16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

40 gwiazdek = nowy rozdział!





Oparłam się o ścianę i powoli zsunęłam się w dół. Jad zaczynał dawać znaki i traciłam kontakt z rzeczywistością. Zamknęłam oczy i zaczęłam brać głębokie wdechy, w nadziei, że to mi pomoże. Niestety nic to nie dało.

-Pieprzony Marcel i jego debilne plany... - mruknęłam pod nosem.

Uchyliłam powieki i spojrzałam na ranę, która z każdą chwilą wyglądała coraz gorzej. Widziałam coraz więcej krwi i ropy oraz zaczynałam mieć dziwne wizje.

Nie mam zamiaru umierać przez jad wilkołaka to ujma na honorze...

Westchnęłam i powoli się podniosłam. Muszę coś wymyślić. Nie mam telefonu, nie wiem gdzie jestem i nie mam jak skontaktować się ze światem zewnętrznym.

Dłonią podparłam się o ścianę, aby nie upaść.

-Marcel, ty pieprzony tchórzu chodź tu natychmiast! - wrzasnęłam, jakby ktoś wylał na mnie wrzątek. Odpowiedziała mi głucha cisza. Co za frajer, najpierw mnie porywa, później więzi a teraz ma problem przyjść do mnie na kilka minut. - Ty jebany frajerze! - krzyknęłam - Złaź natychmiast albo załatwię ci kolację z Klausem, uprzedzam, że skończysz jako przystawka hybrydy! - warknęłam. Znów zakręciło mi się w głowie, tym razem nie udało mi się utrzymać równowagi. Zachwiałam się i z hukiem upadłam na brudną podłogę.

Usłyszałam krzyki i dźwięk bójki. Co tam na górze się dzieje? Próbowałam się podnieść, ale byłam już zbyt słaba. Straciłam poczucie czasu i nie wiedziałam jak długo w moim organizmie znajdował się jad, ale byłam pewna, że minęło już kilkanaście godzin.

Przymknęłam oczy, czując, że powieki z sekundy na sekundę były coraz cięższe. Powoli odpływałam i choć z całych sił starałam się jak najdłużej utrzymać świadomość.

Nagle w pokoju zabrzmiał głośny huk, a drzwi wypadły z zawiasów. Chciałam się podnieść i zobaczyć kto to, ale nie miałam siły nawet otworzyć oczu. Nie wspominając o jakimkolwiek ruchu. Jęknęłam, gdy przez moje ciało przeszła kolejna fala bólu, a w głowie zaczęły pojawiać się różne obrazy z przeszłości. Traciłam resztki świadomości.

-Ale się urządziłaś, aniołku. - usłyszałam męski głos. I choć coraz mniej do mnie docierało, a moja świadomość gdzieś uciekła, to ten głos rozpoznałabym wszędzie. Piękny brytyjski akcent odbił się echem w mojej głowie.

Poczułam jak blondyn podnosi moje ciało, aby oprzeć mnie o siebie. No nosa dotarł zapach, który tak uwielbiałam i który od jakiegoś czasu utrzymywał mnie przy życiu. Krew. Po chwili hybryda podsunęła swój nadgarstek do moich ust, abym napiła się jego krwi.

No proszę, więc jednak trochę mu zależy. Wysunęłam kły i przebiłam się przez skórę pierwotnego, byłam wykończona i docierała do mnie tylko połowa, tego co się działo, ale zachłannie piłam krew Klausa. Po pierwsze zamierzałam żyć, a do tego potrzebowałam jego krwi. Po drugie posoka ta miała wyjątkowo słodki smak. Mówię serio, piłam już wszystkie grupy krwi na świecie, ale nigdy wcześniej nie piłam tak słodkiego smaku. Nie mogłam się powstrzymać, chyba nawet nie chciałam.

Moje plecy były oparte o klatkę piersiową hybrydy, dłoń mieszańca znalazła się na mojej głowie i delikatnie mnie głaskała. Swoimi dłońmi mocno trzymałam za nadgarstek pierwszego, aby nie wpadł na pomysł, żeby się ode mnie odsunąć.

Po kilku chwilach poczułam się o niebo lepiej. Wiedziałam, że już mi wystarczy, więc puściłam nadgarstek mężczyzny i powoli otworzyłam oczy. Zawroty głowy zniknęły, widziałam już normalnie a mgła, którą widziałam wcześniej z powodu osłabienia, wyparowała.

Odchyliłam głowę i spojrzałam blondynowi w oczy. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam jak piękne tęczówki ma? Jakim cudem mogłam nie zwrócić na to uwagi? No tak! Byłam wpatrzona w Elijahę jak w obrazek, a Nika traktowałam jak brata. Nikt normalny nie widzi w bracie obiektu seksualnego.

Zamrugałam kilkukrotnie i opierając się dłońmi o podłogę, powoli się podniosłam. Zachwiałam się a Klaus znalazł się tuż za mną, aby w razie upadku mnie złapać. Okey, nie spodziewałam się po nim takiej reakcji. Uprzejmość i troska wobec mnie to coś nowego. Wiedziałam, że Nik jest opiekuńczy jeśli chodzi o jego rodzeństwo, ale nie sądziłam, że sama doświadczę troski z jego strony. To całkiem miłe.

-Dziękuję. - wyszeptałam z w końcu. Cały czas się w niego wgapiałam. Nagle usłyszałam kroki, które z każdą chwilą były coraz głośniejsze. Nik od razu stanął przede mną, aby zasłonić mnie przed domniemanym atakiem. Okey, po raz kolejny chce mi pomóc, to dziwne...

-Elijah, Rebekah. - mruknął, gdy zobaczył rodzeństwo. Ci uśmiechnęli się w odpowiedzi. Na moją twarz również od razu wpłynął uśmiech. Cieszyłam się, że tu przyszli, aby mi pomóc, to strasznie miłe z ich strony. Ogólna opinia o nich, mówi, że troszczą się tylko o siebie, ale najwyraźniej potrafią być kochani wobec innych.

-Wracajmy do domu. - poprosiła Rebekah patrząc na mnie. Skinęłam głową i zrobiłam krok na przód, ale znów zakręciło mi się w głowie. Straciłam równowagę i poleciałam na podłogę, nie poczułam jednak zimna paneli, a ciepłe ramiona.

-Mam cię, kochana. Mam cię. - usłyszałam ten cudowny głos.

Z jednej strony byłam szczęśliwa, że to Nik, ale z drugiej wiele bym zrobiła, aby na jego miejscu znalazł się Elijah.

Poczułam jak dłoń mieszańca wsuwa się pod moje kolana i odrywa moje stopy od podłoża. Wylądowałam w jego ramionach. Wtuliłam się w klatkę piersiową blondyna i odpłynęłam...



******
A kto jeszcze nie widział, zapraszam na mój profil gdzie pojawił się prolog nowej książki! 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro