~ Rozdział 72 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każdy spojrzał się po sobie, a następnie na Dolores Umbridge, która zabrała głos podczas przemówienia dyrektora Hogwartu. Dumbledore musiał po chwili przerwać, żeby ustąpić grzecznie głosu kobiecie. Sam po raz pierwszy się spotkał, żeby profesor zabierał głos na uczcie. Pozostali profesorowie nie byli zadowoleni, że Ministerstwo wysłało kogoś od nich, a tym bardziej starą podsekretarz. Znali ją i dobrze wiedzieli, co teraz będzie się działo w szkole.

Vanessa prychnęła cicho na słowa kobiety, ubraną w różową szatę i uśmiechająca się do nich nieszczerym uśmiechem. To nie był pierwszy raz, kiedy zauważyła, że z każdym rokiem byli coraz to gorsi nauczyciele. Miała przeczucie, że ten rok przejdzie samego siebie. Zacisnęła również usta w wąską linię, kiedy dodawała coraz to bardziej do ognia sprawami, o których w ogóle nie miała pojęcia. Nie podobała się jej ona i było już tak podczas rozprawy Harry'ego.

- ... ponieważ jedne zmiany mogą wyjść nam wszystkim na dobre, natomiast inne zostają po jakimś czasie uznane za błędy. Podobnie pewne stare zwyczaje słusznie przetrwają wieki, podczas gdy inne, już nieodpowiadające duchowi czasu, trzeba będzie porzucić. Wkraczamy więc razem w nową erę otwartości, efektywności i odpowiedzialności, skupiając się na zachowaniu tego, co powinno być zachowane, doskonaląc to, co powinno być udoskonalone, i wypełniając praktyki, które powinny być zakazane.- dopowiedziała starsza kobieta, rozglądając się po nich wszystkich, a w szczególności na stół Slytherinu, gdzie większość była zachwycona jej przemówieniem, gdy inni się tylko patrzeli. Cofnęła się kilka kroków do tyłu, żeby stanąć obok Dumbledor'a.

- Dziękuję bardzo, profesor Umbridge, to było bardzo pouczające przemówienie.- rzekł starszy mężczyzna, który delikatnie się jej skłonił.- No więc, jak mówiłem, sprawdziany kandydatów do drużyny Quidditcha będą się odbywać...

Odwróciła swój wzrok od dyrektora, aby spojrzeć na Mistrza Eliksirów, rozmawiający o czymś cicho z profesor McGonagall. Wyglądało to z jej perspektywy, jakby knuli coś za plecami i raczej wiedziała, za kogo. Nie była zainteresowana wysłuchiwaniem ogłoszenia na temat gry Quidditcha, a jedynie jedną osobą, którą nie widziała tak długo. Wygięła delikatnie kąciki ust do góry i napiła się zimnego soku. Zauważyła, że znaczna część uczniów wyglądała dalej na przybitą i nie uśmiechała się tak dużo, jak kiedyś. Było znacznie ciszej niż wcześniej, jakby za sprawą czarów.

Jednak nie wystarczyło to, żeby nowa pani profesor od Obrony była zadowolona, obserwując zachowanie uczniów. Czekała ich kompletna reformacja nie tylko przestrzeganiu zasad, ale i tego, w jakim świetle siebie pokazywali.

- ... Na nasze nieszczęście wygrał Potter.- szepnęła cicho ze złośliwym uśmiechem Alex, do innych Ślizgonów, którzy tylko zerkając dyskretnie na Vanessę, aby delikatnie skinąć głową. Do samego końca kibicowali Cedricowi, ich prawdziwemu reprezentantowi szkoły.

Uznała, że tego nie słyszała, wiedząc, iż były to zwykłe docinki, a przede wszystkim podejście Ślizgonów. Można wiele im mówić, ale i tak robiliby swoje. Wiedziała, to po sobie. Jednak przykro było słuchać, że każdy życzył śmierci jej bratu, jakby nie zdawali sobie sprawy, że zła karma może się odwrócić przeciwko nim. A tym bardziej że słyszała to z ust dziewczyny, która podawała się za jej przyjaciółkę. Teraz widziała, jak niektórzy fałszywi potrafią być, gdy wszystko zaczęło się zmieniać.

~*~*~

Weszła do gabinetu Severusa, myśląc, że go tutaj zastanie i będą mogli spędzić czas razem. Była to pierwsza noc w Hogwarcie, dla której warto było poświęcić całą noc na rozmowach o wszystkim, a w szczególności, co się działo w ich życiu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nikogo nie zastała, jednak to jej nie zraziło. Wiedziała, że będzie musiał tutaj przyjść, wnioskując o papierach leżących na biurku. Usiadła w fotelu, kładąc dłonie na swoich kolanach. Odzwyczaiła się przez wakacje noszenia tego samego mundurku, oraz obowiązkach, jakie mieli prefekci.

Poprawiła swoje krótkie włosy, które na złość opadały jej na twarz. Przed samym przyjazdem do szkoły, udało jej się namówić panią Fawley, aby ją obcięła. Nie było Vanessie szkoda długich włosów, wiedząc, że i tak za jakiś czas odrosną do poprzedniej długości. Zadrżała lekko, czując czyiś oddech tuż przy jej uchu. Odwróciła się szybko i spojrzała się na Severusa, nie wiedząc, nawet kiedy wszedł do gabinetu.

- Pani prefekt chyba nad używa zasad panujących w Hogwarcie.- odparł z delikatnym uśmiechem, czując się przy niej, jakby był inną osobą. Lepszym sobą, mimo że nie zmienił swojego podejścia do innych i nie uśmiechał się, jak wariat.- Panna Potter złamała obowiązującą zasadę ciszy nocnej, ciekawe...

- Dla profesora, na pewno.- odparła rozbawiona i ucałowała go w policzek na przywitanie. Podniosła się z miejsca i przytuliła się do mężczyzny.- Tęskniłam.- mruknęła cicho.

Objął ją delikatnie i pogładził dłonią włosy Vanessy. On również tęsknił za smarkulą, mimo że tego nigdy nie powie na głos. Wolał to okazywać czynami, bo słowa czasami były puste. Severus przywykł do innego okazywania uczuć, a teraz bardziej będą musieli się pilnować.

- Obcięłaś włosy.- zauważył, patrząc, jak podnosi na niego wzrok.

- To źle?- zapytała, unosząc brew do góry. Zauważyła błysk w jego oczach i złośliwy uśmiech, dający dużo do życzenia.

- Wyglądasz, jakbyś miała bombkę na głowie.- odpowiedział, na co Ślizgonka przewróciła oczami.

- Przynajmniej mój nos nie przypomina dzioba orła, czy też jakbyś wciągnął świeczki.- uśmiechnęła się niewinnie, widząc, jak patrzy się na nią gniewnie. Nie było jego winą, że taki się urodził i z czasem bardziej przypominał swojego ojca, którym nigdy nie chciał być.- Czyżbym obraziła dumę? A włosów chyba nie myłeś już długo...

- Uśmiałem się, aż na śmierć.- powiedział sarkastycznie i puścił ją, żeby zasiąść za swoim miejscem. Sięgnął po pierwszą część papierkowej roboty.- Wakacje musiały być udane, skoro znowu zaczynasz.

- Częściowo były udane i one nie mając nic wspólnego z dogryzaniem.- zauważyła spokojnie, siadając z powrotem. Oparła dłonie o biurko, pochylając się delikatnie do przodu. Spojrzała w jego czarne tęczówki, gdy ich wzrok spotkał się ze sobą.- Sam wiesz na pewno, że nie jest przyjemne ciągłe przesiadywanie w Ministerstwie i chodzenie, jak na szpilkach.

- W szczególności, że Potter użył magii poza szkołą.- dodał, słysząc już wcześniej o tym zajściu, gdzie zaatakowały go Dementory. Sam wiedział, że było to prawdą, ale cicho liczył, iż zostanie wyrzucony z Hogwartu. Nie udało się to, ponieważ wstawił się za nim Albus. W murach starego zamku wystarczyłby tylko jedna osoba o tym nazwisku i była to ona.- Mam informacje z pierwszej ręki.

- Zdaję sobie sprawę, że masz informacje. Nie jestem głupia.- powiedziała, zastanawiając, gdzie zniknął na resztę wakacji. Mówił jej, żeby się nie martwiła, gdy nie będzie się odzywać, ale jednak było inaczej.- Wyjaśnisz mi teraz, o co chodzi?

Severus spojrzał na swoją partnerkę, rozsiadając się wygodniej w fotelu. Myślał, jak jej powiedzieć, że musiał się udać na zebranie u Voldemorta. Pierwsze od czternastu lat, gdy pożałował tego, co zrobił. Nie powiedział jej jeszcze prawdy, że to właśnie on doniósł przepowiednie i skazał na śmierć. Jednak czy mu wybaczy za wszystko, na co ją skazał? Wziął do ręki pióro.

- Nie miłe zebranie wiesz sama z kim. Więcej nie mogę ci zdradzić, ponieważ jest to tajne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro