Red x Classic

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Red pov.

- Chyba sobie żartujesz!? Nie ma mowy. Musisz iść na swoje stanowisko! Nie wiadomo przecież kiedy człowiek się pojawi! Możliwe, że już się pojawił więc rusz się ty pierdolona kupo kości!!

- Tak, tak szefie - Wymamrotałem pod nosem chcąc jak najszybciej zakończyć tą głupią kłótnie.

- Ani mi się waż znowu zasypiać na swoim stanowisku! Później to sprawdzę!

- No kurwa zajebiście... - Powiedziałem prawie nie słyszalnie.

- Co ty tam mówisz?

Nie odpowiedziałem, zamiast tego zamknąłem drzwi i nawet nie oglądając się za siebie ruszyłem w kierunku swojej ''stacji''. Po drodze co prawda spotkałem znajome mi potwory, ale nie chcąc nawet powiedzieć słowa wyminąłem je przyśpieszając kroku. Coraz bardziej mnie to wszystko wkurwiało, a zwłaszcza moje obowiązki... Jeszcze do tego się nie wyspałem no wręcz zajebiście.

Gdy w końcu dotarłem do budki na obrzeżach Snowdin, lekko się uśmiechnąłem widząc, że nikt nie idzie w moją stronę. Może dziś będzie nawet spokojnie. Zająwszy swoje miejsce rozejrzałem się ponownie chcąc się tylko bardziej utwierdzić. Jednak dalej było czysto. 

Lekko zmęczony ziewnąłem, ta noc wydawała się być tak bardzo ciężka przez nieustannie mnie nawiedzające koszmary. Te same które czasami zwiastować mogły kolejną ścieżkę ludobójczą. Tym razem jednak nie byłem co do tego tak bardzo przekonany. Było już późno, zdecydowanie za późno aby morderczo nastawiony Frisk przybył. Jednak pomimo  wszystko powinienem się mieć na baczności, zbyt dużo dobrych zakończeń ostatnimi czasy mogło być tylko symbolem nadchodzącego nieszczęścia.

Mimo, że tak uważałem już po chwili moje (help) oczy same zaczęły mi się zamykać. ''Cholera, nie powinienem teraz usnąć'' - Myślałem, ale mimo wszystko, już po chwili odpłynąłem, pozostawiając po swoich przemyśleniach jedynie głuche echo.

Nie spałem jednak długo, gdy nagle obudził mnie dziwny głuchy dźwięk. Jakby coś spadło...
Prawie stanąłem na baczność mając w głowie słowa szefa ''(...)Później to sprawdzę(...)''
Jednak ku mojemu zdziwieniu, to nie był Papyrus, a jedynie jakiś niebieski worek. Odetchnąłem z ulgą dziękując, że był to tylko jakiś dziwny przedmiot.
Do czasu gdy z pod, a może z wnętrza tego dziwnego czegoś nie wydobyło się ciche stęknięcie, połączone z dziwnym ruchem owego przedmiotu.

- CO do kurwy! - Powiedziałem lekko odsuwając tułów od tego czegoś.
Jednak cisza. W końcu jednak, może przez ciekawość postanowiłem podejść do tego bliżej. Żadnej reakcji. ''Może nie wie że tu jestem?'' - Pomyślałem. ''Ale chyba słyszy dźwięk skrzypiącego śniegu prawda?''.
W końcu znalazłem się w dość niebezpiecznej odległości od tego czegoś. Z początku chciałem ruszyć to coś jakimś patykiem aby sprawdzić czy się na mnie rzuci. Jednak jak na złość w pobliżu nie było żadnego pierdolonego badyla w pieprzonym lesie.

Zdenerwowany postanowiłem mimo wszystko otworzyć ten niebieski worek. Z początku niepewnie chwytając jeden z końców niezawiązanej tkaniny, lekko podniosłem go do góry, tylko po to aby następnie szybko szarpnąć jednocześnie odskakując w bok.
Jednak zamiast dziwnej agresywnie nastawionej kreatury zobaczyłem skuloną uśmiechniętą niebieską bluzę.

- CO TO DO KURWY...?!

- Jestem jedynie workiem pełnym kości proszę nie zwracać na mnie uwagi - Powiedział roześmiany Classic prawie płacząc z idealnie wykonanego żartu.

- CO TO MIAŁO BYĆ?! - Wrzasnąłem samemu ledwo powstrzymując śmiech.

- No jak to co? Byłem metaforą ciebie. Przyznaj, że żart tym razem mi się udał.

- Był tak głupi...

- Ale zabawny? - Dopytywał wstając z ziemi.

-W 1/8

- Czyli wygrałem? 

- Co wygrałeś? - Zapytałem.

- No nasz zakład nie pamiętasz?

- Czekaj co?... - Omal nie wrzasnąłem w jednej chwili przypominając sobie o wydarzeniach z ostatniego tygodnia.

TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ
(...)

- Więcej tego nie było? - Usłyszałem za sobą głos. 

- Zamknij się, piję bo mogę - Odpowiedziałem nie mal natychmiast dopijając kolejny kieliszek.

- Ale chyba nie w takich ilościach. Nie chcesz chyba aby Papyrus robił ci o to wy-WÓDKI.

- To było słabe i nie śmieszne.

- Ej, no weź. Na pewno wewnętrznie się zaśmiałeś - Powiedział trącając mnie łokciem.

- Ani trochę, i jestem pewien, że żaden kolejny twój żart nie będzie w stanie mnie rozśmieszyć.

-  A założymy się, że będę w stanie cię rozśmieszyć? - Powiedział sugestywnie podnosząc (help) brew.

- A założymy się.

- Ale mam na to więcej jak jeden dzień?

- Jeśli potrzebujesz ułatwienia, to proszę - Odpowiedziałem pewny siebie - Masz tydzień.

-  W takim razie dobrze - Odpowiedział pijąc łyk wcześniej przyniesionego ketchup'u.

- Więc, jeśli wygram... Do końca życia nie tkniesz ketchup'u - Dodałem obserwując jak mój towarzysz prawie od zaraz dławi się ''napojem'' - No co? Myślałeś, że będzie to taki zakład bez ryzyka? Hahaha.

- D-dobra, skoro tak chcesz się bawić... - Powiedział wycierając swoją czaszkę z czerwonego płynu - Jeśli ja wygram...to... Będę mógł cię pocałować.

Tym razem to ja prawie zakrztusiłem się pitym napojem.

- Co ty...

- Boisz się, że przegrasz? - Dopowiedział nawet nie pozwalając mi zabrać słowa.

- Co ja nie.... NIECH BĘDZIE! I tak to wygram więc, szykuj się na rzucenie swojego nałogu!

(...)

KONIEC WSPOMNIENIA

- Czyli wygrałem - Powiedział triumfalnie.

- Haha, chciałbyś - Powiedziałem nerwowo się śmiejąc.

-  Ale powiedziałeś, że było śmieszne - Kontynuował 

- No dobra wygrałeś, a teraz zejdź mi z oczu bo mam pracę do wykonania, zaraz człowiek będzie tędy przechodził - Powiedziałem odwracając się i nawet nie spoglądając na niego idąc jednocześnie w stronę ścieżki prowadzącej do ruin. Nim jednak zdążyłem odejść poczułem jak Classic złapał mnie za rękę i ciągnąc w swoją stronę obrócił mnie tak, że stanąłem przed nim twarzą w twarz. Lekko zdezorientowany nie zdążyłem nic zrobić jak ten pocałował mnie.

''No chyba sobie żartujecie!'' - Pomyślałem i gdy już miałem zamiar coś z tym zrobić, on prawie natychmiast oderwał się ode mnie, i uśmiechając się powiedział.

- Odebrałem swoją nagrodę, do następnego.

(913 słów)

Pomimo drobnych komplikacji spowodowanych moją głupotą udało mi się skończyć rozdział, Powiedzcie co o nim sądzicie, i czy podobają wam się tak bardziej ''rozrywkowo'' pisane one-shot'y.

- Ciocia Rose

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro