3. Biała szmatka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Większość miejsc już była zajęta, jednak nie interesowało mnie to. Od początku wiedziałam, że stanę w jakimś pustym kącie tak jak zawsze. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, gdy wyhaczyłam owe miejsce. Odwróciłam się i spojrzałam na biegających uczniów. Kilku już zdążyło uderzyć w moje ramie posyłając mi groźne spojrzenie. Skierowałam swój wzrok na buty i najszybciej jak tylko mogłam ruszyłam w upragnione miejsce. Odetchnęłam z ulgą, gdy nie zderzyłam się już z nikim. Oparłam się o ścianę, przerzucając ciężar ciała na sprawną nogę. Na sali wciąż panował chaos. Ludzie obijali się o siebie próbując pozajmować ostatnie miejsca jakie pozostały na sali. Do moich uszu dochodził cały ogrom przekleństw, jednak starałam się nie zwracać na to uwagi.

Moją uwagę przykuła para wchodząca na teren sali. Był to 'król' i 'królowa' szkoły. Dziewczyna była blondynką o długich nogach i dość sporym biuście natomiast chłopak był blondynem o niebieskich oczach i umięśnionym ciele. Naprawdę nie wiedziałam co dziewczyny z mojej szkoły widziały w tym chłopaku. Był to zwykły dupek, jakich nie mało. Dziewczyna - Julia jest kapitanem drużyny cheerleaderskiej, a jej chłopak - Norbert to kapitan drużyny piłki nożnej. Pod względem charakteru pasowali do siebie. Oboje lubili czuć przewagę nad ludźmi i nimi pomiatać. Przeszkadzali im ludzie ubożsi jak i Ci co nie mieli idealnego życia jak, i rodziców. 

- Przesunąć się! - krzyknął chłopak obejmując ramieniem dziewczynę. Wszyscy nagle się rozeszli, a na sali zapanowała cisza. Wszyscy doskonale wiedzieli na co było stać tą parę. Na ich ustach od razu pojawiły się zadowalające uśmiechy. Nawet nauczyciele nie mogli nic zrobić, gdyż ojcem Julii był wysoko postawiony człowiek, który miał wszędzie znajomości i w mgnieniu oka mógł zrównać tą szkołę z ziemią. 

Dziewczyna miała na sobie czerwoną sukienkę z dużym dekoltem. Jej nogi przyozdabiały 10 centymetrowe szpilki koloru złota. Na jej prawej dłoni znajdowało się kilka bransoletek, a na szyi dumnie eksponował się złoty naszyjnik. Najprawdopodobniej był od jej chłopaka, gdyż na nim widniały inicjały J+N. Jej długie blond włosy sięgały jej prawie do pasa, co jej zdecydowanie pasowało. Jak zwykle jej makijaż był nienaganny. Natomiast jej chłopak był ubrany dość zwyczajnie. Na sobie miał niebieską koszulę w białą kratę oraz czarne jeansy. Na jego nogach znajdowały się prawdopodobnie nowe adidasy. Oboje dumnie kroczyli poprzez salę aż w końcu zatrzymali się przy przednich rzędach. Jedno ich spojrzenie wystarczyło, aby kilka miejsc się zwolniło na co ciche westchnięcie opuściło moje usta. Nienawidziłam takiego zachowania, ale co ja mogłam zrobić? 

Nie minęło kilka minut, gdy do sali wszedł dyrektor. Uśmiechał się do wszystkich szeroko, jakby to był najlepszy dzień jego życia. Cicho prychnęłam na tą myśl.

Po chwili stanął na podeście specjalnie przygotowanym na tą uroczystość.

- Witajcie - powiedział donośnym głosem do mikrofonu. - Jak już pewnie zauważyliście dziś kończy się kolejny rok szkolny. Wielu z was opuści tą placówkę, aby poszukiwać nowych wrażeń oraz spełniać marzenia. Bardzo mi szkoda z tego powodu, jednak jestem pewien, że obierzecie właściwą drogę. Ogromnie trzymam za was kciuki. Myślę, że każdy z was dorósł już do podejmowania decyzji. Wszystkim uczniom opuszczającym tą o to szkołę, chciałbym życzyć spełnienia marzeń oraz ogromnych sukcesów. Liczę, że nasze grono pedagogiczne dobrze was przygotowało na ten etap w waszym życiu. Mam nadzieję, że nie żałujecie żadnej chwili spędzonej w tym miejscu. Chciałbym także zaprosić niższe klasy na następny rok szkolny, który rozpocznie się już we wrześniu. Oczywiście wszystkie informacje zostaną opublikowane na stronie szkoły prawdopodobnie na początku lub w środku sierpnia. Dobrze, to może teraz przekażemy nagrody najwybitniejszym uczniom - mężczyzna podszedł do stolika z boku sali po czym powiedział coś na ucho kobiecie, która tam stała na co ta dała mu do rąk torebkę na prezenty i prawdopodobnie dyplom. - Zapraszam Julię Kacprzak, która uzyskała średnią 5,21. - dziewczyna podeszła do dyrektora i wzięła od niego z pełnym satysfakcji uśmieszkiem podarek. Wszyscy zabili brawo. Mężczyzna po chwili znów otrzymał te same rzeczy z rąk kobiety - Zapraszam Norberta Kamińskiego, który uzyskał średnią 5,19 - chłopak podszedł do niego i wziął torbę wraz z dyplomem. - Zapraszam Klarę Świstak, która uzyskała średnią 5,15 - dziewczyna podeszła do mężczyzny, który przekazał jej nagrodę za świetne wyniki. 

Rozdawanie nagród trwało przez jeszcze jakiś czas. Po nim dyrektor rozdał uczniom kończącym szkołę świadectwa i zapowiedział, że młodsze klasy dostaną je w swoich klasach, a następnie opowiadał o tym jakie wyzwania czekają klasy, które przechodzą do tych wyżej. Cała uroczystość trwała około 2 godzin. 

- Także, życzę wszystkim wspaniałych wakacji - to były jego ostatnie słowa skierowane do nas. Chwilę później zszedł z prowizorycznej sceny. Na początku sale opuściła 'królewska para', a później do wyjścia zebrała się cała reszta. Ja wyszłam jako jedna z ostatnich, gdyż wolałam tak jak zawsze pozostać w cieniu. Na korytarzach znów zapanował chaos, młodsze klasy szukały swoich klas, a te najstarsze wyjścia. Ja natomiast przeciskałam się między ludźmi, starając się w nikogo nie uderzyć, co było dość ciężkie zważając na fakt, że korytarze były pełne, a kilka osób zatrzymywało się na środku na pogaduszki.

Gdy opuściłam budynek zaczerpnęłam głęboko powietrza. Nie wiedziałam gdzie miałam iść, do domu czy jak najdalej od niego. Poniekąd do moich urodzin został tydzień, więc nie mogłam się jeszcze wynieść. Przesunęłam się na bok, aby nie torować drogi innym uczniom. Postanowiłam, że jeszcze się przejdę. Nie miałam ochoty wracać do domu, bałam się jaki widok mogę tam zastać. Zaraz za ogrodzeniem szkoły skręciłam w prawą stronę. Nie miałam pojęcia gdzie idę. Po prostu szłam przed siebie.

Przystanęłam koło ogromnego dębu, który stał jakieś 3 metry od szkoły. Siedziało na nim kilkanaście ptaków, które ćwierkały. Na jednej z gałęzi zauważyłam małe gniazdo, w którym siedziały dwa ptaki obok siebie, prawdopodobnie wysiadały swoje jaja. Spuściłam wzrok na swoje zniszczone buty, gdyż wiedziałam, że ja nigdy nie spotkam kogoś takiego przy kim będę czuć się bezpiecznie. Ruszyłam dalej zastanawiając się nad swoim życiem. Zawsze moim jedynym celem była wyprowadzka, ale nigdy nie myślałam nad tym co będzie dalej. Wiedziałam, że moim pierwszym celem będzie znalezienie jakiejś pracy, dzięki której mogłabym się realnie utrzymać.

Przystanęłam jakiś kilometr dalej i usiadłam na ławce. Zdziwiłam się, gdy zauważyłam, że nikogo nie ma w pobliżu. Szybko jednak doszłam do wniosku, że zapewne młodzież siedziała jeszcze w szkole, a dorośli w pracy. Może tak nawet lepiej? Nie chciałam obecności nikogo. Chciałam pobyć sama i pomyśleć nad swoim życiem.

Podskoczyłam, gdy usłyszałam jakiś szmer za sobą. Odwróciłam się w tamtą stronę, lecz nic poza krzakami nie ujrzałam. Wzruszyłam ramionami znów zatapiając się w swoich myślach. Jakąś minutę potem usłyszałam szelest liści, dlatego znów chciałam się odwrócić, jednak nie zdążyłam, gdyż na swoich ustach poczułam białą szmatkę, która strasznie śmierdziała. Ktoś za mną zacisnął się wokół mojej talii. Zaczęłam się szarpać, jednak nic nie mogłam zrobić. Ostatnie co usłyszałam to ciche przepraszam z ust mojego oprawcy. Potem zapanowała tylko ciemność. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro