#14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I jak zareagował? - zapytałam Niko przy śniadaniu.

- Jest w niebo wzięty. Ale to co ja słyszałam.. Markus myślał, że to ty zaciążyłaś.

- Beka jak nie wiem.. Stara, wchodzę do pokoju, a ten się uśmiecha dosłownie od ucha do ucha i bredzi coś o nie przemęczaniu. A ja w ogóle faktów nie połączyła... Jak zaczął głaskać mnie po brzuchu, całować i do niego mówić to myślałam, że się zleje ze śmiechu.

- Ładnie... Wiem o tym od Karla, bo jak podsłuchał to poleciał do niego podjarany.

- Ale gdyby serio było tak jak myślał to cieszyła by mnie jego reakcja.

- Miliłam się co do niego - przyznała Niko. - To spoko koleś.

- Prze kochany!

- Karl stary, to ja gratuluję! - usłyszałam zbliżających się naszych facetów.

- Żeś ciut nie dosłyszał - żartował Karl.

- Emocje... i to wielkie.

- Mam nadzieję, że dam radę.

- Dasz radę dasz! - starałam się dodać mu otuchy. - No i macie nas do pomocy!

- Boję się jak cholera - przyznała Niko.

- Będzie dobrze, najlepiej - rzekł obejmując ją Karl.

Czułam, że Niko jest w strasznym stanie od środka. Wiem jak bardzo się martwi i jak bardzo zawsze zarzekała się, że nie chce dzieci. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Widzę też, że gdy dociera do niej ile ma wsparcia nagle jakoś optymistycznie spogląda na sytuację.

- Głowa do góry - przytuliłam ją. - Nie smuć się już!

- Nie smucę się tylko martwię... Jaką przyszłość będzie miało to małe słońce?

- Cudowną stara! Z takimi rodzicami nie będzie nudno, a ciocia i wujek będą rozpieszczać.

- Tylko byle nie za bardzo - zaśmiała się.

- Mam nadzieję, że to dziewczynka, wtedy przeciągniemy ją na naszą stronę - żartowałam.

- Też chcę dziewczynkę - odparła.


Wróciłam do pokoju. A tam drzemał sobie mój facet. Boże jaki on słodki! Okryłam go bardziej kocem, bo jak zwykle się rozkopał. Pogłaskałam go po policzku i chciałam udać się na balkon. Nagle złapał mnie za rękę.

- Zostań ze mną - rzekł zaspany z zamkniętymi jeszcze oczkami.

- Przekonałeś mnie...

Ułożyłam się praktycznie na nim, a on ukrył mnie w swoich ramionach. Chwila moment i spał ponownie. Ten to ma talent! Kładzie się i siup..już śpi. Jak ja mu tego zazdroszczę. Głaskałam swojego bruneta po włosach. Kocham go najmocniej na świecie. Jest dla mnie najważniejszy. Zależy mi na tym by był szczęśliwy i żeby nic złego się nie działo. Wkręciłam się po całości... Czemu jak tak długo zwlekałam? Po prostu byłam głupia. Chociaż oboje odnaleźliśmy prawdziwą miłość... Wiem, że on skoczył by za mną w ogień, zrobił dla mnie wszystko. Szkoda, że tyle przeze mnie wycierpiał, ale on nawet nie chce o tym rozmawiać, bo twierdzi,, po co wracać do tego, jak to nie aktualne". Chyba pamięta fakt, że sam nie będąc fair trochę namieszał. Ale to głównie moja sprawka... Może ma rację! Po co rozdrapywać stare rany? Cieszmy się tym co tu i teraz... A teraz mój facet smacznie śpi wtulony mocno jak nigdy.


- Długo spałem kochanie? - przebudził się.

- Ze dwie godziny około. Ale i tak masz wolne popołudnie.

- Tak, ale jesteś ty. Pewnie się nudziłaś...

- Czy ja wiem..? Parzyłam jak słodko śpisz, przytulona w Ciebie... Raczej nie było nudno, określiła bym to raczej słowem przyjemnie.

- Liczę na to, że nie zawodzę jako Twój chłopak?

- Jesteś cudowny! Nigdy nikogo tak nie kochałam.

- I będę jeszcze lepszy - uśmiechnął się.

- Myślałam, że lepiej być już nie może...

- A jednak - objął mnie w tali i przyciągnął do siebie całując.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro