12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

40 gwiazdek = nowy rozdział!




Mocno nawalona krążyłam na parkiecie w poszukiwaniu kolejnej ofiary. Zmysłowo zakręciłam biodrami i spojrzałam w stronę baru. Kto wie, może tam kogoś znajdę?

O proszę, mamy zwycięzce. Jakiś facet, który wrzuca proszek do kieliszka blondynki. To twój pechowy dzień, koleś. W wampirzym tempie znalazłam się przy brunecie i stuknęłam go w bark, żeby się odwrócił, co natychmiast uczynił. Uśmiechnęłam się przygryzając dolną wargę.

-Hejka. - mruknęłam. Jego wzrok zeskanował mnie od stóp aż po głowę.

-Witam. - uśmiech znalazł się na jego twarzy. Ciesz się, ciesz to twoje ostatnie minuty życia, śmieciu.

-Co powiesz na taniec? - uśmiechnęłam się uroczo. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, bo mężczyzna od razu pokiwał głową i wstał. Machnęłam dłonią i wytrąciłam blondynce drinka z narkotykiem i udałam chichot. - Wybacz.  - spojrzałam jej w oczy - Za dużo wypiłam i nie do końca kontroluję moje ciało. - zaśmiałam się. Dziewczyna z krzywą miną skinęła głową.

-Nic się nie stało, na szczęście sukienka cała. - uśmiechnęła się do mnie. Odetchnęłam z ulgą i wraz z brunetem ruszyłam na parkiet. Jego dłonie szybko znalazły się na mojej talii. Odchyliłam głowę i spojrzałam mu w ozy.

-Nie będziesz krzyczał ani się wyrywał. - rozkazałam patrząc mu w oczy, w odpowiedzi skinął głową. Pchnęłam go na kolumnę i wbiłam się kłami w jego szyję. Poczułam cudowny smak posoki, brunet z sekundy na sekundę robił się coraz słabszy, ale nie miałam zamiaru rezygnować. W końcu osuszyłam jego ciało do ostatniej kropli krwi i puściłam go przez co upadł na podłogę.

-Kochanie, miałaś nie zwracać na nas uwagi. - usłyszałam warknięcie przy uchu. Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się i stanęłam przodem do Nika.

-A ty, miałeś nie mówić do mnie kochanie. - syknęłam. Wzruszył ramionami i zaczął się śmiać.

-Nie zamierzam przestać, gdyż widok twojej zdenerwowanej buzi od razu poprawia mój nastrój. - odparł - Wracamy? - westchnęłam i skinęłam głową. Po chwili jednak spojrzałam na ciało przy moich stopach.

-Co z nim? - mruknęłam, a blondyn wzruszył ramionami.

-Póki Marcel jest król niech sam się martwi zwłokami. - skwitował i opuściliśmy klub.

-I co?  -prychnęłam - Mówiłam, że będzie fajnie. - pijacki chicho wydostał się z moich ust. Chyba wypiłam trochę za dużo, co jest dziwne, bo jako wampir miałam bardzo mocną głowę. Kurwa, a co jeśli jeden z debili, którymi się pożywiałam miał we krwi jakieś świństwo. Jak mogłam na to nie wpaść.

-Było nie najgorzej. - mruknął wkładając ręce do kieszeni spodni. Potykałam się o własne nogi, ale zawzięcie szłam dalej starając się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak z każdą chwilą czułam się coraz słabsza. Wzięłam głęboki oddech, gdy obraz przed moimi oczami zaczął się stawać niewyraźny. Któryś z tych idiotów na pewno coś brał, inaczej nie czułabym się aż tak źle. - Wszystko okey? Bo mam wrażenie, że wyglądasz gorzej niż zwykle? - usłyszałam głos Nika. Zamrugałam szybko starając się rozbudzić.

-Chyba, któraś z moich przekąsek miała coś w organizmie... - wyjaśniłam, sekundy później ugięły się pode mną kolana, ale hybryda w porę zareagowała i nie pozwoliła mi upaść, chwytając moje ciało. Usłyszałam jego śmiech.

-I według mojego jakże inteligentnego brata to ty miałaś pilnować mnie. - zakpił - Czuję się urażony. - prychnęłam pod nosem mimo gorszego samopoczucia.

-Spieprzaj. - wyszeptałam i zacisnęłam dłonie na jego skórzanej kurtce, aby utrzymać równowagę, ale jestem pewna, że gdyby nie jego ręce na mojej talii to leżałabym na ziemi.

-Nie ma to jak dostać niańkę, którą trzeba się opiekować. - szydził. Przymknęłam oczy, chcąc pozbyć się widoku wirującego miasta. Usłyszałam głośne westchnienie z ust Nika, a po chwili moje stopy znalazły się nad ziemią, a ja wylądowałam w ramionach blondyna. - Wisisz mi za to dobry bourbon. - prychnął.

Uśmiechnęłam się pod nosem, mocniej wtulając się w jego gorącą klatkę piersiową. Gorąco miło od niego nawet przez koszulkę i kurtkę. To dziwna odmiana, gdyż każdy z moich ostatnich partnerów był wampirem i temperatura jego ciała była dużo niższa i choć zawsze mi się to podobało, to mimo wszystko przyjemnie mi było w ramionach mieszańca. Zadowolona mruknęłam, gdy do mojego nosa dostał się zapach wody kolońskiej Klausa.

Jakim cudem myślę w taki sposób o Niku? To pewnie przez te cholerne narkotyki w moim organizmie zaczyna mi odwalać. Dłonie pierwotnego mocniej zacisnęła się na mojej talii, aby mnie utrzymać, rękę trzymał pod moimi kolanami. Uniosłam ręce i objęłam nimi hybrydę za szyję, poczułam jak spiął się na mój niespodziewany ruch, ale nic nie powiedział. Mówiłam, że nie jest taki zły na jakiego wygląda...





*******
Przedstawiam nową i finałową wersję okładki książki z Barrym i Oliverem.

Napis na górze okładki został zamazany, aby nie zdradzać szczegółów.

Liczę, że aktualna wersja podoba wam się bardziej od pierwotnej! Dajcie znać w komentarzach 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro