65

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jaren Utraus przeczesał proste, czarne sięgające mu do pasa włosy. Ostatnio bardzo szybko mu rosły, sam nie wiedział czemu. Czy picie krwi miało z tym coś wspólnego? Może. A może to że był wampirem? Zapewne też. Ale stawiał na swój wiek, bo mimo długiego życia jego pobratymców, to właśnie w okolicach osiemdziesiątki wampiry są najbardziej owłosione. Jednak nie przeszkadzało mu to. Mógł mieć długie włosy, bo czy jakikolwiek inny wampir jest zdolny zapoczątkować nową dynastię w Mosforze? Jaren musiał się zastanowić. Pewnie tak, na pewno był gdzieś jeszcze potężniejszy wampir od niego, może gdzieś w Guabaderii, gdzie magia leży u podstaw wszystkiego? Jaren nie potrafił czarować, ale zastępował go w tym rozwinięty umysł i inteligencja. I przedewszystkim opanowanie oraz dostrzeganie okazji tam, gdzie inni by machnęli ręką twierdząc, że szkoda na przedsięwzięcie czasu.

Ale to Jaren Utraus wymyślił system jak zarabiać na wrogach. Z pomocą szpiegów relacjonował wszelkie poczynania młodego Edricka Balbdura, które stały się sensacją wśród elit, a dostęp do najświeższych informacji wysoko ceniony. Magnateria stawiała zakłady, publikowano wyniki… tak upadały i rodziły się bajeczne fortuny. Przed pięcioma tygodniami obiegła Mosfor informacja o śmierci Malkolma Valdenberta, przez co zastawiony na potrzeby zakładu wóz lady Gertrudy der Vinderbaum trafił w posiadanie barona Vincenta Artura Oktawiana. Wynikła z tego spora afera, bo lady der Vinderbaum oskarżyła barona o sfałszowanie zakładu. Ostatecznie sprawa trafiła przed sąd i po dzień dzisiejszy jej nie rozwiązano.

Kolejną sensacją była śmierć Białego Rycerza, którego pamiętali jeszcze zwykli mieszkańcy z Czasów Mgły, jak zaczęto nazywać mroczny okres historii Mosforu. W tym dniu wszyscy świętowali pokonanie jednego z największych najemnych zbirów który odcisnął krwawe piętno na wszystkich obywatelach, od elit po plebs. Jednak Jaren Utraus przemilczał upadek Ligi Słowa. Czemu? Nie wydawało mu się to odpowiednie dla opinii publicznej imformowanie ich o tajemnych organizacjach śledzących i zapisujących każdy ich krok. A tak, problem rozwiązał się sam. Główną siedzibę strawił pożar pochłaniając podziemia Biblioteki Uniwersyteckiej Monkenmartu i wszystkie znajdujące się w niej dokumenty, w tym ciała. 

Teraz cały Mosfor wstrzymywał oddech, obserwując zmagania Edricka Balbdura idącego przez bagna, kryjąc się przed potworami i walcząc z odwodnieniem.

Mirian spojrzałana umęczonego chłopaka, dała mu ostatni łyk ze swojej manierki. Unikali wsi i farm w obawie przed wykryciem, ale przypłacili to kurczącym się zasobem sucharów i wody. O mleku nie wspominając, które skończyło się jeszcze przed górami. 

Edrick spojrzał na nią z wdzięcznością i drżącymi rękoma przyjął manierkę. Musieli się pośpieszyć. 

-Więc? Jaki masz plan odbicie Mosforu? Bo bez broni niczego nie zrobimy - mruknęła Mirian przecierając spocone czoło. Zrzucili ciężkie ubrania kilka dni temu, jednak nadal duszny klimat ziemi po Mgle dawał o sobie znać. - Tu wszędzie są lasy i bagna, nie wiem…

-Czekaj… ojciec mówił mi o tunelach łączących Mosfor z Veredem i Hrauttengardem. Możemy nimi przejść.

-A wpuszczą takich maruderów jak my? 

-Mam pierścień. Muszą… 

Nie musieli. Ale wpuścili. Gdy tylko podeszli do wysokiego miasta wyglądającego jak kamienne mrowisko, zostali zgarnięci przez straż, która na widok pierścienia poleciła odeskortować ich na dół. Tam gdzie szlachta stworzyła swoje własne społeczeństwo z daleka od światła Wielkiej Gwiazdy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro