocno ramionami. Tęsknił za nią każdego dnia i jak tylko mógł, myślał o Vanessie.

- Wróciłeś.- szepnęła szczęśliwa, przytulając się do niego mocno. Schowała twarz w jego szacie, drżąc lekko pod wpływem jego dotyku. Nie chciała go wypuszczać już nigdy.

- Na chwilę.- powiedział cicho, przymykając oczy, gdy tulił się do niej. Musiał ją zobaczyć, a tym bardziej mieć pewność, że nic jej nie było.- Przepraszam, że nie dawałem znaku życia.- dodał. Przepraszanie nie należało do najłatwiejszych, a wiedział, że w tym przypadku w szczególności. Zostawił ją, ale miał nadzieję, iż rozumiała dlaczego.

Westchnęła cicho. Miała nadzieję, że w końcu wróci do domu i spędzą więcej czasu. Jednak ta chwila była o wiele przyjemniejsza, niż jakby w ogóle nie miała się wydarzyć. Odsunęła się kawałek, żeby na niego spojrzeć. Zmarszczyła brwi, zauważając na jego prawym policzku bliznę. Dotknęła ją delikatnie.

- To nic.- odparł od razu, kładąc swoją dłonią na dziewczyny. Tortury nigdy nie należały do najprzyjemniejszych rzeczy, ale przywyknął do tego. Wiedział, że kiedyś skończy się to raz a na zawsze.- Bywało gorzej.

- Nie jest to wytłumaczeniem... Martwię się o ciebie.

- Nie potrzebnie.- powiedział, przytulając się do jej dłoni.- Zaraz będę musiał iść i tak ryzykuje.

- Wiem, ale ciężko bez ciebie. Brakuje mi twojego marudzenia i straszenia uczniów.- parsknął cichym śmiechem.- Takiego pokochałam.

- Ma się ten urok osobisty... Obiecuję, że się jeszcze spotkamy, ale na mnie już czas. Uważaj na siebie i nie rób nic głupiego.- mruknął i ucałował ją w czubek głowy. Widział w jej oczach smutek. Nie było łatwo, ale dla tego uczucia warto było poświęcić wszystko. Chciał, żeby żyła w lepszym świecie. Aby oboje żyli, jeśli uda mu się przeżyć.- Już za niedługo wszystko się zakończy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro