11. Jak masz na imię?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam cicho. Bałam się chociażby poruszyć, a zwłaszcza, że czułam na sobie całe mnóstwo spojrzeń. Z pewnością wyglądałam strasznie, więc to nie było nic dziwnego, jednak te spojrzenia nie były pełnymi obrzydzenia, raczej pożądania. Krzywiłam się na to starając nie dopuszczać do siebie nieprzyjemnych myśli.

- Musimy zakryć Twoje nogi - stwierdził chłopak patrząc jak kolejny facet mierzy mnie wzrokiem. Nie rozumiałam tego jak zachowywał się..on. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nawet nie znam jego imienia, ale wracając - jego szczęka była cały czas zaciśnięta, ramiona napięte, a jego postawa wskazywała jakby szykował się do ataku, a jednak, gdy na chwilę zawieszał na mnie swój wzrok to się lekko rozluźniał i wypuszczał mocno powietrze z ust.

Jako, że nie miałam odwagi, aby cokolwiek wybrać chłopak sam podawał mi ubrania, które jego zdaniem by do mnie pasowały. Na moich kolanach leżały cztery pary jeansów i pięć koszulek.

- Nie musisz się wstydzić, wybierz to co Ci się podoba - uśmiechnął się półgębkiem, a gdy zauważył, że nie mam zamiaru nawet drgnąć westchnął przeciągle po czym przesunął kolejne wieszaki. - Idź może przymierzyć? - uniósł brew z krzywym uśmiechem. Kiwnęłam głową jak jakiś robot. Byłam przyzwyczajona do tego, że wykonuje jedynie polecenia. Powolnym krokiem ruszyłam do przymierzalni, a gdy się w niej znalazłam zasunęłam zasłonkę i spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam wcale tak źle. Miałam jedynie lekkie wory pod oczami i byłam strasznie blada, ale poza tym wszystko wyglądało tak jak powinno. Nawet moje czarne włosy dziś współgrały, co było dość zaskakujące.

Zrzuciłam z siebie sukienkę, którą miałam jeszcze z zakończenia roku. To był mój błąd. Zdążyłam już zapomnieć jak w rzeczywistości wyglądało moje ciało. Nigdy nie patrzyłam w lustro, zawsze się odwracałam, a teraz stałam w samej bieliźnie wpatrzona w swój brzuch, uda, kolana i ręce. Wyglądałam fatalnie. Przymknęłam powieki odwracając wzrok. Nie potrafiłam na siebie patrzeć.

Jestem ohydna.

Dopiero po chwili zauważyłam, że wszystkie koszulki były z krótkim rękawkiem. Nie było mowy, abym się w tym pokazała. Z powrotem włożyłam na siebie sukienkę po czym wzięłam ubrania w dłonie. Drgnęłam, gdy spojrzał na mnie jakby nie do końca rozumiał co się stało. Wyminęłam go i ponownie zawiesiłam wszystkie koszulki na swoich miejscach. Nie miałam zamiaru się z niczego tłumaczyć.

- Nie podobają Ci się? - spytał niepewnie. Wzruszyłam lekko ramionami po czym zwróciłam się na dział, gdzie znajdowały się bluzki z długim rękawem. - Jest gorąco - stwierdził stając tuż za mną. Wiedziałam o tym i ubolewałam, że przy trzydziestu dwóch stopniach będę siedzieć w takim stroju, jednak nie mogłam nic na to poradzić. Tak musiało być i tyle.

Zwilżyłam wargę językiem po czym zmusiłam się do uśmiechu. Wybrałam kilka bluzek po czym ponownie zniknęłam w przymierzalni. Tym razem stałam tyłem do lustra. Dopiero, gdy zakładałam na siebie bluzkę czy spodnie mogłam się odwrócić. Na moje nieszczęście, gdy zrzuciłam bluzkę i już miałam zamiar zakładać drugą, zasłonka się rozsunęła. Od razu się zasłoniłam, ale byłam pewna, że widział, zresztą wciąż miał przed oczami moje posiniaczone ręce. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy aż potrząsnęłam głową i wróciłam do żywych. Z powrotem zasłoniłam zasłonę po czym odetchnęłam głęboko. Coś mnie ściskało, gdy tylko moją głowę odwiedziła myśl, że teraz się mną pewnie brzydzi. Nawet jeśli tak było to co mnie to obchodziło? Był moim cholernym porywaczem, a jednak czułam jak łzy zbierają mi się w oczach. Może tak właśnie będzie lepiej? Po czymś takim na pewno zaraz odstawi mnie do domu. Przecież tego chciałam, prawda?

Przetarłam dłońmi mokre oczy po czym westchnęłam, aby się uspokoić. Nie mogłam pokazywać, że zabolało mnie to. Założyłam szybko sukienkę na siebie po czym wyszłam jakby nigdy nic. Jakby kompletnie nic się nie stało. Zabolało mnie serce, gdy zobaczyłam jego smętną minę. Do tej pory widziałam jak się uśmiecha, raz jak był przerażony, ale nigdy smutny, przynajmniej nie aż tak. W ciszy kupiliśmy wszystkie ubrania z moich rąk dodatkowo chłopak miał jeszcze jakąś torbę z zakupami przy sobie, jednak nie zwróciłam na to zbytniej uwagi.

Pewnie coś sobie kupił.

Ponownie złapał mnie za rękę, a ja poczułam jak przez moje ciało przebiega znajomy prąd. Co najdziwniejsze on zamiast poprowadzić mnie do wyjścia poprowadził do jakiejś małej kawiarenki. Zaprowadził mnie do jednego ze stolików, a po chwili zakrył swoją przystojną twarz menu.

Pewnie robi to, bo nie może na Ciebie patrzeć.

Po chwili przyszła schludnie ubrana kelnerka. Chłopak złożył zamówienie, a gdy się nie odzywałam co do swojego, sam złożył je za mnie. Siedzieliśmy w ciszy. Nie chciałam się odzywać, bo co mogłabym powiedzieć? ' Obrzydliwa jestem, co?' Nie wierzyłam, że przeszło mi to przez myśl, jednak taka właśnie była prawda.

- Przepraszam, że wszedłem - odezwał się w końcu. Podniosłam na niego wzrok. Wzruszyłam ramionami. Wstydziłam się tego, ale znacznie bardziej wstydziłam się tego, że zobaczył mnie w takim stanie. - Wołałem Cię, ale się nie odzywałaś. Myślałem, że jakoś się wymknęłaś - próbował się wytłumaczyć.

- Nie słyszałam - szepnęłam powracając wzrokiem do blatu. Znów zapanowała cisza, która trwała nawet po tym, gdy zjawiła się kelnerka z 'naszym' zamówieniem. Chłopak złapał ucho filiżanki po czym napił się z niej i odłożył.

- Boli Cię? - spytał niepewnie. Przełknęłam ślinę kręcąc przecząco głową. - Niech tylko ich spotkam.. - wyszeptał do siebie mocno zaciskając usta. Podniósł ponownie na mnie wzrok. - Chciałabyś o coś spytać? - uniósł lekko brew, a kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze. Chrząknęłam przyglądając się rogalikowi, którego zamówił mi chłopak. Nie miałam odwagi, aby spojrzeć mu w oczy.

- Odwieziesz mnie do domu? - przełknęłam ślinę.

- Gdy skończysz osiemnaście lat - poinformował.

A więc nie brzydził się mną na tyle, aby się mnie pozbyć?

- Dlaczego to robisz? - lekko uniosłam wzrok, aby choć na chwilkę spojrzeć na jego twarz.

- Abyś była bezpieczna, ale to już wiesz - przejechał kciukiem po krawędzi filiżanki.

- Jak masz na imię? - wypaliłam nagle. Nie wiedziałam dlaczego, ale chciałam to wiedzieć. Chłopak zmarszczył brwi i wyglądał na naprawdę zaskoczonego moim pytaniem.

- Nie mówiłem? - spytał jakby sam siebie. Pokręciłam przecząco głową. - Oh, wybacz. - wyciągnął w moją stronę dłoń. - Jestem Eryk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro