54

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niewielu wie jak naprawdę rodzina Nussen doszła do takiej renomy tu, w Kuratus, na końcu świata. Początkowo mieszkali daleko na północy, na Starych Stepach, jednak bieda wygnała ich na tułaczkę. Było to dwieście czterdzieści lat temu, najstarszy z braci, Bert Nussen poprowadził głodnych i wycieńczonych członków rodziny na południe. Pewnego dnia musieli przeprawić się przez Biczy Las, a jak wiecie z poprzedniej części, w tym lesie z ludzkim umysłem dzieją się rzeczy niezwykłe. Wizje poprowadziły Berta Nussena do zakopanego przed wieloma laty skarbu. Po zagarnięciu fortuny w złocie, klejnotach i rzemiośle postanowili założyć skup, dom aukcyjny. W drodze spotkali pewnego człowieka, wyrzutka z zapomnianego bractwa Ligi Słowa. Cierpiał na dziwną przypadłość - każdego dnia twarz mu gniła i regenerowała się na nowo podczas snu, toteż co dzień ranek witał go smrodem gnijącej tkanki i latających wokoło tłustych much. Nigdy się nie przedstawił, ale postanowił asekurować przewóz cennego dobytku, zaprzyjaźniając się tym  samym z rodziną. Po dwóch latach tułaczki osiadli w Kuratus, gdzie wybudowali majestatyczny dom aukcyjny z dwoma wieżami, przypominającymi nieco włócznie wbite w piasek. Wygnaniec w zamian za swoją pomoc dostał możliwość corocznej zapłaty w interesujących go towarach. Jednakże aby utrzymać renomę i poczucie dobrego smaku, nie pozwolono mu używać głównego wejścia. Zamiast tego zbudowano dla niego sieć korytarzy prowadzących do skarbców, skąd dobierał sobie sprzęt, bibeloty, artefakty czy księgi. Wiele z nich jest obecnie w Monkenmarcie, a dokładniej w podziemiach biblioteki, gdyż bractwo przyjęło wyrzutka z otwartymi ramionami w zamian za dary od rodziny Nussen. Tylko zaufani członkowie bractwa wiedzieli o tajnym przejściu. 

Dlatego pod osłoną nocy Bertram przyłożył swoją prawą dłoń do gładkiego kamienia w korytarzu ściekowym pod Domem Aukcyjnym Sióstr Nussen. Jak na komendę woda przestała kapać z rur, a kamienna ściana dosłownie zapadła się pod ziemię. Efekt był widowiskowy, co dało się poznać po bladych twarzach oczekujących za Białym Rycerzem rabusiów. Kobieta o czarnych zębach gwizdnęła z podziwu. Wszyscy, wraz z Bertramem, nosili czarne stroje dopasowane w każdym calu, które umożliwiały szeroki zakres ruchów i bezszelestny chód.

Po kilku minutach natrafili na spore, z pozoru nie do ruszenia drzwi. Wtedy do akcji wkroczyli włamywacze. Założyli specjalne, metalowe słuchawki z długim kablem, który przyłożyli w okolicy dziurki od klucza, równocześnie zwinnymi palcami operowali wytrychami. Bertram nigdy nie widział tak szybkiej akcji. Dosłownie po chwili zamek szczęknął i wrota się uchyliły. Oślepił ich blask pochodni odbitych od złotych pucharów, stosów monet, sztabek złota i srebrnych ozdób wszelkiego rodzaju. Kamienie, perły, kryształy, całe grudki rud wypadały z przepakowanych skrzyń i walały się po czarnych, alabastrowych kafelkach, zmuszając Białego Rycerza i jego towarzyszy do ostrożnego stąpania. 

Sala była wsparta na czterech białych jak mleko kolumnach, wokół których to kolumn piętrzyły się regały z traktatami, księgami czy starymi, zapisanymi w zapomnianych językach manuskryptami skrywającymi za wytartym atramentem niewypowiedzianą wartość, którą doceniali tylko kolekcjonerzy… 

Bertram wiedział dzięki planom które studiowali w kryjówce, że wyjście do głównego kompleksu znajduje się po drugiej stronie i prowadzi do drugiego skarbca, gdzie to spodziewał się znaleźć pierścień królewski Mikkela Edricka Balbdura i coś, co należało do niego, a co zostało mu odebrane. Spojrzał na złodziei, którzy rozpierzchli się po sali i pakowali skarby do worków, ile się tylko dało. Postanowił ich zostawić, nie byli mu już potrzebni. Gdy już miał wejść na schody prowadzące do sali aukcyjnej, usłyszał odległe echo. Drużyna kobiety o czarnych zębach też to usłyszała, zastygli. Ktoś szedł korytarzem, którym weszli. Wtedy jakby zrozumieli.

-Pułapka - Kobieta wyszeptała i spojrzała na Bertrama. - Podstępem nas tu zaciągnąłeś, tak? By nas zamknęli? Dla kogo robisz, co? Dla Nussen? Straży?

Nim Bertram zdołał odpowiedzieć, w całym pomieszczeniu rozległ się huk wystrzału, spotęgowany przez echo. Po chwili usłyszał świat bełtów i ogień z pochodni zgasł. Biały Rycerz wiedział, kim są napastnicy. Tylko określona grupa mogła przejść przez kanał ściekowy. I tylko jedna grupa dysponowała kuszami zdolnymi do gaszenia ognia. Liga Słowa. 

Słyszał wrzaski włamywaczy, walczących z niewidzialnym przeciwnikiem, jednak Bertram nie chciał do nich dołączyć. Rzucił się do sali aukcyjnej, dopóki agenci byli zakęci mordowaniem największej, ale chyba nie najmądrzejszej grupy bandyckiej w Kuratus, na Cyplu Końca Świata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro