Następnego dnia...
- NYEH HEH HEH! Cudowny, nowy dzień! - krzyknął Papyrus, wchodząc do kuchni. - Uh... Impact, wszystko w porządku?
Impact leżał praktycznie na stole.
- Spaaaaaaaaaać...
- Ta... Jak widać - skomentował Sans, otwierając sobie butelkę ketchupu. - Biedak jest dosłownie na granicy wytrzymałości.
- .........................
- Uwaga, kontrola lotu, proszę o pozwolenie na lądowanie - nagle w kuchni otworzył się portal i do pomieszczenia wbiegł Del-2, niosąc Charę na plecach. - Kontrola lotu nie odpowiada, ale i tak lądujemy! A teraz proszę zejść ze mnie.
- Hihi, jasne! - Chara zsunęła się z jego pleców na ziemię. - No hej!
- Chara...? Co ty tu...? - Impact uniósł głowę i spojrzał na nią.
- Zrobiliśmy wam wjazd na chatę, a co?
- Wieczorem trochę pogadaliśmy, a potem wpadliśmy do mojej kryjówki - wyjaśnił Del-2, poprawiając kurtkę, która trochę zjechała mu z ramion. - Więc ogólnie mieliśmy ciekawą noc.
- Oh... Fascynujące! Więc jesteście teraz przyjaciółmi? - zapytał Papyrus.
- Ta, można tak powiedzieć...
DING DONG!
- Kto to? - Del-2 podszedł do drzwi i otworzył je. Do środka natychmiast weszła wkurzona Ann.
- Ci beznadziejni...! Już więcej tam nie wracam!
- Um... Co?
- Wybacz, że się nie przywitałam i że cię tym męczę, ale mam dość! - przytuliła się krótko do niego. - Wkurzyłam się i zwolniłam ze szpitala! Wiesz, że połowa lekarzy odmawia przyjmowania potworów na oddziały? JAK TAK MOŻNA?!
- O w mordę... Kolejny strajk? - Sans stanął w drzwiach od kuchni.
- Mhm... Wszystkim pielęgniarkom zakazali pracy, więc jaki miałam wybór?!
- Hej, spokojnie - Del-2 dotknął jej ramienia. - Weź głęboki oddech i się uspokój, dobrze?
- Uh... Okej... Wybacz, po prostu... To niesprawiedliwe, wiesz? - spojrzała mu prosto w oczy.
- Rozumiem cię... Ale już lepiej?
- Tak... Teraz jak rozmawiam z tobą, to tak - uśmiechnęła się.
- Cieszę si- EJ!
Del-2 krzyknął, bo Chara w dwie sekundy ściągnęła mu pasek od spodni, przez co te mu zjechały, odsłaniając ciemnoczerwone bokserki. Natychmiast chwycił spodnie, by je z powrotem założyć.
- HAHAHA! - Chara zaśmiała się, rozbawiona tym wszystkim. - O matko, twoja mina...!
- Chara, zabiję cię! - krzyknął, przytrzymując spodnie. - Oddaj mi pasek, i to zaraz!
- Dobra, dobra...! - rzuciła mu go.
Ann zaśmiała się.
- T-To nie jest śmieszne! - pisnął, zapinając desperacko spodnie.
- Haha...! Wybacz...
- Więcej tak nie rób Chara, jasne?
- Hihi...! Dobra, dobra...
- Co... się stało...? - Impact powoli wszedł do salonu, jednak natychmiast oparł się o ścianę. - Gh... Cholera...
- Hej, spokojnie... - Del-2 podszedł do niego i pomógł mu utrzymać równowagę. - Jak się trzymasz?
- Nie... najlepiej... Mam wrażenie że... zużywam jeszcze więcej... energii niż zwykle...
- Pewnie to kwestia zerwania tych dwóch połączeń... Pozostałe muszą wykonać znacznie więcej pracy. Cholera... To oznacza, że trzeba to naprawdę szybko zrobić. Może nawet jeszcze dzisiaj, maksimum jutro.
- Zdecydowanie. I wiecie co? Pomogę wam.
Wszyscy popatrzyli na Ann.
- SERIO? - zdziwił się Papyrus.
- Tak. Na pewno będzie wam potrzebna jakaś pomoc medyczna, a nie zamierzam stać bezczynnie, jeśli mogę pomóc!
- Jesteś pewna? - Del-2 spojrzał na nią.
- Bardziej nie będę. Jeśli uważasz, że trzeba to zrobić dzisiaj, to zróbmy to.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro