// dirty dancing //

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Fuck it, fuck it, fuck it"

Te słowa wciąż odtwarzały się w głowie brunetki. Cieszyła się, że wylądowała akurat tej nocy, z tym chłopakiem w tym miejscu. Obskurny bar okazał się czymś zupełnie innym. Był to nocny klub, a w środku bawiło się mnóstwo ludzi, w większości młodych. Tutaj nie istniały żadne zahamowania, wszyscy robili co chcieli i jak chcieli. Gorące ciała ocierały się o siebie, nie dając miejsca na przejście. Wchodząc tam, nie masz drogi ucieczki. Chciwy tłum pochłania każdego. Porywa wszystkich do tańca w transie, jak w hipnozie. Dzicy ekshibicjoniści rządni przygód, zapomnienia i wszędobylskich rąk. Istny chaos. Zaćpane grupki leżały w kątach albo niemrawo tańczyły lub raczej kołysały się w tylko sobie znanym rytmie. Dilerzy już nawet nie ukrywali się i niemalże jawnie sprzedawali swoje dobrodziejstwa. Młode, cudownie obdarowane przez boga, dziewczyny tańczyły dla niedojrzałych i śliniących się facetów. Gdzieniegdzie pary mało dyskretnie wpychały sobie języki do gardeł, i niezbyt subtelnie toczyły grę wstępną, którą już dawno powinni przenieść w bardziej prywatne miejsce.

James rzucił Effy porozumiewawcze spojrzenie i wskazał bar. Możliwie jak najszybciej przecisnęli się do niego i usiedli na wysokich, chwiejnych stolikach barowych. Niezwykle przystojny barman z przepaską na jednym oku od razu zauważył nowo przybyłych i podszedł. Mrugnął zalotnie do Effy, która tylko uśmiechnęła się figlarnie. Natomiast James zamówił coś dla nich obojga.

- Co dziś pijemy? - zapytała brunetka, uśmiechając się z nowym zapałem.

- Proponuję degustację - w jego oczach pojawił się błysk.

Barman postawił przed nimi kolejkę różnobarwnych szotów. Effy czuła, że będzie tego żałować następnego ranka, ale postanowiła odepchnąć te myśli. Jest tu po to, by się bawić, by żyć, by przeżyć. Nic jej w tym nie przeszkodzi. Złapała za najbliższego, błękitnego szota.

- Bon Appetit! - podsumowała i przechyliła pierwszy kieliszek, potem złapała od razu za fioletowy i jeszcze zielony.

James nie pozostał w tyle i powtórzył jej działania bez chwili namysłu. Zamówili jeszcze parę kolejek, by móc spróbować każdego koloru, a temu barmanowi trzeba było przyznać jedną rzecz, znał ich naprawdę wiele. W pewnym momencie w głowach zaczęło im już szumieć, a brunetce zachciało się tańczyć.

- Chodź! - wrzasnęła dziewczyna, ciągnąc go za rękę.

Pociągnęła go w głąb tłumu, na parkiet. Bezkształtna masa ludzi od razu wchłonęła ich. Muzyka automatycznie zawładnęła ich ciałami, dudniąc w ich piersiach, pobudzając krążenie w skostniałych kończynach, które zmiękczone alkoholem, bezwładnie poruszały się w rytmie wytyczanym przez basy. Effy bezwstydnie otoczyła ramionami szyję Jamesa, a jego ręce wylądowały na jej talii. Tańczyli i kołysali się, tworząc jeden organizm. Pomiędzy ich ciałami nie było ani centymetra wolnej przestrzeni. Noga Jamesa pojawiła się między udami Effy, a ich biodra poruszały się zgodnie, harmonijnie, jak najbliżej. Effy wyznaczyła szlaczek mokrych pocałunków na szyi chłopaka, które wysyłały niespokojne dreszcze w dół jego kręgosłupa. Po chwili dziewczyna stała już tyłem do niego, wciąż nie odrywając ani kawałka swojego ciała od niego. Ich oddechy stawały się urywane, zduszone, a ludzie dookoła obijali się o nich. James sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął dwie małe torebeczki. Wyciągnął ich zawartość, wciąż tańcząc, i powolnym ruchem wsunął sobie jedną tabletkę na swój język, a drugą na Effy. Dziewczyna przyjęła podarunek, całując lekko jego palec. Jej twarz od razu rozjaśnił promienny uśmiech. Podniosła do góry ręce, machając nimi w różnych kierunkach, powoli, nierównomiernie. James badał jej ciało, od dłoni, po ramiona, przez talie aż do zgrabnego tyłka. Dziewczyna odwróciła się z impetem, kierując się w stronę jego ust. Musnęła je lekko, by potem przygryźć jego wargę i bez uprzedzenia wtargnąć swoim językiem do ich środka. James łapczywie oddawał pocałunek, błądząc rękami po jej włosach, karku wszędzie. Byli dla siebie ambrozją, pysznym przysmakiem, ukoronowaniem wieczora. Smakowali jak ostatnia nadzieja, tonąca w otchłani alkoholu i bóg wie czego. Zamglony umysł chłopaka już sam nie wiedział, co robi i gdzie jest. Effy jedynie rozkoszowała się jego dotykiem i przyjemnymi dreszczami, rozchodzącymi się po jej ciele. Iskry wręcz tryskały z tych dwojga.

Niespodziewanie blondyn o rozszerzonych źrenicach dołączył się do ich dzikiego tańca, łapiąc brunetkę za biodra. Jakaś rudowłosa natomiast oplotła swoje zgrabne ręce wokół ciała Jamesa, niemalże przysysając się do jego szyi. Zostali jednym organizmem, składającym się już z czterech osób. Blondyn, muskając, wcale nie przypadkowo, biust brunetki, podzielił się porcją proszków, jakiś inny podał skręta, Effy za to oddała ostatnie fajki. Niezliczona ilość obcych ust i języków muskała dziewczynę, pilnując, by nie była samotna. W pewnym momencie nawet straciła z oczu Jamesa, ale nawet się tym nie przejęła. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, klatka po klatce, a do tego jakby miała w oczach lampy stroboskopowe. Straciła rachubę czasu i już nie wiedziała, ile tańczy, z kim tańczy, ile prochów wzięła, a ile zielska wypaliła.

Czuła niesamowitą lekkość w głowie, a w ustach suchość i miękkość. Pot, spływający po karku, już nawet jej nie przeszkadzał. Ciało samo robiło nieprzyzwoite rzeczy, a aparat mowy bełkotał bez ładu i składu różne dziwactwa.

W pewnym momencie Effy znalazła się na skraju tłumu, ponownie obok baru. Zamglonym wzrokiem wyszukała miejsca, gdzie mogłaby usiąść. Uświadomiła sobie, że nie wie, gdzie jest, że nie wie, co robi. Rozejrzała się. Oczy mrowiły ją, a bezbrzeżne zmęczenie rozprzestrzeniło się. Serce zaczęło szybciej bić. Czuła wzbierającą panikę. Kazała sobie samej się uspokoić. Wzięła głęboki wdech i wydech. I tak parę razy. Usiadła przy barze, rozpoznając barmana. Machnęła na niego ręką.

- Wódka, czysta - wybełkotała.

Przystojny mężczyzna spojrzał na nią z powątpiewaniem, ale postawił przed dziewczyną żądany napój, który od razu wyzerowała. Poprosiła o kolejny, ale odmówił. Poirytowana zrezygnowała z dalszych prób wybłagania alkoholu.

Na chwiejnych nogach ruszyła w stronę tłumu. Błądziła, a wzrok odmawiał posłuszeństwa. Sama nie wiedziała, co robi.
W końcu zobaczyła blondyna, z którym wcześniej tańczyła. Chłopak podszedł do niej posuwistym krokiem, chybocząc się lekko. Uśmiechnął się do niej i wyciągnął rękę, jakby prosząc do tańca. Effy złapała go za dłoń i dała się pociągnąć w stronę tłumu. Ocierali się o siebie, tańcząc, kołysząc się w rytmie mocnej klubowej muzyki. Napierał na nią, aż w końcu przybliżył do jej twarzy rękę, obrysowując kształt jej pełnych ust. Spojrzał się w jej oczy. Głęboko. W jego spojrzeniu było coś niezidentyfikowanego, niepewnego. Iskra wątpliwości przeszła przez głowę dziewczyny. Tymczasem on wsunął na jej język kolejną kolorową tabletkę, którą przyjęła, nie myśląc za dużo. Jego twarz rozjaśnił uśmiech. Cudowna błogość rozprzestrzeniała się w jej kościach. Oparła głowę na ramieniu chłopaka, rozpływając się z rozkoszy. Wtedy niespodziewanie poczuła niechcianą rękę pod cienką bluzką. Wzdrygnęła się. Druga dłoń mało subtelnie zanurkowała pod spódnicą. Jej spowolniona reakcja była niewystarczająca. Nie mogła wyswobodzić się z uścisku umięśnionego oprawcy, którego dłonie już znalazły się w jej najintymniejszej części. Jej oddech przyspieszył, myśli były chaosem, a nogi jak z waty. Była przestraszona, ale jednocześnie coś kazało jej to zignorować. To nic wielkiego. Nic się nie dzieje. Nie pokazuj strachu. Powaga sytuacji nagle otrzeźwiła Effy. "Jak najszybciej, zanim odpłyniesz." Zacisnęła oczy. Zbiła go z tropu, gdy naparła swoimi ustami na jego, wymuszając pocałunek, czując jedynie hektolitry alkoholu, które wypił. Korzystając z jego nieuwagi, chwyciła go za kroczę. Całą swoją resztkę sił wykorzystała, by zrobić to jak najmocniej, by go zabolało. Chłopak skrzywił się pod jej dotykiem i zgiął w pół. W tym samym momencie wyswobodziła się, znikając za ciałami innych ludzi.
Przed
Siebie
Jej nogi trzęsły się, a wzrok był mętny. Zawroty głowy z każdą chwilą były większe. Objęła się ramionami, czując osobliwy chłód. Wiedziała tylko, że musi przeć do przodu.
Przed
Siebie
Wpadła z impetem na jakąś platynową blondynkę z ustami tak napompowanymi, że myślała, że zaraz pękną. Wkurzona blondyna popchnęła Effy, która automatycznie padła na ziemię. Ktoś potknął się o nią, ktoś przypadkowo pociągnął za włosy, inny nadepnął jej prawie na rękę. Panika obezwładniła ją. Czuła się jak w klatce. Jak w kiepsko zrobionym filmie dla nastolatków, który miał ich przestrzegać przed używkami. Oddech stał się jeszcze bardziej urywany.
Przed
Siebie
Ledwo podniosła się na nogi i dobrnęła do ściany, przy których były drzwi do łazienek. Jakaś dziewczyna leżała w kącie i rzygała, a chłopak obok siedział i gapił się przed siebie jakby bez życia.

Effy jedynie doczołgała się do wolnego miejsca i bezwładnie opadła. Obserwowała otoczenie, czekając aż otępienie minie. W pewnym momencie zmęczenie zaczęło brać górę, a ona potrafiła tylko myśleć o tym, jak bardzo nie lubi kolorowych tabletek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro