~ Rozdział 30 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Co jakiś czas zerkała za siebie, patrząc, czy Snape nie odkrył, że udało jej się wkraść do jego komnat i ukraść jego nieśmiertelne szaty. Było to trudne, zważywszy, że nie znała hasła, które strzegło drzwi. Musiała użyć podstępu, żeby się tam zostać, a skrzaty domowe były nie za mądre. Zacisnęła dłoń na torbie, idąc szybko w stronę łazienki. Nie miała za dużo czasu, za nim zjawią się Gryffoni po zdobyciu szat Ślizgonów, jak i ich włosów. Jeszcze została Hermiona, która musiała jeszcze coś załatwić. Ale nikomu nic nie powiedziała, tak samo, jak Vanessa. Chciała zachować dla siebie swój plan, mając nadzieję, że się uda i nie będzie żadnych nieprzyjemności. A przede wszystkim, żeby Snape nie odkrył, że była to ona. A tym bardziej, że coś planuje. Ale nie musieli przecież tego wiedzieć? Jeszcze by wszystko zepsuli.

    Weszła do łazienki, gdzie było można usłyszeć płacz Marty, siedzącej na parapecie dużego okna, kilka metrów nad ziemią. Nie zwróciła nawet na nią szczególnej uwagi, chowając do jednej z kabin swoją torbę. W samą chwilę, to zrobiła, bo do pomieszczenia wbiegli szybko Gryffoni. Spojrzała się na nich, a dokładniej na Harry'ego oraz Rona, którzy mieli na sobie za duże szaty. Zdziwiła się lekko, kiedy Hermiona była ubrana w swoją szatę. Nie mieli teraz czasu na dyskusje. Mieli niewiele czasu, żeby ich plan wypalił.

- Macie wszystko?- zapytała, podchodząc do eliksiru i odsunęła nieco tacę ze szklankami od kociołka.

- Tak, a ich zamknęliśmy nieprzytomnych do składziku na miotły.- odparł Harry, który tak, jak Ron trzymał w palcach małe strzępki włosów.

- Nie muszę chyba powtarzać, że eliksir trwa tylko godzinę i jeżeli dodacie przez przypadek sierść zwierzęcia, to zamienicie się tylko połowicznie?- przypomniała im wszystkim, ona sama strzegła włosa Snape'a, jakby od tego jej życie zależało. Teraz nie było czasu, na jakiekolwiek pomyłki.- Hasło do dormitorium Slytherinu, to "Czysta Krew". Zachowujcie się normalnie, czyli udajcie po prostu kretynów.- wytłumaczyła w skrócie, nie wiedząc, jak jeszcze miała opisać zachowanie Ślizgonów. Ona sama się zastanawiała, jakim cudem oni zdali na następny rok.

   Nalała do szklanek po jednej chochelce, gęstej i nie zbyt zachęcającej mazi. Skrzywiła się z niesmaku, ale nie tylko ona. Hermiona podała chłopakom szklanki i nakazała dodać do tego włosy. Zakryła usta, czując, jak robi się jej niedobrze, kiedy to pili. 

   W łazience rozległ się trzask tłuczącego się szkła o kamienną posadzkę, ale również uderzających o ścianę, drzwi jednych z kabin. Harry tylko spojrzał się na swoich przyjaciół, którzy ukryli się w kabinie, krzywiąc się, kiedy pił dalej. Ale i on po chwili wypuścił z dłoni szklankę, na co Vanessa podskoczyła nieco. Gryffon oparł dłonie o umywalkę, opuszczając wzrok. Było mu niedobrze i czuł w całym swoim ciele mrowienie.

   Vanessa z lekko uchylonymi ustami, obserwowała całą przemianę Harry'ego, który stał się wyższy i tęższy. Wyglądało to niesamowicie, ale musiało być zapewne nieprzyjemne. Na szczęście miała dowód, że jej i Hermiony eliksir działa i nie niósł za sobą żadnych niespodzianek. Ale za to wiedziała, co ją czekało, kiedy zostanie tutaj sama. Miała tylko nadzieję, że nie zareaguje na ten eliksir, jak Ron i Hermiona. Źrenice się jej rozszerzyły, kiedy Harry się do niej odwrócił, a raczej Goyle. Patrzyła, jak dotyka dłońmi pucołowatą twarz oraz krótkich, szczecinowatych włosów. Jedynie co go zdradzało, kim naprawdę jest jej bratem, to okulary i głos, o czym mogła się później przekonać.

- Udało się.- mruknął cicho, nie dowierzając, że dzięki jednemu eliksirowi stał się kimś innym.- Ale głos się nie zmienił...

- Harry?- oboje odwrócili się w stronę Rona, który przemienił się w Crabbe'a. Miał podobną minę do tej, jaką miał Harry przed chwilą.- Gdzie Hermiona...

- Idźcie już... Nie marnujcie czasu.- usłyszeli głos dochodzący z ostatniej kabiny. Spojrzeli się po sobie, nie rozumiejąc, co się stało.

~*~*~

   Stanęła przed umywalką, gdzie spojrzała się w swoim odbiciu w lustrze. Była ubrana w duże, czarne szaty Mistrza Eliksirów, które wisiały na niej, jak na wieszaku oraz duże również czarne męskie pantofle. Wzięła głęboki wdech i sięgnęła po szklankę z eliksirem, gdzie już dodała włos mężczyzny.

- To smacznego.- mruknęła sama do siebie i zamknęła oczy, kiedy upiła eliksir.- O cholera...- jęknęła cicho i upiła szybko jeszcze dwa łyki, żeby odłożyć szybko szklankę do umywalki. Nie potrafiła określić innego smaku, oprócz lukrecji, której nie lubiła. Czuła, jak jej gardle zrobiło się sucho, a ciało zaczęło drżeć. Myślała, że było to gorsze uczucie. Odczuwała lekkie zawroty głowy i mały ból w wydłużających się kończynach, który zniknął szybko, jak się pojawił.

   Otworzyła oczy i dotknęła dłonią szorstkiego policzka, przyglądając się uważnie swojemu odbiciu w ciele profesora Snape'a. Uśmiechnęła się po chwili delikatnie, ciesząc się w duchu, że się udało. Odsunęła się odrobinę od umywalki i poprawiła swoją pelerynę, którą kiedyś mu zabrała. Zaczesała dłonią czarne, długie włosy, patrząc się bajerancko do lustra, czego by nigdy nie zobaczyła u mężczyzny. Nie czekając dużej, ruszyła w stronę wyjścia dumnym i żwawym krokiem, ignorując obecność ukrytej do tej pory Hermiony. Wyszła na pusty korytarz, gdzie od razu powędrowała w stronę lochów. Uśmiechnęła się wrednie, kiedy uczniowie szybko uciekali, jak się patrzała na nich morderczo. Spodobało jej się to.

- Myślałem, że jesteś w Zakazanym Lesie, zbierając składniki, Severusie.- serce kołatało jej w piersi, kiedy na korytarzu pojawił się Dumbledore. Starała się zachować spokój na twarzy, patrząc się na starszego mężczyznę, a następnie unieść dumnie podbródek. Gdyby jeszcze miała zmieniony głos, byłoby znacznie łatwiej. Złapała za skrawek peleryny i przerzuciła ją za siebie.

   Nie miała, gdzie teraz uciec, kiedy wpadła na dyrektora. Może i dał jej wolną rękę, to podszywanie się pod kogoś było karalne i niezgodne z regulaminem. Ale teraz były ważniejsze sprawy niż wzywanie opiekunów do Hogwartu i skonfiskowanie resztki Eliksiru Wielosokowego, kiedy mogli się "dowiedzieć" czegoś więcej o Komnacie Tajemnic.

    Albus wyciągnął ze swojej kieszeni paczkę dropsów cytrynowych, którą otworzył i nasypał sobie kilka na dłoń, a następnie zjadł.

- Widzę, że nie jesteś rozmowny chłopcze, czyżby to przez ból gardła?- zapytał, przyglądając się jej uważnie, ale musiał zorientować się, że było coś nie tak. Odsłonił rękaw lewej ręki, gdzie miał założony srebrny, stary zegarek.- Pamiętaj, żeby mieć oczy szeroko otwarte. Lepiej dmuchać na zimno niż na ciepło, nieprawdaż?- zapytał, jak zawsze z uśmiechem.

   Vanessa skinęła delikatnie głową, unosząc brew, widząc rozbawienie w błękitnych tęczówkach Dumbledore.

- Dziesięć punktów dla Slytherinu.- oznajmił, na co się delikatnie uśmiechnęła. Nie raz rozmyślała, jakby Hogwart wyglądał bez zbzikowanego dyrektora. Zapewne stałby się ponury i inny, nie potrafiąc sobie wytłumaczyć w jaki sposób. Ale zmiany, kiedyś na pewno nastąpią, bo nikt nie żyje wiecznie. Przykładem mógł być Nicolas Flamel wraz ze swoją żoną, którzy umarli po niedługim czasie, kiedy kamień Filozoficzny został zniszczony.- A teraz leć, bo nie zdążysz tego, co zamierzasz zrobić.- dodał i ominął ją, jak gdyby nic. Czasami nie rozumiała tego człowieka, nikt nie wiedział, co siedziało w jego głowie.

    Również ruszyła w swoją stronę, gdzie tym razem na nikogo nie wpadła. Z chęcią posłucha ostrzeżenia mężczyzny, za nim faktycznie spotka na swojej drodze profesora. Nie wiedziała, jakby wtedy zareagował, kiedy ktoś by się pod niego podszywał. Słyszała na jego temat wiele plotek i większość z nich musiała być zmyślona, ale nie które mogły dawać jej do zrozumienia, jaka mogła być jego przeszłość. Były Śmierciożerca, który uniknął dzięki Dumbledore'owi odsiadki w Azkabanie przez zbrodnie, jakie popełnił pod rozkazem Czarnego Pana. Nie dociekała tego tematu, kiedy miała możliwość rozmowy z profesorem. Uważała, że każdy miał swoje tajemnice, które może zbiegiem czasu wyjdą na światło dzienne.

     Zatrzymała się, słysząc rozchodzące się ciche kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Za nim ktoś nagle na nią wpadł i to bardzo znane jej osoby.

- Profesorze Snape! My wszystko wyjaśnimy...- powiedział przerażony Harry, w szczególności, kiedy dostrzegli grymas na twarzy mężczyzny, patrząc się na nich morderczo. Wiedzieli, że zaraz eliksir przestanie działać. Jego blizna, jak i rude włosy Rona były bardzo widoczne. Teraz już na pewno zostaną wyrzuceni z Hogwartu bez możliwości wytłumaczenia się.

   Złapała ich za szaty, widząc w ich oczach strach, jak to zrobiła. Miała ochotę ich trochę przestraszyć, za nim nie powie, kim jest naprawdę.

- Szlaban panie Potter i Weasley.- warknęła, żeby następnie odsunąć się od nich rozbawiona, krzyżujące ręce na piersi.- Bieganie po korytarzach jest surowo zabronione, jak i podszywanie się pod inne osoby.

- Vanessa? Co... jak?- jęknął cicho, patrząc się na swoją siostrę dużymi oczami. Dobrze wiedziała, że jeśli faktycznie zamiast niej trafiliby na prawdziwego Mistrza Eliksirów, nie byłoby tak zabawnie. 

   Zaśmiała się cicho, ale po chwili spoważniała, jak przystało na Snape'a. 

- Wy pędem do łazienki, drodzy uczniowie, bo poniesiecie konsekwencje swojego zachowania.- oznajmiła i odwróciła się na pięcie, żeby ruszyć z powrotem do łazienki. Jej peleryna zatrzepotała pod wpływem ruchu niczym skrzydeł nietoperza, do którego był porównywany przez uczniów, jak i przez samą Vanessę

- Przestraszyłaś nas.- usłyszała brata, który szybko ze swoim przyjacielem dorównali jej kroku. Zerknęła na nich.- Jak tyś zdobyła te rzeczy i włos...

- Ma się swoje sposoby, które zawodowiec nikomu nie zdradza.- widziała, jak otwierając usta, ale zamilkli. Od niej niczego by się nie dowiedzieli, jak to wszystko uknuła. Ale w szczególności, jak musiała się przymilać do mężczyzny, żeby jakby przypadkiem wyrwać mu włosa.- Czy jestem niemożliwa? Oczywiście, że tak.

- Tego się nie spodziewaliśmy.- odezwał się, który jak i Harry z powrotem byli sobą.- Ciebie nie będą podejrzewać, że nie jesteś Snapem. Na pewno jeszcze masz dużo czasu, za nim zaczniesz się zmieniać, a my już nie.

- No to biegnijcie szybko do łazienki, a później mi opowiecie, czego się dowiedzieliście.- popędziła ich szybko, przyznając choć raz rację Weasleyowi.

Spojrzeli się po sobie, a następnie znowu ruszyli biegiem, zostawiając w tyle Vanessę, która kryła im tył w razie, gdyby ktoś tutaj się kręcił. Wiele sama nie zdziała, ale zawsze mogłaby coś wykombinować.

    Severus zatrzymał się w trzech krokach, widząc kilka metrów przed sobą, siebie. Myślał, że ma zwidy, ale nikt normalny nie widuje siebie na korytarzu w Hogwarcie. Sięgnął szybko po swoją różdżkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro