6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mieszkanie Eryka Getwalda znajdowało się w tej części Środkowego Miasta, gdzie najwięcej było huku maszyn, krzyków robotników i gorąca buchającego z rozłożonych na ulicy pieców do wytapiania metalu. Siedziba denata dokładnie umieszczona była na drugim i zarazem ostatnim piętrze obskurnej kamienicy, jakich wiele w tej części miasta.

William sięgnął pod wycieraczkę i wydobył jeden klucz, a z doniczki stojącej w korytarzu drugi. Pierwszy pasował do drzwi wejściowych, a drugi do kraty, która stanowiła dodatkowe zabezpieczenie przed niepożądanymi gośćmi. Dom składał się z jednego sporego pomieszczenia zawalonego gratami i resztkami zgniłego jedzenia.

- Byłem tu raz czy dwa. Wiem, gdzie trzymał swoje prywatne księgi... O, tu. - mruknął Treg i wskazał na wielki portret Huberta Balbdura II trzymającego jeden z trzech Gorzkich Mieczy, nadany wieki temu przez Przymierze Wielkich Miast, do których należaę Mosfor, Hrauttengard, Vererd i Obiurt. Jednak było to dawno temu, tak dawno że nikt nie pamiętał o tym, jaką pełniły rolę, ani o tym kto je wykuł.

Obok obrazu wisiała przybita nożem płachta z wyrysowaną mapą Doliny Lart, jednak była pomazana notatkami Eryka Getwalda, opisującymi każde Wielkie Miasto z osobna:

"HRAUTTENGARD - Znajduje się kilkaset mil na południe od Mosforu. Jest to ogromna wieża warowna, której gruba skorupa jest w stanie zatrzymać mgłę. Rządzi tam Yurio Purkk. Elity żyją pod ziemią, pewnie odzwyczaili się od światła słonecznego, ale kto wie? Tak się tylko mówi...

VERERD - Miasto na południowy-wschód od Mosforu, nad Oceanem. Legendy głoszą, że pod ziemią ciągną się tunele łączące Mosfor, Hrauttengard oraz Vererd. Muszę to zbadać.

OBIURT - Miasto położone na samym południu. Posiada najlepszy Mur w całej Dolinie. Miasto utrzymuje się z rybołówstwa i hodowli zwierząt w podziemnych jaskiniach. Wysyłane są eskapady na Ocean, by odkryć dawne szlaki handlowe z Wyspami Klanu Rayd. Jest to zadanie na tyle niebezpieczne, że przyjmowanie członków odbywa się drogą losowania wśród najsilniejszych psychicznie mieszkańców. Dotychczas żadna z grup nie wróciła z Oceanu. Spotkałem bajarza który przedarł się przez Mgłę i bez jednej ręki i nogi doczołgał się do bram Mosforu. Ciekawa persona. "

Filip nacisnął przełącznik w ramie obrazu, który drgnął żywo i ukazał ciemny, ukryty pokoik.

- No nieźle... - sapnął William.

- To tu opracowywał każdy plan i oznaczał każdy cel... Musiał mieć... Mam! - powiedział Filip, otwierając zapisany po brzegi zeszyt na ostatniej stronie:

"Pan Quinn się niecierpliwi, muszę się pośpieszyć... Ten maniak chce zniszczyć Oko i sprzedawać je na części... Nie zna jego prawdziwej wartości! Nie to, co ja... Ja zrobię z nim to, co trzeba... To, co zaplanowałem dziesięciolecia temu... Zaniosę do Veredu, tam gdzie jego miejsce... Ta moc... Ma szansę przegnać tą przeklętą mgłę raz na zawsze. By tego dokonać, muszę się dostać do domu Proktusa... To on ma spisy wszystkich Tuneli... I klejnot, chyba... Sam nie dam rady, muszę poprosić kogoś o pomoc... Filip wydaje się godny zaufania..."

- Pan Quinn, chyba chodzi o Zachariasza Quinna, jednego z największych biznesmenów w tej stronie miasta...

- Chodźmy go odwiedzić...

GODZINĘ PÓŹNIEJ

- Słuchaj... Nie musisz mnie zabijać... Dam Ci kasę... Nie tak się umawialiśmy! - jęczał Zachariasz, trzymając się za złamaną nogę.

-Nasza umowa nie ma nic do rzeczy, panie Quinn. - powiedział Biały Rycerz grobowym głosem. Spod białej maski iskrzyły się złowrogo oczy. Rycerz był wysoki, nosił szaro-białe, przetarte już szaty, kaptur naciągnięty miał na czoło. Pod szatą miał kaburę z pistoletem, a w cholewach ciężkich, podkutych butów sztylety. Na plecach nosił płucienny worek, z którego teraz wyjął zakrwawiony, długi nóż do skórowania.

- Zmieniłem zdanie po zabiciu Eryka. Był mi bliski... Prawie jak brat. Jednak... To co mi zrobił... Powinien bardziej cierpieć. Zagarnę jego odkrycia, i zniszczę jego największe dzieło. Odpłacę mu się, i to z nawiązką. By tego jednak dokonać, muszę zdobyć Oko Mosforu, którego nasz stary kaznodzieja nie miał. Na szczęście, wiem kto również go szuka... Czas pokaże, czy miałem rację. Żegnam, panie Quinn. Miłych snów... A pieniądze i tak sobie wezmę...

SZEŚĆ MINUT I DWADZIEŚCIA TRZY SEKUNDY PÓŹNIEJ

- Czujesz? - spytał Filip, marszcząc nos. - Trup.

Ta... Czuję. - mruknął Yorkish i odbezpieczył broń. - Cicho!

Na zalanym krwią biurku leżał oskórowany mężczyzna.

- Quinn. Psia mać, spóźniliśmy się! Jeszcze ciepły... Sprawca nie mógł uciec daleko...

Wtem z szafy wypadł człowiek w białych szatach. Przebił się przez drzwi i wypadł na klatkę schodową, biegł na dach.

Treg rzucił się za nim, William był zbyt ogłuszony, dochodził do siebie. Rycerz sforsował zamek klapy, wyszedł na dach i zaczął się wspinać po wykruszonych cegłach na kolejną kamienicę. Filip niestrudzenie biegł za nim.

Strzelał na oślep, mając cichą nadzieję, że któraś z kul dosięgnie celu. Tak też się stało. Uciekinier zachwiał się trafiony w ramię, upadł tuż przed krawędzią, skąd był spory kawałek w dół.

Filip dopadł leżacego, próbował zdjąć mu maskę. Ten jednak kopnął go w twarz i przeturlał się w taki sposób, że spadł centralnie na wóz z sianem, który stał na ulicy.

Treg czym prędzej zszedł na brudną brukowaną ulicę, gdzie zabrała się już spora grupa gapiów, po drodze zabrał też Williama.

Gdy dotarli przed wóz, zastali kilka trupów a na ścianie widniał napisany krwią napis:

"Niezła próba, Filipie, jednak zawsze będę o jeden krok przed tobą. Zostaw mnie w spokoju, a nic ci się nie stanie. Ta sprawa dotyczy rzeczy, których twój umysł nigdy nie będzie w stanie ogarnąć. Lepiej czym prędzej zabierz swojego kolegę i szukajcie zaginionych kotów. To mniej niebezpieczne zajęcie. To było moje ostatnie ostrzeżenie."

- Skubany, chcę się bawić... To proszę bardzo. - powiedział Will i zapiął płaszcz. - Co teraz?

- Musimy odzyskać Oko Mosforu, nim on to zrobi. Musimy dać ludziom nadzieję. Na przegnanie Mgły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro