Raven x Blueprint

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blueprint pov.

Zimowy poranek był dziś naprawdę chłodny. Sam w prawdzie nie pamiętam kiedy zdążyło zrobić się tak zimno. Przecież jeszcze niedawno nie było nawet śniegu! Znowu wyjrzałem za okno, biały puch okrywał niemalże wszystko, od ulice aż po same czubki drzew. Jedynym wyjątkiem były potwory spacerujące po chodnikach. "Jak oni mogą wychodzić w takie zimno?" - Zapytałem sam siebie cicho wzdychając.
To nie tak że nie lubie zimy, wręcz przeciwnie, naprawdę ją lubię! Zwłaszcza czas przerwy świątecznej, oraz zabaw. Ale tego dnia nie miałem na nic ochoty, zupełnie jakby sama obecność śniegu sprawiała, że moje myśli stawały się zupełnie puste. Dokładnie jak puste są białe kartki papieru.
Wtedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Z początku lekko niechętnie wstałem przeciągając się i zarzucając z siebie czerwony koc podszedłem w stronę wejścia do domu, zastanawiając się kto to mógłby być.
Za drzwiami stał Raven.

- Cześć Print - Powiedział przyjaźnie zaś o mnie obił się zimny powiew wiatru.

- Cześć, co ty tutaj robisz? Nie jest ci zimno? - Zapytałem lekko trzymając się za ręce. Raven najwyraźniej widząc to, pewnym krokiem wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.

- Nie uwierzysz co się stało - Zaczął lekko otrzepując buty ze śniegu - Planują w tym roku zrobić zimowy festyn trochę szybciej.

- Szybciej? Ale po co? Przecież festyn zawsze odbywa się zaraz po wigili, czemu niby szybciej?

Raven spojrzał na mnie i lekko się zaśmiał.

- Nie jestem pewien, ale zabawnie wyglądasz w tych skarpetkach.

- Co, jakich skarpetkach? - Spojrzałem na siebie. Ah tak... Rzeczywiście, miałem na nogach czerwone skarpetki w renifery.
- Są ciepłe - Powiedziałem lekko się śmiejąc.

- W to nie wątpię. Wyglądasz w nich naprawdę uroczo - Powiedział z uśmiechem ściągając kurtkę.

Chwilę tak stałem, starając się przetworzyć jego słowa, po czym również się uśmiechnąłem całując go w policzek. Może to jednak nie jest taki zły zimowy dzień?

- Chcesz gorącej czekolady? - Zapytałem prowadząc go do salonu w którym dalej leżał mój koc - Przed chwilą trochę jej zrobiłem.

- W sumie czemu nie? - Zaczął się przyglądać kocykowi, podczas gdy ja udałem się do kuchni nalać ciepłego napoju do kubków.

Prawdę mówiąc gdy już wróciłem, zostałem jeden z najbardziej uroczych widoków, przez co omało nie wypuściłem z dłoni kubka.

- Uroczo wyglądasz w tym kocyku - Zaśmiałem się najmilej jak tylko mogłem, a on spojrzał na mnie.

- Haha, musiałem - Zaśmiał się wraz ze mną gdy podawałem mu czekoladę - Był cieplutki i mnie wołał.

- Jeśli było ci zimno mogłeś powiedzieć, przecież zrobiłbym ci termofor - Usiadłem obok niego na kanapie ze swoim kubkiem. Spojrzał się na mnie i na kubek.

- Pewnie tak, ale i tak nie chce się narzucać, wystarczy, że wpadłem już tak późno bez zapowiedzi - Wyciągnął ręke z pod koca i lekko mnie przytulił.

Co prawda miał racje, było dość późno i to nawet jak na wizytę u swojego chłopaka, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Liczyło się że był, a nie to że możnabyłoby to dwojako odebrać.
Siedzieliśmy tak przytuleni dłuższą chwilę popijając czekoladę i dyskutując na różne tematy, zarówno te powszechne jak i bardziej dyskretne. Nawet nie zauważyliśmy że z czasem ta dłuższa chwila zmieniła się w dość późną noc.

- Wybacz, że się zasiedziałem - Powiedział wstawając z kanapy - Powiniennem już wracać.

Spojrzałem za okno.
- Jest już bardzo późno i zimno. Może zostaniesz u mnie na noc? - Rzuciłem i nim pomyślałem, zdążyłem oblać się dla niego niewidocznym rumieńcem.

- Nie chce się narzucać - Powiedział spokojnie. Najwidoczniej nie zauważył lekkiej dwuznaczności... Może to i lepiej?

- Nie narzucasz! To tylko nocowanie! - I takim oto sposobem wpakowałem się w niezręczną sytuację. Prawdę mówiąc, to już dawno to zrobiłem jednak bez zawahania nalegając jeszcze bardziej.
Końcem końców nie chcąc wyjść na niewdzięcznego kłóciłem się o to z Ravenem z dość oczekiwanym rezultatem. Miał zostać na noc!

Prawdę mówiąc lekko się stresowałem. To byłoby jego pierwsze nocowanie u mnie w domu po tym jak zostaliśmy parą. To wszystko było tak bardzo niezręczne...

Jednak najgorsze miało dopiero nadejść.
Gdzie on niby miał spać?
Niby głupie pytanie, ale głośnym echem odbiło się w mojej głowie.
Kanapa czy moje łóżko?
Skoro jest gościem to chyba kanapa... ale co jeśli uzna to za nie miłe? Albo uzna, że mi na nim nie zależy?!
Zacząłem się denerwować. Nie wiedząc co zrobić w sekrecie pałętałem się pomiędzy pokojami podczas gdy on akurat brał prysznic.

Z tego stresu nawet nie zdążyłem nic przygotować, podczas gdy on wyszedł z łazienki.
Zdenerwowany musiałem odpuścić. To było głupie, przecież to oczywiste, że skoro jesteśmy razem to spanie w jednym łóżku nie powinno być dla nas problemem.
Wziąłem głęboki wdech i z lekkim uśmiechem chciałem zaprowadzić go, gdy ten niespodziewanie poszedł do salonu.

Stałem tak chwilę w bezruchu, aż w końcu zobaczyłem że leży na kanapie, przykryty tym samym czerwonym kocem.

- Dobranoc - Powiedział na co mnie zamurowało.

- Dobrej nocy - Odpowiedziałem zaszokowany a jednocześnie spokojniejszy.

(790 słów)

Po czasie, ale szczęśliwego Nowego roku kochani!

- FrozenRoseBerry

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro