Rozdział 57: Spokój przed apokalipsą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Impact usiadł na ziemi i zaczął obserwować płynącą wodę. Potrzebował odciąć się od wszystkiego... przynajmniej na moment...

Po tym, jak wszyscy pozostali dowiedzieli się o odkodowanych przez nich planach, nie dało się zachować spokoju... Każdy z nich musiał mieć chwilę na uspokojenie się po tym wszystkim.

Szkielet postanowił na chwilę teleportować się do Wodospadów i posiedzieć chwilę. Z jakiegoś powodu klimat tego miejsca uspokajał go...

Heh... Tu wszystko wydaje się takie spokojne, pomyślał. Chciałbym, żeby zawsze tak było... Żeby wszystko zawsze było takie spokojne.

Przez chwilę tak siedział z zamkniętymi oczami, wsłuchując się w odgłos płynącej wody. Po pewnym czasie w końcu je otworzył i...

- !!! - niemalże krzyknął, gdy zobaczył postać siedzącą po drugiej stronie. Natychmiast rozpoznał ją...

- Ah! P-przepraszam...! Nie chciałam ci przeszkadzać, więc... tak tylko na moment tu usiadłam... Wybacz!

- N-nie... To nic takiego... Nie zabraniam ci - powiedział. - Tak przy okazji... Ostatnio często mam z tobą do czynienia, ale tak naprawdę poza twoim imieniem nic nie wiem o tobie, Oliwia... Mogę cię o kilka rzeczy spytać?

- Oh... - poprawiła swoje okulary. - Jeśli chcesz... Co... chciałbyś o mnie wiedzieć?

- Na przykład... Dlaczego zaczęłaś się mną interesować? Nie jestem chyba aż tak interesujący, nawet biorąc pod uwagę moją duszę...

- A, t-to? Um... - zarumieniła się lekko. - Ja... uh...

- Za osobiste? - Impact przechylił lekko głowę w bok.

- M-może trochę... Może coś innego?

- Okej... Um... Znasz się na programowaniu, zgadza się? Od jak dawna?

- Oh, cóż... Nie jestem pewna... Ale odkąd pamiętam, uwielbiałam czytać książki o programowaniu i uczyć się na komputerze o tym... Można by nawet powiedzieć, że... cóż... Mam do tego w pewnym sensie talent. Ale... Ty też nieźle sobie radzisz.

- Oh, dzię- Chwila, skąd wiesz?

Widział, jak dziewczyna zaczyna się robić czerwona.

- Uh... j-ja... mogłam zhackować twój komputer...? ...raz czy dwa...? Sory... Tak przy okazji... Fajną muzykę tam trzymasz...

Włamałaś mi się do kompa?! Chyba dobrze go zabezpieczyłem... To znaczy, że jesteś serio dobra. Łał...

- Nie szkodzi... Naprawdę.

- Ale i tak... przepraszam... - Oliwia spojrzała w dół. - Eh... Przynajmniej tu jest spokojnie... Ty też masz czasem wrażenie, że wokół za dużo się dzieje?

- Czasami... - zaczął ponownie patrzeć na płynącą wodę. - Nie powinienem może koniecznie o tym mówić... Ale czasem chcę po prostu wrócić do Otchłani i odizolować się od wszystkiego... Od tego chaosu... Mam tu rodzinę, przyjaciół, normalne życie... Ale czasem nie chcę tego. Chcę tylko spokoju... Niech to, brzmię jak jakiś skończony dupek. Uh...

Oliwia przeskoczyła do niego i usiadła obok. Zawahała się, ale chwyciła go za rękę.

- Nieprawda... Każdy ma czasem takie myśli. To, że tak myślisz, nie znaczy że jesteś dupkiem ani nic... Ja uważam, że jesteś miły.

- S-serio? - spojrzał na nią. - Tak w sumie to dopiero się poznaliśmy tak na serio... 

- Cóż... Wiem trochę o tobie, i z tego co widziałam, nie jesteś zły... Awww!

- C-co jest?! - zapytał.

- Nie wiedziałam, że rumienisz się na szaro! To nawet... urocze...

- N-nieprawda! - krzyknął, zakładając kaptur na głowę. - S-serio tak m-myślisz?

- Hehe! Może... - uśmiechnęła się lekko, po czym wstała. - Sory, ale... muszę już lecieć. Mam kilka rzeczy do załatwienia... Ale z chęcią bym się znowu z tobą spotkała... Znaczy... jeśli ty chcesz...

- Ja? Cóż... Z chęcią... - odparł.

- W takim razie... Do zobaczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro