#16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zasypiałam spokojnie w ramionach mojego faceta. On jak to prawie zawsze zasnął niemal od razu. Było dość chłodno gdyż trochę za długo trzymaliśmy otwarte okno. Już powoli odpływałam w krainę snu gdy nagle wpadł nam do pokoju roztrzęsiony Andi.

- Lara! Wstawaj!

- Co jest? Jezu, nawet spać nie dadzą...

- Niko bardzo źle się czuje... lekarz siedzi u niej już dobre dwie godziny.

- Jasna cholera, Niko! - przeraziłam się strasznie.

Nawet Markus się obudził i zaspany udał ze mną pod pokój Niko. Spotkałam tam Karla. No i nasza trójka już była tak obecna. Słyszałam jej płacz dochodzący zza drzwi.

- Co się stało? - zapytałam szybko.

- Bardzo bolał ją brzuch...

- Cholera...

- Lekarz tkwi tam tyle czasu i żadnych wieści... Nigdy się tak nie bałem.

- Bedzie dobrze... Niko jest silną babką.

- Stary, nie martw się.. wiem jak to wygląda, ale finał będzie szczęśliwy - dodał Markus.

- Mam nadzieję...

Stoimy pod jej pokojem z dobre czterdzieści minut. Boję się cholernie o nią i malucha... Niko zaczęła się już nawet cieszyć z faktu, że przyjdzie ono na świat. Karl tak bardzo stracił głowę... Nie mogłam nawet zebrać myśli... Niko jest dla mnie jak siostra i chcę dla niej jak najlepiej.

W końcu pojawił się lekarz. Miał dość nietęgą minę czym wprawił nas w jeszcze większy stres. Nie wiedziałam co nas za moment czeka...

- Co z nią? - nie wytrzymał Karl.

- Na obecną chwilę już dobrze...

- A dziecko?

- Jest całe... Ale ciąża jest zagrożona. Należy pilnować by Pani Schwartz leżała i jadła zdrowo. Co dwa dni zaleca się spacer.

- A co się właściwie stało? - dopytałam.

- Dokładnie tego nie wiem, ale jutro zrobię wszystkie potrzebne do stwierdzenia tego badania.

- Dzięki bogu jest lepiej...

Karl od razu się do niej udał. Powiedziałam jej żeby zasnęła przy Karlu, a ja wpadnę jutro. Teraz to już na bank będę miała problemy ze snem... Bałam się chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo. Padałam z nóg... Mój facet ułożył mnie wygodnie na łóżku i okrył kołdra. Widział ile mnie to kosztowało. Bardzo, ale to bardzo wczuł się w sytuację razem ze mną.

- Już dobrze mała - pogłaskał mnie po głowie. - Śpij smacznie.

- Tak się bałam...

- Rozumiem, w końcu to Twoja przyjaciółka.

- Zimno mi...

Ułożył mnie na sobie, zacisnął mocniej swoje ramiona i naciągnął kołdrę bardziej. Opiekował się mną jak nikt inny. Zawsze szybko reagował niemal od razu gdy coś u mnie było nie tak. Widać gołym okiem jaką miłością się darzymy. Każdy kto nas nawet nas nie znając będzie wiedział, że jesteśmy parą. Pierwszy raz czuję do kogoś tak wielką miłość... Wiem, że jestem kochana jak nigdy...


Nastał kolejny dzień. Od razu po śniadaniu poleciałam do Nikoli. Chciałam być przy niej, bo wiem, że potrzebuje mnie teraz bardziej niż kiedykolwiek. Nie chciałam dać po sobie poznać, że jestem miękka, bo powinna mieć teraz wręcz żelazne wsparcie ode mnie. Weszłam do pokoju, a ona leżała przeglądając insta.

- Jak się czujecie?

- Powiem Ci, że dość dobrze. Nic mnie dziś nie boli. Tylko przeraża mnie wizja ciągłego leżenia...

- Jak trzeba to trzeba... Ja tam bym chętnie z łóżka nie wychodziła.

- Jeżeli to miały być jakieś Twoje plany z Markusem to podziękuję za ich szczegóły... Poza tym sama nie mogę się teraz ruchać...

- Uuuu post?

- Nie nabijaj się z kobiety w potrzebie - sama ryknęła śmiechem.

- Nie o to mi chodziło, bardziej o leżenie i nic nie robienie.

- Hee! A ja tak mogę..

- Praktycznie ja też, ale Markus co chwilę wymyśla dla nas jakąś atrakcję.

- Czyli związek kwitnie - rzekła raczej stwierdzając.

- Nie mam na co narzekać.

- Cieszy mnie Twoje szczęście kochana.

- A mnie Twoje - jak to zwykle siostry.

- Liczę na to, że zostanie tak na zawsze...

- Oby - uśmiechnęłam  się.

Obie bardzo chciałyśmy by dalej było jak w bajce. Pytanie tylko czy los to uszanuje czy będzie mieszał? Mam nadzieję, że będzie nam dane iść w to dalej szczęśliwie. Liczę na to, że mój związek dalej taki zostanie jak przez te kilka dobrych już tygodni.

- Wiesz co jest fajnego w ciąży?

- No właśnie, uświadom mnie...

- To, że mogę żreć ile chce i nie martwić się o nic - wybuchła śmiechem.

- A wcześniej się przejmowałaś?

- No niby nie, ale teraz to już total high life!

- W sumie... każdy tylko pyta co zjesz - zaśmiałam się.

- Ja jeszcze nie planuje dziecka. Jakoś chcę się rozwijać w branży ślubnej.

- No ja tam w sumie nie planowałam go na nigdy..a patrz...

- Los tak chciał stara..

- Tylko pamiętaj o gumkach stara, bo obie na porodówie wylądujemy. Chociaż! Fajnie by było rodzić w podobnych momentach, a może nawet i wspólnie!

- Te, ponosi Cię ciutke - zastopowałam to dziwne podniecenie.

- Dobra już dobra, uspokajam się.

- Na razie uważaj na siebie, a my z Markusem sami sobie jakoś damy radę.

- Jak potrzebujesz jakiejś rady to wal.

- Wiem wiem, wiecie gdzie przycisnąć by powaliło na śmiesznie.

- Oj stara...

- Kochana! Przecież obie jesteśmy dorosłe...

- Tak, ale ty to czasem nie panujesz nad językiem.

- A to też prawda...

Mile spędzony czas z Niko był dla mnie jak zwykle czymś wspaniałym. Nawet kolację zjadłyśmy obie w pokoju bez naszych panów. Potem wciągnęłyśmy się w jakiś serial komediowy i nie wiadomo kiedy zasnęłyśmy przy nim. Był ciekawy, ale mimo wszytko znużył. A ja przy takich rzeczach potrafię odpaść szybko. Pół nocy więc odsypiam, a klimat był do tego idealny...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro