Rozdział 1 || Lodowe serce

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Chłód lgnął wzdłuż jego pleców, pozostawiając po sobie niemiły dreszcz. Chłopak zadrżał i skulił się pod wpływem nieprzyjemnego zimna. Nie mógł powrócić do miłych snów, które choć trochę pomagały w zapomnieniu o sytuacji, w której aktualnie się znajdował. Rozchylił ospałe powieki i zamrugał kilkakrotnie, aby choć trochę polepszyć widok. Rozejrzał się niepewnie po pomieszczeniu, w którym przebywał. Podłoga wyłożona była szerokimi panelami wykonanymi z ciemnego lakierowanego drewna. Naprzeciw niego stała śnieżnobiała kanapa, która z pewnością mogłaby pomieścić trzy osoby. Wyglądała niczym nowa, tak jakby nikt jej nie używał. Po jej lewej stronie znajdowały się średniej wielkości drzwi, zaś po prawej mały stolik do kawy. Obrócił się do tyłu, z zamiarem dalszego przebadania pokoju. Stał tam nieduży regał, po brzegi wypełniony różnorodnymi książkami, ułożonymi według wielkości. Po jego lewej stronie znajdowała się wysoka lampa stojąca z wzorzystym abażurem zaś po prawej, w beżowej ceramicznej donicy, stał grubosz, o pięknych zielonych liściach. Na środku leżał okrągły, puchaty dywan- jak się okazało- miły w dotyku, który był w kolorze ciemnej czekolady. Kakaowe ściany nadawały temu pokojowi nieodgadnionego wyrazu. Tak jakby ciepła, spokoju i... Melancholii. 

   Na myśl mu nie przeszło, że znajduje się w piwnicy. Elegancki wystrój oraz idealne dopracowanie na to nie wskazywało, jednak brak okien oraz wilgoć w powietrzu mówiły jednoznacznie. Wstał z zimnej podłogi, badając pokój, w którym się znajdował. 

─ Zostałem porwany... ─ powiedział do siebie, aby odgonić wszelkie niejasności w jego głowie. 

  Rozprostował obolałe kości, które leżąc ileś czasu w bezruchu dawały się we znaki. Zorientował się, że ktoś go przebrał. Cienka, biała koszula oraz bokserki zakrywały, choć odrobinę jego ciało. Od dzisiaj pożegna się ze swoimi ulubionymi ciepłymi swetrami. Będzie musiał ubierać to, na co ma ochotę jego oprawca. Uczucie niepewności wdarło się do jego serca wraz z lękiem. Bał się co stanie się z nim dalej. Jego życie stało się całkowicie zależne od porywacza. Zastanawiał się, dlaczego akurat on? Przez cały swój żywot nikogo nie zabił, nie kradł, niczego złego nikomu nie wyrządził. Zawsze pomagał, gdy ktoś potrzebował pomocy. Był zwykłym chłopakiem cierpiącym przez samotność, która nigdy go nie zostawiała, a teraz i przez strach, który zalał jego serce, zadomawiając się tam na dobre.   

   Usłyszawszy skrzyp drzwi, wzdrygnął się nieznacznie. Poczuł obawę, która tliła się w jego głowie. Wbił wzrok w połyskujące drewno, które akurat w tym momencie bardzo go zaciekawiło. Przyglądał się każdemu wzorowi, każdej drobnej wadzie, tylko nie temu, kto przyszedł go zobaczyć. 

  – Odwróć się – rozkazał przybysz, a jego dźwięczny głos przez chwilę odbijał się w głowie bruneta.

   Powoli odwrócił się dalej wpatrując się w podłogę. Jednak ciekawość wygrała z lękiem. Uniósł spojrzenie na postać siedzącą na kanapie chcąc poznać jej wygląd. Mężczyzna przyglądał się w niego z zaciekawieniem. Siedział on na kanapie, opierając się nonszalancko o jeden z podłokietników. Jego głowa spoczywała na nadgarstku. Miał piękne oczy, koloru błękitu letniego nieba w bezchmurny dzień. Błyszczały niczym tafla jeziora, od której odbijały się promienie słońca. Jedno z nich zakrywały jasne włosy, srebrne niczym księżyc. Były gęste, wydawały się niesamowicie mocne. Lekki uśmiech zrobił jego twarz, a na policzkach pojawiły się dołeczki. Szczęka była mocno zarysowana a kości policzkowe uwydatnione. Smukła szyja prowadziła do dobrze widocznego obojczyku. Na szerokich ramionach opinał się materiał białego podkoszulka z dekoltem wyciętym w serek. Mięśnie brzucha również były dobrze widoczne. Brązowowłosy zdając sobie sprawę z tego, że bez skrępowania przygląda się przybyszowi, odwrócił wzrok, speszony swoim zachowaniem. 

– Podejdź – Srebrnowłosy nakazał z nieskrytym uśmiechem. 

  Chłopak podszedł, tak jak zapragnął porywacz. Dłonie zacisnął na końcu koszuli, choć na trochę dając upust emocjom, jak i niepewności, która się w nim gromadziły. Oprawca studiował wzrokiem całą jego posturę. Nie skrywał faktu, że osoba przed nim go podniecała.  

– Jak masz na imię? – zapytał zagłębiając wzrok w pięknych bursztynowych tęczówkach. Ujrzał niesforne pęknięcie na jednym ze szkieł okularów. Może brązowooki nic nie zauważył, ale dla niego było to coś nieznośnego. Zmarszczył brwi z irytacji. Okulary wcale mu nie pasowały. 

– Y-Yuuri... – powiedział cicho odwracając szybko wzrok od oprawcy. Zastanawiał się co go rozzłościło. Nie zrobił przecież nic, co mogłoby zdenerwować platynowłosego. 

Mężczyzna sięgnął dłonią do jego twarzy. Japończyk odruchowo zacisnął powieki, spodziewając się wymierzonego ciosu, który nie nastąpił. Poczuł potarcie na nosie, gdy para okularów została zabrana z należnego im miejsca. Rozchylił powieki widząc jak oprawca kładzie je na stolik. Błękitnooki przeniósł wzrok na ofiarę uśmiechając się cynicznie.   

  ─ Yuuri robiłeś już to kiedyś? ─ zapytał marszcząc zabawnie nos.   

  Dość szybkimi ruchami rozpiął pasek od spodni, to samo robiąc z suwakiem od spodni. Czarny materiał jego bokserek przylegał do widocznej wypukłości.  

   ─ N-nie... ─ wyjąkał brązowowłosy z widocznym zdziwieniem na twarzy.   

  Zatopił wzrok w panelach, czując niezręczność. Gdyby nie psychologia rozszerzona, która utworzyła mocne fundamenty w jego głowie, dawno by popadł w paranoje. Wszystko dla niego wydawało się niczym scena z horroru albo najzwyklejszy koszmar, z którego się zaraz obudzi. Yuuri wiedział, że tak nie jest, wszystko to są najprawdziwsze realia, okrutne, niegodziwe, nieznające ani odrobiny łaski.  

   Porywacz zlustrował posturę młodzieńca. Normalnie jego ofiary najczęściej były przerażone, roztrzęsione, a on? Spokojnie stał przed nim ukazując jedynie zmieszanie. Srebrnowłosy uznał to za zaletę, lubił nowości, a co do jego porwania, to nie żałował. Przesunął wilgotny język po dolnej wardze i wgryzł się w nią śnieżnobiałymi zębami. Uwolnił swoją męskość od ciasnych bokserek.   

   ─ Chyba wiesz co musisz zrobić ─ odparł z zadowoleniem, czekając na ruch bruneta.   

   Yuuri uniósł głowę zatrzymując wzrok na okazyjnej męskości. W jego gardle stanęła jakaś obca, wielka, dławiąca gula. Doszło do jego głowy, że teraz ma zrobić TO obcemu mężczyźnie. Możliwe, że nie byłoby problemu, gdyby już to robił, niestety Japończyk w tych sprawach jest całkowicie zielony. Wpatrzony w członka zastanawiał się, od czego zacząć, co robić na początek, aby ten był zadowolony i zostawił go w spokoju. Przełkną gulę w jego gardle, serce biło nieregularnie i szybko, czując nieodstawiający go na krok lęk.   

   Klęknął przed nim. Unosząc wzrok dostrzegł podniecony wyraz twarzy błękitnookiego, usta wykrzywione w zadziorny uśmiech oraz oczy, w których tliły się iskierki pożądania. Przełknął kolejny raz ślinę i owinął dłoń wokół przyrodzenia. Delikatnie zaczął nią poruszać, starając się nie patrzeć na twarz oprawcy. Nie chciał jej widzieć, wyraz, który go tak obrzydzał i napawał niewyobrażalnym strachem. Nie ukazywał tego, nie chciał, aby ten radował się na widok go roztrzęsionego. Liczył, że dzięki temu, czym prędzej zostawi go w spokoju, gdy nie zauważy w nim ani grama strachu, jakby to wszystko było dla niego niczym więcej jak codziennością. Trzymał się tego przekonania, może nie specjalnie uczono go w szkołach jak powinno zachowywać się przy porywaczu, ale brunet dawno ujrzał w nim charakterystyczne cechy; samotny, nierozważny psychicznie, ale jednocześnie miał w swoim ciele człowieczeństwo. Choć tak nikłe, to jednak było. 

  ─ Yuuri ─ Zatrzymał dłoń bruneta ─ Nie tylko ręką to się robi.

   Japończyk tylko pokiwał głową porozumiewawczo, aby ten nie mówił co dokładnie ma robić. Spaliłby się wtedy ze wstydu. Przybliżył się do członka, owiewał go ciepłym oddechem, by następnie powoli przejechać po nim językiem. Do głowy mu nie wpadło, że kiedyś będzie musiał się tak poniżyć. Dawniej w szkołach często śmiano się z niego, odstawał od reszty. Jednak nigdy nie poznał powodu, dlaczego tak robili, dlaczego się z niego naśmiewali, dlaczego on? Dalej zadaje te pytania sobie. Nie zwracał uwagi na to, co robi, chciał jak najszybciej zakończyć tą ohydną chwilę, przez którą napływały do jego ciała nieprzyjemne wspomnienia. Niebieskooki rozchylił usta z zadowolenia, głębiej oddychając od ciepłego, wilgotnego języka suniętego po jego męskości.  

   ─ Weź go do ust, Yuuri... ─ oznajmił. Wsunął dłoń w aksamitne włosy bruneta, zachęcając go tym do dalszych wyczynów.   

    Nie musiał stosować przemocy, jak to zazwyczaj robił. Kobiety, które porwał zawsze odmawiały mu tej drobnej przyjemności, przez co często zostały zmuszane lub agresywnie pobite. Nie raz zdarzyło się, gdy ugryzły jego przyrodzenie, wtedy nie opanowywał się. Nieposłuszną kobietę przywiązywał do drewnianego krzesła, a każdy z białych zębów wyrywał po kolei wsłuchując się w utwory Chopina. Melodia idealnie wpasowywała się do jęków bólu oraz wylewającą się krwią z ust dam, kropla za kroplą, ząb za zębem stykający się z podłogą.

   Japończyk wahał się przez pewien okres czasu, zastanawiając się, czy później da radę spojrzeć w lustro widząc swoje odbicie. Jednak nie mógł odmówić, nie chciał wiedzieć co się stanie, gdy odmówi. Wziął go do ust obejmując główkę ustami czując nie tylko obrzydzenie do tego, co robi, lecz samego siebie, napełniające jego drobne ciało wstrętem, który szybko nie zniknie. Wstydził się samego siebie, woląc być uległym niż zostać pobitym, lecz czystym. Nienawidził siebie samego za uczucie bezradności, które było niczym jego cień. Dlaczego świat musiał go tak ranić, tylko ze względu na to, że nie jest idealny? 

Miły dreszcz przeszedł przez ciało oprawcy. Usta Yuuriego były wręcz niewyobrażalnie niesamowite. Każda najmniejsza cząstka w jego ciele krzyczała, aby pogłębić tą przyjemność. Przegryzał dolną wargę czując jak jego ciało wypełnia ekstaza, a pragnienie przyjemności narastało. Zacisnął palce na miękkich kosmykach, czekając na ruch Japończyka. 

  Brązowooki przymknął powieki, biorąc go coraz głębiej, miarowo poruszając głową. Wsłuchiwał się w sapania i jęki oprawcy. Próbował nie myśleć co takiego obrzydliwego teraz robi, wyobraził sobie to jako lód, ale taki ciepły o innym smaku niż dotychczas spożywał. Nie wiedział ile czasu minęło aż srebrnowłosy nie popędził jego ruchów dłonią, mocno łapiąc go za włosy i przyciskając do siebie. Łzy zbierały się w kącikach oczu bruneta, niektóre spłynęły po zarumienionych policzkach. Członek drażnił do w gardło. Chciało mu się wymiotować. Zakrztusił się, gdy nagle jego usta wypełniły się ciepłą, słonawą cieczą. Nie mógł się oderwać i nabrać powietrza którego tak pragnęły jego płuca, poprzez mocny uścisk na jego włosach. Musiał połykać coraz to napływającą spermę, która napełniała jego drobne usta. 

   Cała ta sytuacja była na tyle przytłaczająca, że pragnął, aby to był jedynie koszmar. Najgorszy ze wszystkich, ale tylko koszmar.  


Notka~ 

Taki tam pierwszy rozdział ʕ•ᴥ•ʔ Może kogoś zachęcił do tego opowiadania~~ 

Oczywiście dziękuje Magna_Ursi za edycje <3 Oczywiście dziękuje za Twoją pomoc w opisach <3 ʕ•ᴥ•ʔ Oraz za czytanie i ocenianie tych wypocin XD 

Grafika u góry jest robiona przeze mnie ʕ•ᴥ•ʔ Nie wiem czy dalej je robić XD 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro