Część 58

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Carter

Zanim całkowicie się obudzę, czuję jak drobne ciało Alex przyciska się do mojego. Jej ciepło, miękkie wypukłości i różany zapach po wczorajszej kąpieli w olejkach, sprawia, że na mojej twarzy wypływa leniwy uśmiech. Wspomnienie wczorajszej nocy jest jak punkt zapalny dla mojego ciała. Było niesamowicie. Intymnie, namiętnie i przede wszystkim komfortowo. Nie musieliśmy nadsłuchiwać czyichś kroków, czy też ukrywać się i spieszyć. Liczyliśmy się tylko my i nasza przyjemność. Teraz także czuję, że podniecenie bierze nade mną kontrolę. Otwieram zatem oczy i patrzę na kobietę, która obdarzyła mnie nie tylko zaufaniem, ale także miłością.

Kiedy próbuję się lekko przekręcić, Alex się przebudza. Leniwie otwiera oczy i przez chwilę wygląda na zdezorientowaną. Składam pocałunek na jej czole, po czym przyciągam ją bliżej swojego ciała.

– Dzień dobry kochanie – witam się.

– Dzień dobry.

To wszystko co wypowiadamy. Jej uśmiech jest zaraźliwy i kolejny raz patrząc jej w oczy, czuję czyste szczęście. Pochylam głowę i sięgam po jej usta. Nasz pocałunek jest powolny, delikatny, ale to nie znaczy, że brak mu namiętności.

Przekręcam się na bok, po czym wsuwam dłoń pod kołdrę, która nas okrywa. Dotykam jej czułego miejsca, na co dziewczyna lekko wzdycha. Pieszczę ją, jednocześnie całując jej szyję. Ciało Alex wygina się łuk, gdy zbliża się do osiągnięcia orgazmu. Postanawiam dać jej więcej doznań, więcej przyjemności. Odsuwam na bok kołdrę, aby w świetle promienistego dnia móc podziwiać jej ciało. Jej skóra jest blada od ciągłego zakrywania zbyt dużymi ubraniami, ale dla mnie jest nieskazitelna i piękna. Unoszę się i moszczę się wygodnie między jej nogami. Alex umieszcza dłonie na mojej szyi i przyciąga do kolejnego pocałunku. Jednak nie mam zamiaru tak szybko kończyć naszą grę wstępną. Teraz mam możliwość, aby poświęcić więcej czasu na poznanie jej ciała. By przynosić jej przyjemność na wiele sposobów.

Jest zaskoczona, gdy przerywam pocałunek i odsuwam jej dłonie od siebie. Nie ma sensu tłumaczyć co mam zamiar zrobić, za chwilę przekona się, jak jeszcze mogę ją zadowolić. Wycofuję się nieco, aby móc ustami posmakować jej kobiecości. Gdy składam pocałunek na jej podbrzuszu, zerkam na Alex. Wygląda na nieco zestresowaną, ale także na zaciekawioną moimi poczynaniami. Nigdy wcześniej nie dogadzałem jej językiem, ale teraz mamy czas, aby wszystkiego doświadczyć. Moje pierwsze liźnięcie, kolejny raz sprawia, że Alex wzdycha. Gdy zatapiam usta w jej cipce, jednocześnie przesuwam dłonie na jej piersi, by lekko je ścisnąć. Alex zaczyna cicho wydawać jęki, a mnie ten dźwięk niezwykle satysfakcjonuje. Smakuje cudownie, już teraz wiem, że się od tego uzależnię.

Moje pieszczoty językiem nie trwają zbyt długo, ponieważ Alex bardzo szybko osiąga szczyt. Jej całe ciało się napina, by po chwili mogło rozluźnić się jak nigdy wcześniej. Odsuwam usta od jej kobiecości, unoszę się nad jej ciałem i patrzę na zaspokojoną Alex, która nadal ma przymknięte oczy. Pochylam głowę i całuję jej piersi. Ona natomiast wsuwa dłonie w moje włosy, a jej oddech znów przyspiesza. W końcu sięgam ponownie po jej usta. Może posmakować nie tylko mnie, ale i siebie.

– Podobało ci się – pytam, gdy tylko przerywamy pocałunek.

– Zdecydowanie tak. Czytałam o tym, ale nie sądziłam, że to takie...takie...

– Ekscytujące? Intymne?

– Takie podniecające.

Uśmiecham się szeroko na jej wyznanie. Cóż, jestem zwykłym mężczyzną, nic bardziej mnie nie zadowoli niż fakt, iż potrafię dogodzić swojej kobiecie. Alex również uśmiecha się od ucha do ucha. Jest szczęśliwa, jest szczęśliwa w moich ramionach. O nic więcej nie muszę prosić. Mam wszystko co chciałem.

Wsuwam się w nią powoli. Tym razem to ja wzdycham na ten akt...

***

Alex

Gdy kończymy śniadanie, Carter wstaje od stołu i zabiera brudne naczynia. Wczoraj ugotowałam warzywną potrawkę, a do tego udało mi się upiec chrupiące bułeczki w piecu kaflowym. Przypomniały mi się czasy, gdy mogłam tak gotować z dziadkiem. Wszystko co dzisiaj umiem, zawdzięczam jemu. Był całym moim światem.

Teraz, moim światem jest niewątpliwie Carter, którego mogę obserwować, gdy zmywa naczynia. Bułeczki, które zostały z wczoraj dzisiaj smakowały obłędnie ze świeżym białym serem. Do tego mogliśmy zaparzyć gorącą herbatę. Nie znam jeszcze wszystkich sekretów Edenu, ale na pierwszy rzut oka, społeczność tutaj wspaniale funkcjonuje. Zwłaszcza jeżeli chodzi o zasobność pożywienia. Jednak nie możemy cały czas bazować na podarunkach. Dzisiaj mam zamiar zabrać się za porządki w ogrodzie. Rebeka jasno powiedziała, że każdy ma obowiązek, aby dbać o plony. Nikt nie będzie na kimś żerować.

Wstaję od stołu, podchodzę do szafek kuchennych i otwieram dolną, gdzie schowałam worek z nasionami.

– Już teraz chcesz pracować na ogrodzie? – pyta Carter, gdy odkłada umyty kubek na metalową suszarkę, która stoi tuż obok zlewu.

– Tak, im szybciej się tym zajmę, tym lepiej.

– Chciałaś powiedzieć, razem się zajmiemy.

– Miałam już ogródek, poradzę sobie, poza tym lubię uprawiać warzywa – mówię z uśmiechem, co szybko odwzajemnia.

– Nie wątpię, że sobie poradzisz z tym zadaniem. Ba, pewnie wiesz więcej na temat upraw niż ja, ale to nie znaczy, że masz wszystko robić sama. Przede wszystkim najpierw trzeba wszystko przekopać, więc pozwól, że ja to zrobię, a potem ty posiejesz nasiona. Zgoda?

– No dobrze, niech ci będzie. Ale też mogłabym kawałek przekopać...

– Ja się tym zajmę. To męska robota – oznajmia dumnie, po czym unosi ramię i pręży muskuły. Na ten widok zaczynam się śmiać.

– Wiesz Carter, kobiety też potrafią obchodzić się ze szpadlem i graczką. I nie są potrzebne tak wielkie muskuły.

– Wiem, ale czy nie fajnie będzie, jak mnie wykorzystasz? Nie chcesz nadzorować mojej pracy? Mówić, co mam robić i jak? Pomyśl tylko Alex, później może już się nie nadarzyć taka okazja – stwierdza żartobliwie, po czym podchodzi do mnie i składa szybkiego buziaka na moich ustach. – Poczekaj chwilkę na mnie.

– Dokąd idziesz? – pytam, gdy Carter rusza w stronę wyjścia z kuchni.

– Po Sadara. Niech też zajmie się swoim ogródkiem.

Carter

Pukam do drzwi domku, gdzie ulokowano Sadara. Jest naszym sąsiadem, więc mogę go mieć na oku. Odkąd dołączył do nas podczas wędrówki do Edenu, zastanawiam się nad tym, ile problemów na nas sprowadzi. Jest krnąbrny i narwany bardziej niż ja. Od lat przewodził grupie niebezpiecznych mężczyzn i przez to budził we wszystkich dookoła respekt, a także strach. Nikt mu nie podskoczył, nikt nie negował jego decyzji i przede wszystkim nikt mu nie rozkazywał. Teraz? Teraz sytuacja jest zupełnie inna. W Edenie panują zasady, określony porządek, za czym idą także obowiązki. Na ile Sadar jest w stanie zmienić swoje życie? Nie wiem, nie wiem, jak poradzi sobie z prawem tutaj obowiązującym.

Ponownie pukam, tym razem głośniej. W końcu otwiera mi drzwi, ubrany w same slipki i ze zmierzwionymi włosami. Wygląda na zaspanego, jakbym właśnie go obudził. Jego następne słowa, potwierdzają moje przypuszczenia.

– Jezu, Prescott, po chuj mnie budzisz?

– Witaj słoneczko. Czas rozpocząć pracę. Ubieraj się i za pięć minut widzę cię w ogrodzie.

– Popierdoliło cię?

– Nie popierdoliło mnie, ale jeśli chcesz tutaj zostać, to radzę ogarnąć dupę i zabrać się za robotę. Już nie pamiętasz, co mówiła wczoraj Rebeka? Myślisz, że po co dała nam nasiona? Aby sobie leżały w worku?

– Ale czy musimy robić to akurat dzisiaj? Nawet jeszcze nie zobaczyłem całego miasta, a ty już chcesz uprawiać w ogródku?

– Kilka godzin pracy w ziemi od rana dobrze ci zrobi.

– Skąd takie szalone wnioski?

Moja cierpliwość zaczyna się powoli kończyć. Rozumiem jego opór, spodziewałem się tego po nim, ale w końcu musi zmienić swoje nastawienie.

– Nie zmuszę cię do niczego Sadar, ale jeśli postanowią cię wyrzucić, bo nie chcesz zająć się czymś pożytecznym, to ja nie stanę w twojej obronie.

– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – oznajmia z uśmiechem.

– Dobra, rób, jak uważasz, to twoje życie.

– Dokładnie, to moje życie Prescott i nie zapominaj o tym – mówi, gdy ja odwracam się do niego plecami i ruszam w stronę mojego i Alex domu.

Chciałem go zaangażować we wspólną pracę, aby nie czuł, że wraz z dotarciem tutaj został sam. Wczoraj na kolacji było całkiem znośnie, nawet nie zdenerwował mnie głupimi docinkami, ale teraz sam już nie wiem, co zamierza Sadar. Na pierwszy rzut oka on tutaj zwyczajnie nie pasuje...

***

Wbijam chyba po raz setny szpadel w twardą ziemię. Pot ścieka mi po szyi, po plecach i w miejscu, gdzie światło nie sięga. Dzisiejszy dzień jest wyjątkowo ciepły, więc po kilkunastu minutach pracy w ogrodzie postanowiłem ściągnąć koszulkę, aby do końca się nie zagrzać. Kiedy ja spulchniam ziemię, Alex grabi już przekopany fragment działki. Kilka razy nakryłem ją na obserwowaniu mnie w pracy, a gdy znacząco się do niej uśmiechnąłem, udawała, że nie wie o co chodzi. Niech sobie patrzy na prawdziwego mężczyznę, niech podziwia moją muskulaturę. To bardzo pokrzepiające, gdy ktoś patrzy na ciebie z taką pasją.

Postanawiam zrobić sobie chwilę przerwy i napić się wody. Chwytam butelkę, którą postawiłem na schodku przed tylnymi drzwiami domku i wypijam prawie połowę całej zawartości jednym duszkiem. Następnie podchodzę do Alex i wręczam jej butelkę, aby także ugasiła pragnienie. Dziewczyna odkłada graczkę na ziemi, po czym z uśmiechem odbiera ode mnie wodę.

– Zrób sobie przerwę, ja dokończę kopanie i potem zgrabię. Jutro możemy posiać warzywa i posadzić sadzonki.

– Już nie mogę się doczekać, kiedy wyrosną nasze pomidory i papryka.

– A ja czekam za truskawkami. Pierwsza, która się zaczerwieni jest moja.

– Jak to twoja? Kto pierwszy ten lepszy – mówi obrażona, choć wiem, że wcale nie jest.

– Będę sprawdzał o świcie, nie masz ze mną szans.

– I nie podzielisz się ze mną? – pyta tym razem z miną zbitego pieska. Usta ustawia w odwróconą podkówkę i lekko przymruża oczy, jakby miała zaraz się rozpłakać.

– Pierwszą się nie podzielę, późniejszymi owszem – oznajmiam poważnie, a gdy jej mina zmienia się na zaskoczoną, śmieję się, po czym owijam ramionami jej pas i przyciągam do siebie bliżej, by móc ją pocałować. Uwielbiam ją, po prostu ją uwielbiam.

– To tak pracuje się w ogródku? Gdybym od początku wiedział, że polega to na całowaniu się z niezłą laską, to przyszedłbym do pracy o świcie.

Naszą małą sesję całowania przerywa pojawienie się Sadara w sąsiadującym ogrodzie. Dzieli nas metalowa siatka i nie da się skryć przed wścibskimi oczami motocyklisty. Alex odruchowo chce się odsunąć, nie dlatego, że nie chce obnosić się z naszym związkiem, a dlatego, że ta dziewczyna szybko wpada w zawstydzenie. Przynajmniej mam nadzieję, że o to właśnie chodzi, a nie martwi się o nieodwzajemnione uczucia Sadara. Cholera, nawet nie wiem, co on tak naprawdę do niej czuje...

Nie pozwalam Alex odsunąć się, nadal tkwi w moich ramionach, tam, gdzie jej miejsce.

– W końcu postanowiłeś ruszyć dupsko i zrobić coś pożytecznego? – pytam, gdy widzę, że ona także jest wyposażony w łopatę.

– Mam dziwne wrażenie, że jeśli nic nie posieję w tym ogrodzie, to nie podzielisz się ze mną plonami.

– Masz rację.

– Carter! – przywołuje mnie do porządku Alex i ponownie próbuje wyswobodzić się z mojego objęcia. Kolejny raz nie pozwalam jej na to. – Oczywiście, że się z tobą podzielimy, jeśli będzie ci czegoś brakować! – krzyczy do Sadara, jednocześnie robiąc mi na złość.

– Wiedziałem, że ty jedyna o mnie zadbasz i nie pozwolisz mi umrzeć z głodu.

– Na jedzenie trzeba zapracować, jesteś młody, zdrowy, więc poradzisz sobie z kawałkiem ziemi – stwierdzam, po czym szybko całuję w usta Alex i uwalniam ją ze swych ramion.

Sadar uśmiecha się, choć wygląda na przygaszonego. Może on faktycznie jest w niej zakochany i widok nas całujących się, zwyczajnie go boli. Jeśli to prawda, to chyba powinien zamieszkać nieco dalej od nas, bo nie mam zamiaru ukrywać swoich uczuć do Alex. Chcę jej okazywać miłość, choć i dla mnie jest to nowość. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mi, że oszaleję na punkcie pewnej dziewczyny, wyśmiałby go. Po pierwsze, nie myślałem wtedy, iż będę miał okazję poznać kogoś takiego jak Alex. Po drugie nie przypuszczałby nigdy, że tak się od kogoś uzależnię.

Przypomina mi się wyznanie Alex w sprawie jej rozmowy z Rebeccą, zanim zdecydowała nas wpuścić do Edenu. Zapytała ją na osobności, czy nasza relacja jest zdrowa, czy może uzależniłem ją od siebie. W zamian za obronę, uznałem ją za swoją własność. Prawda jest jednak inna. To ja czuję, że jestem zależną od tej drobnej kobiety, która ma serce na dłoni. Nie jest w stanie mnie obronić, nie jest w stanie walczyć za mnie, ale i tak jest dla mnie największym oparciem, jakie kiedykolwiek w życiu odczuwałem. Dzięki niej, mam wrażenie, że jestem w stanie zrobić absolutnie wszystko. Nie ma już granic, nie ma już ograniczeń. Przy niej staję się kimś więcej niż tylko bokserem i handlarzem. Jestem nowym człowiekiem, człowiekiem z przyszłością. 


Carter chce postępować słusznie, a Sadar niekoniecznie. Czy były szef gangu Czaszek rozwali system w Edenie? Czy Carter faktycznie pozostanie taki poukładany? Jak sądzicie? :-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro