Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słowa Naruto odebrały mi mowę na jakieś pół minuty.

- Co? - To jedyne co udało mi się potem wykrztusić. Wciąż trzymałem go w ramionach i czułem jak drży, a moja koszulka przesiąkała jego srebrnymi łzami, ale w tej chwili byłem zbyt zszokowany aby cokolwiek na to poradzić.

- S-sas.. - chłopak delikatnie podniósł głowę i spojrzał na mnie. Widziałem strach kłębiący się w jego oczach, na myśl o tamtym gościu. Właśnie, nim. Jakim cudem w ogóle, go nie złapali do tej pory?! Bo przecież stuprocentowo trafiłby do więzienia, toteż nie mógłby tak hasać jakby nigdy nic po ulicy.
Pamiętam wyraźnie, policjanci nie dopuścili mnie do śledztwa, ani nic mi nie mówili, bo nie byłem częścią rodziny, przez co moje informacje ograniczały się do tych z mediów. Naruto nie był skory do rozmowy o tym, więc go nie zmuszałem. Ale naprawdę, myślałem że złapali faceta!

- Naruto. - Czułem jak robi mi się słabo, od natłoku myśli. - Dlaczego... Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że jest na wolności? - Wydawało mi się to ważne. Gdybym to wiedział, nie pojechalibyśmy tutaj, a ja przez całą dobę byłbym z młotkiem, aby go chronić, w razie czego, jeśli sprawca postanowiłby spróbować szczęścia raz drugi.

Odpowiedzią było chlipanie z jego strony i nowe słone strumienie na policzkach. Kiszki skręciły mi się w brzuchu, na ten widok. Nie chciałem, aby zabrzmiało to oskarżająco.
- Koch...
- B-bałem się, draniu! - blondyn spojrzał na mnie szklistymi oczami. - B-bałem się, że rzeczywiście, tam gdzieś był... A-a jeśli o t-tym nie mówiłem, t-to... - nie wytrzymał i oparł swoją głowę o moją pierś, aby rozpłakać się na dobre. Mocniej go przytuliłem, mając mętlik w głowie. Morderca żył i przechadzał się po ulicy, w mieście, w którym mieliśmy spać jeszcze jeden dzień. Powinniśmy wracać, czy może zostać? Wszakże tajemniczy mężczyzna może nas dopaść również w domu, nie był to dla niego problem. Co powinniśmy więc zrobić? Zgłosić to na policję? Niewiele im to da, jakoś wcześniej mieli więcej tropów i guzik z tego.

- Nie martw się, słońce moje. - spojrzałem w dół, na złotą czuprynę chłopaka, który już trochę się uspokoił, ale i tak nadal się przytulaliśmy.
- Ze mną nic ci się nie stanie. Obiecuję ci to.

-W-wierzę ci, Sasuke... - Młotek przymknął zaczerwienione oczy, policzkiem leżąc na mojej piersi. Czułem przyjemny gorąc bijący od chłopaka, zakładam, że w jego przypadku było podobnie. Po chwili oddech mu się uspokoił, mimo czego, Uzumaki wciąż drżał nieprzerwanie. Pchnąłem go z powrotem, delikatnie na poduszki, aby się położył, a następnie ległem na materac obok niego. Ramionami objąłem go, tuląc do siebie. Ręce blondyna powędrowały mój pas. Gdyby nie groza, jaka biła od mordercy na wolności i nieskończona robota z psychiką Naruto, mógłbym rzecz, że było mi w tym momencie przyjemniej niż kiedykolwiek. W końcu chłopak był tak blisko.

Po dłuższym czasie, młotek zasnął, wtulając się w moją klatkę piersiową. Jeszcze troszkę, powstrzymywałem się od snu, po czym poszedłem w jego ślady.

- Draniu. - Słyszałem jak przez mgłę, wciaż dużą częścią zagłębiony w potężny świat snów. Dopiero dotyk na moim policzku, wyrwał mnie z objęć Morfeusza.

Uniosłem powieki by momentalnie natrafić na niebieskie tęczówki Naruto. Były tak cholernie blisko.
- Draniu. - chłopak trzymał dłoń na moim rozgrzanym policzku. Wyglądał tak pięknie o poranku, ze złotymi kosmykami na czole. Chciałbym, codziennie się tak budzić.

- Tak?

- J-ja... Głodny jestem d-dattebayo. - Powiedział niepewnie blondyn, spuszczając wzrok w dół. Od razu podniosłem się do siadu, przecierając zaspane oczy. Materac zatrzeszczał, gdy się ruszyłem.
- Mogłeś spokojnie budzić mnie od razu, skarbeńku. - rzekłem w jego stronę łagodnie, aby następnie ziewnąć. Zastanawiało mnie, która godzina, wbrew temu, że ledwie się obudziliśmy, było całkiem jasno. Na szczęście, dziś był już ostatni dzień w tym miasteczku, przeznaczony na odpoczynek i relaks w pełni, więc mogliśmy pospać o wiele dłużej.

- T-tak... - Uzumaki nie sprawiał wrażenia przekonanego moimi słowami, lecz zanim zdążyłem cokolwiek mu napomknąć, również zerwał się do pozycji siedzącej, aby następnie mnie przytulić. Drgnąłem zdziwiony. Tak się wcześniej nie zdarzało, samo z siebie, prawda?

- Draniu. - głos chłopaka był dość rozemocjonowany, przez co zacząłem zastanawiać się czy coś się nie stało, ale... Brzmiał tak pozytywnie, że stwierdziłem, że nie ma się o co martwić. W razie czego będę reagował.

- Chyba coś zrozumiałem. - Uśmiechnął się promiennie w moją stronę, przez co tchnęło mnie mocno w sercu. Był taki uroczy, że mógłbym się na niego gapić w nieskończoność.
- Wiesz... Ostatnio t-trochę nad tym myślałem... - Zastanawiało mnie, o co mu chodziło. Trudno mi było zgadywać, co chce powiedzieć, teoretycznie przez ten czas, mógł myśleć o czymkolwiek.

- I-i... J-ja... Chyba... J-ja mam t-tak s-samo j-jak t-ty... -  wymamrotał cicho z porządnymi rumieńcami na twarzy. Zamrugałem zdziwiony oczami. O co mu biegało? Tak, oboje straciliśmy rozdziców, ale nie wydaję mi się, żeby tak mówił o tym otwarcie.. Matko, jest tyle rzeczy, które nas łączą, chodźby jeździmy tym samym samochodem, skąd mam wiedzieć, co chciał mi powiedzieć?

- Co masz... - zacząłem lecz blondynek zatkał mi usta rękami, przez co mimo woli, na moje policzki wparował róż. Otworzył buzię, jakby chciał wytłumaczyć mi wszystko, ale ją zamknął. A potem znowu otworzył
i zamknął. Widać było że się waha i jest niezdecydowany, miałem tylko nadzieję, że dowiem się, o co chodzi.

- S-Sasuke... - Blondyn był cały czerwony jak słodki buraczek. Jeszcze chwilę zaciskał usta, rzucając wzrokiem po ścianach, aż w końcu zamachał rękami spanikowany.
- J-ja... Z-zapomnij!

Drgnąłem zdziwiony i lekko zdezorientowany, ale mimo tego skinąłem głową. Przecież nie mogłem naciskać, to byłoby okropne.
- J-jasne... - zjechałem spojrzeniem na bok. - To co... Zamówimy sobie coś do jedzenia?
- T-tak! - zakrzyknął radośnie Naruto.

Więc zamówiliśmy, oczywiście ramen, Bo co innego. Ta resztka z wczoraj była już lodowata i jakoś nie wydawało mi się, aby dobrym pomysłem było danie jej młotkowi na drugie śniadanie, więc oddałem ją tej babce co przyszła nam dać papu.

Kiedy już wszystko zniknęło z miseczek, o dziwo mój skarb miał dzisiaj świetny apetyt, odłożyliśmy naczynia na szafkę. Spojrzałem na blondyna, który gapił się na mnie, jakby nie wiedząc co powinien teraz robić.
- Kąpiel. - przypomniałem mu. - Mieliśmy się dzisiaj wykąpać.
Chłopak drgnął i skinął głową. Chciał wstać, ale chwyciłem go delikatnie za nadgarstek, przez co padł ponownie na miękki materac. Miałem okropną ochotę nachylić się nad nim i zatopić się w jego słodkich ustach, ale jakoś się powstrzymałem, mimo iż mięśnie brzucha napinały się niewygodnie.

- W tym hotelu, są gorące źródła. Możemy się tam umyć, a przy okazji wygrzać, kochanie. - Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy jego twarz rozjaśniła się niczym wschodzące słońce.
- Fajowo dattebayo. - Na jego policzkach pojawiły się drobne rumieńce. Chłopak spojrzał na mnie, jakby wyczekująco. W mojej głowie pojawiły się jego słowa. Powiedział, że ma tak samo jak ja. Czy chodziło mu o.... Nie, to  niemożliwe. Pamiętam, jak patrzył się na tą dziewczynę ze stoku narciarskiego, a raczej w takim wypadku nie powinien. On nie może być gejem. Życie nie jest takie proste, że gdy jedna osoba zakocha się w drugiej, mimo iż oboje są tej samej płci to tamta również okazuje się coś do niej czuć. Takie rzeczy, to tylko za bujna wyobraźnia niektórych ludzi.

Mimo to, schyliłem się i pocałowałem młotka w czoło.
- Zbierajmy się. - powiedziałem, obserwując jednocześnie jak zrobił się lekko czerwony i skinął głową. Na jego ślicznej twarzy pojawił się uśmiech, a chłopak zszedł łóżka i skierował się do szafy. Patrzyłem się na niego przez cały ten czas, czując przyjemne mrowienie w podbrzuszu.

Długo czasu nie zajęło nam zabranie co było potrzebne, więc gdzieś kwadrans później, spacerkiem kierowaliśmy się korytarzem w stronę windy. Naruto szedł u mojego boku, radośnie się szczerząc, przez co sprawiał wrażenie, jakby nie pamiętał wcale, o wczorajszych zdarzeniach, o kłótni i o mordercy. Nie zaprzeczę, lekko mnie to dziwiło, ale i tak podziwiałem Uzumakiego za tak świetną grę aktorską.

W końcu znaleźliśmy się na miejscu. Z racji wczesnej pory, oraz faktu, że w hotelu nie było jakiś ogromnych tłumów, byliśmy sami. Lampy oświetlały jasne pomieszczenie zwane zazwyczaj przebieralnią, w której aktualnie staliśmy, rozglądając się wokoło.
- Czyli zostawimy nasze rzeczy w szafkach? - dopytywał się Naruto, wskazując palcem na metalowe meble po lewej i prawej.
- Dokładnie.

Wybraliśmy więc dwie sąsiednie skrytki, klucz znajdowały się w zamkach, tak jak w innych. Widocznie panowała tu samoobsługa. Sięgnąłem do końcówki mojej koszulki, aby następnie ściągnąć ją z siebie i rzucić ,na ten moment, na ławkę. Następnie ręce pokierowałem do paska, ale przed jego rozpięciem, powstrzymał mnie krótki krzyk młotka. W sekundę, obróciłem się w jego stronę, aby napotkać jego oblaną, niczym słodką polewą, szkarłatną twarz.

- Kochanie? Co się stało? Coś ci jest? - zapytałem niemal natychmiast, kładąc dłonie na jego lekko trzęsących się ramionach. Nie zaprzeczę, w środku czułem okropny niepokój. Nie daruję sobie, jeśli cokolwiek mu się stało.

- Sasuke.. J-ja... - chłopak nie spuszczał wzroku z podłogi.  - M-muszę do toalety. M-możesz na mnie poczekać już na basenie? - Jego wzrok był okropnie proszący, niemalże przepełniony czystym błaganiem. Nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego tak mówi, ani nic... Ale wiedziałem, że nie mogę zostawić go samego, bowiem coś mogło by się zdarzyć, a wtedy muszę przy nim być.

- Zdajesz sobie sprawę, że nie mogę, prawda? Gdybyś siedział tu bez nikogo, łatwo mógłby przytrafić ci się jakiś okropny wypadek, a jeśli nie byłoby mnie u twojego boku, to jak miałbym ci pomóc? Obiecałem ci przecież, że przy mnie nic ci się nie stanie. Nie mogę złamać słowa, które ci dałem, nie sprawiaj, że będzie na to większe prawdopodobieństwo, proszę słońce. - spojrzałem na niego, dość poważnie, ale zachowując jako taką łagodność. Chwilę panowała cisza, aż Naruto odezwał się, całkiem jak na jego stan, pewnym siebie głosem:

- N-nie martw się! Poradzę sobie, nic się złego nie wydarzy dattebayo. - Mimo iż mówił to wyraźnie i śmiałym tonem, łatwo dało się zauważyć, że biega niepewnym wzrokiem po ziemi. Chciałem, jeszcze raz mu to wytłumaczyć, lecz zaskoczył mnie wcześniej:

- Nie naginać prostoty własnych słów? Tak kiedyś mówiłem? - wymamrotał z lekkim uśmiechem, przymykając oczy, jakby starał przypomnieć sobie czasy sprzed śmierci rodziców, a jednocześnie nie załamać się pod naporem emocji. - Jeśli tak, to teraz stuprocentowo mogę ci obiecać, że nic mi nie będzie, draniu. Pamiętaj! Nie złamię tej małej przysięgi! Nie nagnę prostoty własnych słów, chodźby o milimetr!

Otworzyłem oczy szerzej, a coś tchnęło mnie w sercu. Był taki zdeterminowany, aby dopiąć swego... Jak dawny Uzumaki. W głowie nawet zalegały mu te teksty mądrości, którymi kiedyś rzucał na okrągło, podkreślając co było dla niego ważne. Ten głos, też sprawiał wrażenie, takiego cholernie znajomego i mimika twarzy taka podobna. Mimo woli poczułem jak oczy robią mi się szkliste ze wzruszenia. Wczorajszego wieczora jeszcze myślałem, że wszystko jest stracone, a teraz okazuje się, że jest lepiej niż kiedykolwiek indziej. Mój mały słodki Naruto, jest taki bliski bycia dawnym so...

- H-hej! - to wyrwało mnie z zamyślenia. Popatrzyłem się na młotka, który z niepewną miną wgapiał się we mnie. Odruchowo sięgnąłem do powiek i wytarłem je wierzchem dłoni. Kąciki ust miałem skierowane w górę.

- W porządku. - powiedziałem łagodnie, uśmiechając się szczerze i szeroko. - Ale jak coś ci się stanie, to nie daruję ci, słońce.
- T-tak! - chłopak wgapił się we mnie, a na jego policzkach pojawiły się pokaźne rumieńce. Nie powiem, zdziwiło mnie to zwłaszcza, że przyglądał mi się przez dłuższą chwilę.

- Masz taki piękny uśmiech, draniu... - szepnął niemal niedosłyszalnie pod nosem, nie odwracając wzroku, ledwie mrugając oczami. Otworzyłem buzię, tego na serio się nie spodziewałem, lecz mimo tego opanowało mnie wspaniałe uczucie, rozpalające mnie niczym płomień od środka i odbierające tchu.

Miałem straszliwe pragnienie, powiedzieć mu teraz co czuję, jak bardzo go kocham, jak sprawia, że robi mi się ciepło na sercu, a myśli wirują skupione na nim. Ale tylko zdobyłem się na poczochranie blondyna po miękkich włosach.
- Twój jest jeszcze ładniejszy, kochanie ty moje.

×××

Ohayō!

A więc, jest nowy rozdział :D. Mam nadzieję, że wam się podobał^^.

I to tyle, do następnego! Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro