Rozdział 4 || Więcej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Niewielkie krople wody spływały po ciele Japończyka, jedna po drugiej, obmywając jego obolałe ciało. Biodra niemiłosiernie bolały przez „mało delikatny" pierwszy stosunek. Gorąca woda dawała tymczasowe ukojenie, dając chwilową ciszę w jego głowie. Ciągle wspominał poprzednią chwilę, a łzy zbierały się w jego oczach, czując tym niewyobrażalne ukłucie w sercu. Miliony mikroskopijnych igiełek wbijało się w jego duszę, raniąc tym jego biedną, ledwie trzymającą się psychikę.

   Wciągnął ze świstem powietrze, a serce przyśpieszyło. Dłoń srebrnowłosego zaczęła pocierać jego członka, który zaczął twardnieć wraz z kontynuowaniem tejże czynności. Czuł wstręt do siebie, że jego ciało tak jednomyślnie reagowało na takie pieszczoty. Erekcja ujawniała się niemal od razu, gdy tylko dostał szansę posmakować niewielką część przyjemności, nie zważając na fakt, iż nieustanie tłumi w sobie lęk.

   Oprawca przycisnął go do szklanej ściany prysznica, słysząc przy tym cichy stęk zaskoczenia ze strony ofiary. Niebieskooki chciał czym prędzej rozbudzić bruneta. Zyskał niemałą satysfakcję, gdy ten z głośnym jękiem doszedł na jego dłoń. Orgazmy, które przeżywały jego ofiary przy współżyciu z nim, mógł policzyć na jednej dłoni. Przez zbyt wielką ilość stresu, strachu oraz innych targających ich emocji po prostu nie mogli. Oprawca wyszedł spod prysznica, a woda ściekała z niego kaskadami. Ubrania kleiły się do niego z nadmiaru wilgoci, wprawiając go w drobny dyskomfort.

─ Yuuri nie ubieraj dzisiaj bielizny ─ dodał na odchodne.

  Zabrzmiało to niewinne, jednak Japończyk mógł przewidzieć, dlaczego ma tak zrobić. Jedynie trzymała go nadzieja, że ten jest wystarczająco stary, by szybko dojść i zostawić go w spokoju. Przecież ta siwizna musiała coś oznaczać...

   Gdy srebrnowłosy opuścił pomieszczenie, Yuuri mógł spokojnie osunąć się na ziemię. Oddychał ciężko, serce waliło o jego klatkę piersiową, a widok stawał się rozmazany przez nadmiar wody, która dalej napływała na jego ciało, oraz brak jego ulubionych okularów, które niwelowały tę rażącą wadę wzroku. Małe ciepłe krople ściekały po jego włosach, lądując na jego dłoniach, w które tak zacięcie się wpatrywał.

  Próbował w nich odnaleźć całkowity sens swoich poczynań. " Czy oddanie się oprawcy na pewno było dobrym pomysłem?... ''. Zaczął wątpić w swoje przekonania, w które tak zawzięcie wierzył. Gdy tylko zaczął myśleć o innym sposobie poradzenia sobie w tej chwili, jego ciało odruchowo zaczęło się trząść, jakby podświadomie mówić, że to jest zły pomysł. Zaklinał swą głupotę oraz tchórzliwość. Choć jego urocza świnka, zwana też logicznym tokiem rozumowania znów zaczęła pracować, ukazując tym najgorszą scenerię z jego pomysłów. Na pewien okres czasu, musi się dowiedzieć więcej o Viktorze, by przewidzieć jego ruchy, które pomogą mu później z łatwością uciec. Nie lubił jego imienia, odbijało się echem w jego głowię i rozbijało w odmętach jego myśli. Gdyby mógł, chciałby zapomnieć. Znać imię swojego oprawcy było niczym skazanie na przyszłość. Słysząc tylko to jedno imię, ciało zacznie dygotać, a wspomnienia znów ukażą swe okrutne piętno, serce zaleje lęk, że to akurat ta osoba może być nim, człowiekiem, który wyrządził tyle bólu, ale czy tak wiele ile przeżył w swoim życiu?...

  Bosymi stopami stanął na drewnianych panelach. Chłód trzymający się w pomieszczeniu objął ciało Japończyka niczym stęskniony kochanek, czekający na jego przybycie, by wprawić jego rozgrzane ciało o nieprzyjemną gęsią skórkę. Cienka biała koszula swą długością zakrywała to, co tak starannie chciał zakryć. Dłońmi naciągał materiał na intymne miejsce, by mieć pewność, że nikt tego nie zobaczy. Oprawca opierający plecy o ścianę przyglądał się uważnie poczynaniom swej ofiary. To, co Yuuri wyprawiał było czystą głupotą, przecież i tak widział jego nagie cało, a gdyby tylko chciał mógłby łatwo pozbyć się cienkiej tkaniny.

─ Podejdź ─ rozkazał.

   Brunet niechętnie podszedł do niego, nie unosząc wzroku na jego twarz. Ujrzał tylko rozbijające się o drewnianą podłogę krople wody, które spływały z wilgotnych srebrzystych włosów. Szybko jego oczy zostały zasłonięte czarnym aksamitnym materiałem. Jego dłoń została pochwycona przez tą znacznie większą. Pociągnął go do siebie, gdy razem opuszczali wnętrze pomieszczenia służącego za piwnicę i pokój do przetrzymywania ofiar. Brązowooki ostrożnie stawiał kroki, by się nie potknąć, nie chcąc zirytować tym samym swojego porywacza. Na szczęście ofiary, schodki szybko się skończyły i pozostał im długi korytarz do przejścia.

   Posłusznie niczym pies, szedł za swoim oprawcą, wprawiając tym w zachwyt platynowłosego. Gdy tylko przekroczyli próg upragnionego pokoju, niebieskooki pchnął Japończyka na miękkie łóżko. Pomieszczenie było średniej wielkości. Znajdowało się w nim duże, dwuosobowe łóżko, zaścielone perłowo-białą pościelą, utkaną z niesamowicie delikatnej satyny. Samo łoże wykonane było z niezwykle drogiego palisandru. Pięknego, ciemnego drewna, cenionego za swoją wytrzymałość. Naprzeciwko zaś stała komoda, zrobiona z tego samego tworzywa co mebel, na którym leżał teraz Yuuri. Ciemnogranatowe ściany idealnie współgrały kolorystycznie z dywanem o barwie czarnego granitu, który leżał na palisandrowych panelach. Półmrok panował w tym pokoju, pomimo że światło było zapalone. Wydawałoby się, że łóżko, komoda i dywan, było wszystkim, co się tu znajdowało. Lecz w jednym z czterech, zacienionych rogów pomieszczenia, kryło się coś jeszcze. Szafka, nad którą stały dwie, proste lampy. W niej zaś znajdowały się rzeczy, które nie współgrały ze spokojem i stoickością, złudnie wywołanymi obrazem tego pokoju. Bowiem wypełniona była ona po brzegi najróżniejszymi zabawkami seksu, od metalowych kajdanek i knebli, po różowe, słodkie bicze.

─ Nie ruszaj się ─ nakazał, a w poleceniu można było usłyszeć nutkę rozbawienia, wytwarzającą krystaliczne, zimne krople na skroni Japończyka.

   Przełknął nadmiar śliny w ustach, gdy srebrnowłosy złapał go za nadgarstki. Uniósł jego dłonie i przywiązał grubym, chropowatym sznurem, do drewnianych ram łóżka. Oddech brązowowłosego znacznie przyspieszył wraz z bijącym sercem. Czując ciepły podmuch na swojej skórze, wyobrażał sobie nikczemny uśmiech błękitnookiego, prześladujący jego myśli. Wstrzymał wdech, gdy Rosjanin ujął w dłoń jego brodę, unosząc ją do góry i ułatwiając sobie tym odstęp do kuszącej, bladej skóry na szyi. Rozgrzane wargi niebieskookiego przesuwały się po niej delikatnie. Przygryzał zębami szyję Yuuriego, zostawiając na niej drobne, czerwone ślady w miejscach ukąszeń. Zgrabnymi palcami odpinał guziki od cienkiej, jedwabnej koszuli. Brunet zacisnął usta w cienką linię, by nie wydać z siebie zdradzieckiego jęku przyjemności. Jego mózg toczył walkę z sercem, nie umieli się zgrać. Gdy rozum chciał czym prędzej zakończyć okrutne tortury, pożądanie wzbudzało pragnienie o coraz więcej.

   Zmysły brązowookiego szwankowały, miejsce, gdzie niebieskooki ledwie musnął palcami, nieokiełznanie paliło. Płomień pod jego skórą rozgrzewał ją szaleńczo, ukazując tym czerwone policzki. Krople potu ozdabiały jego bladą skórę niczym lśniące diamenciki. Westchnął przeciągle, finalnie gryząc się w język, gdy chłodna dłoń delikatnie zahaczyła o jego wrażliwy, różowawy sutek, podczas swojej długo planowej wędrówki po ciele Japończyka. Rosjanin uniósł kąciki ust z zadowolenia, przybliżając się i łapiąc między zęby brodawkę, delikatnie pociągając w swoją stronę. Ponownie usłyszał zduszony jęk Yuuriego, wydobywający się przez zaciśnięte usta. Ta urokliwa "zabawa" przyprawiała srebrnowłosego o drżenie z podniecenia, a reakcje bruneta wprawiały umysł w czysty obłęd. Przelotnie musnął językiem wrażliwe miejsce, drugie rolując kciukiem. Wsłuchując się w wszechobecną ciszę panującą w pokoju, napawał się słodkimi stęknięciami ofiary, które ją przerywały. Cała ta kojąca kompozycja była dla niego niczym utwory Chopina, które tak uwielbiał. Odgłosy Japończyka były czyste, idealne i finezyjne, zupełnie jak subtelne dźwięki fortepianu.

─ Proszę... ─ sapnął nagle brązowooki.

   Viktor przeniósł swe chłodne spojrzenie na jego twarz. Wiedział co mogą oznaczać te prośby. Nie raz spotkał się z nimi, gdy kobiety błagały o litość, zalane swoimi łzami. Teraz przypomniał sobie, jak ubóstwiał podduszać swoje ofiary, gdy raz za razem w nie wchodził, a one nie mogły zaczerpnąć odrobiny powietrza. Czuł niewyobrażalną satysfakcję, dzięki której miał chęci do życia. Przesunął dłonie na bladą ozdobioną czerwonymi śladami, szyję Japończyka. Muskał ją palcami, napawając się jej idealną gładkością, za nim zostaną widoczne ślady od mocnego nacisku.

─ O co prosisz? ─ zapytał retorycznie.

  Znał odpowiedź na to pytanie, sam mógł je sobie odpowiedzieć, jednak chciał usłyszeć prośbę o miłosierdzie z tych słodkich warg, widząc jak spod opaski spływają ciepłe, słone łzy, a każda kropla jest napełniona strachem, goryczą i smutkiem.


O więcej...


Jeju, ale ten rozdział wyszedł krótki XD

Mam nadzieje, że się spodobał~~ ʕ•ᴥ•ʔ

Wyszedł nawet zjadliwie...

Przez to wszystko nabrałam ochoty na pisanie Pięćdziesięciu twarzy Viktora...

Choć taka książka już jest, więc moje plany poszły w ruinę XD

KOCI MASZ SWOJĄ SCENĘ SADOMASO XD TAKIE SŁABE, ALE JEST XD

Oczywiście, dziękuje mojemu kochanemu misiowi Magna_Urie za sprawdzenie rozdziału ʕ•ᴥ•ʔ

Gdy głupie wattpady zabrały ci banner... A po tym akapity... ;-; Smutna ja po wstawieniu rozdziału... [*] 

Pozdrawiam cieplutko~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro