~ Rozdział 62 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jezioro wydawało się niemal nieruchomym lustrem, w którym można było się przyjrzeć, jak i zobaczyć odbicie na pochmurnego nieba. Tafla wody była gładka i na pozór spokojna, mimo że żywioł był nie do okiełzania. Każdy ze zebranych wyczekiwał momentu, kiedy pierwszy ze czterech zawodników wypłynie na powierzchnie ze swoim skarbem i wygra. Dla większości wydawało się, to bardzo łatwe zadanie od poprzedniego, ale nigdy się nie dowiedzą, jeżeli nie byliby na ich miejscu.

Severus zauważył po chwili nieco chaotyczny ruch wody, przez co się wyprostował, mając nadzieję, że za parę chwil zobaczy całą i zdrową Ślizgonkę. Może i nie wyglądał na kogoś, kto by o kogokolwiek się zamartwiał, ale prawda była całkiem inna. Nie tylko, któreś ze zawodników został pozbawiony swojego skarbu, bo on również. Zamartwiał się o Ślizgonkę, ale nie mógł nic zrobić, żeby Albus wybrał na jej miejsce kogoś innego.

Mruknął pod nosem rozczarowany, kiedy z wody wynurzyła przerażona Fleur Delacour, której pomogli od razu wejść na jedną z trzech dużych, wysokich platform, z jakich oglądali uczniowie całe widowisko. Jedna z przyjaciółek młodej czarownicy, starała się ją uspokoić, jak i Madame Maxime. Nie było to łatwe, bo wpadła w atak histerii, i wyrywała się jej jak szalona, żeby wrócić do wody. Za nim, cokolwiek Dumbledore powiedział, musiał skonsultować się z innymi, ale również dowiedzieć, co powstrzymało dziewczynę.

- Pannie Delacour nie udało się wykonać zadania przez druzgotki, ale i nieodnalezienie swojego skarbu. Zajmuje, jak na razie ostatnie miejsce z dwudziestoma pięcioma punktami na pięćdziesiąt.- rozgrzmiał głośny głos mężczyzny, odbijający się echem, dzięki różdżce przyłożonej do gardła. Francuska wyglądała na oburzoną, jak i nieco zawstydzoną, uważając, że w ogóle nie zasługiwała na nie.

Za nim zdążył się obejrzeć, usłyszał głośny wiwat uczniów i pana Diggory'ego, kiedy jego syn wypłynął na powierzchnię wraz z oszołomioną Vanessą. Chciał do niej podejść, ale w ostatniej chwili się powstrzymał, obserwując wszystko z boku. Zauważył, jak cała drżała z zimna, mimo że została otulona ręcznikiem i ogrzewana przez Puchona. Związał tylko usta w wąską linię, starając się myśleć, że to tylko dla jej dobra, by nie dostała, jakiegoś wstrząsu. Później sam nie wiedział, jak się to potoczyło i pojawili się pozostali, oprócz Pottera, który wykradł z jego składzika skrzeloziele. Aż był zaskoczony, że ruszył swoją mózgownicą i poznał właściwości rośliny. Bardziej spodziewałby się tego pomysłu od Vanessy.

Rozejrzała się dookoła siebie, za nim jej wzrok zatrzymał się na Severusie, który stał z boku, przyglądając się jedynie. Rozchyliła delikatnie usta, na co jej dolna warga zadrżała. Odwróciła po chwili wzrok, przytakując głową, na pytanie Puchona, kiedy osuszał jej drżące ciało ręcznikiem.

- Gdzie, Harry?- zapytała zachrypniętym, ale i cichym głosem. Cedric uśmiechnął się do niej delikatnie, zaczesując jej mokre włosy za ucho. Spojrzał najpierw na Kruma, a następnie na jezioro, wypatrując za młodym Gryffonem. Pomógł mu uwolnić Ślizgonkę i sam został w tyle, był mu wdzięczny.

- Zaraz się zjawi, spokojnie.- powiedział do niej pewnym głosem, jak raz mu się udało podczas pierwszego zadania, to teraz i również da. Zdjął z siebie swój ręcznik, którym ją przykrył, żeby było jej cieplej.- Boli cię coś?- zapytał, na co pokręciła głową. Odetchnął z ulgą, by wraz z innymi znowu spojrzeć się na wodę, słysząc cichy kaszel, który wydobył się z ust Gabrielli Delacour. Zobaczyli również Weasleya pomagającego dopłynąć jej na platformę.

~*~*~

Usiadł w fotelu naprzeciwko dziewczyny, która rozłożyła na stolik kawowy szachy i jednym machnięciem różdżki wszystkie pionki ułożyły się na szachownicy. Ona wzięła standardowo białe, a mężczyźnie zostawiła czarne. Sięgnęła po ciepłe kakao, żeby upić kilka łyków i odłożyć kubek na stolik.

- Możesz zaczynać.- powiedziała tylko tyle, na co wykonał pierwszy ruch.- Jak myślisz, uda się Harry'emu przeżyć?- zapytała, sama wykonując swój ruch.

- To zależy, czy Potter będzie mieć na tyle w głowie, żeby przejść trzecie zadanie.- odpowiedział, układając się wygodniej w fotelu oraz założyć nogę na nogę.- Jeśli sobie poradził, jak dotychczas, a raczej mu szczęście dopisało, to raczej powinien.

- Dalej się zastanawiam, dlaczego go tak traktujesz. Sama wiem, że ze mną łatwo nie miałeś.

- Potwierdzam.- dodał, skupiając się nie tylko na dziewczynie, ale również grze. Zmieniło się znacznie, kiedy dali temu uczuciu szansę i wątpił, że ktoś mógłby pomyśleć, iż są razem. Każdy Hogwarcie wiedział, jakie mieli relacje ze sobą i jak rozmawiali. Jednak i tak musieli uważać, w szczególności na Albusa. Nie chciał, żeby zrobił z Vanessy łatwą przynętę na niego.- Jakoś źle na tym nie wyszłaś, jako pierwsza i raczej ostatnia. Masz cholerne szczęście, że jeszcze przymykałem oko, bo jesteś Ślizgonką.

Uśmiechnęła się niewinnie, wyprowadzając na planszę kolejne pionki, obserwując jego każdy ruch, jak kiedyś jej radził, w tym też Cedric. Cieszyła się, że jej nie zostawił w jeziorze na pastwę losu. Była również dumna z Harry'ego, który mimo zaprzepaszczenia szansy na wygraną, uratował siostrę Fleur, nie pozwalając, żeby została na dnie. Również uważała, że zasłużył na zajęcie drugiego miejsca, za ten szlachetny czyn. Jednak najważniejsze było, że każdy wyszedł z tego całego.

- Chyba ci forma spadła.- uśmiechnął się zadowolony, kiedy zbił jej wieżę. Przewróciła oczami, ale nie była mu dłużna i również stracił jednego z pionków.- Może i nie?

- Ja na twoim miejscu nie ekscytowałabym się wygraną, tak łatwo nie ma... właśnie!

- Tak?- zapytał, unosząc brew do góry, nie rozumiejąc, o co mogło chodzić Vanessie. Znał, aż dobrze jej nieprzewidywalność, po której można było się wszystkiego spodziewać.

- Moja wygrana przysługa, Severusie.- powiedziała, uśmiechając się do niego.- Nie myśl sobie, że zapomniałam.- puściła mu oczko i napiła się po raz kolejny ciepłej cieczy, o którą mężczyzna poprosił o skrzata domowego. Dochodziła prawie dziesiąta wieczór, a mimo tego dalej spędzali ze sobą czas.

Uważała, że teraz ich relacja była o wiele lepsza, niż wcześniej. Teraz spokojniejsza, ponieważ wcześniejsza była pełna napięcia pomiędzy nimi. Teraz musiała czekać na pierwszą kłótnię, która i tak nadejdzie prędzej, czy później. Nie było "związków" idealnych, gdzie wszyscy siebie kochali i miłowali. Vanessa, jak i Severus może i byli podobni, mieli swoje poglądy na te same rzeczy, czy też sytuacje. Oboje byli uparci i dążyli do swojego, jak wszyscy Ślizgoni.

- Jeszcze pamiętam.- stwierdził sarkastycznie, jak na niego przystało i nastała głucha cisza, której poświęcili czas na grze.

Pokręcił po chwili głowę na boki, widząc, że starała się go rozproszyć szybkimi zmianami tematu. Nauczył się robić kilka rzeczy naraz i skupić się na każdej, nieważne czy była ona ważna, czy też i nie. Zastanawiał się nad podaniem jej eliksiru uspokajającego, ponieważ wyglądała tak, jakby miała zaraz odfrunąć. Bez obaw znalazłby Vanesse prędzej, czy później był podwójnym szpiegiem, który w przyszłym czasie będzie musiał do tego wrócić. Nie zamierzał okłamywać swojej partnerki i będą musieli o tym, kiedyś porozmawiać. Dobrze wiedział, że widziała jego Mroczny Znak wtedy w łazience prefektów, aż dziwne było dla samego Severusa, że nie uciekła. Widocznie miał więcej szczęście, jak i poczuć się zaszczycony, że zdobył zaufanie dziewczyny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro