19.
40 gwiazdek = nowy rozdział!
- Mówiłaś, że przodkowie mu nie pomogą! - wściekł się Klaus.
Okazało się, że Rebekah, Elijah, Klaus i Freya już od jakiegoś czasu wiedzieli co planuje Marcel, ale byli pewni, że to niemożliwe, więc nie alarmowali mnie i Kola. To było głupie...
- Klaus, to nie moja wina! - warknęła czarownica. Oczywiście, ten paranoik ubzdurał sobie, że Freya wiedziała jak się skończy sytuacja z Marcelem.
-Powiedziałaś, że jesteś pewna, że Marcel nie może liczyć na pomoc przodków! - warknął i w wampirzym tempie znalazł się przede siostrą.
Elijah i ja od razu ruszyliśmy do przodu i zasłoniliśmy blondynkę.
Stanęłam tuż przed Nikiem.
-Daj spokój. - poprosiłam - Jest ofiarą tak samo jak reszta twojej rodziny. - mruknęłam, patrząc blondynowi prosto w oczy. Zacisnął usta, starając się powstrzymać kolejny wybuch.
Nie dobrze... Ktoś skończy dziś ze sztyletem w sercu. A na ten moment, przyda się każda para rąk.
-Mam w domu trochę broni. Magiczne artefakty i tak dalej. - mruknęłam w końcu, a wszyscy spojrzeli na mnie wyraźnie zainteresowani - Nie patrzcie tak na mnie, na przestrzeni tych wszystkich lat, nie raz wpakowałam się w tarapaty i musiałam sobie radzić. - westchnęłam - Uzbierałam całkiem niezłą kolekcję. - wzruszyłam ramionami - Plus przyjaźń z wami to jedna wielka niewiadoma, wolałam mieć ubezpieczenie. - zaśmiałam się - Pójdę do domu i przyniosę co mam, może nie damy rady go zabić, ale z pewnością osłabić. - zaproponowałam.
-Świetny pomysł. - poparła mnie Freya - Znaleźliśmy się w takim położeniu, że każda pomoc się przyda. - uśmiechnęła się. Skinęłam głową.
-Ktoś idzie ze mną? - zaproponowałam.
-Ja.
-Ja.
Kurwa. Ze wszystkich możliwych tutaj osób, musieli się zgłosić Elijah i Klaus...
Freya, Rebekah, Kol każdy byłby lepszy...
Westchnęłam i starałam się uśmiechnąć, ale pewnie wyszedł mi z tego grymas.
Zerwanie z Elijah, to skomplikowany temat, ponieważ wciąż mi na nim zależy, ale nie jestem pewna czy chciałabym do niego wrócić.
Z drugiej strony jest Klaus, zawsze myślałam, że jest dla mnie kimś w rodzaju brata, ale ostatnie wydarzenia strasznie to skomplikowały. Nie wiem czy to przyjaciel czy ktoś więcej, ale nie ukrywam, że ten facet mnie integruje i wzbudza moje zainteresowanie. Chciałabym go bliżej poznać.
Ale Elijah...
Potrząsnęłam głową, uśmiechając się.
-Więc chodźmy. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam do wyjścia. Słyszałam kroki za sobą, domyśliłam się, że oboje idą za mną. Mam tylko nadzieję, że nie mają ochoty na rozmowy. Nie miałam na to siły...
-Trochę niezręcznie. - rzucił nagle Klaus. Kurwa, ryj... Niech on się nie odzywa! Niechętnie podniosłam wzrok i spojrzałam na niego. - No wiecie, od waszego rozstania raczej nie wiem czasu razem spędzacie. - wzruszył ramionami - Nie czujecie się niezręcznie? - wyszczerzył się.
Ten dupek świetnie się bawił naszym kosztem...
Uśmiechnęłam się jadowicie, ukazując przy tym zęby.
-Pierwsze ostrze, które wpadnie mi w ręce wbiję Ci w tchawicę. - syknęłam. Zaśmiał się krótko.
-Urocza jak zwykle. - puścił mi oczko - A Ty Elijah? Jakieś refleksje na temat końca waszej sielanki? - pieprzony prowokator.
-Niklaus, ja i Laura jesteśmy dorośli. Zerwanie to część życia, ale żadne z nas nie czuje się źle w obecności tego drugiego. - wyjaśnił spokojnie.
Serio Elijah? Ja czuję się niezręcznie! Cholernie niezręcznie! Chyba lepiej tego nie mówić...
-Twoja ex też tak myśli? - parsknął, widząc moją minę. Elijah skupił na mnie swoją uwagę. Starałam się po raz kolejny wymusić uśmiech, ale nigdy nie wychodziło mi to zbyt dobrze.
-Lauro, czy moja obecność Ci przeszkadza? - zainteresował się.
-Skąd. - pokręciłam głową.
-Widać, że tak. - prychnął w tym samym czasie Nik.
Dupek!
Gdyby wzrok mógłby zabijać, mieszaniec leżałby martwy.
-Niklausie, myślę, że po takim czasie spotykania się z Laurą trochę już o niej wiem i zauważyłbym gdyby kłamała. - mruknął zadowolony z siebie. Wstrzymałam oddech i kątem oka spojrzałam na braci mierzących się wzrokiem.
-Nagle rozumiem czemu z waszego związku nic nie wyszło. - uśmiechnął się - Ty w ogóle jej nie znasz. W ogóle jej nie rozumiesz. - parsknął - Może Ci na niej zależy i ją kochasz, ale na pewno nie byłeś w stanie jej zrozumieć. - skrzyżował ręce na piersi, wyraźnie z siebie zadowolony.
Elijah odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy.
-Moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy bez mojego brata? - skinęłam głową.
-No nie! - jęknęła hybryda - Przecież ja wam pomagam. Gdyby nie ja to...
-Daj proszę klucze do swojego domu mojemu bratu, a my na spokojnie porozmawiamy. - zaproponował.
Mam dać największemu paranoikowi na świecie klucze do mojego domu? Chyba ich pojebało.
-O nie. - pokręciłam głową - Nie ma opcji, że dam mu...
- Nie przesadzaj, kotku. - przerwał mi mieszaniec - Będę grzeczny. - zagwarantował. Niechętnie skinęłam głową i wyciągnęłam klucze z tylnej kieszeni spodni i podałam je blondynowi.
-Wiem co gdzie leży, więc nic nie ruszaj! - ostrzegłam go. Skinął głową.
- Jak sobie życzysz, skarbie. - prychnął i w wampirzym tempie zniknął mi z pola widzenia. Westchnęłam i spojrzałam na szatyna.
W co ja się wkopałam...
******
Oj dopiero teraz będzie się działo hahaha. Jestem ciekawa waszej reakcji na kolejny rozdział...
Xoxo Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro