~ Rozdział 108 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Za pomocą magii uniosła delikatnie ciało martwej uczennicy, która jak i inni polegli podczas pierwszego uderzenia zwolenników Czarnego Pana. Czuli się słabi, myśląc, że została ich zaledwie garstka. Przestawali wierzyć, że wygrają. Stracili Harry'ego Pottera, który udał się do Zakazanego Lasu, aby spełnić słowa przepowiedni. Do tej pory nikt się nie zjawił ze złej strony, jakby zniknęli na zawsze, a tak naprawdę czekali na odpowiednią chwilę.

Vanessa była nad wyraz spokojna po rozmowie z najbliższymi dzięki użyciu Kamienia Wskrzeszenia. Nie czuła się taka sama, wiedząc, że ukochane dla niej osoby, nigdy ją nie opuściły. Zawsze przy niej były i czuwały nad nią, ale strata nadal bolała. Zerknęła na Severusa, który jak i inni układali martwe ciała obok siebie. Chcieli zachować należyty szacunek zmarłym, nawet zabitym Śmierciożercom. Oni również byli ludźmi, byli tacy, jak oni wszyscy.

Spojrzał po chwili na swoją narzeczoną, zastanawiając się, co będzie dalej. W ostateczności oboje mogli uciec, ale wtedy zachowaliby się, jak zwykli tchórze. Zawiedliby nie tylko siebie, ale i innych. Bitwa była okropnym czasem, która przejdzie do historii. Nie tylko w Hogwarcie, ale i na całym świecie. Podszedł po chwili do Vanessy, układającej ostatnie ciało na ziemi, oraz przykryła je tkaniną.

- To raczej już wszyscy.- powiedział, zatrzymując się obok niej.

- Tak.- odpowiedziała i poniosła wzrok na narzeczonego. Ujęła delikatnie jego dłoń, czując, jak ją delikatnie ściska. Była dla niej całym światem i zostanie tak na zawsze. Jeśli miał być, to ich wszystkich koniec, chciała zrobić jeszcze jedną małą rzecz.

Pociągnęła za sobą Severusa, nie słysząc nawet najmniejszego sprzeciwu z jego strony. Prowadziła ich w stronę gabinetu Dumbledore'a, gdzie powinni go zastać. Większość rzeczy, które zrobiła, nie były planowane, ale żadnej nigdy nie będzie żałować. Nauczyła się wielu rzeczy i chciała jeszcze więcej. Całe życie Vanessy opierało się na smutku, radości, jak i samej miłości, którą otrzymała od najbliższych. W całym tym otaczającym mroku można było dostrzec jasne światełko, wystarczyło dobrze się przyjrzeć.

Szedł potulnie za młodą kobietą, zastanawiając się, dokąd go prowadziła. Nie wiedział, co chciała zrobić, a tym bardziej co siedziało jej w głowie. Mógł spekulować, że prowadziła go do jej komnaty. Mylił się, gdy zatrzymali przed gargulcem strzegącego gabinetu dyrektora Hogwartu.

- Co tutaj robimy?- zapytał, za nim któreś z nich podało hasło.

- Nie chce umrzeć z myślą, że cię nie poślubiłam.- odpowiedziała cicho, na co mężczyzna uniósł brew do góry, będąc zaskoczony tym wyznaniem. A tym bardziej że chciała zostać jego żoną, podczas gdy każdy z nich może za chwilę umrzeć.- Wiem, jestem szalona i nie od dziś to każdy wie. Ale w końcu jestem Vanessą Potter.- uśmiechnęła się słabo przez łzy.

- Tak wiem, o tym.- odparł, ścierając delikatnie dłońmi z jej twarzy łzy. Przyjemne ciepło na sercu nie znikało. Uśmiechnął się do niej Vanessy delikatnie. Okoliczności, w których się znaleźli, nie należały do łatwych.- Idealny moment na ślub sobie wybrałaś, wiesz?

Zaśmiała się cicho i musnęła delikatnie jego usta. Nie od dziś wiedziała, że małżeństwo było tylko zwykłym skrawkiem papieru, gdzie prawnie łączą się na całe życie. Była to dojrzała decyzja, jaką podejmowali. Nie była ona natomiast taka ważna, jak uczucia, którymi siebie darzyli.

Mieli na to niewiele czasu, bo w każdej chwili mógł się zjawić Voldemort, oraz jego ludzie. Oboje nie czekając na okazję, weszli do gabinetu, w którym panowała głucha cisza. Dumbledore stał oparty o ścianę, spoglądając przez okno na zniszczoną Błonia Hogwartu. Jego, jak i innych domu. Był blady, a jego cała dłoń poczerniała. Nie zostało mu wiele czasu. Mogły być to kilka dni lub kilkanaście godzin, w których wracał do wspomnień i rzeczy, których nad wyraz żałował.

- Profesorze?- zawołała mężczyznę, który pomału się do nich odwrócił. Uśmiechnął się słabo, widząc ich całych, ale podobnie, jak on posiadający rany.

Vanessa i Severus spojrzeli na siebie, trzymając się mocno za dłonie.

- Co was sprowadza moi drodzy?- zapytał, delikatnie się odpychając od ściany, żeby zrobić kilka kroków w przód.

- Spontaniczny ślub, Albusie.- powiedział sarkastycznie. Minerwa mogła być nieco zła, że nie będzie przy tym obecna, ale nie potrzebowali zbiegowiska. Wystarczyli oni sami, jak i czarodziej, który udzieli im ślubu.

- W końcu... Stańcie naprzeciwko siebie i podajcie dłonie.- nakazał, wyciągając czarną różdżkę, podchodząc bliżej. Nie miał już tyle siły, co wcześniej, ale jeszcze był stanie rzucić, jakiekolwiek zaklęcie. Machnął różdżką, a dłonie Ślizgonów oplątała złota nić.

~*~*~

Zacisnęła delikatnie dłoń na pościeli, leżąc na czymś miękkim i przyjemnym. Pożałowała po chwili, gdy nagle otworzyła oczy, a jasne światło sprawiło jej niemały ból. Zamrugała kilka razy, a obraz stawał się coraz wyraźniejszy. Znajdowała się w Skrzydle Szpitalnym, w którym każde z łóżek było zajęte przez rannych czarodziei. Nie wiedziała, jak się tutaj znalazła, a tym bardziej, co się stało. Ostatnie, co przychodziło jej do głowy, to ślub oraz nagłe pojawienie się Harry'ego, który przeżył po raz kolejny. Podniosła się delikatnie, ignorując zawroty w głowie.

- Już się obudziłaś.- usłyszała obok siebie panią Pomfrey, która natychmiast do niej podeszła. Miała dużo na swojej głowie, w szczególności, teraz kiedy było trzeba się zająć rannymi. Wyciągnęła z kieszeni jeden z ostatnich eliksirów, jakie im zostały. Musieli czekać na dostawę eliksirów ze św. Munga i dodatkowych Uzdrowicieli.- Wypij.

- Gdzie Severus?- zapytała, dalej czując kręcenie się w głowie. Wypiła eliksir, czując również wirującą wokół niej magię, gdy rzuciła na nią zaklęcie sprawdzające jej stan. Nie znalazła nic, co zagrażałoby jej życiu.

- Znajduję się w innym pomieszczeniu, zapadł w śpiączkę podobnie, jak ty.- odpowiedziała na jej pytanie, obserwując jej reakcję.- Pamiętasz, co się stało?- zapytała spokojnie.

Zamilkła, słysząc, że zapadła wraz ze Severusem w śpiączkę. Ile w takim razie spali? Co się wydarzyło? Wygrali? Miała tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Czuła się, jakby ją wiele bardzo istotnych rzeczy ominęło oraz straciła czas na śnie. Chciała, jak najszybciej zobaczyć swojego męża, brata i innych. Musiała ich zobaczyć.

- Ostatnie, co pamiętam, to Harry'ego.- odpowiedziała, siadając na skraju łóżka. Spojrzała na pielęgniarkę, która podała jej szklankę z wodą. Podziękowała cicho, upijając kilka łyków. Było to podobne uczucie do kaca, ale tym razem niealkoholowego.- Ile spałam? Co się stało?

- Ponad dwa tygodnie.- odpowiedziała na pierwsze pytanie młodej kobiety, która delikatnie rozchyliła usta. Trudno było słyszeć, że straciło tyle z życia.- Pan Potter nas wszystkich zaskoczył tym, że przeżył po raz kolejny zaklęcie niewybaczalne. Straciliśmy Albusa, który stanął do pojedynku z Voldemortem. Oboje ze Severusem, również chcieliście się zmierzyć, ale za nim wam się to udało, dostaliście zaklęciem. Nie tylko wy ucierpieliście, ale i inni wokół was. Najgorszym stanie był Severus, wiele razy mogliśmy go stracić, ale udało się nam go uratować. Na dzień dzisiejszy jego stan jest stabilny. Wygraliśmy jednakże wojnę, oraz udało nam się mniej więcej odbudować Hogwart.- odparła, widząc, że jeszcze nie do końca zdążyła się obudzić.- Najszczersze gratulacje z okazji ślubu, pani Snape.- dodała, za nim odeszła zająć się następnymi pacjentami.

Vanessa patrzała, jak kobieta odchodzi, zostawiając ją samą z natłokiem myśli. Było ich znacznie więcej, niż chwilę wcześniej. Opierając dłonie o materac, podniosła się delikatnie, uważając, żeby nie upaść na zimną posadzkę. Dalej czuła się słabo, ale nie tak, jak wcześniej. Nie zauważyła, jak do Skrzydła Szpitalnego wparował Aiden i Harry, którzy zostali zawiadomieni, że Vanessa się obudziła. Nie zdarzyła się nawet przywitać, gdy przyjaciel wziął ją w swoje objęcia.

- W końcu się obudziłaś śpiąca królewno.- powiedział z nutką rozbawienia, ciesząc się, że nic jej nie było i przeżyła. Ocalała ich garstka, ale udało im się wygrać. Odsunął się po chwili, żeby się jej przyjrzeć.- Nie ładnie z twojej strony, że nie zaprosiłaś nas na ślub.

Uniosła brew do góry, słysząc niemałe pretensje w jego głosie. Spojrzała się na Harry'ego, którego myślała, że straciła na zawsze. Bez słowa przytuliła się do niego delikatnie. Nie odzyskała jeszcze do końca siły. Czuła, jak ją obejmuje.

- Udało nam się.- szepnął do swojej siostry, przymykając oczy. Będzie wdzięczny losowi, który pozwolił mu wrócić do świata żywych. Dostał wybór i podjął słuszną decyzję. Miał jeszcze wiele niedokończonych spraw, nie mógł zostawić tego wszystkiego.

- Dalej w to nie mogę uwierzyć.- odparła, tuląc się do Gryffona przez najbliższe kilka minut, za nim się odsunęła. Musiała zobaczyć Severusa.

- Powinnaś odpocząć, za nim pójdziesz do Snape'a...

- Miałam na to ponad dwa tygodnie.- zauważyła, ale zmęczenie nie było ważne, jak siedzenie przy łóżku mężczyzny.- Zaprowadzicie mnie do niego?- poprosiła, na co oboje skinęli głową.

Szła pomiędzy przyjacielem a bratem, którzy pilnowali ją, żeby nie upadła. Nie zatrzymaliby jej, wiedząc, jak bardzo zależało jej na zobaczeniu Mistrza Eliksirów. Zapewne sama by udała się do niego, nawet jeśli po drodze miała się przewrócić kilka razy. Nie mogli Vanessie zakazać, zobaczyć się z jej mężem.

- Jak się czujesz?- zapytał Harry, wiedząc, że w Bitwie straciła swoje wujostwo, którzy jak inni zostali już pochowani.

- Dziwnie.- przyznała, szukając w kieszeni swojej różdżki, oraz kamienia.

Lynch wyciągnął jej różdżkę z kieszeni, jaką nosił cały czas przy sobie. Podał ją dziewczynie, która wzięła ją do ręki, czując w opuszkach palców przyjemne mrowienie. Odetchnęła z ulgą, że jej różdżka była cała.

- Kamień schowałem, do skrzyni wraz z różdżką oraz peleryną.- spojrzała się na swojego brata.

- Jesteśmy.- zatrzymali się przed otwartą salą, gdzie znajdowało się kilkanaście łóżek. Wokół nich co jakiś czas krążyli Uzdrowiciele, obserwujący stan każdego pacjenta.

Na samym tyle pomieszczenia, spoczywał na jednym z łóżek nieprzytomny Severus. Klatka piersiowa unosiła się równomiernie. Pogrążony był we śnie, z którego po dziś dzień nie potrafił się wybudzić. Cudem było, że w ogóle przeżył ze stanem, jakim tutaj trafił. Nikt nie wiedział, czy się kiedykolwiek obudzi, a tym bardziej, czy jego stan się nie pogorszy w każdej chwili. Musieli czekać, nie mieli innego wyboru.

Vanessa powoli kroczyła w stronę łóżka, gdzie leżał. Za nim mogła do niego podejść, musiała potwierdzić kim dla pacjenta była. Były to obowiązkowe procedury, jakie śmieszne by nie były. Harry, jak i Aiden postanowili dać jej chwilę prywatności. Bardziej niż o własne zdrowie, przejmowała się Mistrzem Eliksirów. Usiadła na brzegu łóżka, łapiąc Severusa delikatnie za dłoń, kładąc wygodnie na swoje udo. Po raz kolejny musiała patrzeć, jak leżał w ciężkim stanie na łóżku. Był bledszy niż zazwyczaj i można było dostrzec wiele małych i tych dużych blizn. Nie tylko na twarzy, ale i znajdujące się na całym ciele. Sama nie widziała, jak wygląda, czy nabawiła się kolejnych i będą jej pamiątką do końca życia. Ważne było, że przeżyli te całe piekło, które ich spotkało.

Każdy stracił coś cennego, co zawsze zostanie w ich sercach, ale i wspomnieniach. Musieli się nauczyć na nowo żyć, nawet jeśli było to trudne. Walczyli o lepszą przyszłość, a przede wszystkim wolność. Aurorą udało się schwytać prawie wszystkich zwolenników Voldemorta i zamknąć ich w Azkabanie. Większość była jeszcze poszukiwana, ale było to kwestią czasu, kiedy uda im się ich znaleźć. Niektórzy odpokutowali swoje winny, jak Malfoy'owie dołączając się do właściwej strony.

- Będę na ciebie czekać, Severusie.- szepnęła cicho, delikatnie się pochylając ku niemu. Musnęła jego usta i złożyła również pocałunek na jego czole.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro