62

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeździec wyprostował się powoli i zdjął rękawiczkę pokazując strażnikom miejskim wnętrze prawej dłoni. Ci spojrzeli po sobie i bez słowa odstąpili od rudego konia. Mężczyzna w siodle uśmiechnął się i poprawił swój stary, granatowy płaszcz ze srebrnymi guzikami. Kaptur co prawda krył w cieniu jego okaleczoną twarz, jednak znak na dłoni aż nadto dobrze informował, że jest z Ligi Słowa. A przynajmniej mógł za takowego uchodzić. 

Wjechał wolno przez miejską bramę przez nikogo nie niepokojony. Ujrzał wysokie budynki, których okna natychmiast zamykano na jego widok. Nie było się czemu dziwić. Po przejęciu faktycznej władzy przez Eryka Getwalda i obsadzeniu całego Monkenmartu bombami stworzonymi na Ruen, Wyspie Jęków, mało który rdzenny mieszkaniec chciał stawać z Agentami Ligi w szranki. Ustępowano im we wszystkim, lecz mimo to ich reżim był dla gospodarki druzgoczący, pieniądze były inwestowanie w broń i tajne placówki organizacji, podczas gdy stolica przymierała głodem. Harry splunął w błoto. Pamiętał to miasto zupełnie inaczej. Minął bar, gdzie spotkał Wilbura, młodego studenta historii i zdolnego matematyka. Zsiadł z konia i chlupnął nogami prosto w kałużę. Prawy but był wyższy, sięgał mu do kolana. Na całej jego długości znajdowały się sznurówki, które ściskały łydkę ułatwiając tym samym chodzenie. Podeszwa była podkuta stalową płytką. To ta płytka wydała donioślejszy dźwięk w kontakcie z brudną wodą niż skórzany trzewik na lewej nodze.

Harry Wirden wszedł do gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej. Stąpał ostrożnie między regałami, najpierw stawiając piętę na posadce, by następnie postawić palce. Przeszedł takim krokiem na sam koniec budynku i otworzył tajne przejście. Z kabury wyciągnął dwa pistolety i wszedł w głąb podziemi. Dotarł do ostatnich drzwi i zdjął rękawiczkę. Przyłożył dłoń do specjalnego wyżłobienia i wrota tąpnęły głucho, gdy mechanizm wykrył zgodność blizny z wyżłobieniem. 

Harry wciągnął powietrze, poprawił srebrny okular na spoconym nosie. Za chwilę miało rozpocząć się piekło, a on miał być jego zwiastunem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro