~ Rozdział 47 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przyjrzała się pierwszoroczniakom, którzy stanęli w swoich parach, spoglądając na nią dużymi oczami, czy też jeszcze jednego prefekta. Nie spodziewała się, że na wakacje faktycznie otrzyma takie wyróżnienie, profesor Snape na pewno się do tego nie przyczynił. Nie chciał jej powierzyć takiego ważnego stanowiska, uważając, że sobie nie poradzi i jest nieodpowiedzialna. Obiecała sobie, że mu pokaże, iż się mylił. Dawno wyrosła z dziecinnego zachowania, mimo że czasami miała ochotę zrobić coś szalonego. W końcu miała nazwisko Potter.

- Pierwszoroczni za mną.- oznajmiła i się odwróciła, ruszając po chwili w stronę wyjścia, słysząc, jak idą za nią. Ona szła przodem, a drugi prefekt Edward Kelly na końcu pilnując, żeby któryś ze Ślizgonów się nie zgubił.

Czuła się nieco nieswojo, ale chciała zrobić wszystko dobrze, co do niej należało. Teraz w szczególności, kiedy profesor Dumbledore oznajmił, że w tym roku odbędzie się niezwykłe wydarzenie. Turniej trójmagiczny, w którym dwie inne szkoły przybędą do Hogwartu i będą walczyć o wygraną. Zawodnicy nie tylko walczyli, żeby ich szkoła wygrała, ale również zapisać się w historii. Wieczna chwała, jak i nagroda pieniężna zapewniłaby im godne życie. A wszystko, nawet za cenę własnego życia.

Ten rok nie tylko zapowiadał się niezwykle ciekawie, również powodował to nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Były Auror, uważany przez wszystkich za obłąkanego miał doszkalać ich umiejętności. Zdążyła się przyzwyczaić, że Dumbledore zatrudniał samych szaleńców, którzy po roku odchodzili na dobre.

Zatrzymała się dopiero przed portretem Salazara Slytherina, który strzegł wejścia do dormitorium, żeby nikt niespostrzeżony wszedł. Starszy mężczyzna z portretu spojrzał na nich wszystkich podejrzliwym wzrokiem, czekając, jak któryś z prefektów poda hasło.

- Bazyliszek.- powiedziała cicho, pamiętając, aż za dobrze tę bestię, z którym Harry walczył. Obraz otworzył się po chwili, ukazując tunel prowadzący do pokoju wspólnego.- Za mną szybko.- zwróciła się do młodszych uczniów i weszła szybko do środka.

Odetchnęła cicho, ale i z uśmiechem, ciesząc się, że z powrotem była w domu. Hogwart był jej domem i zawsze dostanie w sercu, kiedy nastąpi dzień i będzie musiała odejść stąd raz na zawsze. Vanessa, jak i Kelly stanęli niedaleko kominka, obserwując, jak najmłodsi Ślizgoni z podziwem rozglądając się wokół siebie. Odkąd pamiętała, tradycją u nich było, że profesor Snape ogłaszał swoją motywującą do pracy mowę, ale opowiadał o dumnym domu Salazara Slytherina.

- Nazywam się Edward Kelly i wraz z Vanessą Potter jesteśmy prefektami domu, do którego i wy dzisiaj należycie.- zaczął szatyn, mając więcej doświadczenia byciu prefektem, jak i pomocnikiem profesorów.- Jak co roku nasz opiekun domu, ale i profesor eliksirów, Severus Snape ogłaszał zawsze swoją mowę. Niestety dzisiaj nie będziecie mieli okazji usłyszeć tego od niego, ale od mojej drogiej koleżanki.- wskazał na Ślizgonkę, która lekko rozchyliła usta.

Nie sądziła, że już pierwszego dnia zostanie rzucona na głęboką wodę. A jeśli coś przekręci ze słów profesora? Będzie to wstydem, ale nie mogła od razu się poddawać, a próbować. Teraz była osobą, której trzeba było brać przykład. Miała więcej przywilejów niż wcześniej, jednak musiała się pilnować, żeby nie zabrali jej odznaki. Wzięła głęboki wdech i zrobiła dwa małe kroki w przód.

- Jak Edward wcześniej wspominał, oby dwoje jesteśmy prefektami Slytherinu, do których obowiązkiem należy wam pomóc w razie jakichkolwiek problemów. Nasz dom nie tylko słynie z wielkich ambicji, czy też sprytu.- zaciskała delikatnie swoje dłonie, patrząc, jak w ciszy słuchają każde jej słowo, które układała sobie po kolei.- Slytherin to my, jak go reprezentujemy i do czego zawsze dążymy. Nie poddajemy się przy pierwszej okazji, nie pokazujemy swoich własnych słabości. Walczymy do samego końca, o to co nam drogie. Profesor Severus Snape, jak co roku powtarzał jedne słowa, które aż po dziś dzień pamiętam. Jeśli dążycie do perfekcji, odnosicie większe sukcesy. Gdy jej oczekujecie, wystawiacie się na porażkę. Szkoda, że nie możecie tych słów właśnie od niego usłyszeć.

Ślizgon skinął delikatnie głową, żeby kontynuowała, ale i przeszła do konkretów. Każdy marzył, by udać się na upragniony odpoczynek przed jutrzejszymi zajęciami. Uśmiechnęła się delikatnie i mówiła dalej, starając się streścić najważniejsze sprawy, a następnie wskazać im pokoje. Kiedy skończyła, pozwoliła im wszystkim odejść, a sama została. Czuła, jak jej serce zabiło mocniej, widząc Mistrza Eliksirów, operującego się o ścianę tuż przy wyjściu. Miał spokojny wyraz twarzy, jak i był nad czymś skupiony. Uśmiechnęła się delikatnie, żeby się obrócić do niego tyłem.

~*~*~

Przetarła miękkim ręcznikiem swoją twarz, po wynurzeniu się z ciepłej wody, otulające jej zmęczone ciało. Była wyczerpaną podróżą do Hogwartu, dopiero teraz miała okazję się zrelaksować i to nie byle jakim miejscu. Po raz pierwszy miała okazję zobaczyć, to miejsce na własne oczy, a w szczególności skorzystać wszystkiego, co tutaj się znajdowało. Oparła dłonie o brzeg basenu, który był wbudowany w marmurową posadzkę. Westchnęła cicho, przymykając na chwilę oczy, czując unoszący się po całym pomieszczeniu zapach płynu różanego. Po chwili spojrzała na obraz pięknej syreny, bawiącej się swoimi złotymi włosami, a jej ogon mienił się w blasku księżyca, jak i gwiazd. Syreny może i były piękne, ale w wodzie były bardzo niebezpiecznymi stworzeniami, na które żeglarze musieli uważać.

Weszła z powrotem szybko do wody, słysząc, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Źrenice się jej rozszerzyły, widząc Mistrza Eliksirów, który nawet nie zwrócił na nią uwagi, jakby nie wiedział, że nie jest sam. Śledziła jego najmniejszy ruch, patrząc, co robi. Jednak nie spodziewała się, zobaczyć w swoim całym życiu rozbierającego się mężczyznę, który po chwili został w samych spodniach, kiedy zdjął surdut, jak i białą koszulę. Kątem oka mogła dostrzec, na jego lewym przedramieniu Mroczny znak, co tylko utwierdzało plotki o jego przeszłości. Zarumieniła się lekko, zdając sobie sprawę, że była całkowicie naga i jedynie piana ratowała ją od ujrzenia, jak natura ją stworzyła.

- Co ty tutaj do cholery robisz?!- warknął głośno Severus, kiedy zauważył Ślizgonkę, siedzącą w wodzie. Szybko przykrył swoją lewą rękę ręcznikiem, ale coś czuł, że było za późno i musiała go zauważyć.

- Ja... ja...- nie potrafiła wykrztusić, ani jednego słowa, patrząc się na niego dużymi oczami.

- Wysłów się w końcu! Jest po ciszy nocnej, a jako prefekt również możesz dostać szlaban za wychodzenie.- warknął zdenerwowany, myśląc, co teraz miał zrobić. Jeszcze nie znalazł się w sytuacji, w której był w jednym pomieszczeniu z nagą uczennicą. Czuł na sobie jej intensywny wzrok, analizujący jego, prawie że nagie ciało kawałek po kawałku.- Przestań pożerać mnie wzrokiem.

Speszona odwróciła szybko wzrok, uznając złoty kran za bardzo ciekawy, mimo że nie był. Nie chciała wyjść na nastolatkę z buzującymi w niej hormonami, a tym bardziej z chęcią podziwiania półnagiego mężczyzny.

Severus również się odwrócił do niej tyłem, czując na swojej twarzy ciepło, przez rumieńce. Nie miewał częstych okazji, żeby się rumienić, a tym bardziej widząc nagą młodą kobietę. Czuł się, jak czysty zboczeniec, a tym bardziej, kiedy pomyślał o niej. Zacisnął dłoń w pięść.

Korzystając z okazji, wyszła szybko z basenu i owinęła się ręcznikiem, żeby podbiec po swoje rzeczy i uciec stąd, jak najszybciej. Na szczęście jej nowe dormitorium było niedaleko i nie musiała dzielić go z nikim, bo każdy prefekt miał osobne.

- Cholera.- zaklęli oboje z różnych miejsc, nie mogąc zobaczyć swoich rumieńców na twarzy. Przecież każde z nich mogło pomyśleć, że są wariatami, a sytuacja, której się znaleźli była bardzo niezręczna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro